Coraz mniej czasu zostało do ogłoszenia wyroku TSUE w sprawie C-520/21, która jest śledzona przez setki tysięcy Polaków, mających aktywny kredyt frankowy. Na chwilę obecną nic nie wskazuje, aby wyrok unijnego Trybunału miał zaspokoić oczekiwania bankowców. Wręcz przeciwnie, prawdopodobnie będzie prokonsumencki, czego wyraz może dać już jutro Rzecznik Generalny, który wyda swoją opinię w sprawie. Opinia Rzecznika nie jest równoznaczna z wyrokiem TSUE, ale zwykle jest zbieżna z orzecznictwem unijnych sędziów i nie ma powodów, by myśleć, że tym razem będzie inaczej. Czy Nadzór Finansowy, przeciwny sankcji darmowego kredytu, zaproponuje rządzącym ustawę, która odbierze frankowiczom korzyści wynikające z unieważnienia umowy?
- Banki tracą na unieważnionych umowach frankowych miliardy złotych; zdaniem KNF łączny koszt tzw. sankcji darmowego kredytu to nawet ponad 100 mld zł
- Wskutek niekorzystnego orzecznictwa może, zdaniem KNF, dojść do kryzysu na polskim rynku bankowym, w tym do upadłości jednego lub kilku banków
- Powstaje więc pytanie, jak uratować sektor przed frankową burzą i jednocześnie zniechęcić kredytobiorców do dalszej walki w sądach. Puls Biznesu donosi, że pewne środowiska mają już swój pomysł
- Niewykluczone, że w planach jest… 100 proc. podatku od korzyści, które uzyskają frankowicze na drodze unieważnienia umowy w sądzie
- Czy w roku wyborczym znajdzie się partia, która będzie chciała wprowadzić taki projekt do Sejmu?
Czy czeka nas nowy rozdział walki o kredyty frankowe?
Wydawałoby się, że w sprawach o franki od dawna jest już wszystko jasne – sądy powszechne nie mają problemu z eliminowaniem wadliwych umów z obrotu, nakazują też stronom rozliczenie się z nienależnie spełnionych świadczeń.
Dla banków sytuacja ta jest oczywiście bardzo niewygodna, bo tracą jakikolwiek zarobek na kredytach pseudofrankowych, których udzieliły łącznie nawet 700 tysięcy. Dla konsumentów jest to korzystny obrót spraw, ponieważ dostają w gruncie rzeczy darmowy kredyt.
Środkiem zaradczym na problemy banków miały być kontr pozwy z roszczeniami o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału na czele. W czwartek 16 lutego Rzecznik Generalny TSUE wyda opinię w sprawie C-520/21, a więc ustosunkuje się do tego, jak powinno wyglądać rozliczenie się stron po unieważnieniu abuzywnego kredytu.
Parę miesięcy później ma zapaść docelowy wyrok w sprawie. Nastroje bankowców są dość ponure – nie wierzą oni w pozytywny dla siebie scenariusz, czyli w to, że prokonsumencki dotąd Trybunał uzna ich prawo do zarobku na nieważnych umowach. Banki, które mają najzasobniejszy portfel kredytów frankowych, zostaną przez to postawione w trudnej sytuacji, część z nich może mieć poważny problem ze spełnieniem wymogów kapitałowych, gdy ryzyko sankcji darmowego kredytu zmaterializuje się na masową skalę.
Szef KNF w październiku ubiegłego roku brał udział w pierwszej rozprawie przed TSUE, tłumacząc unijnym sędziom, że odebranie bankom prawa do zapłaty za udzielenie kredytu będzie miało katastrofalne reperkusje dla sektora, w którym może dojść do jednej lub nawet kilku upadłości.
Sędziowie TSUE przyjęli wystąpienie przewodniczącego Nadzoru Finansowego z ogromnym zdziwieniem, tym bardziej że wcześniej zapoznali się z opinią KPRM, Ministerstwa Sprawiedliwości i Rzecznika Finansowego, które miały prokonsumencki charakter.
Jawnie sprzeczna z nimi opinia KNF zaszokowała więc Trybunał i nie spotkała się z ciepłym przyjęciem, co dało już bankowcom pewne pojęcie o tym, jak może kształtować się ostateczny wyrok w sprawie C-520/21 i bliźniaczo podobnej C-756/22, która wpłynęła do Luksemburga w grudniu 2022 roku.
100 proc. podatku dla frankowiczów – czy to realna groźba?
Wygląda na to, że ani banki, ani Nadzór Finansowy nie pogodzą się z prawdopodobną porażką i będą dążyć do odebrania kredytobiorcom korzyści, jakie ci uzyskują na drodze sądowej. Puls Biznesu informuje o tym, że w kuluarach mówi się o projekcie ustawy wprowadzającej 100 proc. podatek dla frankowiczów, którzy doprowadzą do sankcji darmowego kredytu. Pomysłodawcami projektu miałyby być instytucje, które są odpowiedzialne za stabilność sektora finansowego. Nietrudno więc domyślić się, o które instytucje może chodzić.
Jakie miałyby być założenia projektu ustawy, nad którymi pochylają się przeciwnicy sankcji darmowego kredytu? Chodziłoby o ustawowe nakazanie bankom wdrożenia programów ugód. Krótko mówiąc, każdy bank, który ma w swoim portfelu umowy frankowe, musiałby zaproponować swoim klientom konwersję kredytu wg rekomendacji szefa KNF, która została wydana w grudniu 2020 roku. Wtedy założenia tej rekomendacji były dla bankowców podłogą, dzisiaj są sufitem ich oczekiwań, gdy chodzi o rozwiązanie kryzysowej kwestii franków. No dobrze, i co dalej?
Kredytobiorca miałby więc wybór. Mógłby przystać na propozycję banku lub dalej potulnie spłacać swój kredyt. Oczywiście nadal miałby prawo do skierowania roszczeń do sądu i walki o unieważnienie umowy, zapewne z sukcesem, ale dostając korzystny wyrok… musiałby zapłacić 100 proc. podatku od różnicy pomiędzy decyzją sądu a propozycją ugody! Tym samym walka w sądzie o sprawiedliwość straciłaby jakikolwiek sens.
Czy pomysłodawcy tej ustawy naprawdę myślą, że ktoś w polskim parlamencie przyłoży do tego projektu rękę pod własnym imieniem i nazwiskiem? Najwyraźniej tak, choć nadzieje te mogą się okazać płonne, tym bardziej że mamy rok wyborczy, a politycy są w środku walki o względy wyborców.
Czy jakakolwiek partia zdecydowałaby się poprzeć odebranie konsumentom prawa do korzyści przyznanych im przez sądy? Mało prawdopodobne, ponieważ politycy każdej opcji mają świadomość, że wśród frankowiczów są także i ich wyborcy.
Pojawia się teoria, wg której twórcy ustawy liczą na inicjatywę prezydenta RP, który rozwiązanie kwestii franków uczynił jednym ze swoich postulatów wyborczych. Problem tylko w tym, że w 2015 roku, gdy ówczesny kandydat na prezydenta Andrzej Duda forsował swoje pomysły, oczekiwania kredytobiorców były zupełnie inne niż dzisiaj.
Obecnie frankowicze wiedzą, że ich umowy są po prostu wadliwe, do tego stopnia, że, zdaniem TSUE, nie należy ich naprawiać, a unieważniać w całości. Trudno więc oczekiwać, aby prezydent, który spośród wysokich urzędników państwowych cieszy się wciąż dużym poparciem społecznym, chciał się narazić na wizerunkową klęskę, nawet mimo tego, że z pewnością nie czeka go trzecia kadencja.
Na razie nic nie wskazuje na to, by frankowicze mieli na poważnie obawiać się planów wprowadzenia wspomnianej ustawy w życie. Kancelaria Prezydenta RP, zapytana przez Puls Biznesu o możliwość poparcia dla tego projektu, nie udzieliła odpowiedzi.