Już w tą środę, 11 czerwca 2025 r., oczy polskich kredytobiorców zwrócą się ku Luksemburgowi. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej tego dnia po raz pierwszy zajmie się sprawą oprocentowania kredytów złotowych opartego na wskaźniku WIBOR . To jeszcze nie wyrok, lecz kluczowa rozprawa przed TSUE, mogąca zadecydować o losie umów hipotecznych na kolejne lata. Stawką są raty setek tysięcy rodzin oraz stabilność całego sektora bankowego w Polsce .
Czego dotyczy czerwcowa rozprawa TSUE?
Rozprawa 11 czerwca to następstwo pytań prejudycjalnych zadanych przez Sąd Okręgowy w Częstochowie (sprawa C-471/24). Polski sąd zwrócił się do TSUE z prośbą o interpretację, czy klauzule zmiennego oprocentowania oparte na WIBOR są zgodne z prawem unijnym . W centrum uwagi jest dyrektywa 93/13/EWG o niedozwolonych postanowieniach umownych, czyli unijne przepisy chroniące konsumentów przed nieuczciwymi warunkami w umowach. TSUE ma ocenić m.in.:
- Transparentność WIBOR-u – czy metoda wyznaczania tego wskaźnika jest przejrzysta i zgodna z prawem UE ?
- Informowanie o ryzyku – czy banki dostatecznie jasno uświadomiły klientom ryzyko związane ze zmiennym oprocentowaniem ?
- Uczciwość klauzuli WIBOR – czy mechanizm oparty na WIBOR spełnia wymogi dobrej wiary i nie tworzy znaczącej nierównowagi stron, zgodnie ze standardami dyrektywy 93/13 ?
Pytania te wynikły z lawiny wątpliwości zgłaszanych przez kredytobiorców. W ostatnich latach wielu posiadaczy złotowych kredytów hipotecznych boleśnie odczuło gwałtowne wzrosty WIBOR-u i zaczęło kwestionować zapisy swoich umów . Twierdzą oni, że mechanizm ustalania WIBOR jest dla laika niezrozumiały i nieprzejrzysty, a banki nie ostrzegły ich należycie o ryzyku skoków rat . Teraz te zarzuty trafiły na wokandę najwyższej unijnej instancji – TSUE wysłucha argumentów obu stron i nada kierunek dalszym rozstrzygnięciom. Co ważne, 11 czerwca poznamy stanowiska i pytania sędziów, ale na ostateczny wyrok przyjdzie poczekać jeszcze kilka miesięcy.
Możliwe scenariusze: przełom czy status quo?
Już dziś wiadomo, że wyrok TSUE będzie przełomowy – to pierwsza taka sprawa o polskie kredyty złotowe z WIBOR-em . Co jednak może się wydarzyć? Eksperci rysują dwa zasadnicze scenariusze:
Scenariusz nr 1: TSUE przyznaje rację konsumentom:
Jeśli trybunał uzna WIBOR-owe klauzule za niezgodne z prawem i abuzywne, skutki mogą być podobne jak przy kredytach frankowych. Możliwa jest nawet nieważność umów opartych na WIBOR . Alternatywnie, sąd krajowy mógłby pozostawić umowę w mocy, ale usunąć WIBOR, pozostawiając oprocentowanie w wysokości samej marży banku (stałej) . W obu przypadkach w grę wchodzi zwrot nadpłaconych odsetek konsumentom, co oznaczałoby dla banków miliardowe straty, oraz fala nowych pozwów przeciw instytucjom finansowym . Taki prokonsumencki wyrok TSUE otworzyłby drogę „złotówkowiczom” do masowego kwestionowania swoich umów – niemal druga odsłona spraw frankowych.
Scenariusz nr 2: TSUE po stronie banków:
Jeśli trybunał nie dopatrzy się nieprawidłowości i orzeknie, że WIBOR sam w sobie nie narusza prawa konsumenta, wówczas status quo zostanie utrzymane. Probankowe rozstrzygnięcie znacząco ograniczyłoby możliwość dochodzenia roszczeń przez klientów . Banki odetchnęłyby z ulgą, a perspektywa unieważniania umów złotówkowych oddaliłaby się. Kredytobiorcom pozostałoby co najwyżej dochodzenie indywidualnych roszczeń w przypadkach rażących zaniedbań informacyjnych, ale bez wsparcia silnego precedensu.
Niezależnie od wyniku, stawką jest ogromna zmiana w praktyce udzielania kredytów w Polsce. Prokonsumencki wyrok oznacza rewolucję: sektor bankowy czekałby zalew pozwów i konieczność przeliczenia lub renegocjacji tysięcy umów . Probankowy wyrok z kolei utwierdzi obecny porządek – ale też pokaże kredytobiorcom granice ochrony prawnej. Każdy z tych scenariuszy wpłynie na przyszłe podejście banków do oferowania kredytów o zmiennej stopie procentowej .
Co dalej po wyroku TSUE?
Rozprawa czerwcowa to dopiero początek procesu. Sam wyrok TSUE (po ogłoszeniu, prawdopodobnie już w 2026 roku) nie unieważni automatycznie żadnej umowy – wskaże jedynie, jak interpretować prawo. Potem sprawa wróci do sądu w Częstochowie, który na podstawie wskazówek TSUE wyda wyrok w konkretnej sprawie kredytu opartego na WIBOR-ze. To orzeczenie stanie się drogowskazem dla innych sądów w Polsce. Już teraz wiele krajowych spraw „WIBOR-owych” jest zawieszonych w oczekiwaniu na stanowisko Luksemburga . Według danych Związku Banków Polskich, na koniec marca 2025 r. toczyło się 1755 postępowań dotyczących kredytów opartych o WIBOR, a co miesiąc przybywa kilkadziesiąt nowych . Gdy tylko TSUE wyda wyrok, te sprawy ruszą z miejsca.
Trzeba jednak podkreślić: wdrożenie wytycznych TSUE nie nastąpi z dnia na dzień. Zanim sądy powszechne zaczną masowo orzekać np. unieważnienia umów, minie trochę czasu. Sędziowie będą musieli przełożyć ogólne wskazówki TSUE na realia poszczególnych umów – ocenić, czy w konkretnym przypadku klauzula WIBOR była nieuczciwa (np. czy klient rozumiał zasady zmiany oprocentowania, czy bank dopełnił obowiązków informacyjnych). Niewykluczone, że głos zabierze też Sąd Najwyższy lub pełny skład któregoś z sądów, aby ujednolicić linię orzeczniczą, zwłaszcza w kwestii skutków wyeliminowania WIBOR-u z umowy (czy umowa ma dalej obowiązywać na samej marży, czy upaść).
Dopiero po takiej fazie „dostosowawczej” będzie można mówić o masowym, pewnym dla klientów orzekaniu. Dla porównania, w sprawach frankowych po wyroku TSUE z 2019 r. minęły ponad dwa lata, zanim zapadła zdecydowana większość jednolitych, korzystnych dla frankowiczów wyroków – tutaj może być podobnie, choć być może doświadczenia z frankami przyspieszą bieg wydarzeń.
Kredytobiorco, pozywać czy czekać?
Wielu zadłużonych w złotówkach zadaje sobie pytanie: czy warto wstrzymać się z pozwem do wyroku TSUE, czy działać już teraz? Jednoznaczna odpowiedź nie istnieje – wszystko zależy od indywidualnej sytuacji i apetytu na ryzyko. Czekanie na orzeczenie TSUE ma ten plus, że poznamy jasną wykładnię prawa unijnego.
Jeśli wyrok będzie korzystny dla konsumentów, pozwoli on formułować pozwy w oparciu o mocny fundament i zwiększy szanse na wygraną. Unikniemy też ryzyka poniesienia kosztów przegranego procesu, gdyby TSUE ostatecznie stanął po stronie banków. Z drugiej strony, odwlekanie decyzji oznacza dalsze płacenie wysokich odsetek – a ewentualne korzyści z wyroku (np. zwrot nadpłat) zrealizują się dopiero za kilka lat, po przejściu całej drogi sądowej.
A co, jeśli pozywać już teraz?
Niektórzy prawnicy zachęcają do przygotowania pozwu wcześniej, argumentując, że pierwsi wygrywają najwięcej. Po wyroku TSUE sądy mogą zostać zalane sprawami, co wydłuży czas oczekiwania na rozprawę i prawomocny wyrok. Wniesienie pozwu już teraz może skutkować szybszym rozpoznaniem sprawy, a nawet – w niektórych przypadkach – próbą uzyskania zabezpieczenia (np. zawieszenia obowiązku płacenia pełnych rat na czas trwania procesu). Trzeba jednak liczyć się z tym, że wiele sądów i tak wstrzyma bieg postępowania do czasu decyzji TSUE, więc efekt może być ograniczony. Ryzyko jest takie, że jeśli TSUE nie poprze kredytobiorców, wcześniejszy pozew może zakończyć się porażką i kosztami.
Czy zatem mamy do czynienia z drugimi „frankami”, czy raczej zupełnie inną historią? Analogii jest wiele: znów chodzi o nieuczciwą – zdaniem klientów – klauzulę w umowie kredytowej, znów waży się los tysięcy umów i wielkie sumy. WIBOR-owicze (bo i taki neologizm się pojawia) patrzą na sukcesy frankowiczów w sądach i liczą na podobny przełom. Trzeba jednak pamiętać, że kazus WIBOR różni się od frankowego.
Tutaj kredyt jest w rodzimej walucie, a problemem nie jest obca denominacja, lecz sposób kalkulacji oprocentowania. Ryzyko stopy procentowej to zjawisko wpisane w każdy kredyt zmiennoprocentowy – nie da się go uniknąć tak, jak można było uniknąć ryzyka walutowego wybierając kredyt złotowy. Dlatego nie każdy wzrost rat da się przekuć w argument o abuzywności. Wiele zależy od tego, na ile TSUE doprecyzuje wymogi transparentności – czy uzna, że banki miały obowiązek łopatologicznie wyjaśnić mechanizm WIBOR i symulować klientom możliwe skoki rat. Jeśli tak, granice odpowiedzialności banków za informowanie klienta znacznie się rozszerzą. Jeśli nie – walka „złotówkowiczów” może okazać się trudniejsza niż frankowa.
Banki będą bronić WIBOR-u jak niepodległości
Dla sektora bankowego sprawa ma fundamentalne znaczenie. Stawką są dziesiątki miliardów złotych – tyle mogą kosztować masowe unieważnienia lub „odwiborowienie” kredytów złotowych. Nic dziwnego, że banki już zapowiadają twardą obronę WIBOR-u. Związek Banków Polskich przekonuje, że roszczenia kredytobiorców nie mają solidnych podstaw prawnych ani ekonomicznych.
Argumentuje, że WIBOR jest rynkowym indeksem odzwierciedlającym realny koszt pieniądza, a fakt braku ścisłego nadzoru nad jego ustalaniem przed 2018 r. (czyli przed wejściem unijnego rozporządzenia BMR) nie oznacza automatycznie nieuczciwości umów . Komitet Stabilności Finansowej (KNF, NBP i Ministerstwo Finansów) wtóruje, podkreślając, że od czasu reformy z 2017 r. nad WIBOR-em czuwa GPW Benchmark i obowiązują surowe reguły wyznaczania stawki. Innymi słowy – dziś WIBOR jest przejrzysty jak nigdy dotąd, a kredyty zawierane po 2018 roku są znacznie lepiej zabezpieczone przed nadużyciami.
W przekazie banków pojawia się też ostrzejszy ton. Tadeusz Białek, prezes ZBP, stwierdził wręcz, że „WIBOR-u nie da się podważyć”, sugerując, iż kancelarie pozywające banki „szukają nowej niszy”, a klienci nie powinni dać się nabierać na obietnice unieważnienia kredytu w złotówkach. To pokazuje, że instytucje finansowe zamierzają bronić WIBOR-u do upadłego – podobnie jak przez lata broniły się przed roszczeniami frankowiczów. Można spodziewać się, że nawet po ewentualnym niekorzystnym wyroku TSUE banki będą grały na czas, składały apelacje, a być może również lobbowały za rozwiązaniami ustawowymi łagodzącymi skutki dla sektora.
Co wiemy i czego nie wiemy
Warto podsumować, co już jest pewne, a co wciąż pozostaje w sferze spekulacji. Wiemy, że 11 czerwca odbędzie się historyczna rozprawa przed TSUE – pierwszy tak poważny test legalności WIBOR-u w kredytach złotowych. Wiemy, że jej wynik (który poznamy kilka miesięcy później) może znacząco wpłynąć na sytuację setek tysięcy polskich rodzin oraz stabilność banków. Wiemy też, jakie prawa konsumentów wchodzą w grę – przejrzystość umowy, rzetelna informacja o ryzyku, równowaga stron kontraktu.
Czego nie wiemy? Przede wszystkim – jak orzeknie TSUE. Trybunał potrafi zaskakiwać, a sprawa WIBOR-u jest precedensowa. Nie znamy jeszcze finalnej opinii rzecznika generalnego ani szczegółów argumentacji stron podczas czerwcowej rozprawy. Nie wiemy, czy ewentualny wyrok prokonsumencki będzie daleko idący (np. otworzy drzwi do unieważniania wszystkich umów z WIBOR-em), czy raczej ostrożny i pozostawiający wiele sądom krajowym. Nie wiemy również, jak zareagują polskie władze – czy pozostawią sprawy biegowi wydarzeń w sądach, czy spróbują wypracować systemowe rozwiązanie (np. ugody dla kredytobiorców, analogiczne do proponowanych frankowiczom).
Co można się realnie spodziewać? Najbardziej prawdopodobny scenariusz to miesiące niepewności po wyroku. Jeśli będzie korzystny dla klientów – lawina pozwów i stopniowe kształtowanie się linii orzeczniczej w Polsce, przy jednoczesnym wzroście napięcia między sektorem bankowym a klientami (być może wspartego politycznym dyskursem o pomocy zadłużonym). Jeśli wyrok będzie korzystny dla banków – prawdopodobnie wielu niezdecydowanych kredytobiorców zrezygnuje z sądowej walki, choć pojedyncze spory zapewne będą się toczyć dalej w oparciu o krajowe podstawy prawne. W obu przypadkach banki już przygotowują się na skutki: albo na trudne rozmowy z klientami i kosztowne ugody, albo na kontynuację biznesu as usual z utwierdzeniem, że umowy są bezpieczne.
Jak się przygotować jako kredytobiorca? Przede wszystkim – zachować spokój i być na bieżąco z informacjami. Warto śledzić doniesienia z Luksemburga 11 czerwca, a potem uważnie przeanalizować treść wyroku TSUE, gdy już zapadnie. Konsultacja z prawnikiem specjalizującym się w prawie bankowym może pomóc ocenić, czy w naszej konkretnej umowie są przesłanki do roszczeń (np. brak należytej informacji o ryzyku). Już teraz można zgromadzić dokumentację kredytową, aneksy, korespondencję z bankiem – na wypadek, gdyby przyszło podjąć kroki prawne. Nie warto natomiast ulegać panice ani hurraoptymizmowi. Porównania do „franków” uczą, że proces dochodzenia sprawiedliwości bywa długi i wyboisty, ale też że zdeterminowani klienci, mając za sobą prawo UE, potrafią skutecznie zawalczyć o swoje.
11 czerwca może okazać się punktem zwrotnym – albo tylko ciekawostką prawniczą, jeśli TSUE nie dopatrzy się problemu. Dziś pozostaje nam uzbroić się w cierpliwość. WIBOR pod lupą TSUE to dla kredytobiorców światełko nadziei, ale czy przerodzi się w pełne światło zwycięstwa, przekonamy się dopiero za jakiś czas. Bez względu na wynik, każdy zadłużony w złotówkach powinien być czujny i świadomy swoich praw. Ta wiedza – obok terminowego płacenia rat – jest teraz najlepszym zabezpieczeniem na niepewne czasy.