Niemal dwa lata temu PKO BP uruchomił swój pilotaż ugód frankowych. Za nim poszły kolejne podmioty, które zaczęły oferować frankowiczom polubowne rozwiązanie w formie konwersji kredytu z CHF na PLN. Do tej pory w sektorze zawarto ponad 70 tys. ugód. Co istotne, liczba trwających postępowań sądowych o ustalenie nieważności umowy jest ok. dwukrotnie większa. Frankowicze, którzy przekonwertowali swoje kredyty na złotówki, nie zawsze są z tego faktu zadowoleni. Część wprost deklaruje, że decyzja o podpisaniu ugody była błędem. Niektórzy rozważają nawet podjęcie próby zakwestionowania ugody w sądzie, a następnie domaganie się nieważności pierwotnej umowy. Czy istnieje szansa na sądowe podważenie ugody z bankiem? W jakich okolicznościach warto to rozważyć, a kiedy lepiej odpuścić? Podpowiadamy.
- Banki namawiają frankowiczów do pozasądowych ugód i przewalutowania ich zobowiązań na rodzimą walutę. Kuszą korzyściami, które w praktyce często okazują się iluzoryczne. W skrajnych przypadkach kredyt frankowy okazuje się… korzystniejszy niż złotowy
- Do doświadczonych kancelarii adwokackich i radcowskich wyspecjalizowanych w sprawach frankowych coraz częściej zgłaszają się ex-frankowicze, którzy podpisali z bankiem ugodę. Chcą podważyć aneks i walczyć o sankcję darmowego kredytu w sądzie
- Prawnicy wyjaśniają, że podważenie ugody nie jest proste, ale w niektórych przypadkach może się okazać wykonalne. Wiele zależy od rodzaju ugody oraz tego, w jaki sposób bank zaznajomił klienta z jego prawami
- Jeżeli zgoda frankowicza na ugodę nie była świadoma, a bank wykorzystał jego niewiedzę do wyeliminowania ryzyka prawnego z umowy, może się okazać, że nie wszystko jest jeszcze stracone: z pomocą dobrego prawnika klient banku może zawalczyć o podważenie zawartego porozumienia.
Ugody miały być rozwiązaniem problemu frankowego. Okazały się jego częścią
Kredytobiorcy frankowi latami walczyli z bankami o porozumienie w sprawie przewalutowania ich kredytów na złotówki. Banki nie chciały zgodzić się na jakiekolwiek systemowe propozycje i bojkotowały każdą próbę dialogu w tej sprawie. Frankowicze w poszukiwaniu sprawiedliwości udali się do sądów, gdzie obecnie wygrywają prawomocnie 99 proc. postępowań, w których pozwanymi są banki. Przedstawiciele sektora postanowili więc wyjść klientom naprzeciw, a przynajmniej tak chcą, by to wyglądało. Część z nich, jak np. PKO BP, proponuje frankowiczom ugody już od końcówki 2021 roku.
Tych zawarto już ponad 70 tys. Kredytobiorcy, którzy zgodzili się na polubowne rozwiązanie, stali się posiadaczami zobowiązania złotowego. Jeśli bank, z którym zawarto ugodę, oparł ją o rekomendacje szefa KNF, zobowiązanie jest przeliczane tak, jakby od początku było wyrażone w PLN. Skutkiem takich przeliczeń jest zmniejszenie salda kredytu i ustalenie nowej wysokości rat kapitałowo-odsetkowych, które od tego momentu nie są już oprocentowane helweckim SARONem, a rodzimą stawką WIBOR.
Prowadzi to do znacznego podniesienia kosztów odsetkowych kredytu, z czego nie każdy frankowicz zdaje sobie sprawę w momencie podpisywania ugody. Powszechnym problemem ugód jest to, że łączne koszty kredytu okazują się większe niż przed zawarciem porozumienia… i to mimo umorzenia części salda.
Z tej przyczyny część ex-frankowiczów nie jest zadowolona z decyzji o konwersji kredytu na złotówki. Niektórzy szukają pomocy w kancelariach adwokackich i radcowskich – przynoszą podpisane ugody do analizy z nadzieją, że da się je podważyć. Prawnicy wyspecjalizowani w unieważnianiu kredytów frankowych zauważają, że takich sytuacji jest coraz więcej.
Cierpliwie wyjaśniają kredytobiorcom, że podważenie ugody czasem jest możliwe, ale szanse na powodzenie tej misji są trudne do oszacowania. Wiele zależy od zbiegu kilku czynników. Tego, czy ugodę zawarto w sądzie, czy poza nim. A także tego, w jaki sposób bank wyjaśnił klientowi, jakie są jego prawa oraz z czego rezygnuje, podpisując ugodę.
Czy banki poprzez zaniedbanie obowiązku informacyjnego narażą się na podważanie ugód frankowych?
Banki w różny sposób podchodzą do realizowania obowiązku informacyjnego wobec klientów. Niektóre jedynie zdawkowo wspominają o tym, że kredytobiorca ma prawo żądać unieważnienia umowy w sądzie, w związku z tym, że zawiera ona niedozwolone postanowienia, które nie wiążą konsumenta. Inne z kolei starają się, aby kredytobiorca uwierzył, że ugoda jest w jego interesie: dobry bank wychodzi do klienta z ofertą po to, by ten miał lżej. Nie dlatego, że chce zminimalizować ryzyko prawne niesione frankową umową.
Banki upodobały sobie wywieranie na frankowiczach presji: straszą kredytobiorców tym, że jeśli ci pozwą bank zamiast podpisać ugodę, będą musieli zmierzyć się z kontrpozwem o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału czy waloryzację wypłaconej kwoty.
Po czerwcowym wyroku TSUE w sprawie C-520/21 banki nie mają podstaw, by żądać od konsumenta jakichkolwiek dodatkowych kwot ponad nominalną wartość wypłaconego kredytu, jeśli sąd uzna, że umowa jest nieważna. Nie powinny więc stwarzać wrażenia, że jest inaczej i manipulować klientem celem wpłynięcia na jego decyzję o przyjęciu ugody bądź jej odrzuceniu.
Przedstawiciele sektora w bardzo specyficzny sposób informują też klientów o tym, że przysługuje im prawo do pozwania banku. Tu dochodzi do wyolbrzymiania ryzyk związanych z pozwem, a także kosztów, które trzeba ponieść, żeby skierować sprawę do sądu. Prawda jest taka, że sądzenie się z bankiem wcale nie musi być bardzo obciążające finansowo, bo kancelarie proponują kredytobiorcom rozłożenie opłaty startowej na raty.
Szanse na unieważnienie umowy wynoszą obecnie ok. 95 proc., dodatkowe kilka procent szans kredytobiorca ma na odfrankowienie kredytu, które również jest korzystniejsze niż ugoda. Banki jednak nie informują o tym. Straszą, że linia orzecznicza wciąż nie jest ugruntowana (co jest nieprawdą), zniechęcają klientów wizjami kosztów, które ci będą musieli ponieść, przegrywając proces, etc.
Zdaniem prawników takie postępowanie banku może się na nim zemścić: ułatwi bowiem kredytobiorcy zakwestionowanie ugody. Konsument może podjąć próbę udowodnienia, że nie wyraził świadomej zgody na zawarcie ugody, ponieważ nie wiedział tak naprawdę z jakich roszczeń rezygnuje ani jakie są jego szanse na pomyślne załatwienie sprawy w sądzie. Może też posłużyć się argumentem, że bank wywierał na niego presję poprzez straszenie kontrpowództwem i kosztami postępowania.
Eksperci jednak wskazują, że nie każdy frankowicz ma szansę na podważenie ugody. Tej nie dostaną kredytobiorcy, którzy swoją ugodę zawarli w sądzie. Co innego, jeśli ugodę zawarto w placówce banku, bez obecności profesjonalnego mediatora. W takim przypadku próba zakwestionowania ugody może się zakończyć sukcesem, choć wiele będzie oczywiście zależeć od tego, w jaki sposób bank wywiązał się z obowiązku informacyjnego oraz od doświadczenia pełnomocnika prawnego kredytobiorcy.
Prawnicy ostrzegają frankowiczów, by ci ostrożnie podchodzili do kierowanych pod ich adresem propozycji ugodowych. Podkreślają, że frankowicz powinien przeanalizować ugodę z adwokatem lub radcą prawnym, nim ją podpisze. W ten sposób będzie w stanie lepiej zrozumieć, jakie warunki proponuje bank oraz jak mają się one do korzyści, które czekają na niego w sądzie.
Zysk z sądowego zakwestionowania umowy frankowej niemal zawsze jest znacznie atrakcyjniejszy niż to, co proponuje bank w swojej propozycji ugodowej. Przynajmniej tej pierwszej, kierowanej do klienta, gdy ten nie skierował jeszcze pozwu do sądu.
Po pozwaniu banku nastawienie kredytodawcy może się zmienić: w większym stopniu będzie skłonny do ustępstw na rzecz klienta, choć trudno oczekiwać, by zgodził się na sankcję darmowego kredytu, wykreślenie hipoteki i uznanie, że umowa była od początku nieważna. A takie są skutki unieważnienia umowy. Aby uzyskać takie rozwiązanie swojego frankowego problemu, trzeba jednak iść do sądu.