Gdy Getin Noble Bank upadł w lipcu 2023 r., tysiące polskich kredytobiorców frankowych stanęło w obliczu nowej, nieznanej dotąd rzeczywistości. Pod koniec września 2022 r. Bankowy Fundusz Gwarancyjny (BFG) rozpoczął przymusową restrukturyzację Getinu – zdrowe części banku (w tym wszystkie depozyty klientów i kredyty złotowe) przeniesiono do nowo utworzonego VeloBanku, zaś toksyczne kredyty hipoteczne powiązane z walutami obcymi (głównie frankiem) pozostały w „starym” Getin Noble Banku. Po ogłoszeniu upadłości 20 lipca 2023 r. majątkiem tego rezydualnego banku zarządza syndyk masy upadłościowej. Dla tzw. frankowiczów oznaczało to, że ich przeciwnikiem w sądzie nie jest już działający bank komercyjny, ale likwidowana instytucja reprezentowana przez syndyka.
Upadłość banku ujawniła bolesną lukę w systemie prawnym – jak zauważają prawnicy reporezerntujący frankowiczów, „przy nieważnej umowie syndyk masy upadłości może nas pozwać o zwrot udostępnionego kapitału, lecz my nie możemy go pozwać o zwrot uiszczonych rat”. Innymi słowy, po bankructwie Getinu frankowicze nadal mogą wytaczać powództwa o ustalenie nieważności swoich umów kredytowych (by uwolnić się od nieuczciwego kontraktu i hipotecznego balastu), ale roszczenia o zwrot nadpłaconych bankowi rat nie mogą być dochodzone bezpośrednio przed sądem – trzeba je zgłosić do masy upadłościowej. A tam perspektywa odzyskania pieniędzy jest, delikatnie mówiąc, iluzoryczna – zaspokojenie takich wierzytelności zależy od tego, ile środków uda się zebrać syndykowi i czy w ogóle coś zostanie dla konsumentów po spłacie uprzywilejowanych podmiotów (jak BFG). To gorzka ironia losu: bank, który był największym wierzycielem hipotecznym frankowiczów, stał się teraz ich najtrudniejszym dłużnikiem.
Początkowo upadłość Getinu wywołała chaos w sądach. Część sędziów masowo zawieszała toczące się procesy o unieważnienie umów, a nawet zdarzały się próby odrzucania pozwów – brakowało jednolitej linii orzeczniczej, czy postępowania można kontynuować przeciwko upadłemu bankowi. Wielu frankowiczów z przerażeniem obserwowało, jak ich walka sądowa utknęła w próżni prawnej.
Przełom przyszedł 19 września 2024 r., gdy Sąd Najwyższy w składzie powiększonym wydał uchwałę (sygn. III CZP 5/24), która zdziałała cuda. SN jednoznacznie stwierdził, że roszczenie o ustalenie nieważności umowy kredytu nie podlega zgłoszeniu do masy upadłości, zatem zawieszone postępowania mogą zostać podjęte z chwilą ustalenia osoby syndyka. Ta uchwała natychmiast odblokowała lawinowo procesy frankowiczów GNB – sądy zaczęły je odwieszać i rozstrzygać na korzyść konsumentów. Frankowicze – choć wciąż pozbawieni możliwości szybkiego odzyskania nadpłaconych pieniędzy – odzyskali szansę na prawne „wyprostowanie” swojej sytuacji: unieważnienie umowy, wykreślenie toksycznej hipoteki z księgi wieczystej i wyczyszczenie historii w BIK.
TSUE i kluczowe orzeczenia – prawo po stronie frankowiczów
W ostatnich dwóch latach frankowicze walczący z bankami – w tym z upadłym Getinem – otrzymali silne wsparcie z Luksemburga. Trybunał Sprawiedliwości UE (TSUE) wielokrotnie potwierdził, że prawo unijne stoi na straży konsumentów uwikłanych w nieuczciwe kredyty walutowe.
Koniec straszaka „wynagrodzenia za kapitał”: Jedna z najważniejszych batalii dotyczyła pomysłu banków, by w razie unieważnienia umowy kredytowej żądać od klienta dodatkowej opłaty za korzystanie z kapitału. Ten kontrowersyjny „straaszak” miał zniechęcać frankowiczów do pozywania – banki sugerowały, że jeśli umowa zostanie uznana za nieważną, konsument wprawdzie przestanie płacić odsetki, ale będzie musiał oddać pieniądze, które pożyczył, plus swego rodzaju odsetki karne za to, że przez lata obracał „kapitałem banku”. TSUE uciął te zapędy.
W wyroku z 15 czerwca 2023 r. (sprawa C-520/21) Trybunał jednoznacznie potwierdził, iż banki nie mają prawa do żądania tzw. wynagrodzenia za korzystanie z kapitału od konsumentów. Innymi słowy – jeśli umowa upadnie, instytucji finansowej należy się zwrot pożyczonego kapitału (i to tylko wtedy, gdy konsument go jeszcze nie zwrócił w ratach), ale żadnych dodatkowych profitów już domagać się nie może. Wyrok ten rozwiał mgłę niepewności prawnej i pozbawił banki argumentu strachu; wielu prawników oceniło go jako kolejny krok TSUE „stający w obronie frankowiczów”. Co więcej, Trybunał dał sygnał, że konsumenci również mogą ewentualnie dochodzić dodatkowych roszczeń (np. waloryzacji zwracanych kwot) – o ile przewiduje to prawo krajowe – tak aby nie byli poszkodowani faktem długoletniego zamrożenia środków w abuzywnym kredycie.
Zawieszenie rat mimo restrukturyzacji: Kolejnym przełomem okazał się najnowszy wyrok TSUE z 8 maja 2025 r. (sprawa C-324/23 Myszak przeciwko Getin Noble Bank). Dotyczył on sytuacji unikalnej: kredytobiorcy frankowi pozwali Getin Bank o unieważnienie umowy jeszcze przed upadłością, a gdy bank trafił we wrześniu 2022 r. w tryb przymusowej restrukturyzacji, wystąpili do sądu o zabezpieczenie – wstrzymanie spłaty rat na czas trwania procesu. Polski sąd odsyłający nabrał wątpliwości, czy takie zabezpieczenie jest w ogóle dopuszczalne, skoro bank został poddany procedurze resolution (a przepisy polskiej ustawy o BFG, art. 135 ust. 1 i 4, zdawały się wyłączać możliwość zawieszenia spłat w takiej sytuacji). TSUE rozwiał te wątpliwości na korzyść konsumentów.
Orzekł, że restrukturyzacja banku nie może odbierać kredytobiorcy prawa do sądowego zamrożenia rat – nawet jeśli kredyt pozostał w tzw. banku rezydualnym (przeznaczonym do likwidacji). Trybunał podkreślił, iż zastosowanie środka zabezpieczającego (wstrzymania spłat) nie zagraża celom przymusowej restrukturyzacji, o ile spór dotyczy części majątku, która i tak nie została przeniesiona do nowego banku pomostowego. Innymi słowy – skoro kluczowe aktywa zostały już wydzielone do VeloBanku, to toczące się przeciw Getinowi procesy frankowe nie zachwieją stabilnością finansową systemu.
Co więcej, TSUE uznał, że polskie przepisy, które automatycznie blokowały możliwość zawieszenia spłaty tylko z powodu objęcia banku procedurą resolution, są niezgodne z prawem UE. Państwa członkowskie co prawda mogą wprowadzać ostrzejsze regulacje niż minimum unijne, ale nie mogą one naruszać zasad proporcjonalności ani odbierać konsumentom efektywnej ochrony przed nieuczciwymi warunkami umów. W ocenie Trybunału polski ustawodawca dokonał tu nadinterpretacji prawa unijnego – ustanowił zakaz, którego dyrektywa 2014/59/UE (o restrukturyzacji banków) wcale nie wymaga, a który zarazem koliduje z dyrektywą 93/13/EWG chroniącą konsumentów.
Rezultat? Frankowicze, nawet gdy ich bank upadł lub jest w restrukturyzacji, powinni mieć szansę na zamrożenie konieczności płacenia rat do czasu wyroku. Jak podsumował TSUE, prawo unijne zapewnia konsumentom szeroką ochronę – prawo do wstrzymania spłat w toku procesu przysługuje im mimo toczącej się restrukturyzacji banku. Ten wyrok ma bezpośredni wpływ na sprawy przeciwko Getinowi: wielu kredytobiorców uzyskało już zabezpieczenia sądowe w postaci zawieszenia rat, a teraz wiadomo, że są one w pełni zgodne z prawem UE i wiążące, nawet jeśli syndyk twierdził dotąd inaczej.
Droga do odszkodowań od państwa? TSUE pomaga frankowiczom także na niwie administracyjnej. W grudniu 2023 r. Trybunał rozstrzygnął, że Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie musi rozpatrzyć skargi tysięcy kredytobiorców na decyzję BFG o przymusowej restrukturyzacji Getin Banku. Wcześniej wydawało się, że WSA zbada tylko jedną symboliczną skargę (złożoną przez kuratora banku), ignorując pozostałe. TSUE jednak wskazał, iż każdy poszkodowany konsument ma prawo do indywidualnej kontroli legalności tak brzemiennej w skutki decyzji.
To oznacza, że około 10 tysięcy frankowiczów otrzyma realną szansę wykazania przed sądem, że działania BFG naruszyły prawo – a jeśli tak, otworzy się ścieżka do żądania odszkodowań od Skarbu Państwa. Wprawdzie BFG zapowiedział skargę kasacyjną do NSA, a proces przed sądami administracyjnymi może potrwać, niemniej już sam fakt uznania konsumentów za strony postępowania jest ogromnym sukcesem.
Podsumowując wpływ europejskiej judykatury: TSUE (a także wspomniana uchwała polskiego SN) wytrącają kolejne argumenty z rąk instytucji finansowych i likwidatorów, wzmacniając pozycję frankowiczów. Prawo jest coraz wyraźniej po stronie konsumentów: niedozwolone klauzule to nieważne umowy, bankom nie wolno żądać nic ponadto, co pożyczyły, a status upadłego banku nie może „zamrażać” spraw ani pozbawiać ludzi ochrony. Pozostaje jednak pytanie, jak te prokonsumenckie orzeczenia przekładają się na praktykę działań syndyka Getin Banku.
Syndyk kontra frankowicze – działania, bariery i kontrowersje
Marcin Kubiczek, syndyk masy upadłości Getin Noble Banku, od początku postawił sobie za cel maksymalizację majątku masy dla wierzycieli – co w teorii brzmi słusznie, bo wśród wierzycieli są przecież również frankowicze. Problem w tym, że w praktyce strategia syndyka szybko napotkała ostrą krytykę jako nieprzychylna frankowiczom i pełna „rażącej arogancji”. Zamiast dążyć do polubownego gaszenia sporów, syndyk początkowo przyjął kurs konfrontacyjny.
W styczniu 2025 r. media obiegła wiadomość, że syndyk pozywa kredytobiorców frankowych o zwrot kapitału kredytu, powołując się… na nieważność ich umów. Absurd? A jednak – chodzi o tzw. teorię dwóch kondykcji, wedle której unieważnienie umowy rodzi dwa odrębne roszczenia: bank może żądać oddania pożyczonej sumy, a klient – zwrotu wszystkich wpłaconych rat. W normalnej sytuacji, bank pozywany przez frankowicza sam zgłasza w procesie swoją należność (kapitał) do potrącenia i obie kwoty się kompensują.
Tymczasem syndyk GNB zaczął ignorować oświadczenia o potrąceniu składane masowo przez kredytobiorców i wytaczać im osobne powództwa o zapłatę kapitału. Co więcej, w pozwach tych domagał się zwolnienia z opłaty sądowej (tłumacząc, że masa upadłości nie ma środków) oraz zawieszenia postępowania do czasu zakończenia spraw z powództwa kredytobiorców. Prawnicy nie mają wątpliwości: takie pozwy syndyka są z góry skazane na porażkę i nie mają solidnej podstawy prawnej, jeśli konsument już wcześniej skutecznie rozliczył się z bankiem przez potrącenie.
Adwokaci frankowiczów zauważają wręcz, że strategia syndyka budzi poważne zastrzeżenia, bo generuje koszty obsługi prawnej, opłaty sądowe i zwrot kosztów zastępstwa procesowego – wszystko to ostatecznie obciąża masę upadłości i pomniejsza pulę dla wierzycieli. W efekcie syndyk niby walczy o interes wierzycieli, ale paradoksalnie sam ten interes naraża.
Zapytany o tę ofensywę przeciw frankowiczom, Marcin Kubiczek bronił się, że działa z „najwyższą starannością” w ramach prawa upadłościowego, a jego obowiązkiem jest dbać o roszczenia masy upadłości – inaczej zarzucono by mu bezczynność. Podkreślał wyjątkowość sytuacji (upadłość dużego banku detalicznego to precedens, brak utrwalonego orzecznictwa) oraz argumentował, że jeśli syndyk pozostanie bierny, to po prawomocnym unieważnieniu umów musiałby oddać kredytobiorcom wszystkie wpłacone raty, bez możliwości potrącenia tego z kapitałem. Innymi słowy – syndyk uznał, że musi zawczasu „zabezpieczyć” należność banku, składając pozew o kapitał, bo samo ustalenie nieważności umowy nie załatwia automatycznie rozliczeń.
To dość formalistyczne stanowisko, które jednak pomija kluczowy fakt: większość aktywnych frankowiczów dawno już złożyła oświadczenia o potrąceniu, skutecznie niwelując wzajemne roszczenia. W świetle tego pozywanie klientów wygląda na sztukę dla sztuki.
Prawnicy wskazują, że syndyk ma pełen dostęp do zgłoszeń wierzytelności (gdzie dłużnicy raportowali potrącenia), a nawet korzysta z usług tych samych kancelarii prawnych, które w procesach z powództwa frankowiczów podnoszą zarzut potrącenia w jego imieniu. Trudno więc uznać, że nie jest świadomy rozliczeń – mimo to inicjuje on kolejne, z góry przegrane spory, co można odczytać jako próbę wywarcia presji na mniej zorientowanych kredytobiorcach lub zyskania na czasie.
W odróżnieniu od komercyjnych banków, które pod wpływem masowych przegranych zaczęły proponować frankowiczom ugody, syndyk Getinu długo pozostawał nieugięty. Choć publicznie deklarował, że chciałby polubownie kończyć spory i nawet rozpoczął w grudniu 2024 r. program ugód dla pierwszej grupy klientów mieszkaniowych z kredytami frankowymi, to do maja 2025 r. niewielu kredytobiorców zobaczyło na oczy „atrakcyjne oferty” o których wspominał.
Branżowy portal Franknews.pl oceniał wprost, że zapowiedzi syndyka to swoisty teatr – trudno uwierzyć w realne ugody, a upadły Getin ma interes w podtrzymywaniu nadziei frankowiczów tylko po to, by ci nie podejmowali innych działań. Rzeczywiście, prawnicy reprezentujący klientów potwierdzają, że żadnych konkretnych propozycji ugodowych syndyk długo nie składał. Co gorsza, zdarzało się, że ignorował nawet postanowienia sądów wprost korzystne dla frankowiczów – np. w sytuacjach, gdy sąd zabezpieczył powództwo poprzez zawieszenie spłaty kredytu, syndyk twierdził, że takie orzeczenia są nieważne z mocy prawa i odmawiał ich respektowania.
Tego typu praktyki spotkały się z oburzeniem klientów i komentarzami o przekraczaniu przez syndyka granicy arogancji i zaniedbania obowiązków. Dopiero wyrok TSUE i uchwała SN ostatecznie zmusiły syndyka do rewizji stanowiska – dziś już jasne jest, że zawieszenie rat jest dopuszczalne, a procesy o unieważnienie umów mogą toczyć się dalej pomimo upadłości banku.
W oczach wielu frankowiczów syndyk zamiast sprzymierzeńcem stał się kolejną przeszkodą do pokonania. Jego konstytucyjnym obowiązkiem jest co prawda ochrona masy upadłościowej, ale – jak podkreślają eksperci – powinien to czynić w granicach zdrowego rozsądku i prawa, a nie kosztem pogłębiania krzywdy konsumentów. Na szczęście, coraz więcej orzeczeń i nacisk opinii publicznej spychają tę nieprzejednaną strategię syndyka do defensywy.
Luka w prawie i systemowe kontrowersje – czy państwo zawiodło?
Sytuacja frankowiczów Getin Banku obnażyła słabości polskiego systemu prawnego w zakresie upadłości banków. Przez lata dużo mówiono o nieetycznych zapisach w umowach kredytów walutowych, o odpowiedzialności banków, ale mało kto przewidział, co się stanie, gdy cały bank upadnie pod ciężarem tych toksycznych umów. W efekcie konsumenci znaleźli się w prawnej próżni, gdzie – jak opisano wyżej – ich roszczenia finansowe stały się drugorzędne, a procedury nie były przygotowane na masowe spory w toku.
Restrukturyzacja pod lupą WSA
W styczniu 2025 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wydał głośny wyrok, w którym stwierdził, że decyzja BFG o przymusowej restrukturyzacji Getin Noble Banku została wydana z naruszeniem prawa. WSA wytknął BFG fundamentalny konflikt interesów: Fundusz w całym procesie występował równocześnie jako kurator banku, organ decydujący o restrukturyzacji oraz gwarant depozytów – czyli sam siebie nadzorował.
Taka sytuacja, zdaniem sądu, narusza wymogi unijnej dyrektywy 2014/59/UE co do niezależności i bezstronności działań resolution. To dlatego restrukturyzacja Getinu jest dziś tak kontrowersyjna: dobra część banku (z depozytami klientów) została uratowana kosztem „wyrzucenia” frankowiczów, obligatariuszy i akcjonariuszy do kosza z napisem „upadłość”. WSA nie mógł cofnąć skutków tej decyzji (VeloBank funkcjonuje dalej, Getin jest w upadłości), ale dał poszkodowanym potężny argument do dochodzenia sprawiedliwości – jeśli wyrok utrzyma się w NSA, otworzy drogę do lawiny pozwów odszkodowawczych od różnych grup wierzycieli, w tym frankowiczów.
Prawnicy tłumaczą, że dotąd klienci Getinu mogli pozywać syndyka tylko o ustalenie nieważności umów, bez żądania zwrotu pieniędzy, bo tego syndyk i tak by nie wypłacił. Ale jeśli decyzja BFG zostanie prawomocnie uznana za wydaną bezprawnie, frankowicze będą mogli starać się o odzyskanie swoich środków od Skarbu Państwa (BFG) – środków, „które wcześniej można było uznać za stracone”. To pokazuje skalę systemowego problemu: państwo, ratując bank, de facto poświęciło pewną grupę obywateli (kredytobiorców walutowych) i dopiero po fakcie kontrola sądowa ocenia, czy zrobiono to zgodnie z prawem.
Kto pierwszy w kolejce po resztki?
Inną sporną kwestią jest kolejność zaspokajania wierzycieli upadłego banku. Obecne przepisy dają pierwszeństwo BFG – instytucji, która wypłaciła gwarantowane depozyty klientom Getinu (do równowartości 100 tys. euro) w momencie przymusowej restrukturyzacji. BFG stał się największym wierzycielem masy upadłości i z mocy prawa ma być spłacony przed innymi (np. przed frankowiczami domagającymi się zwrotu nadpłat).
Sędzia-komisarz w postępowaniu upadłościowym Getinu nabrał wątpliwości, czy taki przywilej BFG jest zgodny z Konstytucją – i we wrześniu 2024 r. skierował pytanie do Trybunału Konstytucyjnego. Sprawa jest w TK, a jej rozstrzygnięcie może być symboliczne bez względu na wynik. Jeśli TK orzeknie, że uprzywilejowanie BFG jest niekonstytucyjne, więcej środków przypadnie reszcie wierzycieli – co daje frankowiczom cień szansy na jakikolwiek zwrot.
Jeżeli zaś TK uzna obecną hierarchię za zgodną z ustawą zasadniczą, potwierdzi to tylko problem wskazany przez WSA: że BFG łącząc rolę wybawcy banku i jego największego wierzyciela, mógł działać we własnym interesie, kosztem słabszych uczestników rynku. Tak czy inaczej, sama konieczność pytania o konstytucyjność świadczy o tym, że ustawodawca nie przewidział dostatecznie ochrony konsumentów w bankowym postępowaniu upadłościowym.
Prawo do zmiany
Minęło 10 lat od gruntownej reformy prawa upadłościowego i restrukturyzacyjnego w Polsce – i akurat w maju 2025 r. eksperci zebrali się na konferencji naukowej w Uczelni Łazarskiego, by podsumować dekadę tych regulacji. Historia Getin Banku była tam żywym case study. Okazało się, że choć polskie prawo upadłościowe uchodzi za jedno z nowocześniejszych w Europie, to w starciu z realiami upadłości dużego banku konsumenckiego ujawniły się poważne mankamenty.
Sam syndyk Kubiczek w wystąpieniu zatytułowanym „Blaski i cienie upadłości banku” przyznał, że brak ugruntowanego orzecznictwa i wyjątkowość sprawy GNB stawia przed nim nieznane wcześniej wyzwania. Wielu prelegentów wskazywało, że potrzebne są zmiany de lege ferenda: wyraźniejsze procedury postępowania z masowymi roszczeniami konsumentów, mechanizmy szybszego zaspokajania ich drobnych wierzytelności, czy też rozdział ról nadzorczych, by uniknąć konfliktów jak w przypadku BFG.
Padały głosy, że prawo powinno gwarantować, iż konsumenci nie będą ofiarami ubocznymi ratowania banków – bo obecnie wizerunkowo wygląda to tak, że system chroni depozyty i stabilność za wszelką cenę, a posiadaczy wadliwych kredytów pozostawia samym sobie na końcu kolejki. Sytuacja frankowiczów Getinu to dla decydentów gorzka lekcja i powinien to być impuls do łatwiejszego dochodzenia roszczeń konsumenckich w podobnych przypadkach w przyszłości. Jak ujął to jeden z uczestników debaty: „Minęła dekada od reformy – czas na kolejną, zanim minie dekada procesów frankowych”.
Co dalej? Praktyczne wskazówki dla frankowiczów Getinu
Według szacunków, jeszcze co najmniej 20 tysięcy klientów z kredytami frankowymi w Getin Noble Banku nie wniosło dotąd pozwów do sądu. Wielu z nich wstrzymywało się w obawie, że to daremny wysiłek – bo bank upadły, bo koszty prawnika, bo „sąd i tak umorzy sprawę”. Dziś już wiemy, że te obawy były przesadzone.
Adwokaci prowadzący sprawy frankowiczów podkreślają, że po korzystnych dla frankowiczów orzeczeniach SN i TSUE wydanie wyroku o unieważnieniu kredytu wcale nie jest trudniejsze z powodu upadłości – przeciwnie, sądy mają klarowne wytyczne, więc wyroki powinny zapadać częściej i szybciej. Dlatego eksperci jednomyślnie radzą: nie oglądać się na syndyka ani na innych – kto jeszcze tego nie zrobił, niech czym prędzej kieruje sprawę do sądu. Najlepiej z pomocą doświadczonej kancelarii, która zadba o wszystkie niuanse proceduralne post-upadłościowe.
Należy jak najszybciej złożyć pozew wraz z wnioskiem o zabezpieczenie i legalnie zaprzestać płacenia rat. Taki ruch zatrzyma dalsze niepotrzebne przepłacanie bankowi i ochroni przed ewentualnymi pozwami ze strony syndyka, bo sądowe zabezpieczenie da parasol ochronny. W międzyczasie oczywiście trzeba było (i wciąż można) zgłosić swoją wierzytelność do masy upadłości oraz dokonać potrącenia – większość aktywnych frankowiczów to zrobiła, ale jeśli ktoś przeoczył 30-dniowy termin w 2023 r., lepiej późno niż wcale (choć spóźnione zgłoszenie może skutkować niższą pozycją na liście wierzytelności).
Prawnicy alarmują jednak, by nie wpadać w pułapkę myślenia, że samo zgłoszenie wierzytelności załatwia sprawę. Zgłoszenie nie „uwalnia” od kredytu – dopiero prawomocny wyrok sądu unieważniający umowę pozwoli wykreślić hipotekę i wyczyścić historię kredytową w BIK. Jeśli więc ktoś liczy, że wystarczy być biernym uczestnikiem postępowania upadłościowego, to jest w błędzie: bez pozwu syndyk będzie traktował umowę jako obowiązującą, a dług – jako wymagalny.
Stop spłacie po zwrocie kapitału
Dla tych kredytobiorców, którzy nadal spłacają raty, złota zasada brzmi: jeśli suma dotychczas zapłaconych rat zrównała się z kwotą otrzymanego kapitału – poważnie rozważ wstrzymanie dalszych spłat. Niektórzy mecenasi mówią wręcz o „obywatelskim nieposłuszeństwie” – jeżeli umowa jest nieważna, a oddało się już bankowi równowartość pożyczonych pieniędzy, to kontynuowanie płacenia kolejnych rat nie ma sensu.
Wielu frankowiczów niestety w przeszłości bało się takiego kroku i płaciło dalej, pozywając bank tylko o drobne nadpłaty, by nie popaść w konflikt. Jednak w warunkach upadłości taka ostrożność obróciła się przeciw nim – postępowania o zapłatę uległy umorzeniu, a pieniądze wpłacone ponad kapitał mogą już nie wrócić. Dlatego obecnie strategia jest jasna: pozwij bank o pełną nieważność umowy, zażądaj zabezpieczenia, nie płać kolejnych rat. Jeżeli ktoś spłacił już więcej niż pożyczył – dalsze regulowanie rat oznacza dokładanie do „skarbonki” masy upadłości, z której potem bardzo trudno będzie te nadwyżki odzyskać.
Ugoda z syndykiem Getin Bank w 2025, ale z kalkulatorem:
Co począć, jeśli syndyk jednak zaproponuje ugodę? W pierwszym półroczu 2025 r. ma on – wedle swoich zapowiedzi – rozesłać oferty do wszystkich frankowiczów hipotecznych Getinu. Każdą propozycję należy chłodno przeanalizować.
Upadły bank nie dysponuje takimi zasobami jak działające banki komercyjne, więc trudno oczekiwać hojnych warunków. Ugoda zapewne będzie oznaczać przewalutowanie kredytu na złotówki i umorzenie części salda, może jakieś zredukowanie salda do poziomu kapitału pozostałego do spłaty. Pytanie, co z już nadpłaconymi kwotami?
Jeśli oferta nie rekompensuje wyraźnie tego, co klient już nadpłacił w związku z abuzywnymi klauzulami, przyjęcie jej może być nieopłacalne. Wielu frankowiczów, szczególnie tych którzy czują, że mocno nadpłacili i przy unieważnieniu umowy mogliby oczekiwać zwrotu, prawdopodobnie i tak wybierze drogę sądową – bo tam perspektywa pełnego „wyczyszczenia” zobowiązania jest najbardziej realna (nawet jeśli na zwrot pieniędzy trzeba będzie czekać latami albo dochodzić go od państwa).
Ugoda miałaby sens głównie dla osób, którym zostało bardzo dużo kapitału do spłaty i które wolą zamknąć temat szybko, godząc się na mniejsze korzyści w zamian za pewność. Jednak zważywszy sceptycyzm ekspertów co do realności ugód syndyka, lepiej nie czekać biernie na listonosza z ofertą. Czas działa na niekorzyść konsumenta, bo każda kolejna rata to pieniądz oddany do masy upadłości (czyli potencjalnie stracony).
Wsparcie i jedność frankowiczów
W tej bezprecedensowej sytuacji ogromną rolę odgrywa wymiana informacji i solidarność między frankowiczami. W mediach społecznościowych oraz stowarzyszeniach (jak Stop Bankowemu Bezprawiu) kredytobiorcy dzielą się poradami, wzorami pism o potrąceniu, pomagają sobie nawzajem zgłaszać wierzytelności w systemie elektronicznym (co początkowo było nie lada wyzwaniem).
Ta obywatelska mobilizacja sprawiła, że większość zorientowanych klientów zdążyła zabezpieczyć swoje interesy – i to m.in. dzięki temu syndyk nie był w stanie zaskoczyć frankowiczów pozwami o kapitał (większość miała już w ręku dowód potrącenia). Warto trzymać rękę na pulsie: śledzić komunikaty Rzecznika Finansowego, który aktywnie angażuje się w pomoc frankowiczom Getinu, a także sprawdzać aktualności z sal sądowych.
Rok 2025 przynosi kolejne rozstrzygnięcia – możliwe, że NSA wypowie się co do decyzji BFG, być może Trybunał Konstytucyjny rozstrzygnie kwestię pierwszeństwa BFG w zaspokojeniu. Każda z tych decyzji może wpłynąć na strategie dalszego działania. Dlatego frankowicze powinni pozostać czujni, korzystać z porad profesjonalistów i nie tracić nadziei – bo, jak obrazowo stwierdził jeden z pełnomocników, „frankowicze z Getinu widzą wreszcie światełko w tunelu”. Coraz więcej spraw kończy się dla nich pozytywnie, a z każdą wygraną rośnie szansa, że ostatecznie odzyskają finansową równowagę po latach walki.
Podsumowanie – rachunek krzywd i nadziei
Historia frankowiczów Getin Banku to opowieść o nierównej walce z systemem finansowym, która na pewnym etapie przerodziła się wręcz w walkę z systemem prawnym. Ci zwykli kredytobiorcy – często młode rodziny, które dekadę temu zaufały bankowi – musieli najpierw udowodnić przed sądami, że zostali wpuszczeni w pułapkę nieuczciwych klauzul, a potem, gdy byli o krok od zwycięstwa, przyszło im zmierzyć się z upadłością banku, która miała odebrać im owoce tej wygranej.
W maju 2025 roku sytuacja wreszcie przechyla się na ich korzyść: kluczowe wyroki TSUE i SN przywróciły sens ich procesom, WSA obnażył kulisy restrukturyzacji Getinu, a świadomość społeczna problemu wzrosła na tyle, że trudno zamiatać temat pod dywan. Jednak mimo tych sukcesów frankowicze wciąż nie mogą spać spokojnie. Nadal czeka ich długa droga – przez gąszcz postępowań, list wierzytelności, apelacji i być może procesów odszkodowawczych przeciw państwu. Ich determinacja już przyniosła im miano „tych, którzy wygrali unieważnienie kredytów”, ale teraz walczą o coś więcej: o finansową sprawiedliwość i odzyskanie utraconego zaufania.
Z analitycznego punktu widzenia, sprawa Getin Banku ujawniła, że prawo nie nadąża za skutkami wadliwych produktów finansowych. Bank można zrestrukturyzować w weekend, ale ludzkich krzywd nie da się tak łatwo „przenieść” do nowego podmiotu. Sędziowie, adwokaci i sami kredytobiorcy musieli wyrąbać maczetami ścieżkę przez nieprzewidziane okoliczności prawne – i dopiero ta wspólna determinacja wymusiła korekty kursu (zarówno orzeczniczego, jak i, miejmy nadzieję, legislacyjnego).
Frankowicze Getinu stali się symbolem szerszego problemu: jak zapewnić konsumentom realną ochronę, gdy instytucja finansowa, która ich uwikłała, znika z rynku pozostawiając po sobie długi i chaos. Dziś wiemy już, że konsument nie może być ofiarą systemu bankowego i prawnego jednocześnie – Unia Europejska i polskie sądy najwyższe dały temu wyraz w swoich wyrokach. Teraz piłka jest po stronie polskiego państwa: ustawodawcy i instytucji muszą wyciągnąć lekcję z tego precedensu, by nigdy więcej grupa obywateli nie została postawiona w sytuacji tak absurdalnej, jak frankowicze Getinu w 2023 roku.
Na horyzoncie majaczą kolejne rozstrzygnięcia – być może nastanie dzień, gdy któryś z bohaterów naszej opowieści otrzyma od syndyka czy BFG przelew z odszkodowaniem i będzie mógł powiedzieć: sprawiedliwości stało się zadość. Na razie jednak frankowicze pozostają czujni i zwarci. Jak w dobrym felietonie z przesłaniem: ta historia nie doczekała się jeszcze ostatecznej puenty. Ale jedno jest pewne – dzięki niezłomności kredytobiorców i przychylności niezależnych sądów, pióro piszące tę opowieść coraz śmielej kreśli zakończenie, w którym Dawid jednak pokonuje Goliata. A polski system prawny – miejmy nadzieję – wyjdzie z tej próby mądrzejszy i sprawiedliwszy.