Czy polskie banki mają nowy ból głowy na miarę „frankowiczów”? Sankcja kredytu darmowego – dotąd mało znane postanowienie ustawy konsumenckiej – wyrasta na poważne zagrożenie prawne dla sektora bankowego. Szczególnie odczuwa to największy gracz, PKO BP, który w ciągu zaledwie roku odnotował lawinowy wzrost liczby pozwów klientów domagających się „darmowego kredytu”. Bank uspokaja, że wygrywa większość spraw i nie tworzy rezerw na to ryzyko. Czy to przejaw pewności, czy bagatelizowania problemu? Przyjrzyjmy się danym z najnowszego raportu kwartalnego i rocznego – liczby nie kłamią, a kontekst rysuje obraz potencjalnie niewygodny dla banku.
Fala nowych pozwów konsumenckich
Jeszcze rok temu o sankcji darmowego kredytu mało kto słyszał – także same banki zdawały się ją ignorować. W raportach za III kwartał 2024 r. zaledwie 5 banków wspomniało o tej kwestii, ale kilka miesięcy później każdy giełdowy kredytodawca poświęcił temu zagadnieniu przynajmniej kilka akapitów w raporcie rocznym.
To wyraźny sygnał, że problem przybrał na sile.
Sankcja kredytu darmowego, przewidziana w art. 45 ustawy o kredycie konsumenckim, oznacza możliwość pozbawienia banku wszelkich odsetek, prowizji i kosztów kredytu, jeśli ten nie dopełnił obowiązków informacyjnych wobec klienta. Innymi słowy – za błędy w umowie kredyt może stać się „darmowy”, a konsument żądać zwrotu wszystkiego ponad pożyczony kapitał. Jeszcze niedawno wydawało się to egzotyką, ale masowe pozwy stały się faktem.
Statystyki: problem w PKO BP rośnie lawinowo
PKO Bank Polski – lider rynku – jest jednocześnie niechlubnym liderem w statystyce spraw o „darmowy kredyt”. Według danych z raportów, na koniec 2024 roku bank uczestniczył w 4 212 postępowaniach sądowych dotyczących sankcji kredytu darmowego, podczas gdy kwartał wcześniej (III kw. 2024) było ich 3 055. Dla porównania, jeszcze na koniec 2023 r. toczyło się przeciw PKO BP tylko 1 159 takich spraw – a więc w ciągu roku nastąpił wzrost o ponad 260%. Nowe pozwy wciąż napływają w tempie dwucyfrowym kwartalnie.
Najnowszy raport za I kwartał 2025 r. ujawnia, że na 31 marca 2025 r. liczba spraw sądowych przeciwko grupie PKO BP z tytułu sankcji darmowego kredytu sięgnęła już 5 029. To o kolejnych kilkaset więcej (+19%) niż trzy miesiące wcześniej. Skala problemu dosłownie wymknęła się z niszy – łącznie banki notowane na GPW mają już ponad 12 tys. takich spraw, choć rok wcześniej mówiło się raptem o nieco ponad 2 tysiącach.
Co ważne, wartość przedmiotu sporu w przypadku PKO BP wynosi łącznie ok. 123 mln zł (na koniec marca 2025). Średnio na jedną sprawę przypada kilkadziesiąt tysięcy złotych roszczenia – pozornie niewiele wobec miliardowych zysków banku. Jednak przy tak szybko rosnącej liczbie pozwów nawet umiarkowane kwoty mogą urosnąć do sum odczuwalnych dla wyniku finansowego. W dodatku dynamika przypomina początkową falę sporów frankowych sprzed lat.
„Temat wykreowany przez kancelarie” – tak problem SKD próbują przedstawiać bankowcy. Niezależnie od źródła, faktem jest, że fala roszczeń konsumenckich staje się dla banków nowym, systemowym wyzwaniem – wskazał na to nawet Komitet Stabilności Finansowej, wymieniając sankcję kredytu darmowego jako nowe źródło ryzyka w polskim systemie finansowym.
Bank uspokaja: „wygrywamy 90% spraw”
Mimo wykładniczo rosnącej liczby pozwów, oficjalne stanowisko PKO BP pozostaje pełne spokoju. W raportach bank podkreśla, że dotychczasowe orzecznictwo jest w przeważającej części korzystne dla banku. Innymi słowy – sądy najczęściej oddalają roszczenia o darmowy kredyt. Jeszcze w raporcie rocznym za 2024 r. bank informował o tym dość ogólnie, nie podając konkretnego odsetka wygranych, ale już podczas konferencji wynikowej za I kw. 2025 r. padła konkretna liczba. Wiceprezes PKO BP nadzorujący ryzyko, Piotr Mazur, stwierdził: „Wygrywamy 90% spraw, na razie nie tworzymy systemowych rezerw, tworzymy oczywiście rezerwy tam, gdzie te sprawy są przegrywane”.
To kluczowe wyznanie – PKO BP nie zawiązał dotąd żadnych rezerw na ryzyko sporów o sankcję darmowego kredytu. Bank traktuje więc te roszczenia jako mało realne zagrożenie finansowe, skoro nie zabezpiecza się na wypadek przegranych. Rezerwy tworzono jedynie indywidualnie w tych nielicznych (jak twierdzi bank) przypadkach, gdy zapadł wyrok niekorzystny.
Strategia PKO BP wobec kredytów frankowych była zgoła odmienna – tam bank uruchomił program ugód i zawarł już ponad 50 tysięcy porozumień z klientami, starając się ograniczyć falę pozwów i potencjalne straty. W przypadku sankcji kredytu darmowego takich działań brak – próżno szukać w raportach informacji o propozycjach ugód czy mediacji z klientami zgłaszającymi SKD.
Liczba ugód i wniosków o mediację na tym polu wynosi zero – bank najwyraźniej nastawia się na pełną konfrontację sądową, licząc na wygraną. Z punktu widzenia PR-u i relacji z inwestorami, przekaz jest jasny: problem jest pod kontrolą, wygrywamy w sądach, nie ma powodu do paniki.
Marginalizacja problemu czy krótkowzroczność?
Retoryka uspokajająca akcjonariuszy to jedno, ale czy pokrywa się z realiami i perspektywami? Brak rezerw na tak dynamicznie narastający portfel pozwów może budzić deja vu – podobną strategię „na przeczekanie” branża bankowa stosowała na wczesnym etapie spraw frankowych. Wówczas także zapewniano o wygranych w sądach i nie tworzono odpisów, aż nadeszły wyroki przełomowe (m.in. TSUE) i fala przegranych, co wymusiło miliardowe rezerwy i ugody.
Czy w przypadku sankcji darmowego kredytu banki nie powtarzają tego błędu? Orzecznictwo w sprawach SKD dopiero się kształtuje – pierwsze ważne wyroki Trybunału Sprawiedliwości UE zapadły pod koniec 2023 r. i w lutym 2025 r., dając konsumentom nowe argumenty. Nie można wykluczyć, że linia orzecznicza z czasem przechyli się bardziej na korzyść klientów, podważając dzisiejszą 90-procentową skuteczność banku. Sam PKO BP przyznaje, że „zastanawia się”nad utworzeniem rezerw, choć jednocześnie Mazur dodaje uspokajająco, że „wydaje się, że to ryzyko powoli się zmniejsza”.
Na razie sankcja darmowego kredytu nie uderzyła w wyniki finansowe banku – koszty ryzyka prawnego PKO BP dotyczą niemal wyłącznie hipotek CHF (w I kw. 2024 zawiązano na ten cel 1,34 mld zł, a na SKD – 0 zł). Jednak dynamika spraw to potencjalny czynnik, którego nie można ignorować przy prognozowaniu przyszłej rentowności i ryzyka prawnego. Jeżeli kwartalnie przybywa kilkaset nowych pozwów, a każdy z nich to żądanie zwrotu odsetek i prowizji, sumarycznie stawka rośnie. 5 tysięcy pozwów na początku 2025 r. może przełożyć się na spore wypłaty, gdyby np. zapadła niekorzystna dla banków uchwała Sądu Najwyższego lub TSUE doprecyzował przepisy na korzyść konsumentów.
Co prawda, dziś bank chwali się rekordowymi zyskami – w I kw. 2025 zarobił netto 2,29 mld zł – ale wystarczyłoby kilkaset milionów dodatkowych rezerw, by ten wynik poważnie stopniał. A taka perspektywa wcale nie jest fantazją, jeśli trend wzrostowy liczby spraw się utrzyma lub jeśli „darmowy kredyt” stanie się dla kancelarii tym, czym stały się kredyty frankowe dekadę temu.
Ekspercki komentarz na koniec
Z perspektywy komentatora rynkowego sytuacja wygląda następująco: PKO BP stoi przed nowym frontem w wojnie o swoje kredyty. Na razie próbuje ten front marginalizować – komunikując przewagi w sądach i unikając decyzji, które nadmiernie zwróciłyby uwagę na problem (jak duże rezerwy czy masowe ugody). To klasyczna zagrywka na czas.
Bank zapewnia, że ma rację po swojej stronie, ale historia uczy ostrożności. Tysiące klientów (często wspieranych przez wyspecjalizowane kancelarie) jasno sygnalizują, że nie odpuszczą łatwo, zwłaszcza jeśli prawo i wyroki zaczną sprzyjać konsumentom. W efekcie ryzyko prawne PKO BP rośnie, choć zarząd próbuje je sprowadzić do rangi ciekawostki. Sankcja kredytu darmowego może i nie osiągnie skali „frankowej” – kwotowo to inny kaliber – ale ignorowanie jej narastającej dynamiki byłoby błędem.
Bank może dziś szczycić się świetnymi wynikami i pewnością siebie, lecz prawdziwy test może dopiero nadejść. Jeśli obecna strategia obronna się powiedzie, PKO BP wyjdzie z opresji obronną ręką, a darmowy kredyt pozostanie dla niego tylko przypisem w sprawozdaniach. Jeśli jednak sądy zaczną szerzej przyznawać rację kredytobiorcom, to co dziś wydaje się marginalnym problemem, może okazać się kosztowną lekcją pokory. W interesie banku – i całego sektora – jest, by nie lekceważyć sygnałów ostrzegawczych. W świecie finansów „darmowe” rozwiązania zazwyczaj okazują się najdroższe, a sankcja kredytu darmowego może się jeszcze okazać właśnie takim paradoksalnym kosztem, którego PKO BP wolałby nie ponosić.