Znane są już najnowsze prognozy kosztów, jakie będzie musiał ponieść sektor bankowy w związku z rozliczeniami nieważnych umów frankowych. Zespół Badań i Analiz Związku Banków Polskich opublikował szacunki dla dwóch różnych scenariuszy: referencyjnego i szokowego. Jak wynika z pierwszej, łagodniejszej prognozy, w latach 2023-2025 sektor będzie musiał ponieść koszt nieważnych umów frankowych na poziomie 19,33 mld zł rocznie. Co ciekawe, ZBP nie snuje już wizji, wg których banki zaczną masowo upadać w związku z brakiem prawa do wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału. Czy w takim razie szef KNF Jacek Jastrzębski, kreśląc tego rodzaju zagrożenie przed sędziami TSUE, mylił się? A może od początku jasne było, że żaden bank nie upadnie przez uczciwe rozliczenia z frankowiczami?
- Im więcej czasu mija od wyroku TSUE w sprawie C-520/21 (o wynagrodzenie dla banku za bezumowne korzystanie z kapitału), tym bardziej zrozumiałe staje się to, jak nieprawdziwe były tezy bankowców, że doprowadzi on rynek finansowy w Polsce do ruiny
- Banki owszem, poniosą wielomiliardowe koszty rozliczeń z frankowiczami, ale nawet w scenariuszu szokowym nie doprowadzi to ani sektora, ani żadnego z jego przedstawicieli do upadłości
- Prognozy przygotowane przez Zespół Badań i Analiz Związku Banków Polskich kompromitują twierdzenia szefa KNF wyartykułowane 12 października 2022 roku na pierwszym posiedzeniu w sprawie C-520/21
- Frankowicze mogą spać spokojnie: jeśli nie mają kredytu w upadłym Getin Noble Banku, będą w stanie wyegzekwować postanowienia sądowe i odzyskać należne im środki, zasądzone w wyniku unieważnień umów.
Przed i po wyroku TSUE: jak zmieniło się podejście bankowców?
IV kwartał ubiegłego roku minął bankom pod znakiem franka szwajcarskiego. Z jednej strony panicznie dowiązywały kolejne rezerwy na ryzyka prawne hipotecznych umów pseudowalutowych, z drugiej z niepokojem oczekiwały na wyrok TSUE w sprawie C-520/21. Pierwsza rozprawa w Luksemburgu odbyła się 12 października 2022 roku. Wziął w niej udział przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego Jacek Jastrzębski, który wcześniej, korzystając z uprawnień prokuratorskich, dołączył do polskiej sprawy, powiązanej z tą unijną. Pozwoliło to Jastrzębskiemu na wystąpienie przed TSUE i nakreślenie punktu widzenia Komisji na potencjalnie niekorzystny dla banków wyrok w sprawie o wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału.
Sędziowie TSUE (jak również obserwatorzy procesu i cała opinia publiczna) mogli się dowiedzieć, że odebranie bankom prawa do zarobku na wadliwych i w konsekwencji nieważnych instrumentach finansowych, jakimi bez wątpienia były kredyty frankowe, będzie kosztować sektor ponad 100 mld złotych. Skutkiem poniesienia tak ogromnych kosztów miałaby być upadłość jednego lub nawet kilku podmiotów funkcjonujących na krajowym parkiecie, a także wystąpienie „efektu zarażania”, polegającego na objęciu problemami nawet tych banków, które nie mają hipotek frankowych w swoim portfelu. Efektem mogłoby być załamanie krajowego rynku bankowego i kłopoty polskiej gospodarki, co przełożyłoby się w końcu na inne gospodarki europejskie.
Ułańska fantazja szefa KNF wzbudziła duże zainteresowanie sędziów TSUE, który zaczęli zadawać mu pytania odnośnie sposobu funkcjonowania samej Komisji, jak i rynku finansowego w Polsce. Zdawali się być żywo zainteresowani tym, czyje interesy tak naprawdę reprezentuje KNF – wszystkich uczestników rynku finansowego czy może tylko banków. Jeden z sędziów zapytał nawet Jastrzębskiego, czy cały polski system bankowy oparty jest na niesprawiedliwości oraz zaczął się zastanawiać, czy nie warto by tej sytuacji naprawić.
Wówczas eksperci powiązani z sektorem bankowym nie zostawiali suchej nitki na chłodnym podejściu unijnych sędziów, którzy, zamiast wziąć pod uwagę szerszą perspektywę i możliwe konsekwencje odebrania bankom wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, chcieli rozpatrywać całą sprawę wyłącznie w oparciu o… obowiązujące prawo. Minęło trochę czasu i emocje bankowców zostały wystudzone. W lutym br. wydana została opinia Rzecznika Generalnego TSUE, jednoznacznie korzystna dla konsumentów, a parę miesięcy później, w czerwcu, Trybunał wydał ostateczny wyrok w sprawie C-520/21, spójny z wcześniejszą oceną Rzecznika.
Banki zostały zmuszone do przeformułowania swojej narracji. Zaczęły równolegle koncentrować się na dwóch czynnościach. Po pierwsze, na regularnym dowiązywaniu odpisów na franki, po drugie, na zniechęcaniu kredytobiorców do sądzenia się.
Skutkiem tego pierwszego jest rosnące pokrycie hipotek frankowych rezerwami. Największe giełdowe banki zdołały już odpisać na ten cel kwoty pokrywające ponad 60 proc. wartości aktywnych umów frankowych. Niektóre, jak np. Pekao S.A. czy ING Bank Śląski, zdążyły już zaksięgować rezerwy pokrywające cały portfel frankowych hipotek.
Upadłość sektora bankowego w Polsce jednak odwołana? ZBP publikuje najnowsze prognozy „frankowe”
Jak w końcu będzie wyglądać rynek usług finansowych w Polsce po czerwcowym wyroku TSUE, odbierającym przedstawicielom sektora prawo do wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z frankowego kapitału? Znane są już najnowsze prognozy, przygotowane przez Zespół Badań i Analiz Związku Banków Polskich.
Tego samego Związku, który przed kilkoma miesiącami rozpoczął kampanię pod hasłem „Ugoda lepsza niż proces”. I tego samego, który dzielnie wtórował katastroficznym wizjom szefa KNF przed wyrokiem TSUE. Jak prezentują się najnowsze dane dotyczące kosztów sektora, będących wynikiem niekorzystnego wyroku TSUE?
Zespół Badań i Analiz ZBP przygotował dwa scenariusze: jeden to ten łagodniejszy, referencyjny, drugi zaś to bardziej drastyczny, „szokowy”. Oba cechują się własnymi założeniami:
- wg scenariusza referencyjnego w 2024 roku dojdzie do spadku stóp procentowych o 20 procent względem roku bieżącego. Z kolei w 2025 roku spadek stóp w porównaniu do poziomu z br. wyniesie już 40 procent. Tempo spadku oprocentowania depozytów oszacowano na 25 proc. w 2024 roku i na 50 proc. w 2025 roku. Obie wartości opracowano względem roku bieżącego
- wg scenariusza szokowego spadek stóp procentowych w 2024 roku wyniesie 25 procent względem roku bieżącego, zaś w 2025 roku, w tym samym odniesieniu, o 50 procent. Tempo spadku oprocentowania depozytów w 2024 roku względem 2023 roku oszacowano na 30 procent, zaś w 2025 roku względem 2023 roku na 60 procent.
Zespół przyjął też określone założenia na 2024 rok, wg których dojdzie do przedłużenia wakacji kredytowych, tym razem jednak z uwzględnieniem kryterium dochodu (co oznaczać będzie koszt dla sektora na poziomie 3 mld zł). Przyjęto też wzrost kosztów działania banków na poziomie 5 procent rok do roku. Podobnie mają rosnąć w ujęciu rok do roku koszty z tytułu prowizji.
Zespół w oparciu o przyjęte założenia oszacował skumulowaną kwotę dodatkowych rezerw na ryzyka prawne za lata 2023-2025 na 58 mld zł. Jest to kwota, jaką sektor będzie musiał uwzględnić ponad już zawiązane 40 mld zł.
Jeśli środki te będą księgowane zgodnie ze scenariuszem referencyjnym, sektor w latach 2023-2025 będzie ponosił roczny koszt rezerw frankowych na poziomie 19,33 mld zł. Według scenariusza szokowego największe rezerwy sektor zawiąże w 2023 roku i wyniosą one 25 mld zł. W 2024 roku koszty rezerw miałyby wynieść 20 mld zł, zaś w 2025 już „tylko” 13 mld zł.
Jak prezentować się będzie wówczas średni wynik netto sektora bankowego?
W przypadku łagodniejszego scenariusza w latach 2023, 2024 i 2025 banki zanotują kolejno 22,64 mld zł, 12,56 mld zł oraz 0,67 mld zł. Z kolei wynik netto za te lata w scenariuszu szokowym to 17,29 mld zł, 6,73 mld zł oraz -4,82 mld zł. Dla porównania, w 2022 roku sektor zaraportował wynik na poziomie 12,1 mld zł netto.
Jak więc widać na liczbach, tylko w scenariuszu szokowym dojdzie do sytuacji, w której sektor bankowy zakończy jeden rok ze stratą. W scenariuszu referencyjnym taka sytuacja nie będzie miała miejsca. Nic nie wskazuje na to, aby któryś przedstawiciel sektora miał upaść lub wejść w procedurę przymusowej restrukturyzacji w związku z frankowymi rozliczeniami.
Kredytobiorcy, którzy planują sądzić się o unieważnienie swoich umów, a którzy nie są klientami upadłego Getinu, nie muszą więc martwić się o zdolność kredytodawców do zaspokojenia ich roszczeń, potwierdzonych prawomocnymi wyrokami sądów.