Od pierwszej chwili po ogłoszeniu wyroku TSUE w sprawie prawa banków do dodatkowej opłaty po unieważnieniu wadliwej umowy frankowej wiadome stało się, że bankowcy nie położą uszu po sobie. Prezes ZBP Tadeusz Białek zakomunikował w mediach, że uznaje drogę banków do odzyskania kosztu kapitału za wciąż otwartą. Poinformował też, że banki nie zamierzają rezygnować z kontrpozwów o zwrot kapitału kredytu w obawie o przedawnienie roszczeń, a w miejsce żądania wynagrodzenia za korzystanie z kapitału będą prawdopodobnie domagać się waloryzacji kapitału np. o wskaźnik inflacji. Prawnicy reprezentujący Frankowiczów jednoznacznie stwierdzają, że wyrok TSUE dotyczył wszelkich form rekompensaty dla banku, także waloryzacji świadczenia. Przeciwko takim roszczeniom banków przemawiają również przepisy Kodeksu postępowania cywilnego. Pomimo to bankowcy już zaczynają straszyć kredytobiorców pozwami o waloryzację kapitału. Będzie to nowa broń banków, która ma zmusić Frankowiczów do zawierania ugód. Przeczytaj, czym jeszcze będą straszyć banki.
- Banki będą dalej zastraszać Frankowiczów, pomimo miażdżącego dla nich wyroku TSUE. W miejsce wynagrodzenia za korzystanie z kapitału pojawi się nowy „straszak” w postaci waloryzacji kapitału.
- Przedstawiciele banków, na czele z Prezesem ZBP Tadeuszem Białkiem, rozpowszechniają w mediach nieprawdziwe informacje sugerujące, że TSUE nie odniósł się w wyroku do możliwości żądania przez banki waloryzacji kapitału.
- Waloryzacji świadczenia banku sprzeciwia się nie tylko TSUE, ale także polskie sądy, które takie roszczenia oddalają oraz przepisy Kpc, niedopuszczające możliwości waloryzacji świadczenia przedsiębiorcy (jest nim bank), jeżeli pozostaje ono w związku z prowadzeniem tego przedsiębiorstwa.
- Banki mogą być pewne, że w razie jeśli zaczną masowo pozywać Frankowiczów o zwrot kapitału w kwocie zwaloryzowanej wskaźnikiem inflacji, kredytobiorcy wystąpią z podobnymi roszczeniami i być może będą mieli większe szanse na ugranie czegoś w sądach, bo TSUE dopuścił roszczenia konsumentów wykraczające ponad zwrot wpłaconych rat, opłat i prowizji związanych z nieważną umową kredytową.
- W najbliższych miesiącach w mediach będzie toczyła się ostra kampania, której celem będzie namówienie jak największej liczby Frankowiczów do zawarcia ugód. Jako przysłowiowy „kij” banki będą wykorzystywać głównie kwestie roszczeń o waloryzację kapitału, ale także straszyć niekorzystną ustawą oraz rzekomą szansą na zmianę prokonsumenckiego orzecznictwa TSUE i polskich sądów.
Waloryzacja kapitału nowym „straszakiem” banków?
Wyrok TSUE z dnia 15 czerwca 2023 r. do sprawy C-520/21 został odebrany jako jednoznacznie korzystny dla Frankowiczów. Nawet sektor bankowy pomiędzy słowami przyznał, że orzeczenie to położyło kres pozwom banków o zapłatę wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Mylili się jednak ci, którzy spodziewali się, że banki złożą broń.
Prezes ZBP od razu zakomunikował w mediach kontynuowanie pozwów przeciwko Frankowiczom, którzy domagają się w sądach unieważnienia wadliwych umów kredytowych. Tłumaczył to koniecznością ochrony interesów banków w świetle uchwały Sądu Najwyższego z dnia 7 maja 2021 r., w której SN wypowiedział się na temat biegu 3-letniego terminu przedawnienia roszczeń banków.
Sektor bankowy nie zamierza jednak poprzestać na pozywaniu Frankowiczów o zwrot kapitału kredytu. W kontrpozwach znajdzie się przypuszczalnie roszczenie o waloryzację kwoty kapitału wskaźnikiem inflacji. Wydaje się, że będzie to nowy „straszak” banków, które już dokonały własnej interpretacji wyroku TSUE i twierdzą, że dotyczył on wyłącznie wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, a jednocześnie nie wykluczył prawa banków do waloryzacji.
W rozmowie z dziennikarzem BI, przeprowadzonej w dniu ogłoszenia wyroku TSUE, Prezes ZBP Tadeusz Białek stwierdził cyt. „TSUE odnosił się w swoim wyroku jedynie do treści zapytania, a chodziło w nim o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału”, czym uzasadnił swoją interpretację, że wyrok Trybunału dotyczył tylko wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, a dopuścił dochodzenie przez banki innej formy rekompensaty, w tym waloryzacji kapitału.
Warto zatem sięgnąć do treści pytania prejudycjalnego, na które odpowiedział TSUE i które zostało powtórzone w sentencji wyroku w punkcie 29. Pytanie brzmi następująco:
„Czy art. 6 ust. 1 i art. 7 ust. 1 [dyrektywy 93/13], (…) należy interpretować w ten sposób, że stoją one na przeszkodzie wykładni sądowej przepisów krajowych, zgodnie z którą w przypadku uznania, że umowa kredytu zawarta przez bank i konsumenta jest od początku nieważna z powodu zawarcia w niej nieuczciwych warunków umownych, strony oprócz zwrotu pieniędzy zapłaconych w wykonaniu tej umowy (…) mogą domagać się także jakichkolwiek innych świadczeń, w tym należności (w szczególności wynagrodzenia, odszkodowania, zwrotu kosztów lub waloryzacji świadczenia)”.
Unijny Trybunał odniósł się kompleksowo do różnych form rekompensaty, których bank mógłby domagać się po unieważnieniu abuzywnej umowy i zanegował prawo banków do wszelkiego typu roszczeń wykraczających ponad zwrot kwoty kapitału kredytu, ewentualnie powiększonej o odsetki za zwłokę należne od dnia wezwania do zapłaty.
Pomimo to w kolejnych dniach bankowcy, na czele z T. Białkiem, powielali w mediach fałszywą tezę, że Trybunał nie wypowiedział się w wyroku w sprawie waloryzacji świadczenia, argumentując tym razem, że sędziowie TSUE nie przesądzili czy bankowi należy się zwrot nominalnej kwoty kapitału czy zwaloryzowanej. Jest to ewidentna próba uniknięcia odpowiedzialności i nadinterpretacji wyroku.
Prawnicy zauważają, że TSUE mocno zaakcentował kwestię odstraszającego celu Dyrektywy 93/13, która ma zniechęcać innych przedsiębiorców do stosowania nieuczciwych praktyk, jak również konieczność ochrony praw konsumenta w trakcie wykonywania umowy, jak i po jej zakończeniu.
W razie gdyby przyznano bankowi prawo do dodatkowej rekompensaty z tytułu nieuczciwej umowy (czy to w formie wynagrodzenia, czy waloryzacji kapitału), konsumenci wahaliby się czy skorzystać z przysługującej im ochrony, gdyż groziłoby to tym, że zapłacą bankowi jeszcze więcej niż w sytuacji gdyby zdecydowali się na kontynuowanie wadliwej umowy.
Banki uczepiły się też nadziei w postaci jedynego znanego przypadku uwzględnienia przez sąd roszczeń banku o waloryzację kapitału. Taki wyrok wydał w dniu 10 lutego br. Sąd Okręgowy w Warszawie. Warto podkreślić, że orzeczenie jest nieprawomocne i zapadło jeszcze przed publikacją opinii Rzecznika Generalnego TSUE do sprawy C-520/21.
Frankowiczów chroni przed roszczeniami banków o waloryzację kapitału nie tylko orzecznictwo TSUE ale także przepisy Kodeksu postępowania cywilnego. Art. 358 (1) Kpc odnoszący się do waloryzacji sądowej wyklucza, aby z takim żądaniem mógł wystąpić przedsiębiorca, jeżeli świadczenie pozostaje w związku z prowadzeniem tego przedsiębiorstwa. W świetle przepisów bank jest przedsiębiorcą i trudno uznać, że świadczenia z tytułu umów kredytowych pozostają bez związku z prowadzeniem tego przedsiębiorstwa.
Nawet gdyby sąd uznał jakimś cudem, że bankowi należy się waloryzacja kapitału, to z podobnym roszczeniem może wystąpić konsument w stosunku do kwot wpłacanych do banku w postaci rat kredytowych i tym samym skompensować roszczenie banku.
Wysoka inflacja jest odnotowywana w Polsce dopiero od około 2 lat, czyli w momencie kiedy większość Frankowiczów ma już spłaconą do banku kwotę zbliżoną do wartości nominalnej kredytu lub nawet wyższą. Istnieje zatem szereg wątpliwości czy bankom uda się zastraszyć Frankowiczów roszczeniami o waloryzację kapitału i czy tym sposobem po raz kolejny nie strzelą sobie w kolano.
Czym jeszcze banki będą straszyć Frankowiczów aby namówić ich na ugody?
Bankowcy nie składają także broni w kwestii ugód, do zawierania których namawiają w mediach społecznościowych, na Twitterze oraz w artykułach prasowych. Uruchomiona przez banki kampania medialna pod hasłem „Ugoda lepsza niż proces” okazała się niewypałem. Internauci nie tylko krytykują niespójność przekazu banków, które z jednej strony „wyciągają pomocną dłoń” do Frankowiczów, a z drugiej strony oskarżają ich o chciwość i chęć wzbogacenia się kosztem innych klientów, ale wręcz wyśmiewają sposób w jaki banki przekonują do ugód.
Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że banki będą dalej podejmować walkę, bo gra idzie o kilkaset tysięcy Frankowiczów, którzy jeszcze nie złożyli pozwu z żądaniem unieważnienia wadliwej umowy. Z szacunków wynika, że umowy frankowe zawarło przed laty około 750 tys. gospodarstw domowych, z czego czynnych kredytów pozostaje nadal około połowa.
Unieważnić umowę mogą jednak także osoby, które spłaciły już w całości swoje kredyty, zatem potencjał do pozywania banków jest bardzo duży. Nie dziwi więc fakt, że banki różnymi sposobami (metodą kija i marchewki) próbują nakłonić jak największą liczbę Frankowiczów do ugód, które pozwoliłyby im zaoszczędzić miliardy złotych.
Mniej więcej wiadomo czym banki będą straszyć Frankowiczów w najbliższych miesiącach. Kwestia roszczeń o waloryzację kapitału została już omówiona wyżej. Inny „straszak” banków to prace nad ustawą frankową. Chociaż pewne jest, że do jej przyjęcia nie dojdzie w tej kadencji Sejmu, to bankowcy będą przekonywać, że ustawa może wprowadzić mniej korzystne rozwiązania niż proponowane aktualnie warunki ugód. Zatem nic tylko brać, bo później „niedobre państwo” może odebrać Frankowiczom szanse na zawarcie „atrakcyjnej” ugody.
Banki będą też tradycyjnie straszyły długimi, kosztownymi i stresującymi procesami sądowymi, wysokimi kosztami obsługi prawnej oraz domniemanym brakiem jednoznacznego orzecznictwa w sprawach frankowych, w tym możliwością skierowania do TSUE kolejnych pytań prejudycjalnych i odwrócenia korzystnego dla Frankowiczów trendu.
Tutaj warto podkreślić, że już od kilku lat w sądach dominuje tendencja do unieważniania umów frankowych, a banki przegrywają około 97 proc. spraw. Natomiast TSUE jest konsekwentny w swoich wyrokach, które raz za razem pokazują, że nadrzędną dla niego wartością jest ochrona praw konsumenta. Kolejne wyroki Trybunału mogą jeszcze bardziej pogrążyć banki, a prawdopodobieństwo odwrócenia dotychczasowego trendu na korzyść sektora bankowego jest zerowe.