Banki mają problem – sądy coraz szybciej unieważniają umowy frankowe, a zatem kredytobiorcy dowiadują się o prawomocnych wyrokach zapadających w 2-3 lata od złożenia pozwu. Psuje to narrację bankowcom, którzy przekonują, że sprawy frankowe ciągną się przecież po 4 czy 5 lat i wcale nie gwarantują sukcesów, a wręcz przeciwnie – stanowią ryzyko porównywalne do grania na giełdzie. Jak jest w istocie? Czy opłaca się zawrzeć z bankiem ugodę, skoro korzyści wynikające z podważenia umowy w sądzie są w zasięgu ręki?
- Krajowi sędziowie są coraz lepiej zorientowani w specyfice spraw frankowych, dlatego nie mają już wątpliwości, że umowy tych kredytów należy unieważniać
- Sądy w sprawach frankowych coraz rzadziej posiłkują się opiniami biegłych czy zeznaniami pracowników banku – wiedzą, że kluczem do stwierdzenia stanu faktycznego jest sama umowa
- Takie podejście sądów jest bankom wybitnie nie na rękę, bo zniechęca kredytobiorców do ugód. Po co konwertować kredyt na PLN, skoro można unieważnić umowę nawet w 2 lata od pozwu?
- Kredytobiorcy powinni śpieszyć się z pozwem, żeby uchronić się przed zakusami polityków i wielkimi planami nowelizacji kpc, po której frankowicze nie będą mogli wybierać, w którym sądzie stoczą bój z bankiem.
Sądy mają dość bankowych sztuczek i orzekają w trybie niejawnym
Czy wydawanie wyroków w sprawach przeciwko bankom bez przeprowadzenia ani jednej rozprawy stanie się w Polsce normą? Niewykluczone, że w tym kierunku zmierza krajowe orzecznictwo, a banki same się do tego przyczyniły swoją postawą.
Do tej pory pozwane spółki robiły, co w ich mocy, by przedłużyć trwające postępowania. Składały liczne skargi i zażalenia na postanowienia sądów, powoływały mnóstwo świadków, podawały też błędne adresy do korespondencji, więc wezwania krążyły, trwoniąc czas sądów i wydłużając całą procedurę.
Sędziowie mają tego dość, zwłaszcza ci, u których sprawy o franki stanowią lwią część harmonogramu. To typowe zwłaszcza w dużych miastach, gdzie wpływa najwięcej pozwów przeciwko bankom. Doświadczeni sędziowie, którzy wydali już dziesiątki, jeśli nie setki wyroków w procesach frankowych, wiedzą, że do ustalenia stanu faktycznego niezbędne są im przede wszystkim dokumenty opracowane przez sam bank, w tym umowa i załączniki do niej oraz oczywiście historia spłaty kredytu.
Z tymi dowodami nie sposób polemizować, są obiektywne, bezstronne i odporne na upływ czasu, czego nie można powiedzieć o wspomnieniach świadków, których bank wskazuje na potwierdzenie swoich tez o legalności umowy.
Orzecznicy coraz częściej więc decydują się na ograniczenie formalności na rozprawach do minimum, bywa, że przesłuchują jedynie same strony, koncentrując się przede wszystkim na powodach. Zdarza się, że dopuszczają też zeznania na piśmie bądź rozprawy w formie zdalnej.
Doświadczony prawnik frankowy ma w swoim portfolio coraz więcej wyroków, które zapadają po przeprowadzeniu jednej rozprawy lub takich, które zapadają bez rozprawy i sąd ograniczył się do posiedzenia niejawnego. Pokazuje to, jak doskonała jest argumentacja pełnomocników frankowiczów i jak niewiele mogą zrobić banki, by przekonać sąd do swoich tez.
Rząd wyciągnie pomocną dłoń do bankowców? Planowane zmiany w kpc
Do tej pory rządzący starali się raczej okazywać wsparcie frankowiczom, co było widoczne zwłaszcza w przypadku przesyłania opinii do TSUE w toczących się przed tym organem sprawach. Niewykluczone, że rząd planuje zmianę frontu w związku z coraz większymi naciskami sektora bankowego, a także instytucji odpowiedzialnych za stabilność sektora finansowego. Różnice w podejściu są potencjalnie niewinne, ot, planowana jest zmiana w kodeksie postępowania cywilnego.
Jedno z założeń reformy odbiera kredytobiorcy prawo do wyboru sądu, w którym złoży swój pozew. Obecnie frankowicz może zdecydować, co będzie dla niego korzystniejsze: sądzenie się z bankiem w lokalnym sądzie właściwym przez wzgląd na miejsce zamieszkania czy sądzenie się w warszawskim Wydziale Frankowym, właściwym dla siedziby banku. Idea jest taka, by po zmianach kredytobiorcy mogli składać pozwy wyłącznie w sądzie bliżej domu, zatem Wydział Frankowy będzie dostępny dla nielicznych.
Politycy motywują te zmiany koniecznością odciążenia stołecznych sądów, ale prawnicy nie mają złudzeń: chodzi o kwestię zabezpieczenia roszczeń. Warszawscy sędziowie, którzy mają największe doświadczenie w sprawach frankowych, bardzo często wydają frankowiczom zgody na zaprzestanie spłacania kredytu, jeśli doszło już do spłaty „czystego” kapitału, który bank pierwotnie klientowi wypłacił. Dla banków to bardzo niewygodna sytuacja, ponieważ tracą dopływ gotówki od kredytobiorcy już w 2-3 miesiące od otrzymania pozwu. W takim czasie kredytobiorca może uwolnić się od dalszego spłacania swoich rat, a skoro tak, to po co ma zawierać ugodę z bankiem, która w dodatku wystawi go na zupełnie nowe ryzyka?
Część prawników wskazuje, że mniejsze, regionalne sądy są dużo bardziej konserwatywne przy wydawaniu zabezpieczenia roszczeń. Może to oznaczać, że po zmianach w kpc kredytobiorcom będzie trudniej zyskać zgodę na zaprzestanie spłaty kredytu po złożeniu pozwu. Problem ten odczują zwłaszcza kredytobiorcy sądzący się z Getinem, który jest w restrukturyzacji i prawdopodobnie kwestią czasu jest jego upadłość.
Odzyskanie jakiejkolwiek nadpłaty od tego banku, gdy sąd unieważni umowę, może się okazać niemożliwe. Na jakim etapie wprowadzania jest nowelizacja kpc? Wiadomo już, że Senat przegłosował poprawki, a najbliższy możliwy termin głosowania w tej sprawie to 7-9 marca br. Co warte odnotowania, vacatio legis w tym przypadku wyniesie tylko 14 dni.
Bankowcy prócz knucia intryg zajmują się też oczywiście ugodami. Szef KNF zalecił im, aby kładli nacisk na ten rodzaj porozumień, który ma w możliwie bezinwazyjny sposób pomóc spółkom w redukcji portfela frankowego.
Problem jednak w tym, że klienci ugód już nie chcą, bo mają świadomość tego, co dzieje się na rynku kredytów złotowych. Pracownicy banków przechodzą samych siebie w zachwalaniu ugód, zapominają tylko, że produkt finansowy to nie kolekcja garnków nierdzewnych czy kołdra z merynosa, i wymaga szczegółowego poinformowania klienta o możliwych ryzykach.
Te są jak zwykle przez bankowców minimalizowane, dane zaś o wyrokach sądów – manipulowane. W dłuższej perspektywie może się to zemścić, bo prawnicy już wskazują, że niedopełnienie obowiązku informacyjnego wobec konsumenta może skutkować późniejszym podważaniem takich ugód w sądach.
Jak sądy unieważniają umowy frankowe w ostatnich miesiącach?
Ostatni kwartał 2022 roku przyniósł frankowiczom setki prawomocnych wyroków w sprawach o franki. Poniżej publikujemy przykładowe orzeczenia z ostatnich miesięcy.
Prawomocny wyrok przeciwko Getin Noble Bank w 21 miesięcy
Czy można wygrać z Getinem, gdy ten pozostaje w restrukturyzacji? Okazuje się, że tak. Dnia 14 listopada 2022 roku Sąd Apelacyjny w Katowicach odrzucił apelację Getinu od niekorzystnego dla spółki wyroku i podtrzymał decyzję Sądu Okręgowego. Tym samym umowa kredytu frankowego zawarta z GNB została uznana za nieważną, a wyrok wydano już po ogłoszeniu przez BFG restrukturyzacji banku. Sygnatura tej sprawy to I ACa 1151/21. Cały proces w obu instancjach trwał tylko 21 miesięcy. Pełnomocnikami powodów w sprawie byli adwokat Jacek Sosnowski oraz adwokat Bartłomiej Górczyński – Kancelaria Adwokacka Adwokat Jacek Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni
Unieważnienie kredytu w PKO BP w 30 miesięcy – 1,2 mln zł dla kredytobiorców
Bywa, że unieważnienie kredytu przynosi frankowiczom gigantyczne korzyści. Tak było w łódzkiej sprawie, w której wyrok sądu II instancji zapadł 29 listopada 2022 roku. Sąd Apelacyjny zmienił wyrok wydany przez Sąd Okręgowy, który zdecydował się jedynie na wyeliminowanie z umowy mechanizmu denominacji. Zdaniem sądu II instancji to nie sam mechanizm, zaś całą umowę należało wyeliminować z obrotu prawnego, co też się stało. W wyniku unieważnienia umowy kredytobiorcy, którzy pożyczyli od banku 1.186 815,16 zł, a przez 11 lat spłacili 600 tys. zł, muszą rozliczyć się jedynie z nominalnej wartości kredytu.
Po odjęciu brakującej do tego kwoty od salda zadłużenia, które wciąż wynosiło 1.729 861,42 zł kredytobiorcy osiągnęli w wyniku unieważnienia umowy łączną korzyść bliską kwocie 1,2 mln zł. Postępowanie trwało łącznie 30 miesięcy, sygnatura sprawy w II instancji to I ACa 215/22. Pełnomocnikiem kredytobiorców w sprawie przeciwko PKO BP był adwokat Paweł Borowski.