W 2018 roku klienci Deutsche Banku dowiedzieli się, że podmiot wychodzi z Polski. Działalność detaliczna niemieckiego giganta została przejęta przez BZ WBK (obecnie Santander), jednak kredyty frankowe pozostały w portfelu DB, który jest teraz masowo pozywany o nieważność powiązanych z nimi umów. Deutsche Bank to podmiot, którego stanowisko wobec frankowiczów jest bardzo nieustępliwe. Kredytodawca nie oferuje masowych ugód na wzór tych u konkurencji. Ma swój własny pomysł na dogadywanie się z frankowiczami, o czym głośno było w roku ubiegłym. Czy coś się zmieniło i Deutsche Bank wreszcie zaczął proponować sensowne ugody frankowiczom? Sprawdźmy to.
- Obniżenie spreadu walutowego i rezygnacja z opłat za przewalutowanie kredytu oraz za jego wcześniejszą spłatę – to rozwiązania, które proponował frankowiczom Deutsche Bank w 2023 roku. Ta propozycja została rozciągnięta również na rok bieżący
- Kredytobiorcy, którzy liczyli, że po ostatnich wyrokach TSUE bank ugnie się i zaproponuje masowe ugody, będą zawiedzeni. Nic nie wskazuje na to, by DB chciał wychodzić naprzeciw klientom na wzór banków wciąż działających na krajowym rynku
- Eksperci są zgodni co do tego, że frankowicze z Deutsche Banku, którzy chcieliby czegoś więcej niż konwersji kredytu bez opłat, powinni pozwać bank. Najlepiej bezzwłocznie, bo obecne otoczenie ekonomiczne sprzyja naliczaniu na rzecz konsumenta dodatkowych korzyści
- Co ważne, również ex-frankowiczom z DB opłaca się pozwać tego kredytodawcę – w procesie przeciwko niemu do wygrania jest „darmowy kredyt”, czyli zwrot wszystkich środków wpłaconych ponad użyczony kapitał.
W Deutsche Banku bez zmian: lepszych propozycji dla frankowiczów nie ma i najprawdopodobniej nie będzie
Od października 2019 roku w sprawach frankowych zmieniło się prawie wszystko, no może za wyjątkiem nastawienia Deutsche Banku do kredytobiorców, którzy uważają, że ich umowy powinny być uznane za nieważne. Podmiot, który opuścił Polskę w 2018 roku, pozostawił po sobie tysiące aktywnych hipotek frankowych. Te nie zostały przejęte wraz z resztą działalności detalicznej przez BZ WBK (czyli obecny Santander).
Pozostały w portfelu DB, który teraz sądzi się z frankowiczami w sprawach o nieważność umów. I o zapłatę, bo także takie roszczenie wysuwają klienci pod adresem banku. Dotyczy to również tych, których kredyty są w całości spłacone. Roszczenia takich kredytobiorców, o ile są konsumentami, nie przedawniły się, o czym świadczy wyrok TSUE w sprawie C-82/21.
Co proponuje Deutsche Bank polskim kredytobiorcom frankowym? Nie ma tego wiele. Na szczycie listy są takie „prezenty” jak obniżenie spreadu walutowego, zniesienie opłat w przypadku przewalutowania kredytu na złotowy (przy czym bank ostrzega, że na potrzeby konwersji ponownie sprawdzi zdolność kredytową klienta) czy rezygnacja z pobierania opłaty za wcześniejszą spłatę kredytu. Rozwiązanie było oferowane frankowiczom w 2023 roku, ale ci, którzy spóźnili się ze skorzystaniem z oferty, nie muszą czuć się poszkodowani.
„Dobroduszny” kredytodawca przedłużył obowiązywanie tej propozycji do końca 2024 roku. Mało prawdopodobne jest, aby ktoś rzeczywiście zatęsknił za tym programem, nawet gdyby DB zakończył go przed czasem. Oferta proponowana przez Deutsche Bank nijak pasuje do obecnej rzeczywistości prawnej – frankowicze wygrywają ok. 97 na 100 spraw sądowych i masowo unieważniają kwestionowane kontrakty. Również te z portfela Deutsche Banku.
Co zrobić z aktywnym kredytem w CHF zaciągniętym w Deutsche Banku?
Wielu frankowiczów wciąż spłaca swoje kredyty zaciągnięte w Deutsche Banku – nie wszyscy zdecydowali się do tej pory na pozew. Zdaniem dużej części środowiska eksperckiego to błąd: kredytobiorca będący konsumentem powinien pozwać DB jak najszybciej. Dlaczego? Ponieważ to właśnie teraz frankowicze mogą na tej decyzji zyskać „extra” nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Chodzi oczywiście o to, że stopy procentowe w Polsce nadal są bardzo wysokie, a to od nich zależne są ustawowe odsetki za zwłokę, naliczane przez sąd od banku na rzecz kredytobiorcy, gdy umowa kredytowa okaże się nieważna. Frankowiczowi należą się odsetki za cały okres trwania procesu sądowego, czyli przeciętnie za 3-4 lata. Potwierdził to zresztą wyrok TSUE z 14 grudnia 2023 roku (sygnatura C-28/22).
Bardzo ważne jest jednak to, aby klient Deutsche Banku zadbał o odpowiednią obsługę prawną swojej sprawy frankowej. Dobry pełnomocnik prawny powinien mieć przede wszystkim odpowiednie doświadczenie (sięgające czasów sprzed wydania wyroku TSUE z 3 października 2019 roku) i liczne udokumentowane sukcesy (także w sprawach przeciwko temu podmiotowi). Ważne jest też, aby adwokat lub radca prawny współpracował z renomowaną kancelarią adwokacką lub radcowską, a nie ze spółką z o.o. lub S.A.
Współpraca z taką spółką może się okazać dla kredytobiorcy bardzo niebezpieczna – podmioty tego typu usypiają czujność klienta, przyciągając go niskim kosztem początkowym. Często jest to kwota 2-3 tys. zł, niekiedy nawet spółka proponuje napisanie pozwu za zero złotych, informując klienta, że ten będzie musiał zapłacić jej za pracę wyłącznie w przypadku wygranej. Problem w tym, ile wówczas wyniesie wynagrodzenie takiego podmiotu. Pseudokancelarie prowadzone jako sp. z o.o. mają dużą dowolność w ustalaniu swojego honorarium.
Premia za sukces może wynieść w takim podmiocie nawet kilkadziesiąt procent tego, co kredytobiorcy uda się uzyskać w sądzie. Dla porównania dobre kancelarie adwokackie i radcowskie, które mają doświadczenie w sprawach przeciwko bankom, pobierają success fee w wysokości ok. 3-5 proc. od wartości przedmiotu sporu. Różnica polega na tym, że nie prowadzą spraw za zero złotych czy za symboliczną opłatę, bo byłoby to niezgodne z etyką zawodową. Rozpoczynając współpracę z dobrym adwokatem, kredytobiorca musi liczyć się z kosztem początkowym wynoszącym od 7-8 tysięcy złotych w górę.
Wygórowana premia za sukces to niejedyne zagrożenie związane z pseudokancelariami. Wiele takich podmiotów próbuje przyciągnąć do siebie nowych klientów tzw. grupowymi negocjacjami ugody z bankiem. Kancelarie z o.o. twierdzą, że są w stanie wynegocjować dla frankowicza korzystną ugodę, na zasadach zbliżonych do sądowego unieważnienia umowy. Oczywiście to tylko chwyt marketingowy, służący pozyskaniu klienta. Po podpisaniu umowy z pseudokancelarią okaże się, że bank wcale nie chce takiej ugody, a kredytobiorca, aby rzeczywiście odzyskać od niego jakieś środki, będzie musiał przejść przez cały proces sądowy i poczekać na prawomocny wyrok.
Konsument może zakwestionować spłaconą umowę frankową zawartą z Deutsche Bankiem
Jak zostało już wcześniej wspomniane, ex-frankowicze z Deutsche Banku również mogą skierować pod adresem tego podmiotu powództwo służące odzyskaniu środków, które ten nienależnie pobrał. Osoby ze spłaconymi umowami nie sądzą się jednak z DB o nieważność tych kontraktów, a o zapłatę. Roszczą o to, by podmiot oddał im nadpłatę kapitału, zwykle powiększoną o odsetki ustawowe za opóźnienie. Szanse na wygraną w przypadku kredytobiorcy, który spłacił umowę, są takie same jak w przypadku aktywnej hipoteki. Procedura prowadząca do rozliczenia jest jednak w takim przypadku prostsza – ex-kredytobiorca nie potrzebuje zgłaszać sądowi wniosku o zabezpieczenie roszczenia (bo jego umowa jest wykonana), nie musi też występować do banku o list mazalny (bo ten zwykle został już wydany).
Aby nie było zbyt pięknie, należy zauważyć, że także ex-frankowicze muszą być czujni i uważnie dobierać pełnomocnika prawnego. Wiele nieetycznych firm obecnych na rynku próbuje ich kusić dość nietypowymi ofertami. Ex-frankowicze mogą natknąć się np. na propozycje… odkupienia ich kredytu za gotówkę. O co chodzi? Firma proponuje, że odkupi od nich wierzytelność, a następnie sama pozwie bank o zapłatę. Większość takich ofert służy tylko jednemu: pozyskaniu danych osobowych frankowicza, jak również informacji o jego umowie. Następnie firma, która dysponuje danymi, sprzedaje je pseudokancelarii szukającej nowych klientów na pozwanie banku.
Podejrzanie wyglądają również oferty darmowej pomocy w negocjowaniu ugody, często wychodzące od nowo powstałych firm, niemających znaczącego lub wręcz żadnego doświadczenia w mediacjach z bankami. Często okazuje się, że takie firmy, podobnie jak „skupy umów frankowych”, są powiązane z pseudokancelariami i pozyskują dla nich klientów. Schemat jest podobny jak w przypadku „grupowych ugód”. Porozumienia na korzystnych zasadach zapewne nie uda się podpisać, ale nie warto się tym przejmować. W końcu można pozwać bank o zapłatę… a po wygranej oddać znaczną część uzyskanych korzyści firmie, która załatwiła pełnomocnika prawnego. Dlatego frankowicze powinni wystrzegać się tych ofert.
Podobnie jak kalkulatorów frankowych, do których dostęp wymaga wypełnienia formularza z danymi osobowymi. Na rynku jest pełno kalkulatorów należących do wyspecjalizowanych kancelarii adwokackich/radcowskich, z których można skorzystać zupełnie anonimowo, podając tylko podstawowe dane dotyczące warunków udzielonego kredytu. Jeśli aplikacja wymaga podania imienia, nazwiska, adresu e-mail czy numeru telefonu, frankowicz powinien zachować czujność i sprawdzić, komu tak naprawdę te dane przekazuje (np. wertując regulamin usługi i politykę prywatności na stronie).
Problemem takich kalkulatorów jest też to, że niekiedy pokazują one zafałszowane wyniki. Chodzi tu zwłaszcza o aplikacje udostępniane przez pseudokancelarie, które nie ustają w próbach pozyskania nowych klientów, nie zawsze etycznymi metodami, co zostało już opisane wyżej.
Te podmioty uciekają się często do podstępnej i nieuczciwej rynkowo praktyki polegającej na zawyżaniu potencjalnych korzyści z pozwania banku, prezentowanych przez kalkulator klientowi. Kancelaria z o.o. chce w ten sposób przekonać frankowicza, że powinien pozwać bank właśnie z jej pomocą. Dlatego przed nawiązaniem kontaktu z taką firmą kredytobiorca powinien sprawdzić, z kim ma do czynienia, a także porównać wyniki z kilku kalkulatorów i odrzucić te, które radykalnie odbiegają od reszty.
Nie ulega wątpliwości, że najrzetelniejszą informację na temat korzyści możliwych do uzyskania w sądzie kredytobiorca dostanie po bezpłatnej analizie swojej umowy w doświadczonej kancelarii prawnej.