Frankowicze weszli w 2024 rok w szampańskich nastrojach: w grudniu TSUE wydał aż trzy korzystne dla tej grupy kredytobiorców wyroki, krzyżując plany bankom i stawiając pod znakiem zapytania prawo tych podmiotów do odzyskania wypłaconego przed laty kapitału. Czego frankowicze mogą spodziewać się w najbliższych miesiącach? Jak banki zachowają się wobec skrajnie prokonsumenckiego orzecznictwa? Czy klienci sektora w końcu doczekają się sprawiedliwych i bezpiecznych ugód? A może banki zaoferowały już wszystko, co były w stanie i zdadzą się po prostu na wyroki krajowych sądów?
- Wyroki TSUE i ustawa frankowa – to kwestie, które zdominowały branżowe media w ostatnich tygodniach roku 2023. W najbliższych miesiącach okaże się, jaki wpływ na orzecznictwo będą mieć kolejne decyzje unijnych sędziów. I jak zareagują banki
- Sektor bankowy wzbrania się przed zawieraniem z klientami lepszych ugód. Przed szereg wyszedł tylko bank Pekao S.A., ale póki co nic nie wskazuje, aby ścieżką utartą przez ten podmiot mieli podążyć inni
- Pod znakiem zapytania stoi to, ile będzie trwać przeciętna sprawa frankowa w 2024 roku. Są pewne przesłanki świadczące o tym, że tempo orzecznicze zostanie zwiększone. Są też takie, które świadczą o czymś zupełnie przeciwnym
- Eksperci nie mają wątpliwości, że w 2024 roku, tak jak w poprzednim, droga do uwolnienia się od abuzywnej umowy frankowej wieść będzie przez sądy. Najwięcej na pozwie skorzystają ci, którzy złożą go w najbliższych miesiącach. Wyjaśniamy, dlaczego.
W 2024 roku frankowicze przekonają się, ile warte są grudniowe wyroki TSUE
Który zeszłoroczny wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE był najważniejszy dla kredytobiorców frankowych? Wielu z nich wskazałoby ten dotyczący sprawy o sygnaturze C-520/21, odbierający bankom prawo do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, wypłaconego w oparciu o abuzywny i w konsekwencji unieważniony kontrakt. Ale w grudniu TSUE popełnił kolejny frankowy hattrick, dostarczając prawnikom masę materiału do analizy. Na szczególną uwagę zasługuje orzeczenie w sprawie C-28/22, w przypadku którego sędziowie Trybunału odpowiedzieli na pytania prejudycjalne związane chociażby z początkiem biegu przedawnienia roszczeń po stronie kredytodawcy.
TSUE nie tylko uznał, że początek biegu terminu przedawnienia roszczeń po obu stronach jest tożsamy, ale i zasugerował między wierszami, że część roszczeń banków kierowanych pod adresem kredytobiorców o zwrot kapitału może być już przedawniona. Dotyczy to spraw skierowanych przez frankowiczów do sądów ponad 3 lata temu, w których banki „przespały” odpowiedni moment na wysłanie kontrpowództwa. Czy sądy krajowe zinterpretują ów wyrok TSUE zgodnie z oczekiwaniami konsumentów? Tego strony frankowego konfliktu dowiedzą się w najbliższych miesiącach.
Znacznie bardziej przejrzysta jest kwestia ustawowych odsetek za opóźnienie, która również wyklarowała się po jednym z grudniowych wyroków TSUE, tym razem dla sprawy C-140/22. Unijni sędziowie negatywnie wypowiedzieli się o takim sposobie naliczania ustawowych odsetek za opóźnienie w zapłacie, który uzależniony jest od złożenia przez konsumenta sformalizowanego oświadczenia przed sądem o świadomości skutków nieważności wadliwego kontraktu. Tutaj nie ma wielkiego pola do interpretacji.
Dlaczego szybki pozew frankowy się opłaca?
Eksperci wskazują jasno: ustawowe odsetki za opóźnienie należy liczyć od momentu wezwania banku do zapłaty, najpóźniej od złożenia przeciwko bankowi pozwu sądowego. A skoro tak, to frankowicze muszą szykować się na gigantyczne korzyści dodatkowe z unieważnień umów. Obecnie ustawowe odsetki za opóźnienie wynoszą zawrotne 11,25 proc. w skali roku (ich wysokość zależna jest od aktualnej stopy referencyjnej, wynoszącej na ten moment 5,75 proc.). Ustawowe odsetki za zwłokę mogą i będą się zmieniać wraz ze zmianami stóp procentowych w Polsce. Niższe stopy procentowe to niższe ustawowe odsetki za zwłokę. Frankowicz, który chce zarobić na odsetkach krocie i zabezpieczyć wartość swoich roszczeń przed inflacją, powinien pozwać bank jak najszybciej – dzięki temu skorzysta jeszcze na następstwach wysokiego kosztu pieniądza i zyska w sądzie dodatkowe tysiące złotych.
Ugody frankowe 2024 i ustawa frankowa: co może się zmienić?
Co z ugodami frankowymi? Czy banki w końcu pójdą po rozum do głowy i zaakceptują to, że są autorami setek tysięcy abuzywnych umów kredytowych? Pewna nadzieja pojawiła się w październiku 2023 roku, gdy bank Pekao S.A. oznajmił, że aktualizuje program swoich ugód o nowe korzyści. „Bezpieczna ugoda 2 proc.”, bo tak nazywa się ów program w nowej odsłonie, został pozytywnie oceniony przez ekspertów, a przede wszystkim przez znaczną część niezdecydowanych na pozew klientów.
Zasada jest prosta: Pekao S.A. konwertuje kredyt frankowy na złotówki, tak jakby klient zaciągnął klasyczne zobowiązanie w PLN, ale tu uwaga: konwersja odbywa się przy założeniu, że kredyt oprocentowany jest stałą stopą na poziomie 2 proc., i to bez dodatkowej marży. Konkurencji ciężko będzie zaproponować równie korzystną ofertę. Pekao S.A. jest bankiem obciążonym hipotekami frankowymi w stopniu minimalnym. Aktywny portfel został w zasadzie w całości pokryty rezerwami. Tego luksusu nie mają inne duże banki giełdowe – PKO BP, mBank, Millennium Bank, Santander Bank Polska czy BNP Paribas. Prawdopodobieństwo, że te podmioty zaproponują frankowiczom w 2024 roku uczciwe i bezpieczne ugody jest więc bardzo małe.
Znacznie większa jest zaś szansa na to, że banki, m.in. poprzez medialne wypowiedzi prezesa ZBP i przewodniczącego KNF, nadal będą naciskać na rząd, by ten wznowił prace nad systemowym uregulowaniem relacji pomiędzy frankowiczami a kredytodawcami. Banki zintensyfikowały swoje działania, gdy tylko dowiedziały się, że w Polsce dojdzie do zmiany władzy. Liczą, że to, czego nie udało się uzyskać od rządu Prawa i Sprawiedliwości, będzie możliwe do wynegocjowania z obozem tworzonym przez Koalicję Obywatelską, Trzecią Drogę i Lewicę. Czy rząd weźmie pod uwagę argumenty banków i zdecyduje się na systemową konwersję umów frankowych na PLN lub w inny sposób uszczęśliwi na siłę frankowiczów, odbierając im korzyści z wyroków sądowych? Zdaniem ekspertów taki scenariusz niemal nie wchodzi w grę.
Ustawa frankowa, nawet jeśliby powstała, nie może zamykać konsumentom drogi do dochodzenia roszczeń w sądzie. W innym przypadku Skarb Państwa zostałby narażony na masowe roszczenia odszkodowawcze. W grę wchodzą miliardy złotych. Rząd nie jest w ciemię bity, nie będzie narażał się dla bankowców, którzy kierują instytucjami zarabiającymi gigantyczne pieniądze na odsetkach i prowizjach od kredytów złotowych. Mało prawdopodobne też, aby wdrożone zostało rozwiązanie zaproponowane przez Polskę 2050, zgodnie z którym frankowicze mogliby liczyć na masowe ugody utrzymane w duchu wyroków TSUE. Eksperci są realistami i stwierdzają wprost: ten, kto chce odzyskać od banku jakiekolwiek pieniądze z tytułu świadczenia nienależnego, będzie musiał złożyć pozew.
Ile będzie trwał spór frankowy w 2024 roku?
Powstaje pytanie, jak na masową skalę powództw zareagują sądy. Ile będą trwać sprawy frankowe w 2024 roku – dłużej czy krócej niż w roku minionym? Zdania ekspertów w tej akurat kwestii są podzielone. Optymiści uważają, że przybędzie tzw. ekspresowych orzeczeń, czyli prawomocnych decyzji wydawanych w mniej niż 3 lata od złożenia pozwu. Jako główne powody wskazują kwietniową i lipcową nowelizacje kpc (po których zmieniła się właściwość miejscowa i rzeczowa sądów w sprawach o nieważne umowy kredytowe), a także plany rządzących co do zwiększenia obsady sądów oddelegowanej do obsługi spraw frankowych. Wzrosnąć ma zarówno liczba etatów sędziowskich, asystenckich, jak i urzędniczych.
Z kolei pesymiści są zdania, że nowelizacje kpc i zwiększenie liczby etatów to wciąż zbyt mało, by sprawy frankowe mogły być procedowane szybciej. Powód? Rosnąca liczba pozwów sądowych. W 2023 roku padł kolejny rekord, i to mimo tego, że nieznane są jeszcze dane za IV kwartał. Jak na ironię mało prawdopodobne jest, aby w 2024 roku ktokolwiek poczuł się zniechęcony do składania pozwu widmem długiego procesu sądowego. Po pierwsze, frankowicz będący konsumentem ma prawo do zabezpieczenia roszczeń w sporze z bankiem, czyli do wstrzymania kolejnych płatności rat kredytu aż do wydania prawomocnego wyroku w jego sprawie. Po drugie, długi proces to także wyższe ustawowe odsetki za opóźnienie. Frankowicz na wieloletnim sporze sądowym może więc sporo zyskać.
Kto pozwie bank w 2024 roku i dlaczego?
Bankowcy lubią forsować pogląd, zgodnie z którym ten, kto miał pozwać bank, już to zrobił. Nic bardziej mylnego. Eksperci przypominają, że ok. 360 tys. Polaków wciąż spłaca kredyty frankowe – wielu z nich decyzję, co robić z tymi zobowiązaniami, podejmie właśnie w tym roku, w oparciu o nowe wyroki TSUE i ich wpływ na krajowe orzecznictwo. Ale nie tylko: kluczowe mogą być parametry rynkowe, w tym kurs franka szwajcarskiego, który wpływa na wysokość miesięcznej raty w kredycie indeksowanym lub denominowanym do tej waluty.
1 stycznia 2024 roku frankowicze mieli okazję zastanowić się nad tym, co stanie się z ich zobowiązaniami, gdy kurs CHF przekroczy 6 zł: z pozoru błahy błąd w Google wywołał panikę wśród kredytobiorców i stał się tematem setek branżowych artykułów. Frank po 6 zł nie jest nierealną perspektywą – ta waluta rośnie w siłę, ilekroć Europa i świat są wstrząsane nagłymi, nieprzewidzianymi okolicznościami, takimi jak chociażby konflikt zbrojny. Jak gorąco jest teraz w wielu rejonach świata, nie tylko w Europie Wschodniej, nie trzeba nikomu przypominać.
Oczywiście nie można zapominać o tym, że do pozwania banku uprawnieni są także ex-frankowicze, czyli ci klienci, którzy rozliczyli się co do franka ze swojego zobowiązania. Te osoby mogą pozwać bank o zapłatę i tak samo jak aktywni frankowicze żądać darmowego kredytu. Ich roszczenia nie są przedawnione, a szanse na prawomocną wygraną w sądzie są ogromne – wynoszą obecnie ok. 99 proc.
Banki zauważają, że kredytobiorcy, którzy spłacili swoje umowy, są coraz bardziej skłonni do sądzenia się – choć mówią o tym niechętnie. Następne sprawozdania kwartalne tych podmiotów powinny pokazać, o ile wzrosła chęć ex-frankowiczów do formułowania pozwów. Dane z ubiegłego roku wskazują na to, że tylko co dziesiąty posiadacz w całości spłaconej umowy frankowej pozywa bank o zapłatę. Po zeszłorocznych wyrokach TSUE ta tendencja zapewne radykalnie się zmieni.