Skup praw konsumentów mających wadliwe kredyty lub pożyczki przez profesjonalne spółki najczęściej z ograniczoną odpowiedzialnością to nowy proceder zataczający coraz szersze kręgi. Kredytobiorca czasem nawet nie ma pojęcia, że podpisując umowę, dokonał cesji wierzytelności. Myśli, że złożony podpis był jedynie wyrażeniem zgody na dochodzenie jego roszczeń przed sądem. Umowy bowiem zawierają wiele kruczków i postanowień niejasnych dla konsumenta i godzących w jego interesy. O czym dokładnie mowa, co zawierają umowy cesji i czego się wystrzegać, gdy ktoś oferuje pomoc przy dochodzeniu roszczeń przed sądem? Sprawdźcie.
Spór kredytobiorcy z bankiem w sądzie – na co uważać, gdy ktoś chce cię wyręczyć?
W sądach obecnie przeciwko bankom toczą się nie tylko sprawy frankowe, ale też związane z kredytami hipotecznymi opartymi o WIBOR czy kredytami konsumenckimi, w których konsumenta chroni tzw. sankcja darmowego kredytu w przypadku gdyby bank zawarł w umowie jakieś błędy czy nie doprecyzował informacji, które powinien klientowi przekazać.
To właśnie w takich sprawach często oferowana jest kredytobiorcom pomoc prawna, która ma wyręczyć klienta banku w dochodzeniu roszczeń przed sądem. Oferta zostaje jednak przedstawiona w tak zawoalowany sposób, że często konsument jest przekonany, że ma do czynienia z prawnikiem, który będzie go po prostu reprezentował w sądzie.
Nie wie nawet, że podpisując umowę z pośrednikiem, który często nawet nie jest prawnikiem, tak naprawdę przekazuje mu swoje prawa do roszczeń, a w przypadku wygranej sprawy w sądzie, może w najlepszym wypadku zobaczyć jedynie skromną część odzyskanych pieniędzy.
Proceder rozrasta się coraz bardziej i powstają jak grzyby po deszczu spółki prawa handlowego, które specjalizują się w tego typu sprawach, wykorzystując przy tym niewiedzę konsumentów i naruszając ich prawa. Zawarcie z nimi umowy może się dla konsumenta źle skończyć.
Jak zarabiają spółki na kredytobiorcach, wykorzystując ich niewiedzę?
Specjalnie powstałe do tego celu podmioty, będące najczęściej spółkami z ograniczoną odpowiedzialnością i kapitałem nie większym niż 5 tys. zł często szumnie nazywając się kancelariami, oferują kredytobiorcom kupno ich wierzytelności, lub wręcz nie wspominając nawet o tym, zapewniają pomoc prawną w dochodzeniu roszczeń przed sądem. Reklamują się przeważnie jako niezwykle skuteczni i tańsi niż prawnicza konkurencja z renomowanych kancelarii prawnych.
Obiecują dużo i podsuwają do podpisu umowę, która zawiera wiele niedozwolonych zapisów i kruczków prawnych. W efekcie konsument za przelanie wierzytelności ma otrzymać jedynie niewielki procent tego, ile mógłby uzyskać w sądzie w przypadku wygranej sprawy. Omija go też 100% odsetek za opóźnienie, które przechodzą na rzecz tego, który wierzytelność przejął.
Trzeba pamiętać też, że spółka taka, w której nie ma prawników czy radców prawnych, aby dochodzić w sądzie roszczeń, musi z ich usług korzystać, a więc ponieść koszty za ich usługi, a przy tym dobrze zarobić. Swoje umowy więc formułują w taki sposób, aby zapewnić sobie jak największy zysk.
Co zawierają umowy cesji wierzytelności?
W momencie podpisania umowy konsument zbywa całą swoją wierzytelność bez otrzymania wynagrodzenia. Umowa przewiduje, że dopiero po wygraniu sprawy i uzyskaniu zapłaty od kredytodawcy spółka zapłaci konsumentowi pewną należną mu część.
Czasem jest to 50%, a zdarzały się przypadki, że było to nawet poniżej 10% z tego, co uda się spółce odzyskać od kredytodawcy. W praktyce oznacza to, że zapłata tego ułamka wartości roszczeń może zostać wypłacona konsumentowi dopiero po paru latach.
Nabywca wierzytelności często bowiem czeka ze złożeniem pozwu przeciwko bankowi, ponieważ to mu się opłaca. To on bowiem zainkasuje całą należność z odsetek za opóźnienie. Często więc taki pośrednik, który nabył wierzytelność, czeka parę miesięcy, nawet do roku. Tyle bowiem ma czasu, aby skorzystać z sankcji darmowego kredytu. Konsument natomiast nie mając prawa do odsetek za opóźnienie, traci także z powodu inflacji.
Umowa zawiera także często zastrzeżenia nabywcy wierzytelności tego, aby po uzyskaniu od kredytodawcy środków, mógł on przelać należną część konsumentowi w okresie nawet do 60 dni. Nie jest to niczym uzasadnione. Faktem jest jednak, że w tym czasie będzie on mógł swobodnie tymi środkami obracać. Konsumentowi pozostaje jedynie cierpliwie czekać na wypłatę należnej mu części.
Umowy w swojej treści przewidują też bliżej nieokreślone obowiązki konsumenta, w tym także zobowiązania do podejmowania czynności według wytycznych przedsiębiorcy oraz kary umowne, które mogą być nałożone na konsumenta, jeśli się z nich nie wywiąże. Nie ma natomiast informacji o wysokości górnego pułapu tych kar, co może oznaczać katastrofalne skutki dla konsumenta.
Jakie jeszcze ryzyko wiąże się z podpisaniem takiej umowy?
Podpisanie umowy, na podstawie której nabywca wierzytelności ma rozliczyć się z konsumentem dopiero po otrzymaniu zapłaty od kredytodawcy, rodzi duże ryzyko, że konsument tych pieniędzy wcale nie zobaczy, jeśli okaże się, że przedsiębiorca, który nabył od kredytobiorcy wierzytelność, będzie niewypłacalny.
Były już takie sytuacje, że nabywca wierzytelności sam był zadłużony, że jego wierzyciele skorzystali z prawa do egzekucji właśnie z kwoty zasądzonej na rzecz konsumenta od kredytodawcy. Na skutek tego środki trafiły nie do osoby, która podpisała umowę cesji, lecz do komornika sądowego na poczet pokrycia długów spółki, która kupiła wierzytelność konsumenta.
W efekcie, chociaż umowa cesji gwarantowała konsumentowi pewien procent od wyegzekwowanej od kredytodawcy kwoty, nie otrzymał on nic. Może on ewentualnie dochodzić potem swoich roszczeń przez sąd, ale w przypadku niewypłacalności takiej spółki może to być utrudnione, ponieważ zwykle ma za mały kapitał, aby te roszczenia zaspokoić. Natomiast w przypadku spółek z ograniczoną odpowiedzialnością, jej udziałowcy nie odpowiadają majątkiem prywatnym.
Inną kwestią powodującą, że konsument traci na podpisywaniu takich umów, a jego konsumenckie prawa wynikające z dyrektywy unijnej są łamane, jest to, że w tego typu umowach nie ma postanowień, które zobowiązywałyby przedsiębiorcę, który nabył wierzytelność do dochodzenia jej w całości. Nie ma też zakazu czy nawet ograniczenia zawierania dodatkowych ugód obniżających kwotę dochodzonej wierzytelności.
Nabywca wierzytelności ma możliwość lawirowania w tym względzie i podejmowania decyzji dla niego korzystnych. Przykładowo, chcąc zaoszczędzić na kosztach prowadzenia sprawy, może zawrzeć z konsumentem ugodę oferującą zaspokojenie roszczenia jedynie w połowie. Wówczas tak naprawdę z obiecanych w umowie 50% wartości odzyskanych środków, konsument uzyska jedynie połowę, czyli 25% wartości prawa do roszczeń, które zbył. Konsument w takiej sytuacji nie ma za wiele do powiedzenia, bo to nabywca wierzytelności dyktuje warunki.
Roszczenia konsumenta mogą się przedawnić
Istnieje też ryzyko przedawnienia roszczeń, ponieważ w umowie nabywca wierzytelności nie zawiera informacji odnośnie tego, kiedy będzie dochodził roszczeń. Konsument więc nie ma wpływu na to, kiedy przedsiębiorca zechce to zrobić. Nie może też w tej kwestii zastosować żadnych form nacisku, aby to dochodzenie przyspieszyć. Jeśli taka firma będzie ociągać się z wniesieniem pozwu, a potem sama sprawa będzie trwać długo, lub też wcale takiej sprawy nie wniesie, roszczenia konsumenta mogą się przedawnić. Obecnie termin przedawnienia wynosi 6 lat.
Jakie kruczki prawne stosowane są w takich umowach?
Odpowiednio skonstruowane postanowienia umowne skrzętnie ukrywają wynagrodzenie nabywcy wierzytelności. Nie zawierają też wynagrodzenia konsumenta, które określone jest często w załączniku do umowy, którego już nie przedkładają w sądzie w czasie procesu. Niezależnie od umowy cesji firmy takie zawierają z konsumentami dodatkowe umowy o świadczenie usług prawnych. Zastrzegają w nich dodatkowo np. 30% wartości wierzytelności jako wynagrodzenie dla siebie. Oznacza to, że konsument dostanie w efekcie jeszcze mniej pieniędzy, a w sądzie nie jest ujawniane, ile rzeczywiście będzie mógł otrzymać konsument.
Przedstawione tu patologiczne praktyki zostały już jednak dostrzeżone w sądach, skąd skierowano pytania prejudycjalne do TSUE, ale na odpowiedź jeszcze przyjdzie poczekać.
Jeśli więc masz kredyt frankowy, pożyczkę w banku czy kredyt, co do których podejrzewasz, że mają wadliwe umowy i chcesz skorzystać z sankcji darmowego kredytu, pozwij bank, ale samodzielnie, korzystając z usług dobrych kancelarii prawnych, w których działają rzeczywiście prawnicy z doświadczeniem. Pośredników natomiast unikaj nawet jeśli wiele obiecują, bo stosują nieuczciwe praktyki, przez które możesz wiele stracić.