Czy po wyroku TSUE w sprawie C-488/23 frankowicze mogą wreszcie ze spokojem uznać, że to koniec kontrpowództw banków o waloryzację sądową wypłaconego kapitału? Jak się okazuje, nie. Banki będą walczyć ze swoimi klientami do końca, mimo że Trybunał Sprawiedliwości UE zanegował ich prawo do jakiejkolwiek rekompensaty za to, że konsument korzystał z kapitału, wypłaconego po uruchomieniu nieważnej umowy kredytowej. W sieci pojawiają się już interpretacje sprzyjających sektorowi prawników, którzy próbują pokrętnie tłumaczyć, że waloryzacja sądowa to co innego niż rekompensata. Argumentują oni, że TSUE wcale nie zamknął bankom drogi do dochodzenia roszczeń dotyczących urealnienia wartości należnego im świadczenia w związku z malejącą siłą nabywczą pieniądza. Czy mają rację? Co tak naprawdę orzekł TSUE w styczniu i jakie będą tego konsekwencje?
- 12 stycznia 2024 roku przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej zapadł wyrok w sprawie C-488/23, znanej szerzej jako spór o waloryzację sądową bankowych roszczeń. Wyrok okazał się w pełni negatywny dla sektora bankowego
- Kredytobiorcy mieli nadzieję, że po wyroku TSUE banki w końcu zaakceptują to, iż nie mogą czerpać korzyści finansowych z własnej nieuczciwości. Niestety, banki w dalszym ciągu roszczą sobie prawo do sądowej waloryzacji i manipulują treścią wyroku unijnych sędziów
- Prawnicy sympatyzujący z sektorem bankowym, a przede wszystkim ci reprezentujący jego interesy w sprawach o kredyty frankowe, forsują w mediach przekaz, zgodnie z którym prawo krajowe w dalszym ciągu daje bankom możliwość ubiegania się o waloryzację kapitału. Ile jest w tym prawdy?
Styczniowy wyrok TSUE nie zmieni podejścia banków w kwestii sądowej waloryzacji kapitału
Gdy 12 stycznia br. TSUE orzekł w sprawie C-488/23, dotyczącej bezpośrednio możliwości waloryzacji kapitału, którego zwrotu domaga się bank po uznaniu umowy kredytowej za nieważną, dziesiątki tysięcy frankowiczów liczyły, że przedstawiciele sektora bankowego w końcu zmienią swoje podejście wobec klientów i zaakceptują decyzję unijnych sędziów. Nic bardziej mylnego. Banki postanowiły iść w zaparte: dalej twierdzą, że wyrok TSUE o niczym nie przesądza, a waloryzacja sądowa kapitału nie stanowi dla nich zarobku – jest jedynie urealnieniem wypłaconego świadczenia, którego siła nabywcza zmalała przez inflację.
W sukurs bankowcom przychodzi część środowiska prawniczego – chodzi przede wszystkim o adwokatów i radców prawnych reprezentujących banki w sporach z frankowiczami. W popularnych mediach internetowych pojawiają się eksperckie komentarze sympatyzujących z bankami prawników, z których wynika, że kredytodawcy dalej mogą pozywać konsumentów o waloryzację. Jako argument przytaczają… słownikowe definicje waloryzacji i rekompensaty. W ten sposób próbują „łopatologicznie” udowodnić frankowiczom, że TSUE pozbawia banki jedynie prawa do rekompensaty w sytuacji, gdy umowa kredytowa okazuje się nieważna. Unijny wyrok ma nie mieć wpływu na roszczenie o waloryzację, które nadal „pozostaje w grze”.
Prawnicy banków idą o krok dalej i szukają usprawiedliwienia dla swoich fantasmagorii w krajowym prawie. To nic, że cytują przepisy dotyczące rent i emerytur albo nieruchomości, nie zaś nieważnych umów kredytowych. Mądrze brzmiące zapisy mają wywołać we frankowiczach poczucie, że prawnicy wiedzą, o czym mówią. To stara i ograna już sztuczka, na którą trudno nabrać kogokolwiek, kto pozostaje w ścisłym kontakcie z dobrym prawnikiem, wyspecjalizowanym w unieważnianiu umów.
Taki ekspert, zamiast szukać odpowiedzi na nurtujące klienta kwestie w słowniku języka polskiego czy przepisach o waloryzacji emerytur, sięgnie po prostu po wyrok TSUE z 12 stycznia 2024 roku. A wygląda on następująco:
„Artykuł 6 ust. 1 i art. 7 ust. 1 dyrektywy Rady 93/13/EWG z dnia 5 kwietnia 1993 r. w sprawie nieuczciwych warunków w umowach konsumenckich
należy interpretować w ten sposób, że:
w kontekście uznania za nieważną w całości umowy kredytu hipotecznego zawartej z konsumentem przez instytucję kredytową, a to ze względu na to, że umowa ta zawierała nieuczciwe warunki, bez których nie mogła dalej obowiązywać, przepisy te stoją na przeszkodzie wykładni sądowej prawa państwa członkowskiego, zgodnie z którą instytucja ta ma prawo żądać od tego konsumenta, poza zwrotem kwot kapitału wypłaconego z tytułu wykonania tej umowy oraz ustawowych odsetek za opóźnienie od dnia wezwania do zapłaty, rekompensaty polegającej na sądowej waloryzacji świadczenia wypłaconego kapitału w przypadku istotnej zmiany siły nabywczej danego pieniądza po wypłaceniu tego kapitału rzeczonemu konsumentowi.”
W sprawie C-488/23 orzekali sędziowie z zagranicy, którzy zapewne nie poprzedzili wydania swojej decyzji wnikliwą lekturą słownika języka polskiego. Gdyby to zrobili, niewątpliwie ów wyrok musiałby mieć inne brzmienie, bo jak można stawiać znak równości pomiędzy rekompensatą a sądową waloryzacją, skoro są to dwa zupełnie różne pojęcia? To oczywiście sarkazm, jednak trudno go uniknąć, czytając kolejne felietony bankowych prawników, którzy próbują udawać, że wiedzą lepiej od unijnych sędziów, co ci orzekli w tej czy innej sprawie.
Komu służy dezinformacja w kwestii frankowych wyroków TSUE?
Nasuwa się pytanie, po co prawnicy banków kompromitują się publicznie, tworząc takie kuriozalne analizy, skoro wkrótce sądy masowo zaczną orzekać zgodnie z kierunkiem wytyczonym przez TSUE? Powody są dwa. Po pierwsze, chodzi o zasianie wątpliwości wśród tych sędziów, którzy nie są pewni, jak orzekać w sporach o franki. Po nowelizacji kpc z kwietnia 2023 roku nowe sprawy o nieważność kredytów frankowych trafiają w dużej mierze do lokalnych wydziałów cywilnych, w tym do sędziów, którzy do niedawna mieli z takimi procesami niewiele wspólnego. Sektor bankowy liczy, że przekona do swoich argumentów orzeczników wątpiących w społeczną sprawiedliwość sankcji darmowego kredytu. Jak pokazują statystyki, tych jest niewielu – w zeszłym roku frankowicze wygrywali prawomocnie ok. 99 proc. spraw przeciwko swoim kredytodawcom.
Po drugie, prawnicy banków chcą zbudować wśród społeczności frankowej wrażenie niepewności prawnej, które ma zniechęcić wątpiących do sądzenia się. Pożądane przez banki jest nakłonienie niezdecydowanych do ugody, czyli skonwertowania kredytu frankowego na złotówki. Banki zauważyły w ostatnich kwartałach drastyczny spadek zainteresowania ugodami i aby na nowo rozbudzić u klientów chęć dogadania się, muszą przekonać ich do tego, że wynik postępowania o nieważność umowy kredytowej wciąż jest niepewny. Trudno to zrobić, gdy statystyki sądowe są tak jednoznaczne, dlatego banki nadal będą pozywać klientów i wydawać na to setki milionów złotych, bo tylko w ten sposób są w stanie skomplikować sytuację kredytobiorców i pokazać im, że droga do nieważności umowy jest wyboista.
Strategia ta nie ma przed sobą wielkiej przyszłości, ponieważ niedługo sądy zaczną odrzucać pozwy banków o waloryzację i aktualizować linię orzeczniczą o wnioski z grudniowych wyroków TSUE, bardzo korzystnych dla konsumentów. Prawnicy banków ośmieszają się więc w mediach bez większego sensu, bo i tak już wkrótce wszystko w krajowych sprawach frankowych stanie się jasne.