O Sankcji Kredytu Darmowego zrobiło się głośno stosunkowo niedawno, kiedy do sądów zaczęły wpływać pozwy przeciwko bankom i innym instytucjom udzielającym pożyczek gotówkowych. Mimo że SKD została przewidziana w ustawie o kredycie konsumenckim już w 2011 roku jako środek mający chronić konsumentów przed nieuczciwymi praktykami banków, tak naprawdę zwykły konsument biorący kredyt czy pożyczkę nie miał pojęcia o jej istnieniu i swoich prawach. Dopiero niedawno prawnicy nagłośnili sprawę i banki mają im to za złe. Okazuje się bowiem, że problem może być znacznie szerszy niż frankowy i gdyby ruszyła fala pozwów, mogłyby znaleźć się w niemałych kłopotach.
Czym jest sankcja kredytu darmowego i kto może z niej skorzystać w 2024 roku?
Przewidziana w ustawie o kredycie konsumenckim sankcja kredytu darmowego (SKD) ma być karą dla banku lub innej instytucji finansowej udzielającej kredytów i pożyczek za nieścisłości, uchybienia i braki w umowach kredytowych czy też obecność niedozwolonych postanowień umownych.
Jeśli konsument dopatrzy się w zawartej z bankiem umowie zapisów, które są nieuczciwe lub stwierdzi w niej brak rzetelnej informacji o udzielonej pożyczce, ma prawo do sankcji kredytu darmowego, czyli spłacenia tylko pożyczonego kapitału bez odsetek, prowizji i dodatkowych opłat, które nalicza bank. W takim wypadku klient banku ma oddać mu tylko tyle, ile pożyczył.
Ustawodawca uznał bowiem, ze bank nie może zarabiać na kredytach z wadliwymi umowami. Aby jednak skorzystać z tej możliwości, trzeba spełnić pewne warunki. Kredyt nie może być wyższy niż 255 tys. złotych, a zakwestionowanie umowy i chęć ze skorzystania z SKD może nastąpić nie później niż do 12 miesięcy od dnia wykonania umowy. To właśnie ten termin próbują często podważać w sądach pełnomocnicy banków.
Jakie rady mają dla kredytobiorców finansiści ze Związku Przedsiębiorstw Finansowych (ZPF)?
Wytaczanie spraw bankom, które udzielały wadliwych kredytów, mocno podrażniło sektor finansowy. Najpierw Frankowicze zaczęli wnosić masowo pozwy i wygrywać sprawy, a jak okazało się, że banki nie są bezkarne i chęć skorzystania ze swoich praw wykazali też inni kredytobiorcy, których umowy zawierały braki i uchybienia, głos w sprawie zdecydował się zabrać także Związek Przedsiębiorstw Finansowych. Ostrzega on konsumentów przed kancelariami odszkodowawczymi, które, jak twierdzi, żerują na naiwności kredytobiorców, obiecując im darmowe kredyty, a co się z tym wiąże często także zwroty nadpłaconych kwot, często nie mając do tego uzasadnionych podstaw.
Jak podkreśla prezes ZPF, kredytobiorcy nie są rzetelnie informowani przez takie kancelarie o swoich prawach, a sam termin umożliwiający skorzystanie z SKD jest błędnie przez niektórych prawników interpretowany. Zaleca więc dużą ostrożność w zawieraniu umów z kancelariami i dochodzeniu roszczeń przed sądem.
O co chodzi z interpretacją terminu na skorzystanie z SKD?
ZPF twierdzi, że termin na skorzystanie z SKD jest często błędnie interpretowany przez prawników, którzy wprowadzają w błąd również kredytobiorców. Chodzi o samo pojęcie wykonania umowy i brak jednoznacznej interpretacji tego zagadnienia. W opiniach finansistów bowiem termin wykonania umowy to data udzielenia kredytu i to od niej powinno liczyć się 12 miesięcy na czas reakcji konsumenta. Prawnicy kredytobiorców jednak za moment wykonania umowy uznają datę spłaty całego zobowiązania, czyli wpłatę ostatniej raty kredytu.
Jak twierdzi ZPF powodem takiej interpretacji jest powiększenie grona potencjalnych klientów. I rzeczywiście, w zależności od sposobu interpretacji różnica w liczbie osób uprawnionych do skorzystania z SKD może być kolosalna. Czy jednak rzeczywiście pojęcie wykonania umowy wymaga dodatkowej interpretacji w przypadku umów zawieranych na określony czas?
Dla logicznie myślących sprawa wydaje się jasna. Umowę w dniu jej zawarcia można traktować za wykonaną w przypadku umowy kupna-sprzedaży np. samochodu. Inaczej jest w przypadku kredytu, który bank udziela na ściśle określony czas.
W takim przypadku moment zawarcia umowy nie może być więc traktowany jako wykonanie umowy, ponieważ kredytobiorca, spłacając raty przez lata, będzie ją wykonywał. Dziwić może fakt, że finansiści tego nie rozumieją. Jak widać jednak, próbują szukać dla siebie argumentów przemawiających na ich korzyść nawet w takich zapisach polskiego prawa. Co ciekawe, tych argumentów nie znajdują w treści samych umów. Jest to wyraźny sygnał, że doskonale wiedzą, iż roszczenia konsumentów mogą być uzasadnione.
Finansiści ostrzegają przed zaniechaniem płatności rat
Polskie prawo przewiduje, że aby skorzystać z sankcji kredytu darmowego, wystarczy poinformować o tym bank w specjalnym oświadczeniu. Jak podkreślają jednak finansiści, zaniechanie płatności rat po złożeniu takiego oświadczenia może skutkować naliczaniem odsetek za opóźnienie. Sankcja kredytu darmowego nie jest bowiem przyznawana z automatu.
Samo złożenie oświadczenia przez kredytobiorcę jej nie uruchamia. To uruchomienie może nastąpić dopiero wtedy, gdy bank uzna roszczenie lub sąd wyda w zainicjowanym przez kredytobiorcę postępowaniu prawomocny wyrok. Z praktyki wiadomo, że banki ignorują tego rodzaju oświadczenia i trzeba sankcji kredytu darmowego dochodzić w sądzie. Z tego względu także pełnomocnicy kredytobiorców nie polecają zaprzestania płatności rat. Informują jedynie o możliwości złożenia wniosku o zabezpieczenie roszczeń wraz z pozwem.
Taki wniosek zostanie bezzwłocznie rozpatrzony przez sąd i jeśli sąd uzna, że jest zasadny, a roszczenia uprawdopodobnione, może się do niego przychylić i zawiesić płatność rat na czas procesu bez żadnych negatywnych skutków z tym związanych. Jest to możliwe w przypadku, gdy kredytobiorca przy pomocy swojego pełnomocnika sam wnosi pozew do sądu, a nie korzysta ze wspomnianych już ofert firm odszkodowawczych, które często zawierają z konsumentami umowę cesji i obiecują wynagrodzenie za wygraną sprawę dopiero po jej ewentualnym wygraniu.
My również przestrzegamy przed korzystaniem z takich usług, które dla kredytobiorcy mogą skończyć się źle, ponieważ umowy zawarte z taką pseudo kancelarią często zawierają zapisy niekorzystne dla klientów, a do tego wynagrodzenie takich firm w praktyce jest dużo wyższe niż renomowanych kancelarii prawnych.
Jak orzekają sądy w sprawach dotyczących sankcji kredytu darmowego?
Pomimo że przepis gwarantujący możliwość skorzystania z SKD jest w polskim prawie już od kilkunastu lat, linia orzecznicza sądów do tej pory w tych sprawach jeszcze się nie ukształtowała. Przyczyną prawdopodobnie jest wciąż mała ilość takich postępowań. Wcześniej konsumenci, biorąc kredyty, nie wiedzieli nawet o przysługujących im prawach i nie wnosili pozwów nawet w przypadkach, gdy dostrzegali, że z umową jest coś nie tak. Bank bowiem był zawsze tą stroną silniejszą, z którą nie miało szans się wygrać. Taka opinia funkcjonowała w społeczeństwie, dopóki Frankowicze nie pokazali, że jednak banki można w sądzie pokonać.
Przepisów ustaw zwykły konsument najczęściej nigdy nie czytał i żył w nieświadomości do czasu, aż media nagłośniły, że SKD to przywilej dla tych, którzy mają wadliwe umowy o kredyt konsumencki. Ostatnio więc takich spraw w sądach przybyło, ale możliwość różnej interpretacji przepisów skutkuje tym, że ta linia orzecznicza jeszcze nie jest ugruntowana, a jak widać szerokie zaplecze prawne, jakim otaczają się banki, próbuje podważać w przepisach rzeczy, które dla przeciętnego człowieka wydają się oczywiste, takie jak pojęcie wykonania umowy.
Do tej pory sądy często takim argumentom banków ulegały, ale niektóre już mając wątpliwości, wysłały pytania prejudycjalne do TSUE. Trzeba więc poczekać na wyrok Trybunału, który prawdopodobnie przyczyni się do szybszego kształtowania się linii orzeczniczej. Tak było w przypadku Frankowiczów, tak będzie i teraz, gdyż racje ewidentnie są po stronie konsumentów.
Banki bojąc się masowych pozwów ze strony kredytobiorców chcących skorzystać z sankcji kredytu darmowego, próbują zniechęcić ich do wnoszenia spraw do sądów. Ostrzegają przed nieuczciwymi prawnikami, tak jakby obchodził ich los konsumentów, których same oszukiwały przez szereg lat. Co ciekawe, w swoich argumentach podnoszą fakt, że wiele z tych roszczeń może być bezzasadnych ze względu na upłynięcie terminu na skorzystanie z SKD, który według ich interpretacji powinien być liczony od daty podpisania umowy, a nie spłaty kredytu.
Podnoszą nawet w wątpliwość pojęcie wykonania umowy, które nie powinno budzić takich wątpliwości w przypadku umów z jasno określonym okresem wykonania. Tego typu argumenty i brak merytorycznych, które świadczyłyby o tym, że nie ma podstaw do kwestionowania błędów w umowach, świadczą o tym, że tylko kwestią czasu jest, jak konsumenci zaczną masowo wygrywać w sądach, a fakt ten spowoduje lawinę pozwów przeciwko bankom. A wtedy te instytucje finansowe mogą znaleźć się w poważnych kłopotach, bo kredytów, których może dotyczyć SKD udzielono na wielką skalę, sięgającą nawet 18 milionów umów.