Orzecznictwo w sprawach frankowych, zarówno na szczeblu krajowym, jak i europejskim, nie pozostawia złudzeń, umowy o kredyty frankowe są dotknięte wadami, a to w większości przypadków prowadzi do ich unieważnienia. Stwierdzenie nieważności kontraktu niesie natomiast ze sobą bardzo daleko idące skutki, gdyż nieważna umowa jest eliminowana z obrotu prawnego, traktowana jest tak jakby nigdy nie została zawarta, a zatem, każda ze stron takiego stosunku umownego musi oddać drugiej to co od niej otrzymała. Bank kredytobiorcy musi zwrócić wszystkie pobrane raty, odsetki i inne opłaty kredytowe, z kolei frankowicz ma obowiązek oddać bankowi tylko równowartość otrzymanego kapitału kredytu. Wskazane rozwiązanie bankom oczywiście się nie podoba, gdyż w takim przypadku instytucje finansowe na takich kredytach nie zarabiają, dlatego po stronie banków pojawiają coraz to nowe pomysły by jednak wyeliminować sankcję darmowego kredytu. Po fiasku żądań dotyczących wynagrodzenia za korzystanie z kapitału kredytu, banki twierdzą, że będą domagać się waloryzacji, a prawnicy banków idą jeszcze o krok dalej, gdyż wskazują, że rozliczenie nieważnej umowy to również kwestia sumienia sędziów orzekających.
Rozliczenie na podstawie przepisów czy sumienia?
Umowy o kredyty frankowe są dziś wręcz powszechnie unieważniane, więc oczywistym jest, że dla banków jest to olbrzymi problem, gdyż zgodnie z zasadą dwóch kondykcji (roszczenie każdej ze stron nieważnego kontraktu jest niezależne od roszczenia drugiej strony i może być dochodzone oddzielnie), rozliczenie sprowadza się tylko do zwrotu tego co każda strona otrzymała.
Sankcją dla banku za skonstruowanie umowy kredytowej niezgodnej z prawem jest brak zarobku na udzielonym kredycie, jednak banki za nic nie chcą pogodzić się z tą zasadą, efekt jest więc taki, że w stosunku do kredytobiorców formułują coraz to nowe roszczenia.
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych żądań z którym banki wystąpiły było domaganie się przez instytucje finansowe wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału kredytu, i choć prawnicy pomagający frankowiczom od początku zgodnie podkreślali, iż takie żądania nie mają racji bytu, finalnie w tej kwestii wypowiedział się Trybunał Sprawiedliwości UE.
W wyroku z dnia 15 czerwca br. TSUE stwierdził, że przepisy dyrektywy nie dopuszczają by instytucja kredytowa, w przypadku unieważnienia umowy, miała prawo żądać od konsumenta rekompensaty wykraczającej poza zwrot kapitału wypłaconego z tytułu wykonania tej umowy oraz poza zapłatę ustawowych odsetek za zwłokę od dnia wezwania do zapłaty, czyli, żadne wynagrodzenie bankom się nie należy.
Trybunał w tym samym wyroku odniósł się również do analogicznych roszczeń po stronie kredytobiorcy, i tutaj zaprezentował zupełnie odmienne stanowisko, gdyż zdaniem TSUE, konsument ma prawo żądać od instytucji kredytowej rekompensaty wykraczającej poza zwrot miesięcznych rat i kosztów zapłaconych z tytułu wykonania tej umowy oraz poza zapłatę ustawowych odsetek za zwłokę od dnia wezwania do zapłaty, pod warunkiem poszanowania celów dyrektywy 93/13 i zasady proporcjonalności.
Dla banków wskazane orzeczenie jest skrajnie niekorzystne, banki jednak nie składają broni, gdyż zaraz po jego publikacji pojawiły się głosy, że instytucje kredytowe będą domagać się waloryzacji wypłaconego kapitału kredytu, a ostatnio prawnicy banków poszli jeszcze o krok dalej wskazując, że sędziowie orzekający w sprawach frankowych powinni kierować się sumieniem i ogólnie pojętą sprawiedliwością społeczną.
Banki w swej desperacji chcą więc by orzeczenia były wydawane nie w oparciu o obowiązujące przepisy i orzecznictwo, lecz w oparciu o odczucia składu orzekającego, trudno więc takie wnioski traktować poważnie.
Banki nie potrafią pogodzić się z porażką i wysuwają absurdalne twierdzenia.
Doktor Jarosław Bełdowski, radca prawny, wykładowca w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie, od lat związany z bankami i ich działalnością wskazuje, że sędziowie orzekający w sprawach frankowych powinni kierować się unijną zasadą proporcjonalności, co oznacza, że wydając wyrok sędzia powinien mieć na względzie nie tylko indywidualne cele realizowane przez kredytobiorcę, lecz musi patrzeć szerzej, uwzględniając interesy całego społeczeństwa, a ponadto, sędziowie powinni również brać pod uwagę ekonomiczny wymiar ich orzeczeń.
Pod osłoną „sprawiedliwości społecznej”, prawnik punktuje w o ile lepszej sytuacji znajdują się frankowicze w stosunku do posiadaczy kredytów w złotówkach, gdyż frankowicze dostają teraz darmowe kredyty, choć zawierając umowę o kredyt walutowy mieli świadomość istniejącego ryzyka, natomiast zadłużeni w złotówkach spłacają kredyty z odsetkami tylko dlatego, że wybrali mniej ryzykowne rozwiązanie.
Podkreśla się, że złotówkowicze niejednokrotnie mieli mniejszą zdolność kredytową niż frankowicze, więc i ich nieruchomości są mniejsze/tańsze, natomiast do banku muszą oddać znacznie więcej, niż zadłużeni we frankach, którzy zawarte umowy unieważnili.
Banki i ich prawnicy ewidentnie chcą doprowadzić do konfliktu pomiędzy zadłużonymi w złotówkach i we frankach, co z kolei ma prowadzić do tego, że gdy nastroje społeczne będą złe, a poczucie niesprawiedliwości duże, wówczas presja wywierana na sędziów będzie tak ogromna, że na zgłaszane przez kredytobiorców roszczenia nie będą patrzeć tylko przez pryzmat przepisów, lecz również szeroko pojmowanej sprawiedliwości społecznej.
Instytucje kredytowej mają oczywiście w tych działaniach swój cel, gdyż w ich przypadku plan związany z kredytami frankowymi nie poszedł tak jak pierwotnie banki zakładały. Konstruując umowy o kredyty frankowe bankom przyświecał jeden cel- zarobek, na umowach tych banki miały więc doskonale zarobić i jeśli nawet kredytobiorcy byliby niezadowoleni ze wzrostu miesięcznych rat, to żaden bank nie zakładał, że frankowicze odważą się pójść do sądu i będą prowadzić proces z instytucją zaufania publicznego jaką jest bank.
Banki zgubiła pewność, że są nietykalne, i fakt, że kredytobiorcy w ich ocenie są zbyt bojaźliwi by pozwać bank, więc teraz tak trudno jest się pogodzić bankom z tym, że w sądach prawie wszystkie sprawy frankowe przegrywają.
O tym, że banki zostały przyparte do przysłowiowego muru świadczy również to, jakie absurdalne argumenty przedstawiają pełnomocnicy banków by doprowadzić do oddalenia przez sąd zgłaszanych przez frankowicza roszczeń. W jednej ze spraw, który toczy się w szczecińskim sądzie, prawnik reprezentujący bank PKO BP wskazał, że zawarta w umowie kredytowej odroczona spłata kredytu oraz sposób spłaty kolejnych rat, był dla frankowiczów bardzo atrakcyjny, a świadczyć ma o tym nagroda jaka została przyznana temu właśnie kredytowi.
Wskazana nagroda przyznawana była bankom za innowacyjne i najbardziej przyjazne usługi dla klientów, i byłoby wszystko w porządku, gdyby nie fakt, że nagrodę przyznawał magazyn „Twój Styl”. Trudno powiedzieć czy pełnomocnik banku podnosząc tego rodzaju argumenty chciał zdobyć przychylność sędziego poczuciem humoru, czy też desperacja banków jest tak daleka, że rzeczywiście wierzą, iż wzmianka o nic nieznaczącej „nagrodzie” może pomóc im w procesie. Widząc więc takie twierdzenia w pismach banków nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać.