Wzrost zainteresowania pozwami frankowymi sprawia, że kredytobiorcy muszą zachować szczególną ostrożność wobec nieuczciwych pośredników, którzy próbują zarobić na chęci unieważnienia wadliwych umów. W internecie łatwo trafić na oferty firm reklamujących pomoc prawną dla frankowiczów, choć nie są to kancelarie adwokackie ani radcowskie. Często trudno odróżnić je od prawdziwych kancelarii – niektóre z nich prowadzą nawet prawnicy, którzy sygnują te wątpliwe inicjatywy swoim nazwiskiem.
Jak rozpoznać pseudokancelarie, które nie podlegają zasadom obowiązującym adwokatów i radców prawnych? Jakie zagrożenia czekają na frankowicza, który wybierze pozornie tańszą ofertę spółki kapitałowej?
- Brak regulacji na rynku usług prawnych prowadzi do nieoczekiwanych konsekwencji. Podmiot reklamujący się jako kancelaria prawna może być prowadzony przez niemal każdego, i to w formacie z ograniczoną odpowiedzialnością za błędy
- W Polsce obok uczciwych, profesjonalnych kancelarii adwokackich i radcowskich funkcjonują podmioty pośredniczące, nastawione tylko na swój własny interes biznesowy i rywalizujące z renomowanymi specjalistami o klientów
- Nieuczciwi pośrednicy w formie sp. z o.o. i S.A. zjednują sobie zaufanie klientów niską opłatą startową. Odbijają sobie to na późniejszym etapie współpracy z frankowiczem, gdy przychodzi do rozliczenia premii za sukces
- W wielu przypadkach renomowana kancelaria frankowa, pobierająca wyższą opłatę początkową, jest w ostatecznym rozrachunku tańsza we współpracy niż spółka z o.o., która inicjuje pozew za złotówkę, a potem żąda dziesiątków tysięcy złotych honorarium za wygraną.
Frankowy biznes przyciąga nieetycznych pośredników. Konsumenci muszą uważać
Im korzystniejsza dla kredytobiorców staje się linia orzecznicza w sprawach o franki, tym więcej podmiotów chce reprezentować frankowiczów w procesach przeciwko bankom. Spory, które jeszcze przed kilkoma laty były prowadzone jedynie przez kilka kancelarii adwokackich w kraju, dziś są uważane za łatwe źródło zarobku dla podmiotów skoncentrowanych przede wszystkim na własnych korzyściach. Mowa oczywiście o spółkach kapitałowych promujących się jako kancelarie frankowe i mających tak naprawdę niewiele wspólnego z rzetelnymi kancelariami adwokackimi i radcowskimi.
Opisywany problem jest bardzo powszechny w Polsce, głównie z uwagi na to, jak skonstruowane jest aktualne prawo. Określenie „kancelaria prawna” nie jest nazwą zastrzeżoną i dostępną tylko dla osób ze stosownymi uprawnieniami, inaczej niż „kancelaria adwokacka” czy „kancelaria radcowska”. Dla przeciętnego konsumenta nazwy te są bliźniaczo podobne i właściwie oznaczają to samo. Rzeczywistość jest jednak odległa od tych wyobrażeń, a kancelarię prawną czy frankową może prowadzić w Polsce każdy – nie trzeba mieć w tym celu ani wykształcenia prawnego, ani praktyki adwokackiej, ani nawet zdanej matury.
Kancelarie frankowe w formie spółek kapitałowych (sp. z o.o. lub S.A.) powstają w dwóch celach. Po pierwsze, służą osobom nieposiadającym uprawnień adwokackich czy radcowskich do bogacenia się na „pomocy” kredytobiorcom frankowym. Po drugie, pozwalają niektórym adwokatom i radcom prawnym na częściowe ominięcie odpowiedzialności za ewentualne błędy, a także pozyskiwanie klientów bez oglądania się na kodeks etyki.
W tym drugim wariancie powstała spółka z o.o. podzleca pozyskane sprawy prawnikom, którzy nie mają bezpośredniej formalnej relacji z klientem. Jeśli ten będzie niezadowolony z obsługi prawnej, będzie dysponował roszczeniem, ale nie wobec reprezentującego go adwokata czy radcy prawnego, a wobec spółki, z którą zawarł umowę. Ta z kolei, dysponująca minimalnym kapitałem zakładowym na poziomie 5 tys. zł i niezobligowana do wykupienia ubezpieczenia OC, może się w praktyce okazać niewypłacalna.
Dlaczego współpraca frankowicza z pseudokancelarią jest niebezpieczna?
Tzw. pseudokancelarie, działające jako spółki kapitałowe, postępują nieetycznie w relacji klientem, i to na wiele różnych sposobów:
- wbrew zapisom kodeksu etyki proponują zaniżoną lub zerową opłatę startową, uzależniając całość honorarium za usługi od wyniku sprawy
- nierzadko umieszczają w umowach z konsumentami zapisy o charakterze abuzywnym, które są skrajnie niekorzystne dla klientów i sformułowane tak, aby ci nie zdawali sobie sprawy z ryzyka, na które są wystawiani
- pobierają gigantyczne, nieproporcjonalne do włożonej pracy premie za sukces, które mogą objąć nawet kilkadziesiąt procent wartości uzyskanych przez klienta korzyści
- często chcą pośredniczyć w rozliczeniu banku z klientem, co w skrajnym przypadku, np. gdy spółka upadnie lub zostanie objęta restrukturyzacją, może utrudnić kredytobiorcy odzyskanie zasądzonych i wypłaconych przez pozwanego środków
- zdarza się, że sztucznie kreują swoje doświadczenie w sporach przeciwko bankom, posługując się cudzymi wyrokami celem autopromocji i uwiarygodnienia swojej skuteczności.
Kredytobiorca, czytając te zarzuty, może pomyśleć: „no dobrze, ale może chociaż te spółki z o.o. są tańsze we współpracy niż renomowane kancelarie adwokackie czy radcowskie?”. Nic bardziej mylnego. Firmy te rzeczywiście tak konstruują swoje oferty, aby niezorientowany klient z ulicy uznał je za najkorzystniejsze z możliwych. Laik kieruje się prostą kalkulacją: skoro kancelaria nie pobiera opłaty wstępnej, to będzie się bardziej starała o wygraną, niż podmiot, który kazał sobie zapłacić kilka czy kilkanaście tysięcy już na starcie. Takie rozumowanie może kosztować konsumenta krocie.
Dlaczego warto zaufać kancelariom, które pobierają od klienta adekwatną opłatę początkową? Po pierwsze, renomowane kancelarie adwokackie lub radcowskie funkcjonują pod szyldem, na którego znaczenie w branży pracowały latami. Zależy im, aby mieć jak najwyższą skuteczność, ponieważ przekłada się to na zaufanie ze strony potencjalnych klientów. Po drugie, składniki wynagrodzenia kancelarii adwokackiej czy radcowskiej są zwykle wyliczane w sposób sprawiedliwy i uzasadniony ekonomicznie. Sprawa przeciwko bankowi będzie trwała najprawdopodobniej kilka lat, a zanim wyrok się uprawomocni, strony będą musiały przebrnąć przez apelację.
Prawnik nie może sobie pozwolić na to, by czekać na otrzymanie wynagrodzenia za swoją pracę 3, 4, a może i 5 lat. Przedstawiciel żadnego innego zawodu również nie wyobraża sobie takiej sytuacji. Pseudokancelarie działają na zasadzie fabryki pozwów – przyjmują do obsługi nieograniczoną ilość spraw, ponieważ w dowolnej chwili mogą poszerzyć współpracujący zespół o kolejnych aplikantów czy nawet studentów prawa. System jest prosty: uda się wygrać sprawę, to uda, nie uda – to trudno. Klient wprawdzie zostanie w tym ostatnim wariancie skazany na dalszą spłatę wadliwego kredytu, ale „kancelaria” szybko o nim zapomni, bo ma na jego miejsce dziesięciu kolejnych chętnych.
Czy pseudokancelarie sp. z o.o. naprawdę są tańsze od dobrego prawnika?
Mitem jest to, że współpraca z pseudokancelarią, czyli pośrednikiem jest tańsza niż opieka prawna w renomowanej firmie prawnej. Bardzo łatwo ukazać to na przykładach. Wyobraźmy sobie kredyt frankowy zaciągnięty przez konsumenta na kwotę 200 000 zł, w przypadku którego klient oddał już w ratach 210 000 zł. Jeśli ów kredytobiorca zdecyduje się walczyć o unieważnienie umowy i rozliczenie z bankiem, wartość przedmiotu sporu w takiej sprawie to 410 000 zł (kapitał + spłacone raty). Klient chce wynająć pełnomocnika prawnego i wybiera spośród dwóch ofert:
Oferta nr 1: Pseudokancelaria sp. z o.o., która proponuje zerową opłatę startową i rozliczenie w oparciu o premię za sukces. Ta ma wynieść 25 proc. od wartości przedmiotu sporu. W tym wariancie kredytobiorca, który wygra sprawę, zapłaci za opiekę prawną… 102 500 zł!
Oferta nr 2: Renomowana kancelaria prowadzona w formie spółki osobowej, która proponuje opłatę startową w wysokości 15 tys. zł oraz premię za sukces w wysokości 3 proc. wartości przedmiotu sporu. Po wygranej kredytobiorca zapłaci za opiekę prawną łącznie 27 300 zł. Zaoszczędzi w ten sposób 75 200 zł w stosunku do oferty proponowanej mu przez pseudokancelarię.
Na tym przykładzie dobitnie widać, że oferty pseudokancelarii, choć początkowo tanie, w końcowym rozliczeniu okazują się ponadprzeciętnie drogie. Z kolei oferta dobrego adwokata lub radcy prawnego, który nie ucieka przed odpowiedzialnością za efekty swojej pracy pod parasol ochronny spółki kapitałowej, jest uczciwa, przejrzysta i adekwatna.
Czym cechuje się dobra kancelaria adwokacka lub radcowska, odpowiednia do sprawy o franki?
- jest prowadzona w formie spółki osobowej, np. partnerskiej, jawnej bądź komandytowej
- wygrała już kilkaset spraw o kredyty pseudowalutowe, w tym część wyroków jest już prawomocna
- ma skuteczność na poziomie bliskim 100 proc.
- w promocji swojej działalności posługuje się tylko własnymi wyrokami, nie stosuje spamu reklamowego
- w przejrzysty sposób prezentuje informacje o swoim zespole prawnym
- w jasny sposób formułuje umowy z konsumentami, prosto informuje o kosztach opieki prawnej
- nie uzależnia 100 proc. swojego honorarium od wyniku sprawy
- prowadzi sprawę od początku do końca, w tym przeprowadza klienta przez wykreślenie hipoteki z księgi wieczystej
- reprezentuje frankowiczów również w sprawach trudnych, przeciwko bankom stosującym nietypowe wzorce umowne
- nie płaci za obecność w rankingach, porównywarkach kancelarii ani nie kupuje fałszywych opinii, by podbić swój autorytet.