Przez długie lata sektor bankowy przyzwyczaił się do tego, że to on wyznacza zasady finansowania wielu inwestycji zarówno osobom fizycznym, jak i firmom, przenosząc całe związane z tym ryzyko na klienta i nie ponosząc związanych z tym konsekwencji. Narzucał im swoje reguły, wiedząc, że i tak będą z jego produktów korzystać, gdyż nie mają innego wyjścia. Trzeba było długiej batalii sądowej, łącznie z dochodzeniem sprawiedliwości w TSUE, aby powiedzieć dość wykorzystywaniu konsumentów. Szlaki przetarli Frankowicze, których najbardziej dotknęło ryzyko walutowe i ponieśli niewyobrażalne wcześniej koszty zawarcia umowy z bankiem. Teraz okazuje się, że nie tylko kredyty frankowe były produktem wadliwym, gdyż do sądów rusza coraz więcej osób pokrzywdzonych przez banki, które korzystały z kredytów konsumenckich, a także hipotecznych opartych o WIBOR. Na światło dzienne wychodzą też inne wadliwe produkty wypuszczone przez banki, które nie posłużyły konsumentom tak, jak powinny. Dlaczego Polacy nadal narażeni są na toksyczne produkty bankowe i czy jest szansa, aby cokolwiek się w tej kwestii zmieniło?
Z tego artykułu dowiesz się:
- Dlaczego polskie banki oferowały toksyczne produkty finansowe.
- Jakie rodzaje kredytów i produktów bankowych są najczęściej podważane w sądach.
- Jakie konsekwencje dla sektora bankowego wynikają z masowych pozwów konsumentów.
- Jakie produkty bankowe mogą być kolejnym celem działań prawnych konsumentów.
- Dlaczego sektor bankowy nie wprowadza uczciwych produktów finansowych.
- Konsumenci podważają w sądach coraz więcej umów zawartych z bankami. Mowa tu o kredytach frankowych, kredytach konsumenckich i hipotecznych opartych o WIBOR, a także tych związanych z polisolokatami, opcjami walutowymi, lokatami strukturyzowanymi.
- Banki odbierają działania konsumentów jako atak prawników na sektor bankowy i zdają się nie rozumieć zarzutów, jakie ci im stawiają. Tkwią we własnej bucie i nie naprawiają swoich błędów. Domagają się za to zmiany prawa na swoją korzyść.
- Bankowcy twierdzą, że nie da się stworzyć idealnego produktu, którego prawnicy nie byliby w stanie podważyć. Przeznaczają więc krocie na rezerwy związane z ryzykiem prawnym.
- Czy już zawsze Polacy będą narażeni na niebezpieczne i toksyczne produkty bankowe, czy jest szansa, aby to zmienić? To retoryczne pytanie może być nim jeszcze długo, bo jak mawiał Albert Einstein: „Szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów”, a tak przeważnie postępuje sektor bankowy.
Dlaczego Polacy otrzymują toksyczne produkty bankowe?
To raczej nie jest przypadek, że w Polsce już od czasu, kiedy nastał wolny rynek, bankowcy zrozumieli jego zasady po swojemu, co przekładało się na wykorzystywaniu klientów, gdzie tylko się da. Nie robiły na nich wrażenia pierwsze pozwy przeciwko sektorowi jeszcze w 1995 roku, no bo przecież silnemu sektorowi bankowemu w tamtych czasach zwykły konsument nie był w stanie zagrozić.
Banki nie zmieniały więc swojego podejścia do kolejnych oferowanych produktów finansowych, wiedząc, że są bezkarne. Teraz tłumaczą to często niewiedzą o ryzyku, jakie istniało np. w przypadku kredytów frankowych, ale konsumenci doskonale wiedzą już, że banki je znały, tylko o nim nie mówiły. Świadczy o tym tzw. Bała księga, która dowodzi, że banki oferując kredyty frankowe, działały świadomie, narażając klientów na ogromne ryzyko.
Jednak chęć zysku była silniejsza niż zwykła uczciwość, a dodatkowe poczucie bezkarności tylko utwierdzało je w przekonaniu, że mają prawo do dyktowania warunków oraz ignorowania potrzeb swoich klientów, którym produkty oferowali.
Prawdopodobnie te same czynniki doprowadziły do licznych błędów i naruszeń w umowach innych niż frankowe. Ta nienaruszalna pozycja banków trwała niezmiennie przez 30 lat, a cały sektor uchodził w mediach, a co się z tym wiąże, także w opinii publicznej za instytucję zaufania publicznego. I chociaż konsumenci mieli świadomość, że coś jest nie tak, gdyż zawarta z bankiem umowa często skutkowała dotkliwymi konsekwencjami w postaci doprowadzenia człowieka do ruiny finansowej i psychicznej, to jednak nie byli w stanie nic z tym zrobić, bo przecież nikt nie odważył się mówić o tym głośno. Dopiero Frankowicze z pomocą prawników stoczyli twardą batalię z bankami w sądach i przetarli szlak.
Banki jednak, zamiast wyciągnąć konsekwencje ze swoich czynów, obwiniają prawników, a nawet sędziów, sugerując, że orzeczenia, które zapadają w TSUE na korzyść konsumentów, są przez sądy często źle rozumiane i dochodzi do ich nadinterpretacji. Dotyczy to także samych klauzul abuzywnych. Jak mówi prezes ZBP Tadeusz Białek, banki w tej chwili mają do czynienia z instrumentalnym traktowaniem abuzywności i niejako nadużyciem tego pojęcia w polskiej praktyce funkcjonowania dyrektywy unijnej. W jego opinii jest to doskonałym pretekstem do uwolnienia się od zobowiązań i ma charakter zarażający.
No cóż, taka postawa z pewnością nie sprzyja wypracowaniu lepszym wzorców umów, czy stworzeniu produktów, które byłyby uczciwe i atrakcyjne dla klienta podczas całego obowiązywania umowy, jak i po jej zakończeniu, czyli takiej, której nie musiałby podważać w sądzie.
Lista produktów finansowych, za które Polacy pozywają banki już od 1995 roku
Lista produktów, za które Polacy pozywają banki, jest dosyć pokaźna i jak na razie przynosi to różne skutki, albowiem linia orzecznicza nie we wszystkich tych sprawach jest już ukształtowana. Wynika to z faktu, że dopiero od niedawna na szeroką skalę posypały się pozwy przeciwko bankom. Wcześniej, mimo że składano różne skargi na działania bankowców do UOKiK, czy były pojedyncze pozwy przeciwko bankom, nie przynosiło to większego rezultatu i korzyści konsumentom, bo odbywało się to wbrew powszechnej praktyce i przeciwko instytucji uznawanej za taką, która budzi zaufanie. Teraz to się zmienia, a lista produktów, za które Polacy pozywają banki, znacznie się wydłuża. Oto najczęstsze z nich:
- Kredyty frankowe
To najczęstsza przyczyna pozwów w ostatnich latach. Wiąże się z obecnością klauzul abuzywnych w umowach, związanych z nieprzewidywalnym charakterem kursu walutowego i skutkuje już w 98% unieważnieniem umowy kredytowej i odzyskaniem ogromnych środków od banku. Trzeba jednak pamiętać, że droga Frankowiczów do sukcesu w sądzie wiodła przez TSUE i była uciążliwa. Teraz wyznacza kierunek innym. Mobilizuje też Frankowiczów z kredytem już spłaconym do składania pozwów, którzy zyskują coraz większą świadomość, że również takiej prawo mają. - Kredyty złotowe oparte o WIBOR
Ilość pozwów wzrasta, a dotyczą one głównie nieuczciwych klauzul w umowach, braku przejrzystości w ustalaniu wskaźnika referencyjnego WIBOR i podejrzenia manipulacji nim, a także niewystarczającego informowania kredytobiorców o ryzyku. Linia orzecznicza jednak na razie nie jest korzystna dla kredytobiorców, ale sprawa otarła się o TSUE i wyrok Trybunału może ją wkrótce odmienić. - Kredyty i pożyczki konsumenckie skutkujące sankcją kredytu darmowego
Lawinowo rośnie liczba pozwów o skorzystanie z SKD, ponieważ ilość błędów i naruszeń ustawy o kredycie konsumenckim w umowach jest tak duża, że mimo iż linia orzecznicza jeszcze nie jest ukształtowana, to już zapadły wyroki korzystne dla konsumentów, a w części spraw sądy skierowały pytanie prejudycjalne do TSUE. W tym roku jeszcze mogą pojawić się pierwsze orzeczenia Trybunału i wywrócić cały system kredytowy do góry nogami. Zanosi się na sagę frankową II, ale o jeszcze większym zasięgu, gdyż takich umów zawarto w Polsce około 17 mln. - Polisolokaty
Okazuje się, że nie tylko w umowach kredytowych znajdują się abuzywne klauzule, przynoszące szkody konsumentom, ale obecne są także w polisolokatach. To one są najczęstszą przyczyną pozwów składanych do sądów w związku z polisolokatami. Pojawiają się też zarzuty wprowadzania klientów w błąd co do charakteru produktu. Podobnie jak w przypadku umów frankowych możliwe jest unieważnienie umowy także w tym przypadku. - Opcje walutowe
Adresowane były głównie do eksporterów, którzy chcieli zabezpieczyć się przed umacnianiem złotówki. Wykupienie w banku opcji walutowych, miało im zagwarantować określony kurs euro. Niestety dochodziło w tych produktach do spekulacji i okazało się, że banki zastawiły na eksporterów pułapki. Kiedy złotówka rosła, oni zarabiali, lecz kiedy spadała, musieli sprzedawać bankom euro po kursie dużo niższym niż ten rynkowy. Istnieje możliwość podważenia takiej umowy, z czego już niektórzy korzystają. - Lokaty strukturyzowane
Choć wydawały się atrakcyjną opcją, widać już teraz, że niektórym nie przyniosły spodziewanych korzyści i składają pozwy. Na razie jeszcze jednak brakuje szczegółowych informacji w dostępnych źródłach o przyczynach pozywania banków. - Kredyty hipoteczne w złotówkach
Pozwów tych jest również coraz więcej, a dotyczą stosowania nieuczciwych praktyk rynkowych, a także nadużywania prawa podmiotowego przez banki.
Chociaż lista ta przedstawia już wiele pozycji, z pewnością nie jest wyczerpująca i można będzie dołączyć do niej także inne wadliwe produkty, które mogły pojawić się na rynku od 1995 roku. Kto wie, czy pewnego dnia nie ruszą do sądu, chociażby posiadacze kart płatniczych, jeśli prawnicy znajdą w nich niedozwolone klauzule. A takie przypadki już były. UOKiK bowiem już w 2010 roku analizując wzorce 280 umów o karty płatnicze stosowane przez 12 banków, zakwestionował 45 klauzul, uznając je jako niedozwolone. Kto wie więc, jak to wygląda teraz i czy po dokładnym przyjrzeniu się takim umowom łącznie z załączonymi do nich regulaminami oraz tabelami opłat i prowizji, nie znalazłoby się tam wystarczająco dużo argumentów, aby je podważyć. Gdyby tak się stało, w oczach bankowców będzie to znów wina nieznośnych prawników, którzy chronią osoby szukające pretekstu do uwolnienia się od zobowiązań.
Nie da się stworzyć dobrego produktu bankowego, czy nasze banki tego nie potrafią, a może nie chcą?
Wadliwymi produktami banki już tak zniszczyły sobie reputację, że powinny ze wszystkich sił dążyć do tego, aby w końcu stworzyć produkt finansowy, którym zrehabilitują się nieco w oczach klientów i odzyskają ich zaufanie. Tymczasem bankowcy twierdzą, że się nie da, bo zawsze jakiś prawnik prędzej czy później będzie w stanie taki produkt zakwestionować.
Wolą więc zwiększać rezerwy na ryzyko bankowe obrażając się jednocześnie na swoich klientów, że ci ośmielają się kwestionować umowy, na prawników, że nie stoją po ich stronie i na sądy, że w przesadny sposób konsumentów chronią. Przypomina to postawę rozkapryszonego dziecka, któremu zawsze wszystko podsuwano bez żadnego wysiłku, a potem kiedy ktoś zaczął od niego czegokolwiek wymagać, obraziło się i zrzuciło winę na niego.
Banki robią dokładnie to samo, a przecież chyba nie brakuje im kompetentnych ludzi, aby przygotować produkt, który zadowoli konsumenta. Skoro w innych krajach takie produkty istnieją, u nas też można byłoby takie stworzyć pod warunkiem, że zmieni się podejście sektora bankowego do klienta oraz podejście KNF, które wykazuje duże zrozumienie dla obecnego stanowiska banków.
Być może takim kierunkiem, którym już niektóre polskie banki próbują iść w oferowaniu klientom produktów, które nie naraziłyby ich na nieprzewidywalne ryzyko, jest oferta kredytów opartych na stałym niskim oprocentowaniu. Taką ścieżkę wybrał między innymi ING Bank Śląski. Okazuje się jednak, że w takich umowach banki proponują klientom stałe oprocentowanie jedynie na 5 lat, podczas gdy wiadomo, że kredyty hipoteczne są udzielane na dużo dłuższe terminy. Pytanie więc jakie się nasuwa to, co będzie dalej, jak już minie te 5 lat od podpisania umowy?
Gdyby tak różne konferencje, czy kongresy bankowców, podczas których omawiają oni kluczowe kwestie dla rozwoju bankowości w Polsce, jak i zagrożenia oraz problemy, z którymi boryka się sektor, poświęcili raczej opracowaniu takiego produktu zamiast przedstawiania tylko swoich narzekań i obwiniania za całe zło, jakie ich spotyka, wszystkich tylko nie samych siebie, być może wtedy, Polacy doczekaliby się produktu, któremu mogliby zaufać.
Podsumowanie
Rzeczywistość polskiego rynku produktów finansowych pokazuje, że wiele z nich nadaje się tylko do podważenia w sądzie, gdyż nie przynosi klientom banków obiecanych korzyści, a jedynie szkody. Polacy, którzy zmuszeni są korzystać z usług bankowych, od lat narażeni są na niebezpieczne, a wręcz toksyczne produkty, które wpędzają ich w finansowe tarapaty.
Sektor bankowy natomiast nie widzi problemu we własnych działaniach, a jedynie upatruje ich w działaniach prawników, sądów i samych konsumentów. Dopóki nie zrozumie swoich błędów i nie poniesie za to konsekwencji, niestety nic lepszego prawdopodobnie polskiemu konsumentowi nie zaoferuje.
W takiej sytuacji wydaje się, że jedyną radą dla konsumentów, aby cokolwiek się w tej kwestii zmieniło, jest masowe wytykanie błędów bankom w sądach, a może pewnego dnia, kiedy postawi się je pod ścianą być albo nie być, aby się ratować, opracują produkt, który przyniesie korzyści obu stronom i nie przerzuci związanego z nim ewentualnego ryzyka, jedynie na konsumenta, ale na obie strony, a klienta o tym rzetelnie poinformuje.
Do sądów powinni więc ruszyć również Frankowicze ze spłaconymi kredytami, którzy także mogą czuć się pokrzywdzeni, jak i wszyscy ci, którzy borykają się z wysokimi ratami kredytów, a dostrzegą w umowach błędy czy naruszenia banku, które je spowodowały lub w inny sposób wpłynęły na trudną sytuację konsumenta. Tylko konsekwentne działania konsumentów mogą zmienić postawę bankowców, a TSUE kolejnymi wyrokami z pewnością im pomoże w dochodzeniu swoich praw.
Główne wnioski
- Sektor bankowy w Polsce przez lata przenosił ryzyko na konsumentów, oferując wadliwe produkty finansowe.
- Polacy coraz częściej wygrywają w sądach sprawy dotyczące kredytów frankowych, konsumenckich i hipotecznych.
- Wysoka liczba błędów w umowach bankowych skłania klientów do dochodzenia swoich praw na drodze sądowej.
- Banki obwiniają prawników i sądy za problemy, zamiast poprawić jakość oferowanych produktów.
- TSUE odgrywa kluczową rolę w ochronie konsumentów, wspierając ich w walce z bankami