13 czerwca 2025 r. syndyk upadłego Getin Noble Banku ogłosił uruchomienie drugiego etapu programu ugód dla tzw. frankowiczów. Tym razem propozycja ma objąć wszystkich kredytobiorców banku posiadających mieszkaniowe kredyty hipoteczne we frankach szwajcarskich – niezależnie od stopnia spłaty zadłużenia . To znacząca zmiana w porównaniu z pierwszym etapem, który ruszył w grudniu 2024 r. i był dostępny tylko dla osób, które spłaciły już równowartość co najmniej 200% pożyczonego kapitału . Oznaczało to, że np. kredytobiorca, który pożyczył 200 tys. zł, musiał oddać przynajmniej 400 tys. zł, by w ogóle móc negocjować ugodę – kryterium niemożliwe do spełnienia dla tysięcy klientów. Teraz próg ten został zniesiony: do programu kwalifikują się wszystkie umowy kredytowe w CHF udzielone konsumentom na cele mieszkaniowe, nawet te, w których dotąd spłacono znacznie mniej niż wspomniane 200% kapitału .
Syndyk Marcin Kubiczek zapewnia, że warunki ugody będą jednakowe dla wszystkich klientów indywidualnych. Rozliczenie ma następować tak, jak gdyby kredyt od początku był złotowy – z przewalutowaniem po kursie z dnia udzielenia i ze stałym oprocentowaniem 2,98% w skali roku przez cały pozostały okres spłaty . W praktyce bank proponuje frankowiczom przewalutowanie kredytu na złotówki i ułożenie harmonogramu spłat od nowa, na warunkach korzystniejszych niż typowa hipoteka złotowa z ostatnich lat . Według zapewnień syndyka, ugoda pozwoli szybko zakończyć trwające postępowania sądowe, a także usunąć hipotekę z księgi wieczystej oraz wykreślić dane kredytobiorcy z BIK (Biura Informacji Kredytowej) . Ma to dać klientom odetchnienie i definitywnie zamknąć ich relację z bankiem.
Program ugód ma obowiązywać do końca czerwca 2026 r., co już teraz wywołuje wśród frankowiczów poczucie presji czasu . Syndyk zapowiedział, że propozycje ugód będą sukcesywnie przedstawiane kolejnym klientom, jednak jednocześnie zachęcił kredytobiorców do samodzielnego kontaktu z bankiem w celu przyspieszenia zawarcia porozumienia . To sugeruje, że na razie zainteresowani znają jedynie ramy ogólnych warunków, a nie otrzymali jeszcze pisemnych kalkulacji dla swoich konkretnych kredytów.
Według komunikatu syndyka, zgoda na realizację programu została wydana przez sędziego-komisarza 6 czerwca i warunki ugód spełniają wymogi prawne oraz zasady współżycia społecznego . Inicjatywę publicznie wsparło nawet Ministerstwo Sprawiedliwości, zachwalając ugody jako sposób na polubowne rozwiązanie sporu frankowego . Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda więc obiecująco: bank (choć w upadłości) wreszcie wyciąga rękę do klientów, a oferta – wedle deklaracji – ma być dla nich naprawdę korzystna i szeroko dostępna.
Ograniczone zaufanie i ukryte koszty ugody
Historia walki frankowiczów z bankami nauczyła jednak ostrożności. Wielu kredytobiorców podchodzi do rewelacji syndyka z ograniczonym zaufaniem – i to nie bez powodu. Syndyk reprezentuje interes masy upadłości, czyli wszystkich wierzycieli banku, a nie bezpośrednio klientów indywidualnych. Jego nadrzędnym celem jest maksymalne zabezpieczenie majątku upadłego banku i minimalizacja wypłat dla frankowiczów . Widać to było już w dotychczasowej strategii: w pierwszym etapie programu stawiano frankowiczom zaporowe warunki (wspomniany wymóg spłaty 200% kapitału), a równocześnie syndyk z uporem odwoływał się od niekorzystnych wyroków sądowych, opóźniając prawomocne rozstrzygnięcia nawet w sprawach, w których bank właściwie nie miał szans na wygraną .
Takie działania – choć formalnie legalne – rodzą uzasadnione pytania o szczerość intencji. Kredytobiorcy widzą też, że z funduszy masy upadłości opłacane są kancelarie prawne, które w imieniu banku walczą przeciwko nim samym w sądach . Trudno więc oczekiwać, by komunikaty syndyka były przyjmowane bezkrytycznie – ugody nie są bowiem altruistycznym gestem, lecz elementem chłodnej kalkulacji banku, który chce ograniczyć przyszłe wypłaty z własnej (a de facto publicznej) kasy .
Nawet jeżeli warunki ugody na papierze wydają się atrakcyjne, każdy frankowicz musi pamiętać, że podpisując porozumienie dokonuje ważnego zrzeczenia się roszczeń wobec banku. Ugoda definitywnie zamknie spór z Getinem, ale też uniemożliwi dochodzenie jakichkolwiek dalszych pretensji finansowych. Innymi słowy, kredytobiorca zgodzi się uznać, że nie będzie już domagał się w sądzie unieważnienia umowy czy zwrotu nadpłaconych kwot – nawet jeśli normalnie mógłby to wygrać. A stawka bywa wysoka. W przypadku osób, które przez lata spłacały kredyt zgodnie z umową, często oznacza to, że oddały bankowi więcej niż pożyczyły. Podpisując ugodę, tracą szansę na odzyskanie tej nadpłaty – a mowa nieraz o dziesiątkach, a nawet setkach tysięcy złotych, które w sądzie mogłyby zostać zasądzone na ich korzyść . Z kolei dla tych, którym do spłaty kapitału jeszcze sporo brakuje, propozycja ugodowa może wydawać się pozornie bardzo korzystna (bank umorzy im część długu w CHF i da przewidywalną ratę w PLN). Jednak ceną jest rezygnacja z kwestionowania wadliwej umowy i uznanie wykreowanego przez bank długu – a więc zgoda na to, by ostatecznie oddać bankowi więcej, niż pierwotnie pożyczyli, i to mimo że umowa frankowa od początku była obarczona klauzulami niedozwolonymi .
Dylemat frankowiczów polega więc na wyborze między szybszym kompromisem a kontynuowaniem walki o pełną sprawiedliwość. Ugoda pozwala uniknąć dalszego stresu związanego z procesem sądowym, zamyka kwestię kredytu od ręki i – co ważne – znosi ryzyko ewentualnej natychmiastowej spłaty pozostałego kapitału. Ten ostatni aspekt jest istotny zwłaszcza dla tych, którzy jeszcze nie uregulowali całej pożyczonej kwoty – unieważnienie umowy przez sąd co do zasady oznacza, że trzeba rozliczyć się z bankiem z niespłaconego kapitału (oddając brakującą część, ewentualnie w ramach potrącenia).
Dla wielu rodzin jednorazowy zwrot np. 100 czy 200 tys. zł byłby bardzo trudny do udźwignięcia. Ugoda eliminuje ten problem: dług zostaje przeliczony na złotówki i można go spłacać w przewidywalnych ratach, bez ryzyka gwałtownych wahań kursu franka i bez groźby, że bank nagle zażąda dużej kwoty naraz . Święty spokój ma jednak swoją cenę, którą jest zrzeczenie się roszczeń oraz rezygnacja z możliwości wygrania w sądzie dużo większych pieniędzy. Każdy frankowicz musi sam ocenić, po której stronie bilans zysków i strat się przechyla.
Ugoda czy sąd – trudny wybór frankowiczów
Nic dziwnego, że wielu kredytobiorców zadaje dziś pytanie: czy ugody z syndykiem Getinu się opłacają, czy lepiej iść do sądu? Niestety, nie ma jednej odpowiedzi dobrej dla wszystkich. Każdy przypadek jest nieco inny i wymaga indywidualnej analizy. Warto wziąć pod uwagę kilka praktycznych kwestii przed podjęciem decyzji:
Analiza sytuacji kredytu. Zacznij od chłodnego przeliczenia, na jakim etapie spłaty jesteś. Jeżeli do spłaty pozostało Ci jeszcze dużo kapitału (np. wciąż jesteś daleko od oddania bankowi pożyczonej kwoty), upewnij się, co oznaczałoby unieważnienie umowy – czy byłbyś w stanie szybko zwrócić brakujące kilkadziesiąt czy kilkaset tysięcy złotych? Ugoda z syndykiem może Cię uchronić przed taką koniecznością, rozkładając ten ciężar na wygodne raty. Z kolei jeśli spłaciłeś już większą część, a nawet całość pożyczonej sumy, prawdopodobnie masz roszczenie o zwrot nadpłaty. W takiej sytuacji proces sądowy może przynieść duże korzyści finansowe, bo po unieważnieniu umowy bank musiałby oddać Ci nadpłacone raty z odsetkami. Ugoda oznaczałaby zrzeczenie się tego potencjalnego zysku – musisz zdecydować, na ile jest on realny i czy jesteś gotów o niego walczyć.
Porównanie potencjalnych korzyści. Spróbuj oszacować (choćby orientacyjnie), ile mógłbyś odzyskać w razie wygranej w sądzie, a ile zyskasz dzięki ugodzie. Jeśli np. w sądzie wyszłoby, że nadpłaciłeś 100 tys. zł kapitału plus 50 tys. zł odsetek za czas trwania procesu, to masz teoretycznie 150 tys. zł do odzyskania. Problem polega na tym, że upadły bank to dłużnik niewypłacalny – prawomocny wyrok unieważniający umowę nie gwarantuje automatycznie otrzymania pieniędzy. Trzeba się liczyć z tym, że realnie można by odzyskać tylko część zasądzonej kwoty, a na wypłatę czekać latami (według niektórych szacunków frankowicze Getinu mogą otrzymać z masy upadłości zaledwie ułamek swoich należności, rzędu kilkudziesięciu procent, a w najgorszym razie nic). Innymi słowy: wygrana w sądzie może okazać się pyrrusowym zwycięstwem, jeśli z powodu braku pieniędzy w kasie banku zobaczysz z tego tylko 50%, 20%, a może 0 zł. Warto zderzyć teoretyczny duży zwrot z ryzykiem jego nieściągalności – czasem, jak mówi przysłowie, lepszy wróbel w garści niż gołąb na dachu .
Konsultacja z prawnikiem. Niezależnie od Twoich własnych kalkulacji, skonsultuj się ze specjalistą od spraw frankowych, najlepiej takim, który zna realia upadłości Getin Banku. Doświadczony adwokat lub radca prawny pomoże ocenić Twoje szanse w sądzie, a także wskaże, czy w Twojej sytuacji nie przysługują Ci dodatkowe roszczenia (np. odszkodowanie od Skarbu Państwa za zaniedbania nadzoru finansowego) . Taka analiza jest szczególnie ważna, jeśli pozew przeciw Getin Bankowi już został złożony i sprawa toczy się w sądzie. Być może masz na koncie korzystny wyrok w pierwszej instancji – wtedy trzeba rozważyć, czy nie lepiej go utrzymać i wyegzekwować zamiast iść na kompromis. A może przeciwnie, proces dopiero raczkuje i perspektywa kolejnych lat batalii sądowej Cię przytłacza – wtedy propozycja ugody daje szansę na szybsze zamknięcie tego rozdziału życia. Pamiętaj, że podpisując ugodę z syndykiem, najpewniej będziesz musiał wycofać pozew (jeśli już go złożyłeś) i zrezygnować z dalszych kroków prawnych przeciw bankowi. To poważna decyzja prawna, którą powinieneś podjąć wyłącznie po zasięgnięciu fachowej porady.
Czas i presja – nie działaj pochopnie. Choć program ugód ma trwać do połowy 2026 r., a syndyk już teraz straszy, że po tym terminie niespłacone kredyty frankowe zostaną sprzedane lub zlikwidowane na gorszych dla klientów warunkach , nie należy ulegać presji pochopnie. Z jednej strony nie warto też zwlekać w nieskończoność – każda kolejna rata i miesiąc mogą zmieniać Twoją sytuację finansową i prawną. Jeżeli Twój proces sądowy jest na finiszu i spodziewasz się wyroku w ciągu najbliższych tygodni lub miesięcy, być może opłaca się go doczekać. Jeśli jednak do prawomocnego rozstrzygnięcia w Twojej sprawie daleka droga, a domowy budżet i nerwy ledwo to wytrzymują, ugoda może okazać się racjonalnym wyjściem awaryjnym, by odzyskać święty spokój. Ważne, by decyzja była spokojna i przemyślana, a nie podyktowana strachem przed „uciekającą okazją” czy entuzjazmem po sensacyjnym nagłówku w mediach. Dla wielu frankowiczów gra toczy się o setki tysięcy złotych – a w takiej grze emocje są bardzo złym doradcą .
Na koniec warto podkreślić: ugoda z syndykiem Getin Banku nigdy nie powinna być podpisywana pod presją czy bez pełnego zrozumienia skutków. Drugi etap programu ugód to gest w stronę frankowiczów, ale podszyty twardą kalkulacją banku . Każdy frankowicz stoi dziś przed niełatwym wyborem między mniejszym, pewnym kompromisem teraza większym, lecz niepewnym zwycięstwem w przyszłości. Jedno jest pewne – decyzję tę trzeba podjąć świadomie. Wielu klientów Getinu latami walczyło o swoje prawa i nauczyło się determinacji; teraz muszą zdecydować, jak tę walkę zakończyć – ugodą czy wyrokiem sądu. Kluczowe, by zrobić to na własnych warunkach, po chłodnej analizie i konsultacji z prawnikiem, a nie wyłącznie na podstawie obietnic syndyka czy strachu przed nieznanym. Tylko wtedy będzie to decyzja, której nie będą musieli żałować.