Rekordowy zysk, ale i stare problemy. Pierwszy kwartał 2025 roku okazał się dla BNP Paribas Bank Polska przełomowy – bank zaraportował najwyższy kwartalny zysk netto w swojej historii, osiągając 741,4 mln zł. To wynik aż o 26% wyższy niż przed rokiem i 46% wyższy niż w poprzednim kwartale. Tak imponujący rezultat znacząco przebił oczekiwania analityków (prognozowano ~609 mln zł zysku), co bez wątpienia cieszy zarząd banku. Jednak na horyzoncie wciąż majaczą cienie starych problemów – przede wszystkim toksycznego portfela kredytów frankowych, który skutecznie psuje świętowanie rekordów. Czy świetne wyniki finansowe to zapowiedź trwałego przełomu, czy raczej cisza przed burzą kolejnym odpisów? Przyjrzyjmy się bliżej liczbom i temu, co naprawdę kryje się za raportem BNP Paribas za I kwartał 2025.
Wzrost dochodów i solidna rentowność
Finansowe fundamenty banku w I kw. 2025 są mocne. Przychody z działalności bankowej (NBI) urosły o około 9% rok do roku (po oczyszczeniu danych z jednorazowych zdarzeń), napędzane głównie wysokimi dochodami odsetkowymi. Wynik odsetkowy sięgnął 1,494 mld zł, co oznacza +7% r/r (mimo lekkiego spadku o 3% kw/kw). To efekt utrzymującej się wysokiej marży odsetkowej – w pierwszym kwartale wyniosła ona 3,6%, nieco mniej niż w końcówce 2024 (spadek o 11 pb kw/kw), ale wciąż wyżej niż rok temu. Bank korzysta więc na wciąż wysokich stopach procentowych, choć dynamika odsetek nieco wyhamowała.
Nieco słabiej wypadły dochody prowizyjne. Wynik z opłat i prowizji wyniósł 327,5 mln zł, co oznacza spadek o 2% względem ubiegłego roku. Jak tłumaczy bank, niższe prowizje od kredytów, gwarancji czy usług doradczych (np. w M&A) zostały tylko częściowo skompensowane lepszymi przychodami z kart płatniczych.
Mimo tej zadyszki w prowizjach, łączne przychody banku rosły solidnie, a zwrot na kapitale (ROE) osiągnął imponujące ~19% – poziom nie notowany od dawna i przewyższający nawet bardzo dobry wynik za cały 2024 rok (ROE ~17%). To sygnał, że rentowność biznesu BNP Paribas znacznie się poprawiła.
Koszty pod kontrolą mimo obciążeń
Rekordowe dochody przełożyły się na rekordowy zysk także dzięki dyscyplinie kosztowej. Koszty operacyjne (wraz z amortyzacją) wyniosły w I kw. 976,3 mln zł, czyli wzrosły o 6% rok do roku. Na pierwszy rzut oka to sporo – zwłaszcza, że w ujęciu kwartalnym koszty podskoczyły o 16% – ale trzeba pamiętać, że w pierwszym kwartale bank księguje wysokie opłaty na rzecz BFG (Bankowego Funduszu Gwarancyjnego).
Gdy pominie się ten czynnik i inne jednorazowe zdarzenia, wydatki operacyjne wzrosły tylko nieco ponad 3% r/r, czyli wolniej niż wyniosła inflacja. Prezes Przemek Gdański podkreśla, że bez kosztów regulacyjnych koszty byłyby nawet niższe niż w IV kw. 2024, a ich roczny wzrost poniżej inflacji dowodzi skutecznej kontroli wydatków.
W efekcie wskaźnik kosztów do dochodów (C/I) utrzymuje się na zdrowym poziomie ok. 43%, co oznacza, że bank zachował sporą część dodatkowych przychodów jako zysk. Wysoka efektywność operacyjna, osiągnięta pomimo rosnących kosztów pracowniczych i inwestycji (np. w IT czy automatyzację), to mocny punkt raportu. BNP Paribas pokazuje, że potrafi trzymać w ryzach koszty własne nawet w trudnym otoczeniu – jak jednak zaraz zobaczymy, są inne koszty, na które bank ma mniejszy wpływ.
Hipoteki, gotówkowe, inwestycyjne – kredyty wracają do gry
Po okresie zapaści rynek kredytowy zaczyna ożywać, a BNP Paribas skrzętnie to wykorzystuje. Portfel kredytów ogółem zwiększył się o 1,4% kw/kw (0,9% r/r) – co ważne, pierwszy raz od wielu kwartałów odnotowano wzrost, a nie spadek wolumenu. Głównym motorem były kredyty dla przedsiębiorstw, których saldo jest aż o 3,3% wyższe niż rok temu. Bank sygnalizuje tu pierwsze oznaki ożywienia inwestycji w sektorze firm – napływ funduszy unijnych i stabilizacja sytuacji gospodarczej zaczynają przekładać się na rosnący popyt na finansowanie inwestycyjne.
Prezes Gdański nie popada wprawdzie w euforię, ale przyznaje, że w rozmowach z klientami korporacyjnymi widać coraz większą gotowość do odważniejszych projektów rozwojowych. Jeśli te pierwsze jaskółki utrzymają się, kolejne kwartały mogą przynieść dalsze odbicie w kredytach inwestycyjnych dla firm.
Najciekawsze zmiany zaszły jednak w segmencie detalicznym. BNP Paribas w połowie maja 2025 wrócił do aktywnej sprzedaży hipotek po długiej przerwie – przypomnijmy, że już w 2021 r. bank mocno ograniczył kredyty mieszkaniowe, a w 2022 całkowicie wstrzymał sprzedaż hipotek ze zmiennym WIBOR, oferując tylko okresowo stałe oprocentowanie. Teraz, korzystając ze spadku stóp i rządowych programów wspierających kredytobiorców, bank znów ruszył na hipoteczny rynek i od razu widać efekty.
Sprzedaż kredytów mieszkaniowych w I kw. 2025 wzrosła o niemal 560% rok do roku. Oczywiście tak ogromna dynamika to w dużej mierze efekt niskiej bazy – rok temu sprzedaż była śladowa – niemniej kwartalny wzrost o 23% robi wrażenie. Można śmiało powiedzieć, że BNP Paribas odmroził hipoteki i zahamował wcześniejszy spadek portfela w kredytach detalicznych, co sam bank postrzega jako bardzo pozytywną zmianę.
Równolegle bank notuje przyzwoite wyniki w pożyczkach konsumenckich.
Kredyty gotówkowe znów zaczęły rosnąć – sprzedaż cash loans była o 7% wyższa niż przed rokiem i aż o 12% wyższa niż w IV kw. 2024. To znak, że popyt klientów indywidualnych na kredyt gotówkowy odbudowuje się, zapewne w ślad za poprawą nastrojów i powolnym wzrostem płac realnych. Bank wspomina nawet o „pewnym optymizmie” w segmencie personal finance – kilka kwartałów temu sprzedaż kredytów detalicznych malała, teraz udało się trwale zahamować ten spadek i przejść do fazy wzrostu.
Wygląda na to, że BNP Paribas dość późno, bo dopiero pod koniec 2024 r., wrócił do ofensywy kredytowej na rynku detalicznym, ale nadrabia zaległości. Wzrosty w hipotekach i pożyczkach świadczą o odbiciu popytu i skutecznej akcji kredytowej banku na nowo rozgrzewającym się rynku.
Frankowicze: tykająca bomba prawna
W cieniu świetnych wyników podstawowego biznesu kryje się jednak wciąż poważne ryzyko prawne związane z kredytami walutowymi (tzw. frankowymi). I kwartał przyniósł tu pewien oddech – bank zawiązał stosunkowo niewielkie rezerwy na sprawy frankowe, tylko 65 mln zł, podczas gdy jeszcze w poprzednim kwartale pochłonęły one astronomiczne 308 mln zł. Innymi słowy, końcówka 2024 r. została mocno obciążona kosztami prawnymi, ale na początku 2025 sytuacja wydaje się chwilowo spokojniejsza. Ba, ów 65-milionowy odpis okazał się niższy niż oczekiwania rynku (analitycy zakładali ~82 mln zł rezerw), co również pomogło przebić prognozy zysku. Jednak eksperci ostrzegają: to może być cisza przed burzą – w kolejnych kwartałach koszty prawne mogą znów rosnąć.
Sam wiceprezes banku Piotr Konieczny przyznaje, że pierwszy kwartał bywa sezonowo najniższy pod względem pozwów i odpisów, więc patrząc w przyszłość „musimy mieć tego świadomość”.
Statystyki konfliktu z frankowiczami nie pozostawiają złudzeń co do powagi problemu.
W samym I kwartale 2025 wpłynęło 417 nowych pozwów przeciw bankowi (co prawda mniej niż 531 w IV kw. 2024, ale nadal bardzo dużo). Łącznie do końca marca toczyło się tysiące spraw, a z 3539 prawomocnie zakończonych postępowań aż 2527 zakończyło się przegraną banku. Dla porównania, jedynie 54 sprawy bank zdołał prawomocnie wygrać – cała reszta to różne formy porozumień lub umorzeń. Te liczby mówią same za siebie: BNP Paribas przegrywa około 98% sporów z frankowiczami.
Każdy taki przegrany proces oznacza dla banku finansowy cios – sądy najczęściej orzekają unieważnienie umowy kredytowej, co de facto oznacza dla klienta “darmowy kredyt” (oddaje tylko kapitał bez odsetek), a dla banku konieczność zwrotu wszelkich pobranych odsetek i marż. Taka perspektywa „darmowego kredytu” z punktu widzenia frankowicza jest oczywiście bardzo korzystna, natomiast dla banku przekłada się na miliardowe straty i rezerwy.
BNP Paribas – podobnie jak inne banki – stara się minimalizować te straty poprzez zachęcanie klientów do ugód. Jak wynika z raportu, bank kontynuuje program zawierania ugód i w I kwartale osiągnął na tym polu całkiem sporo. 6,6 tys. kredytobiorców zaakceptowało propozycje polubownego rozwiązania sporu, z czego faktycznie podpisano blisko 6 tys. ugód.
Dzięki temu część spraw udaje się zamknąć poza sądem – często na warunkach przewalutowania kredytu na złotówki lub zwrotu części nadpłaconych odsetek. Jednocześnie bank sukcesywnie zwiększa rezerwy finansowe na frankowe ryzyko: na koniec marca łączna pula rezerw na te sprawy sięgała już blisko 3 mld zł. To ogromna kwota, która jednak oddaje skalę problemu – i wciąż może okazać się niewystarczająca, jeśli lawina pozwów nie wyhamuje.
Czy widać światełko w tunelu?
Są pewne pozytywne sygnały. Wspomniany spadek liczby nowych pozwów w I kw. może sugerować, że tempo przybywania spraw sądowych zaczyna maleć. Bankowcy liczą, że sytuacja “będzie ulegała ustabilizowaniu”. Z drugiej strony – jak zastrzega prezes Gdański – wokół kredytów frankowych wciąż jest „dużo niepewności”. Rząd pracuje nad tzw. ustawą frankową, która ma systemowo rozwiązać ten problem, ale jej ostateczny kształt to wielka niewiadoma. Branża finansowa żyje plotkami o kolejnych pomysłach – od sankcji dla banków po mechanizmy ugód – lecz dopóki nie będzie jasnych przepisów, trudno mówić o definitywnym końcu frankowej sagi.
Jak obrazowo relacjonuje prezes BNP Paribas, do czterostronicowego projektu ustawy frankowej zgłoszono aż 300 stron poprawek – to pokazuje, jak złożony i kontrowersyjny jest to temat. Krótko mówiąc: “smętna historia frankowa” potrwa jeszcze długo i zarówno banki, jak i frankowicze muszą uzbroić się w cierpliwość (oraz gotówkę na pokrycie kosztów tej batalii).
Ucieczka klientów i próby odzyskania zaufania
Oprócz wymiaru czysto finansowego, raport BNP Paribas rzuca światło na jeszcze jedno wyzwanie: odpływ części klientów detalicznych. W I kwartale łączna liczba klientów indywidualnych spadła o 5,2% r/r (do ok. 3,96 mln osób). Co ważne, spadek ten wynika nie tylko z naturalnej konkurencji na rynku, ale też z celowych działań banku.
Zarząd przyznaje, że “zamyka relacje” z nieaktywnymi klientami – osobami, które od wielu miesięcy czy lat nie wykazywały żadnej aktywności mimo prób zaangażowania ich w ofertę. Utrzymywanie uśpionych rachunków jest kosztowne i bezproduktywne, więc bank zdecydował się je porządkować nawet kosztem zmniejszenia bazy klientów. W efekcie statystyki klientów poszły w dół, ale w zamian poprawiła się jakość aktywnej bazy – ubyło “martwych dusz”, a przybyło osób zamożniejszych.
Rzeczywiście, BNP Paribas chwali się wzrostem liczby klientów w segmentach affluent i wealth management – czyli tych bardziej dochodowych, korzystających z szerszego wachlarza usług. To świadoma strategia: bank woli skupić się na obsłudze lojalnych i transakcyjnych klientów, niż sztucznie pompować statystyki kont widmo. Taka polityka ma jednak swoją cenę wizerunkową.
Odchudzona baza 4 milionów klientów plasuje BNP Paribas za czołówką największych banków detalicznych w Polsce. Instytucja ta i tak nigdy nie goniła liderów rynku pod względem liczby rachunków, a teraz dystans może się nawet powiększyć. Wyzwanie na przyszłość to pozyskanie nowych, wartościowych klientów detalicznych, którzy zapełnią lukę po “oczyszczaniu” portfela. Zarząd zapowiada, że aktywne pozyskiwanie takich klientów jest jednym z celów strategicznych banku na najbliższe lata.
A skoro o strategii mowa – BNP Paribas jest w trakcie opracowywania nowej strategii rozwoju, którą prawdopodobnie ogłosi pod koniec 2025 lub na początku 2026 roku. Przemek Gdański zdradził jedynie, że ma to być strategia “zrównoważonego, odpowiedzialnego wzrostu”, co zapewne oznacza kontynuację obecnego kursu łączenia solidnych wyników z dbałością o ryzyka i ESG.
Biorąc pod uwagę wszystkie opisane wyzwania – od frankowiczów po odbudowę bazy klientów – nowa strategia będzie musiała pogodzić sprzeczne nieraz priorytety: dalszy dynamiczny rozwój akcji kredytowej, poprawę efektywności i zysków, a jednocześnie rozwiązanie ciągnących się problemów i odzyskanie zaufania części klientów.
Komentarz eksperta: Co dalej dla frankowiczów?
Wyniki BNP Paribas za I kwartał 2025 robią wrażenie – bank pokazał, że potrafi świetnie zarabiać nawet w trudnych warunkach. Jednak z punktu widzenia frankowiczów same miliardowe zyski banku niewiele zmieniają. Kluczowe jest to, jak bank podchodzi do rozwiązania problemu kredytów frankowych. Widzimy przyspieszenie zawierania ugód – prawie 6 tysięcy porozumień w trzy miesiące to dobry sygnał.
Bank zdaje sobie sprawę, że każdy przegrany proces oznacza dla niego dużo wyższe koszty(tzw. sankcja kredytu darmowego i konieczność oddania odsetek), więc bardziej opłaca mu się iść na ustępstwa. Dla frankowiczów to szansa: jeżeli ktoś woli pewne i szybkie rozwiązanie zamiast długiej batalii sądowej, powinien rozważyć propozycję ugody.
Zwłaszcza że orzecznictwo sądów jest obecnie mocno po stronie klientów – bank wygrywa zaledwie kilka procent spraw. Mając taką przewagę, kredytobiorcy frankowi nie muszą się zgadzać na pierwszą lepszą ofertę. Warto twardo negocjować i domagać się przewalutowania kredytu po kursie z dnia zaciągnięcia lub nawet unieważnienia umowy, bo banki zostawiły na to już miliardowe rezerwy i coraz częściej godzą się z takimi rozwiązaniami.
Jednocześnie przestrzegamy: nie należy oczekiwać, że rządowa “ustawa frankowa” automatycznie rozwiąże sprawę na lepszych warunkach. Projekt ustawy utknął w konsultacjach (co nie dziwi, skoro do 4-stronicowego tekstu zgłoszono 300 stron uwag…).
Nie wiadomo, czy i kiedy nowe prawo wejdzie w życie, ani czy rzeczywiście będzie korzystniejsze od ugody czy wygranej w sądzie. Dlatego frankowicze powinni aktywnie zadbać o swoje interesy już teraz. BNP Paribas – sądząc po komunikatach – przygotowuje się na ożywienie akcji kredytowej i walkę o nowych klientów, ale jednocześnie mierzy się z odpływem części dotychczasowych.
Najlepszą drogą jest pójście na dalsze ustępstwa wobec frankowiczów – szybsze, jeszcze korzystniejsze ugody zanim klienci zupełnie stracą zaufanie. Historia uczy, że zignorowanie tak dużej grupy klientów może kosztować więcej niż jednorazowe obniżenie im salda kredytu.
Z raportu za I kwartał 2025 płynie jasny sygnał, że BNP Paribas ma silne podstawy finansowe i potencjał do dalszych wzrostów. Ale przyszłość sukcesu banku zależy nie tylko od słupków w excelu – równie ważne będzie zarządzanie relacjami z klientami, zwłaszcza tymi najbardziej poszkodowanymi.
Frankowicze powinni uważnie obserwować ruchy banku: rekordowe zyski pokazują, że stać go na bardziej śmiałe rozwiązania ich problemu. Jeśli bank tego nie zrobi, wysoki zysk dziś może jutro obrócić się w kolejne rezerwy i utratę reputacji. Teraz piłka jest po stronie zarządu BNP Paribas – czy wyciągnie rękę do zgody, czy dalej będzie grać na czas, ryzykując kolejne procesy? Czas pokaże, a frankowicze nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.