Sąd Apelacyjny w Łodzi orzekł 4 lipca 2025 r. prawomocnie o nieważności ponad tysiąca umów kredytów frankowych zawartych z mBankiem. To przełomowy wyrok – pierwszy prawomocny sukces frankowiczów w pozwie zbiorowym przeciw bankowi. Sprawiedliwości stało się zadość po długiej batalii sądowej, jednak wyrok ma charakter ustalający, co oznacza, że klienci muszą jeszcze podjąć kolejne kroki, by odzyskać swoje pieniądze.
Wieloletnia batalia 1700 frankowiczów z mBankiem
Pozew zbiorowy został złożony w 2017 r. przez grupę ponad 1700 kredytobiorców posiadających tzw. kredyty frankowe w mBanku. Reprezentował ich Miejski Rzecznik Konsumentów w Warszawie, domagając się unieważnienia tych umów. Proces ciągnął się osiem lat i stał się symbolem przewlekłości postępowań grupowych – po drodze sprawa trzykrotnie trafiała na wokandę sądu pierwszej instancji i dwukrotnie do sądu apelacyjnego. W tym czasie doszło do istotnych zmian w orzecznictwie na korzyść frankowiczów, a banki – widząc serię przegranych w indywidualnych sprawach – zaczęły proponować ugody. To sprawiło, że wielu uczestników grupy z czasem zrezygnowało ze wspólnej walki. Około 700 osób wycofało się i podpisało ugody z mBankiem, przez co ich sprawy zostały umorzone. Mimo tych ubytków ponad tysiąc wytrwałych frankowiczów doczekało się finału – sąd drugiej instancji stanął po ich stronie i potwierdził nieważność zawartych przez nich umów.
Wyrok unieważniający umowy – znaczenie i charakter
Sąd Apelacyjny w Łodzi pod przewodnictwem sędzi Jolanty Jachowicz w wyroku z 4 lipca 2025 r. (sygn. I ACa 202/25) stwierdził nieważność łącznie ponad tysiąca umów kredytowych frankowych zawartych z mBankiem. Jako podstawę prawną wskazano fakt, że w umowach tych znajdowały się nieuczciwe warunki (tzw. klauzule abuzywne) dotyczące mechanizmu indeksacji kredytu kursem franka szwajcarskiego. Uznanie umów za nieważne oznacza, że są one traktowane tak, jakby nigdy nie zostały zawarte – kredytobiorcy nie są związani ich postanowieniami od samego początku, a więc teoretycznie powinni otrzymać zwrot wszystkich wpłaconych rat wraz z odsetkami, zaś bank mógłby domagać się zwrotu kapitału kredytu.
Wyrok ten ma jednak charakter ustalający, co podkreśla zarówno sąd, jak i przedstawiciele mBanku. Innymi słowy, orzeczenie deklaruje nieważność umów, ale samo w sobie nie wykonuje automatycznie rozliczeń finansowych między stronami. Każdy z frankowiczów należących do grupy musi teraz indywidualnie wystąpić na drogę sądową przeciw bankowi, aby w odrębnych procesach domagać się konkretnych kwot (zwrotu nadpłaconych rat kapitałowo-odsetkowych) lub też potwierdzenia nieważności swojej umowy już w indywidualnym wyroku. Dopiero takie indywidualne wyroki otworzą drogę do egzekwowania przez klientów zwrotu pieniędzy.
Skutki prawne dla frankowiczów: co dalej po wygranej?
Prawomocne unieważnienie umów to z jednej strony ogromny sukces konsumentów – w świetle prawa ich zadłużenie hipoteczne denominowane we franku przestało istnieć, a nadpłacone raty powinny wrócić do klientów wraz z odsetkami ustawowymi za opóźnienie. Co więcej, już na wcześniejszym etapie tego postępowania sąd zabezpieczył roszczenia frankowiczów: osoby, które w toku procesu wpłaciły do banku więcej niż wyniosła wypłacona kwota kredytu w złotych, zostały zwolnione z obowiązku płacenia kolejnych rat. Dzięki temu wielu kredytobiorców od lat nie zasila już kieszeni banku, czekając na ostateczne rozstrzygnięcie.
Teraz, gdy wyrok jest prawomocny, frankowicze mogą skierować pozwy o zapłatę, by odzyskać swoje pieniądze. Istnieje przy tym duże prawdopodobieństwo, że mBank nie zdoła skutecznie domagać się od nich zwrotu wypłaconych przed laty kwot kapitału kredytu. Dlaczego? Ponieważ roszczenia banku wobec klientów najpewniej uległy przedawnieniu. Zgodnie z dominującą linią orzeczniczą – potwierdzoną uchwałą Sądu Najwyższego z 25 kwietnia 2024 r. – trzyletni termin przedawnienia dla roszczeń banku o zwrot kapitału rozpoczyna bieg od momentu, w którym konsument zakwestionował ważność umowy. W przypadku tej grupy kredytobiorców nastąpiło to w chwili złożenia pozwu zbiorowego w 2017 r. (lub nawet już przy wcześniejszym wezwaniu do zapłaty/ugody, jeśli takie miało miejsce). Bank przez długi czas nie podejmował przeciw nim działań – dopiero w 2021 r., po niekorzystnych dla siebie decyzjach sądu, mBank zaczął pozywać uczestników grupy indywidualnie o zwrot kapitału. Wielu obserwatorów wskazuje, że stało się to za późno. Jeżeli przyjąć termin 3-letni, roszczenia te wygasły z końcem 2020 r., zanim bank wniósł pozwy. Sugeruje to, że setki frankowiczów mogą w ogóle nie musieć oddawać bankowi pozostałych kwot kredytu, co czyni ich zwycięstwo tym pełniejszym.
Stanowisko mBanku: ugody zamiast sporów sądowych
mBank nie pozostaje bierny wobec wyroku, ale w swoim komentarzu stara się umniejszyć jego znaczenie operacyjne. Bank zwraca uwagę, że praktycznie połowa uczestników postępowania grupowego i tak skorzystała z polubownego rozwiązania. – Sąd przychylił się do wniosku mBanku i wyłączył z postępowania osoby, które zawarły z bankiem ugody po wyroku I instancji z 2024 r. (ok. 140 osób), umarzając wobec nich postępowanie. Oznacza to, że dotychczas łącznie prawie połowa uczestników tego postępowania zdecydowała się na polubowne rozstrzygnięcie sporu – podkreśla Marcin Wojtachnio, dyrektor departamentu kredytów spornych w mBanku .
Przedstawiciele banku przypominają też, że wyrok ma charakter ustalający, co zobowiązuje klientów do dalszych kroków: – Wyrok w tej sprawie ma charakter ustalający, tzn. każdy z uczestników grupy, aby doprowadzić do unieważnienia umowy, musi indywidualnie pozwać bank – wskazuje Wojtachnio. mBank deklaruje, że czeka na pisemne uzasadnienie wyroku i po jego analizie podejmie decyzję co do ewentualnych dalszych kroków prawnych (bank ma formalnie możliwość złożenia skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego, choć przy obecnej linii orzeczniczej frankowej szanse powodzenia byłyby niewielkie).
Co ważne, bank zapowiada równocześnie kontynuację polityki polubownej. – Niezależnie od tego bank zamierza nadal oferować ugody wszystkim klientom, w tym objętym postępowaniem grupowym. Uważamy, że ugody są najszybszym i najprostszym sposobem na zakończenie sporów związanych z kredytami frankowymi – informuje przedstawiciel mBanku . Innymi słowy, pomimo sądowej porażki, mBank nadal będzie zachęcał frankowiczów do zawierania ugód – być może licząc, że część z nich w obliczu perspektywy kolejnych procesów o zapłatę wybierze szybszą, kompromisową wypłatę na mocy porozumienia.
Reakcje frankowiczów: radość i gorycz jednocześnie
Dla społeczności frankowiczów ten wyrok to powód do świętowania, ale i gorzkich refleksji. W mediach społecznościowych wielu komentatorów gratuluje wytrwałości pozwu zbiorowego przeciw mBankowi, wskazując zarazem na ironiczny paradoks sytuacji. Jak zauważył jeden z użytkowników platformy X (dawniej Twitter), przez „8 lat mBank nie podejmował działań, a teraz jego roszczenia wobec setek wytrwałych klientów są przedawnione – tymczasem ci klienci, mimo prawomocnej wygranej, muszą jeszcze indywidualnie iść do sądu, by odzyskać swoje pieniądze”. Rzeczywiście, uczestnicy pozwu grupowego czekali na ten moment niemal dekadę, podczas gdy inni frankowicze w tym czasie zdążyli w pojedynczych sprawach uzyskać prawomocne wyroki lub dogadać się z bankami na korzystne ugody.
Nie brakuje głosów krytycznych pod adresem czasochłonności postępowań grupowych. Eksperci wskazują, że choć wspólne pozwy miały być tańszą i mniej absorbującą drogą dochodzenia roszczeń, w praktyce okazały się skomplikowane i ciągną latami. Wielu frankowiczów wybiera więc ścieżkę indywidualną – i to często z lepszym skutkiem czasowym.
Podsumowanie: sukces prawny z niepełnym happy endem
Prawomocna wygrana ponad tysiąca frankowiczów z mBankiem to historyczny sukces w sporach na tle kredytów walutowych. To także osobiste zwycięstwo mec. Iwo Gabrysiaka, który jako pełnomocnik grupy przez lata prowadził tę skomplikowaną sprawę – teraz może pochwalić się przełomowym orzeczeniem i związanym z nim rozgłosem w mediach prawniczych. Jednak z punktu widzenia przeciętnego kredytobiorcy jest to sukces niepełny. Po niemal 10 latach walki klienci wciąż nie zobaczyli realnych pieniędzy – wygrali „na papierze”, lecz żadne środki nie wpłynęły jeszcze na ich konta. Aby tak się stało, muszą podjąć dodatkowe działania prawne albo skorzystać z ugody oferowanej przez bank. Jednak mając na widoku możliwe przedawnienie roszczeń banku większość wybierze działania prawne. mBank zaś nie zamierza łatwo wypłacać wszystkiego, co wynika z nieważności umów, lecz konsekwentnie proponuje rozwiązania polubowne.
Czy zatem warto było czekać? Z perspektywy prawa – tak, bo wyrok tworzy ważny precedens i umacnia pozycję frankowiczów w sporach z bankami. Z perspektywy finansowej klientów – pozostaje niedosyt. Ich cierpliwość wystawiona została na ciężką próbę, a finał wciąż wymaga kolejnych kroków. Mimo to, posiadając prawomocne orzeczenie stwierdzające nieważność umów i korzystne orzecznictwo (m.in. w kwestii przedawnienia roszczeń banku ), frankowicze ci wchodzą do indywidualnych negocjacji lub procesów z mocną kartą przetargową. Dziesięć lat temu ruszali do boju niepewni wygranej – dziś mają w ręku wyrok, który potwierdza ich racje, nawet jeśli na ostateczne rozliczenia finansowe muszą jeszcze poczekać.