W ramach przygotowywanej ustawy frankowej od 1 lutego rusza pilotażowy program „Mediacja frankowa” w XVIII Wydziale Cywilnym Sądu Okręgowego w Warszawie. W związku z tym już w połowie stycznia odbyło się spotkanie informacyjne dla pełnomocników banków oraz pełnomocników Frankowiczów. I o ile ci pierwsi mają powody do zadowolenia, to już prawnicy reprezentujący konsumentów wyrażają zaniepokojenie, twierdząc, że ich klienci mogą być zastraszani i przymuszani do mediacji pod groźbą kar finansowych. Obawy potwierdzają sami Frankowicze, mówiąc, że to już się dzieje. Takie propozycje mediacji kierowane były już w grudniu ubiegłego roku do tych, których sprawy w sądzie już się toczą. Co więcej, były to propozycje nie do odrzucenia. Czy tak ma wyglądać to promowanie ugód i komu właściwie ma służyć? Oficjalnie mówi się, że celem jest szybkie i kompleksowe rozwiązanie sporów, co pozwoli odciążyć sądy. Jak wskazują jednak dane statystyczne tego sądu, mediacje w 2024 roku nie przyczyniły się do rozwiązania żadnego sporu, a już są pewne sygnały tego, że mogą postępowania wydłużyć. Czyżby chodziło tu o zupełnie coś innego, niż się mówi? Czy nie jest to wyraźny ukłon w stronę banków? Na chwilę obecną wiele na to wskazuje, ale trzeba się temu przyglądać.
Z tego artykułu dowiesz się:
- Jakie kontrowersje budzi nowy program „Mediacja Frankowa”.
- Dlaczego Frankowicze obawiają się presji na zawieranie ugód.
- Jakie problemy mogą wynikać z przymusowych mediacji.
- Czy program rzeczywiście odciąży sądy, czy tylko przedłuży procesy.
- Jakie korzyści mają z programu banki i dlaczego budzi to wątpliwości.
- Startujący 1 lutego 2025 program pilotażowy zwany „Mediacją frankową”, mimo że jeszcze oficjalnie się nie zaczął, już Frankowiczom odbija się czkawką. Nie tego oczekiwali po latach dochodzenia sprawiedliwości.
- Dotychczasowe zapewnienia MS nijak się mają do tego, co przynosi rzeczywistość. Zapewniano bowiem, że Frankowicz nie będzie zmuszany do zawarcia ugody, a już teraz przymusza się go do mediacji pod groźbą sankcji finansowych.
- Próby przymuszania stosują zarówno mediatorzy, jak i sędziowie. Ci ostatni uciekają się jeszcze do innych sposobów „zmotywowania” Frankowiczów do mediacji.
- Jaki prawdziwy cel ma presja na Frankowiczów do udziału w mediacji, skoro wiadomo, że każda ugoda będzie dla niego gorszym rozwiązaniem niż wygrana w procesie, a dodatkowo może wpędzić go w pułapki podatkowe? Sądów raczej to nie odciąży, chyba że groźby podziałają i zastraszony Frankowicz wcale do sądu nie pójdzie.
- Chociaż projekt ustawy frankowej jeszcze się nie pojawił, już teraz budzi wiele wątpliwości, czy lobby bankowe nie wywarło zbyt dużych nacisków na MS. Pojawiają się pytania, dlaczego będzie się promować ugody, które zakładają ważność umowy i nijak mają się do orzeczeń TSUE, skoro wiadomo, że Frankowicz ma prawo do unieważnienia umowy, co daje nieporównywalnie większe korzyści, niż ugoda?
Pilotażowy program „Mediacja Frankowa” już budzi kontrowersje
Mimo że oficjalnie program „Mediacja frankowa” ma ruszyć dopiero 1 lutego, już zaczął wzbudzać kontrowersje. W połowie stycznia bowiem odbyło się spotkanie informacyjne dotyczące programu mediacji, zorganizowane dla pełnomocników banków i pełnomocników kredytobiorców. Program ma na celu przyspieszenie finalizacji sporu poprzez mediacje i zawieranie ugód Frankowiczów z bankami. Ministerstwo Sprawiedliwości ma nadzieję, że odciąży to sądy. Program ruszy najpierw w warszawskim wydziale frankowym, który obecnie jest bardzo przeciążony i zdarza się, że postępowania trwają kilka lat.
Na spotkanie zaproszono około 100 osób spośród kadry prawniczej reprezentującej zarówno banki, jak i konsumentów, a oprócz nich wzięli w nim udział sędziowie, przedstawiciel Komisji Kodyfikacyjnej oraz pełnomocniczka ministra sprawiedliwości ds. ochrony konsumentów dr Aneta Wiewiórowska-Domagalska, przedstawiciele ZBP oraz stowarzyszenia „Stop Bankowemu bezprawiu”. Spotkanie prowadził nowy szef wydziału sędzia Adam Malinowski.
Przedstawiony program wzbudził zadowolenie jedynie u bankowców, bo jak się okazało, wszystko idzie po ich myśli. Pełnomocnicy Frankowiczów natomiast są wysoce zniesmaczeni metodami, jakie zamierza się stosować wobec Frankowiczów, aby nakłonić ich do mediacji. O ile jeszcze niedawno dr Aneta Wiewiórowska-Domagalska zapewniała, że nikt nie będzie zmuszał Frankowiczów do ugód czy mediacji, chociaż będzie się je promować, to już dzisiaj wiadomo, że słowa te mijają się z rzeczywistością. Otóż na spotkaniu już pojawiły się głosy sędziów, że odmowa udziału w mediacjach zostanie źle odebrana przez sąd i będzie miała konsekwencje w postaci obciążenia Frankowicza kosztami sądowymi bez względu na wyrok w danej sprawie.
„Frankowicze są „zmuszani” do mediacji pod groźbą sankcji finansowych, mimo wcześniejszych zapewnień Ministerstwa Sprawiedliwości o dobrowolności tego procesu.”
Oficjalnie celem programu jest odciążenie sądów poprzez przyspieszenie rozstrzygnięcia sporu poprzez mediacje i zawarcie ugody. Tylko jak oni chcą to zrobić, skoro do sądu warszawskiego skierowano jedynie 20 mediatorów, którzy mają uporać się z mediacjami w 40 tys. toczących się spraw? Czy to rzeczywiście przyspieszy rozstrzyganie sporu i odciąży sąd? Wątpliwości się mnożą, zarówno te dotyczące przyszłych efektów takich rozwiązań, jak i prawdziwego ich celu.
Mediatorzy już „atakują” Frankowiczów zaproszeniami na mediację pod groźbą sankcji
Jak się okazuje, mediatorzy wykazują się szybkością w działaniu, ponieważ, mimo że program jeszcze nie ruszył, Frankowicze już otrzymują „zaproszenia” do mediacji. Dzięki jednemu z nich mamy wgląd do takiego „zaproszenia”, w którym mediatorka wylicza korzyści ze spotkania mediacyjnego, zarówno te finansowe w postaci zwrotu kosztów mediacji przez sąd, jak i pozamaterialne, w tym proceduralne, które uchronią przed pozwem ze strony banku oraz psychologiczne wynikające z szybkiego zakończenia sporu. Na tym jednak nie koniec.
Druga część zaproszenia na mediacje obejmuje już argumenty mające na celu zastraszyć klienta, który odmówiłby udziału w mediacjach. Mediatorka pisze bowiem, że w przypadku nieuzasadnionej odmowy poddania się mediacjom, sąd może nałożyć na Frankowicza sankcje i obciążyć kosztami procesu oraz zastępstwa procesowego drugiej strony, nawet wtedy, gdyby Frankowicz sprawę wygrał.
O ile pierwsza część owego zaproszenia brzmi niewinnie i zachęcająco, druga wyraźnie pokazuje, że nie jest to zaproszenie, lecz nakaz, którego niewypełnienie grozi poważnymi konsekwencjami. Nie wiemy, czy wszyscy mediatorzy stosują tego rodzaju wątpliwe zachęty, ale sądząc z tego, jakie treści pojawiły się na wspomnianym spotkaniu informacyjnym, najwyraźniej dostali takie instrukcje.
Co więcej, na podstawie informacji zamieszczonych na profilu mediatorki, pojawia się wątpliwość co do potencjalnej przypadkowości wyboru mediatorów. Otóż przedstawia się ona tam jako mentor i menadżer dla ludzi biznesu, a jej pasją są techniki wywierania wpływu. Czy będzie to osoba bezstronna, jaką powinien być mediator? Można mieć wątpliwości.
Czy program mediacji odniesie taki skutek, jaki jest w założeniach MS?
Biorąc pod uwagę założenia Ministerstwa Sprawiedliwości, czy program mediacji doprowadzi do zawierania większej ilości ugód, a tym samym odciążenia sądów, już teraz, abstrahując od sposobu jego wprowadzania, mamy wątpliwości. Po pierwsze zbyt mała ilość mediatorów w stosunku do liczby toczących się spraw sprawi, że będą one tkwić w zawieszeniu, oczekując na mediacje, skoro te mają być obowiązkowe.
Już teraz dostajemy takie sygnały od kredytobiorców otrzymujących decyzją sądu wezwania na obowiązkowe mediacje. W wezwaniach tych są podobne groźby w przypadku odmowy udziału, jak przedstawiono powyżej. Jednocześnie informuje się stronę, że proces mediacji ma potrwać około dwóch miesięcy. Wezwanie takie dostała osoba, której sprawa jest w sądzie już od 2018 roku i odbyły się już 3 rozprawy.
Jak twierdzi Frankowicz, na ostatniej z tych rozpraw, która odbyła się w lipcu ubiegłego roku, sąd stwierdził, że sprawa zakończy się w sierpniu 2024, co jednak nie nastąpiło. Osoba ta dostała jednak wezwanie do mediacji, a żeby dodatkowo „zmotywować” Frankowicza do wzięcia udziału, w tym samym dniu sąd oddalił wniosek o zabezpieczenie roszczeń.
Czy przeciąganie sprawy, odmowa udzielenia zabezpieczenia w tym wypadku oraz tyle lat czekania na sprawiedliwy wyrok ma się skończyć wątpliwej jakości ugodą z bankiem? Najwyraźniej tego się od Frankowicza oczekuje. Czy przez 7 lat sąd nie był w stanie rozstrzygnąć sporu, jeśli odbyły się aż 3 rozprawy przy tak dobrze ukształtowanym orzecznictwie, jak obecnie? I jeszcze ta odmowa zabezpieczenia wydana w dniu wezwania do mediacji, czy może być przypadkiem?
Po 7 latach sąd stwierdził, że w tej sprawie pomogą mediacje, podczas gdy dane statystyczne pokazują, że w całym 2024 roku mediacje nie przyniosły żadnych skutków. Z umorzonych 5141 spraw frankowych, 841 umorzono w wyniku ugody sądowej, a 4242 w wyniku cofnięcia pozwu. Nie umorzono natomiast ani jednej sprawy w wyniku mediacji. Na jakiej podstawie więc Ministerstwo Sprawiedliwości uważa, że mediacje są tym skutecznym środkiem, który odkorkuje sądy?
„Statystyki z 2024 roku pokazują, że mediacje nie rozwiązały żadnego sporu, co budzi wątpliwości co do skuteczności programu.”
Trzeba to obserwować, ale już teraz wygląda na to, że problemu frankowego w sądach przymuszanie do mediacji nie rozwiąże. I z pewnością znowu zapłacą za to Frankowicze, a nie ci, którzy są temu winni. Jak widać bowiem ze statystyk, mediacje nie przynoszą realnego rozwiązania problemu.
Mogą za to przedłużyć proces i dać bankom pole do nacisku na Frankowicza na zawarcie niekorzystnej dla niego ugody. Przecież rola mediatora sprowadza się jedynie do formalnego prowadzenia spotkania i nie ma on wpływu na warunki finansowe, jakie zaproponuje bank. Są one często tak niekorzystne, że mediacje kończą się fiaskiem, co pokazują statystyki.
Zadziwiająca zbieżność programu promowania ugód ze strategiami banków
Nie ulega wątpliwości, że promowanie ugód jest przede wszystkim korzystne dla banków, a twierdzenie, że w każdej sytuacji dogadanie się jest najlepszym wyjściem dla obu stron, jest mocno przesadzone w sytuacji, gdy strona winna, a są nią niewątpliwie banki, bo tak orzekają sądy aż w 98% spraw, nie poczuwa się do zaproponowania takich warunków, na jakie strona pokrzywdzona zasługuje. Zmuszanie strony pokrzywdzonej do pójścia na kompromis pod rygorem sankcji jest już niewątpliwie przegięciem. Nie ma się co dziwić, że banki to cieszy, bo spełnia się to, do czego dążą od jakiegoś czasu.
Żeby nie wyszło na to, że przyszła ustawa frankowa ma przede wszystkim im służyć, ZBP musi też trochę na nią ponarzekać. I o dziwo, nie podobają mu się kwestie, które niejako wpisują się w obecną strategię banków. Dr Tadeusz Białek twierdzi, że jego wątpliwości budzi pomysł wykonalności wyroku po I instancji. A przecież to banki ostatnio nawet zmieniły strategię i coraz częściej same przestają wnosić apelację, bo to im się bardziej opłaca. Sądy II instancji bowiem w jeszcze większym stopniu, bo aż w 99% orzekają na korzyść Frankowiczów. Tak więc pomysł wykonalności wyroku po I instancji, który i tak praktycznie nie ma szans ulec zmianie na korzyść banku w II instancji, jest na korzyść banku, ponieważ w praktyce ograniczy jego koszty.
Druga kwestia, która nie podoba się bankom to wprowadzenie automatyzmu w udzielaniu zabezpieczeń. Trzeba jednak zaznaczyć, że w rzeczywistości ten automatyzm może zadziałać później, niż dzieje się to w tej chwili. Obecnie po złożeniu wniosku o zabezpieczenie do sądu wraz z pozwem, sąd niezwłocznie takie wnioski rozpatruje i można je uzyskać jeszcze zanim bank otrzyma pozew. Automatyczne zabezpieczenie natomiast będzie następowało dopiero po dostarczeniu pozwu bankowi, czyli w praktyce może to być nawet termin późniejszy niż teraz. Niewiele więc ta zmiana wprowadzi, no, chyba że bankowcy mieli nadzieję, że śladem sędziny, która odmówiła Frankowiczowi zabezpieczenia w dniu wystosowania propozycji mediacyjnej, pójdą inni sędziowie, co dodatkowo zmotywuje Frankowiczów do ugody. Innego argumentu bowiem tutaj ciężko się doszukać.
Innych zastrzeżeń ze strony banków co do przyszłej ustawy frankowej promującej ugody nie słychać, czyli właściwie wszystko układa się tak, jak oczekują.
Jaki sens ma przymuszanie do mediacji, skoro nie ma szans na korzystne ugody?
Bezsensowność mediacji pokazują statystyki, ale już sposób, w jaki obecnie zamierza się przymuszać Frankowiczów do udziału w mediacjach, ma prawdopodobnie podziałać odstraszająco na tych, którzy jeszcze pozwu nie złożyli. Kredytobiorca, wiedząc, że sąd będzie go i tak przymuszał do mediacji w celu zawarcia ugody, może więc zrezygnować ze składania pozwu, sądząc, że niepotrzebnie poniesie związane z procesem koszty.
Ugodę z bankiem można bowiem zawrzeć także poza procesem. I tu może czyhać na Frankowiczów wielkie niebezpieczeństwo. Ugody takie są bowiem wyjątkowo mało korzystne, a do tego często skutkują koniecznością zapłacenia podatku, z czego kredytobiorca nie zdaje sobie sprawy. Spodziewając się mniejszych korzyści z takiej ugody, niż z procesu, chcąc ograniczyć koszty, wielu zrezygnuje nawet z obecności prawnika podczas negocjacji, co może wpędzić w jeszcze więcej kłopotów. Może się bowiem zdarzyć, że w zapisach ugody będą czyhały na Frankowicza pułapki, które w przyszłości przyniosą same straty.
Banki mając takie wsparcie w promowaniu ugód ze strony sądów i resortu sprawiedliwości z pewnością będą umiały dobrze to wykorzystać. Już teraz dopiero na zaawansowanym etapie postępowania sądowego można z nimi wynegocjować przy wsparciu dobrego prawnika w miarę dobre warunki, które i tak nigdy nie przynoszą takich korzyści, jakie można odnieść z procesu. Teraz z kolei osoby wydzwaniające do Frankowiczów z propozycjami ugód zyskają dodatkowy argument zniechęcający do pozywania banku i promujący niekorzystną ugodę.
Czy jednak o to chodziło Ministerstwu Sprawiedliwości? Zakładamy, że nie, ale próba odciążenia sądów kosztem Frankowiczów, w dodatku taka, która i tak może się nie powieść, nie budzi zaufania, lecz raczej wątpliwości co do rzeczywistych intencji. Czy nie można było, skoro już zamierza się promować ugody, przyjąć, że powinny się one opierać na tym, co mówi TSUE i polskie sądy, że umowa, która zawiera niedozwolone klauzule, jest nieważna, gdyż nie można ich niczym zastąpić? To rozwiązałoby nie tylko kwestie podatkowe, ale i zmusiłoby banki do uczciwego oddania Frankowiczom tego, co im się należy.
Podsumowanie
Szokujący sposób, w jaki Frankowicze zaczynają być zmuszani do mediacji z bankiem w ramach nowego programu opracowanego przez Ministerstwo Sprawiedliwości zwanego „Mediacją Frankową”, jest zaprzeczeniem tego, o czym jeszcze niedawno samo zapewniało, że nikt nie będzie zmuszany do zawarcia ugody.
No cóż, niby przymuszanie do mediacji to nie jest dokładnie to samo, co zmuszanie do ugody, ale zważywszy na to, że do sądu poszli ludzie świadomi, którzy wiedzą, ile mogą zyskać w procesie, a także, że banki nigdy im tego w ugodzie nie zaproponują, można przypuszczać, że mediacje i tak nic nie dadzą i mijają się z celem, jakim rzekomo jest przyspieszenie odciążenia sądów. Pokazują to zresztą ubiegłoroczne statystyki. Fakt ten może jednak odstraszyć tych, którzy zamierzali złożyć pozew, a teraz tego nie zrobią, zawierając z bankiem ugodę pozasądową, która może wpędzić ich w niemałe tarapaty.
Chociaż ustawy frankowej jeszcze nie ma, jednak już ten program pilotażowy budzi spore kontrowersje i najwyraźniej sprzyja bankom. Frankowicze nie mają innego wyjścia, jak chodzić na mediację i nie ulegać presji, aby na tym nie stracić. To jednak nie odciąży sądów i może się okazać, że cały ten program to kolejny gniot prawny, w dodatku sprzeczny z orzecznictwem TSUE, który zamiast pomóc, tylko wydłuży postępowania sądowe.
Trzeba z pewnością to obserwować, aby uzyskać odpowiedzi na więcej nasuwających się pytań, chociażby o to, co rzeczywiście zrobi sąd w sytuacji, gdy Frankowicz nie zgodzi się na mediację i wygra sprawę albo czy odmowa mediacji nie będzie miała wpływu na wyrok. Tych pytań nasuwa się więcej, ale poprzestańmy na tym, patrząc na ręce zarówno sędziom, jak i resortowi, który te zmiany wprowadził.
Ten ostatni nie powinien się dziwić jednak, że będzie to baczne przyglądanie się jego poczynaniom już raczej z ograniczonym zaufaniem. Powinien też wziąć pod uwagę to, że sprzyjanie bankom w tej kwestii może w efekcie być strzałem w kolano Skarbu Państwa, gdyż pokrzywdzony konsument może w końcu tam skierować swoje roszczenia. I będzie miał rację.
Główne wnioski:
- Program „Mediacja Frankowa” budzi poważne kontrowersje już przed oficjalnym startem.
- Frankowicze obawiają się zastraszania i przymuszania do mediacji pod groźbą sankcji finansowych.
- Mediacje w 2024 roku nie przyniosły rozwiązań, co podważa skuteczność nowego programu.
- Program wydaje się być korzystny głównie dla banków, co budzi pytania o jego rzeczywiste cele.
- Frankowicze powinni zachować ostrożność i nie ulegać presji, aby nie stracić na ugodach.