8 maja 2025 r. zapadł wyrok, który elektryzuje tysiące frankowiczów związanych z upadłym Getin Noble Bankiem.Trybunał Sprawiedliwości UE (TSUE) orzekł, że samo objęcie banku przymusową restrukturyzacją nie może odbierać konsumentom prawa do zawieszenia spłaty rat – czyli zabezpieczenia, z którego dotychczas mogli korzystać w trakcie procesów sądowych. To przełomowe stwierdzenie podważa dotychczasowe przepisy i praktyki, dając nadzieję frankowiczom, a jednocześnie stawiając niewygodne pytania bankom oraz nadzorcom finansowym. Co dokładnie zmienił ten wyrok i dlaczego banki, a dokładnie syndyk Getin Bank nie chwalą się jego konsekwencjami? Przyjrzyjmy się faktom.
Przymusowa restrukturyzacja vs. upadłość – dlaczego to ważne?
Decyzja o przymusowej restrukturyzacji Getin Noble Banku zapadła we wrześniu 2022 r. – Bankowy Fundusz Gwarancyjny (BFG) przejął stery nad chwiejącym się bankiem i stworzył nowy podmiot, tzw. bank pomostowy (VeloBank), który przejął „zdrowe” aktywa i zobowiązania GNB. Resztki Getinu (tzw. podmiot rezydualny) z toksycznymi aktywami, w tym sporami frankowymi, zostały przeznaczone do likwidacji w zwykłym postępowaniu upadłościowym.
Dla frankowiczów – klientów z kredytami indeksowanymi do franka szwajcarskiego – wybór ścieżki restrukturyzacji zamiast natychmiastowej upadłości okazał się kluczowy. Polski art. 135 ust. 1 i 4 ustawy o BFGwprowadził bowiem radykalne ograniczenia: w czasie trwania restrukturyzacji nie wolno wszczynać postępowań egzekucyjnych ani zabezpieczających przeciw bankowi, a rozpoczęte wcześniej ulegają umorzeniu.
Innymi słowy, gdy Getin był „ratowany” przez BFG, frankowicze tracili możliwość uzyskania sądowego wstrzymania spłaty rat – środka, który normalnie by im przysługiwał w sporze z bankiem w upadłości.
Ta różnica jest ogromna.
W upadłości banku obowiązują przepisy Prawa upadłościowego i KPC, które zawieszają toczące się postępowania windykacyjne przeciwko masie upadłości, ale nie zabraniają sądowi przyznać zabezpieczenia roszczeń konsumenta. Natomiast w restrukturyzacji – zgodnie z polskim prawem – sąd w ogóle nie może rozpoznać wniosku o zawieszenie rat, musi go odrzucić z powodów formalnych (nawet jeśli kredytobiorca uprawdopodobnił swoje roszczenie).
Paradoksalnie więc klient pozywający bank w restrukturyzacji był w gorszej sytuacji niż gdyby bank po prostu ogłosił upadłość. Drobny przepis skutecznie zamknął drogę do ochrony konsumenta – aż do teraz.
Wyrok TSUE: konsument ważniejszy niż „święty spokój” banku
TSUE w wyroku z 8 maja 2025 r. (sprawa C-324/23, Myszak przeciwko Getin Noble Bank) wprost zakwestionował tę polską nadgorliwość legislacyjną. Luksemburscy sędziowie uznali, że unijne prawo – zwłaszcza dyrektywa 93/13/EWG o ochronie konsumentów przed nieuczciwymi warunkami umów – stoi na przeszkodzie przepisom pokroju art. 135 ust. 1 i 4 ustawy o BFG. Innymi słowy, nie można odbierać konsumentowi prawa do zabezpieczenia tylko dlatego, że bank objęto restrukturyzacją.
Taki automatyczny zakaz podważa zasadę skutecznej ochrony praw konsumenta, jaką gwarantuje prawo UE. TSUE podkreślił, że sąd krajowy ma obowiązek ocenić każdy wniosek o zawieszenie spłaty indywidualnie, uwzględniając zarówno potrzebę ochrony konsumenta, jak i cele restrukturyzacji.
Trybunał nie kupił argumentu, że zawieszenie rat mogłoby zagrozić powodzeniu restrukturyzacji Getinu czy stabilności finansowej. Wręcz przeciwnie – zauważył, że operacja ratunkowa była już zakończona sukcesem w momencie przeniesienia zdrowych aktywów do VeloBanku.
Od tego czasu stary Getin (w upadłości) nie pełni żadnej krytycznej roli na rynku, więc procesy toczące się przeciw niemu nie zagrażają celom restrukturyzacji. W efekcie nie ma podstaw, by traktować frankowiczów Getinu gorzej niż klientów innych banków.
TSUE stwierdził wprost, że kredytobiorcy upadłego banku nie mogą ponosić większych niedogodności niż inni – zawieszenie spłaty rat powinno być dopuszczalne także wobec banku w restrukturyzacji. To mocne przypomnienie, że „interes publiczny” restrukturyzacji nie usprawiedliwia łamania praw konsumenta.
Co więcej, w trakcie postępowania wyszła na jaw jeszcze jedna kwestia – status frankowiczów jako wierzycieli upadłego banku. Rzecznik Generalny TSUE zauważył, a Trybunał podzielił ten pogląd, że osoby dochodzące unieważnienia umowy kredytu frankowego należy traktować jak wierzycieli banku nawet przed prawomocnym wyrokiem.
Dlaczego?
Bo ich wniosek o zawieszenie spłaty ma zapobiec sytuacji, w której konsument wpłaci do banku więcej, niż bank mógłby zgodnie z prawem zatrzymać w razie stwierdzenia nieważności umowy. Innymi słowy – skoro frankowicz może ostatecznie odzyskać nadpłacone raty (gdy umowa okaże się nieważna), to już na etapie procesu powinien być chroniony przed dalszym płaceniem „nienależnych” kwot.
TSUE zaznaczył, że niedopuszczalne jest tolerowanie sytuacji, w której w postępowaniu upadłościowym takie zabezpieczenie by przysługiwało, a w restrukturyzacji – nie. To kolejny sygnał, że polskie regulacje faworyzowały interes banku kosztem konsumentów.
Polski przepis kontra prawo UE – nadgorliwość do poprawki
Wyrok uwidocznił coś, o czym prawnicy mówili od dawna: polski ustawodawca poszedł dalej niż wymagały tego unijne dyrektywy, i to w sposób szkodzący klientom banku. Dyrektywa 2014/59/UE (BRRD), ustanawiająca ramy restrukturyzacji banków, co prawda pozwala państwom członkowskim wprowadzać dodatkowe, bardziej rygorystyczne rozwiązania dla ratowania banków, ale pod warunkiem poszanowania zasady proporcjonalności i innych przepisów UE.
Tymczasem art. 135 ust. 1 i 4 ustawy o BFG okazał się właśnie taką nadinterpretacją – dodatkowym zakazem, którego BRRD nie wymaga, a który równocześnie narusza prawa konsumentów z dyrektywy 93/13. TSUE przypomniał, że prawo krajowe nie może kolidować z nadrzędnymi normami unijnymi chroniącymi inny ważny interes publiczny (tu: ochronę konsumentów).
Skoro zawieszenie spłaty rat jest często niezbędne, by zapewnić pełną skuteczność wyroku w sprawie klauzul abuzywnych, to nie wolno go z góry zakazywać w imię „świętego spokoju” restrukturyzowanego banku. Słowem – polskie prawo poszło za daleko. Ten przepis to „potworkowata” nadgorliwość legislacyjna, za którą teraz przyjdzie zapłacić korektą prawa i rozliczeniem zaniedbań.
Co wyrok oznacza dla frankowiczów Getinu?
Wygrana przed TSUE cieszy, ale jak przekłada się na praktykę dla konkretnych ludzi w sporze z bankiem? Oto kluczowe wnioski:
- Masz zabezpieczenie odrzucone podczas restrukturyzacji? Jeśli w 2022 lub 2023 r. sąd odrzucił Twój wniosek o zawieszenie spłaty rat tylko z powodu trwającej restrukturyzacji Getinu, teraz pojawiło się światełko w tunelu. Wyrok TSUE oznacza, że taki wynik był niezgodny z prawem UE. Jeżeli sprawa zabezpieczenia jest nadal w toku (np. w drugiej instancji) – sąd powinien już nie stosować art. 135 ustawy o BFG i normalnie rozpatrzyć wniosek merytorycznie. Jeśli postanowienie stało się prawomocne, droga jest trudniejsza – ale być może pojawi się możliwość wznowienia postępowania lub dochodzenia odszkodowania od Skarbu Państwa za przepis sprzeczny z prawem UE. To ostatnie to opcja ostateczna, ale realna: polskie państwo może odpowiadać za szkody spowodowane wadliwą implementacją dyrektyw.
- Jeszcze nie pozwałeś banku? Spora grupa frankowiczów Getinu wahała się z pozwaniem banku, widząc jego kłopoty i sądząc, że „skoro bank upadł, to już po sprawie”. Tymczasem eksperci zgodnie radzą: nic bardziej mylnego. Po wyroku TSUE nawet prowadzenie procesu przeciw bankowi w upadłości ma sens – choćby po to, by ustalić nieważność umowy i uzyskać tytuł do dochodzenia pieniędzy. Co prawda ogłoszenie upadłości Getinu (20 lipca 2023 r.) wstrzymuje większość postępowań co do istoty sprawy, a roszczenia powinno się zgłaszać syndykowi, ale sąd nadal może udzielić zabezpieczenia. Jeśli więc dziś pozwiesz bank (a właściwie jego syndyka) o unieważnienie umowy, masz prawo równocześnie żądać zawieszenia spłaty rat – i sąd nie może już tego żądania z miejsca odrzucić pod pretekstem restrukturyzacji. Wyrok TSUE chroni Twoje prawo do niepłacenia dalszych rat, które mogłyby się okazać nienależne. Nie musisz już „sponsorować” masy upadłości banku kosztem własnego budżetu.
- Czy odzyskamy nadpłacone raty? To pytanie za milion punktów – i niestety, wyrok TSUE nie oznacza automatycznego zwrotu pieniędzy. Trzeba odróżnić dwie rzeczy: prawo do zatrzymania dalszych płatności (tu TSUE pomógł) i szansę na odzyskanie tego, co już wpłacono. To drugie zależy od wyniku sprawy oraz stanu masy upadłości Getinu. Gdy sąd prawomocnie stwierdzi nieważność umowy, klient formalnie stanie się wierzycielem banku – będzie miał roszczenie o zwrot wszystkich nadpłaconych rat i kosztów. TSUE potwierdził, że nawet przed wyrokiem powinno się takich klientów traktować jak wierzycieli. Problem w tym, że w upadłej kasie Getinu może być pustawo. Priorytet mają duzi wierzyciele (np. BFG, który wyłożył środki na VeloBank). Frankowicze prawdopodobnie będą zaspokajani w dalszej kolejności, częściowo i z opóźnieniem – być może dostaną ułamek swoich nadpłat, a reszta roszczeń wygaśnie. Brutalne? Tak, ale taka jest kolej rzeczy w upadłości – dlatego tak ważne było zatrzymanie dalszego płacenia zawyżonych rat, by nie powiększać swoich strat. Dzięki TSUE wielu osobom uda się ten cel osiągnąć. Ci, którzy raty płacili dalej (bo nie mieli zabezpieczenia), są w gorszej sytuacji – ale mają przynajmniej argument, by naciskać na jak najpełniejsze uznanie ich wierzytelności przez syndyka.
Skutki dla banku, VeloBanku i całego systemu
Getin Noble Bank S.A. w upadłości to już właściwie wydmuszka – instytucja w likwidacji, zarządzana przez syndyka. Formalnie wyrok TSUE dotyczy wykładni prawa, więc bezpośrednio nie unieważnia żadnej decyzji BFG ani sądu. Nie oznacza też, że restrukturyzacja Getinu była zła u podstaw – potwierdza jednak, że pewne jej elementy naruszyły prawo konsumenckie.
Dla syndyka masy upadłości to sygnał, że musi uwzględnić roszczenia frankowiczów jako pełnoprawnych wierzycieli – nawet jeśli nie dysponują jeszcze prawomocnymi wyrokami. To może oznaczać setki lub tysiące zgłoszonych wierzytelności z tytułu „nieważnych” kredytów, które powiększą listę długów upadłego banku.
Z punktu widzenia majątku Getinu sytuacja się nie zmienia – tort do podziału pozostaje tej samej wielkości – ale krąg uczestników podziału rośnie, co potencjalnie zmniejszy ułamek zaspokojenia dla każdego. BFG oraz instytucje, które finansowały ratowanie Getinu, muszą się liczyć z tym, że frankowicze też ustawiają się w kolejce po resztki z upadłości. To wymusza bardziej sprawiedliwe traktowanie konsumentów, choć może zaboleć finansowo (mniejszy zwrot kosztów resolution dla BFG).
Bank pomostowy (VeloBank) – paradoksalnie – może odetchnąć z ulgą. TSUE wyraźnie zaznaczył, że zabezpieczenie roszczeń frankowiczów nie wpływa na sytuację finansową i działanie nowego banku. Velo przejął od Getinu tylko zdrowy portfel i nie ciąży na nim odpowiedzialność za te „toksyczne” umowy frankowe. Wyrok rozwiewa ewentualne wątpliwości: procesy przeciw Getinowi i zawieszenie spłat kredytów, które nie zostały przeniesione do Velo, nie zagrażają celom restrukturyzacji. Innymi słowy, VeloBank pozostaje bezpieczny – wyrok TSUE go nie dotyczy bezpośrednio i nie powinien destabilizować jego działalności. To ważne zastrzeżenie dla stabilności systemu: ratowanie banku było po to, by nowy twór działał bez obciążeń, i TSUE tego nie podważa. Kto zatem może czuć się nieswojo?
Palcem wskazać trzeba instytucje nadzorcze i ustawodawcę. BFG stosował prawo takie, jakie uchwalił parlament – a to prawo okazało się niezgodne z unijnym. Komisja Nadzoru Finansowego (KNF), uczestnicząc w procesie resolution, również nie zadbała, by zabezpieczyć interes konsumentów. Bank centralny i Ministerstwo Finansów – milczą, choć pytanie się nasuwa: czy przy pisaniu ustawy o BFG zlekceważono prawa konsumenta? Wyrok TSUE to prztyczek dla całego systemu ochrony finansowej w Polsce. Pokazuje, że w pogoni za stabilnością systemu łatwo zapomnieć o „małych” ludziach, którzy ten system tworzą – klientach banków. I choć Getin upadł, echo tej sprawy może wpłynąć na przyszłe procesy restrukturyzacyjne (oby już bez podobnych błędów).
Niewygodne pytania – komentarz eksperta
Wyrok TSUE w sprawie Getinu to coś więcej niż kolejny „sukces frankowiczów”. To lustro, w którym musi przejrzeć się polski sektor bankowy i ustawodawca. W lustrze widać zaś obraz niezbyt chwalebny: prawa konsumentów, które powinny być standardem, muszą być egzekwowane dopiero wyrokiem trybunału w Luksemburgu. Banki oczywiście o tym głośno nie powiedzą. Nie usłyszymy w mediach wypowiedzi rzeczników bankowych, że „przez ostatnie lata bezprawnie blokowaliśmy frankowiczom drogę do sprawiedliwości”. Zamiast tego zapewne pojawią się komunikaty łagodzące: że wyrok „nic nie zmienia” dla stanu upadłości Getinu, że „pieniądze i tak się skończyły”, że to tylko jedna z opinii TSUE.
Fakty są jednak inne.
Ten wyrok zmienia bardzo wiele – przywraca elementarną sprawiedliwość i równowagę: frankowicz bankrutującego banku nie może być obywatelem drugiej kategorii wobec frankowicza banku wypłacalnego. Państwo polskie wprowadziło przepisy, które de facto chroniły interes banku kosztem klienta, licząc, że nikt tego nie zakwestionuje.
TSUE pokazał, że prawa konsumenta to nie „opcjonalny luksus”, który można zawiesić w sytuacji kryzysowej. Jeśli krajowy ustawodawca tworzy rozwiązania zbyt rygorystyczne, musi pilnować, by nie naruszały one innych norm UE – tu zawiódł test proporcjonalności i spójności prawa. To systemowy problem ochrony konsumentów w Polsce: dopiero interwencje z zewnątrz (TSUE, Komisja Europejska) wymuszają dostosowanie przepisów do standardów, które na Zachodzie są oczywistością.
Czy ktoś za to odpowie? Zapewne nie bezpośrednio. Ale precedens został ustanowiony. W przyszłości żaden bank w restrukturyzacji nie może liczyć, że schowa swoje grzechy pod dywan, blokując klientom dostęp do sądu lub zabezpieczenia. Żaden przepis krajowy nie może być traktowany jak świętość, jeśli koliduje z nadrzędnym prawem Unii. Frankowicze z Getinu – tak często przedstawiani jako „ryzykanccy gracze, co sami się wpakowali w kłopot” – okazali się tymi, którzy znów poszerzają ochronę praw konsumenta dla nas wszystkich. Banki by tego nie powiedziały, ale prawda jest taka, że każdy klient korzysta na tym, iż uparci frankowicze doprowadzili do skorygowania nieuczciwych reguł gry. I za to należy im się więcej szacunku, niż kiedykolwiek okazał im polski system finansowy.