Sporo kredytobiorców już lata temu pozbyło się wadliwych kredytów powiązanych z kursem franka szwajcarskiego czy euro. Część z tych osób w obawie o gwałtowny wzrost kursu zdecydowała się na przedterminową spłatę kredytu. Teraz, słysząc o tysiącach unieważnianych przez sądy umów, żałują swojej decyzji. Dla tych kredytobiorców mamy dobrą wiadomość – po upływie kilku (a nawet kilkunastu lat) od całkowitej spłaty kredytu można taką umowę unieważnić w sądzie. Dotyczy to zarówno umów powiązanych z kursem franka, o których mówi się najwięcej, jak i kredytów waloryzowanych kursem euro oraz innych walut obcych. Prokonsumenckie orzecznictwo TSUE oraz uchwała SN nr III CZP 25/22 z 25 kwietnia 2024 roku (tylko potocznie nazywana „dużą uchwałą frankową”) reguluje kwestie kredytów denominowanych i indeksowanych we wszystkich walutach obcych (a nie tylko w CHF). Sądy powszechne, bazując na ugruntowanym orzecznictwie unijnego Trybunału oraz tych samych podstawach prawnych, unieważniają umowy kredytowe powiązane z kursami walut obcych. Nie jest prawdą lansowana przez bankowych ekspertów teza sugerująca, że „euro to nie drugie franki” ani też to, że posiadaczom kredytów w euro nie opłaca się pójście do sądu. Skalę korzyści z unieważnienia umów w euro pokażemy na przykładowych wyrokach.
- Wbrew temu co można przeczytać w analizach autorstwa prawników współpracujących z bankami, kredyty powiązane z EUR oraz z kursami innych walut obcych zawierają taką samą wadliwą konstrukcję jak kredyty we franku i z tego powodu można domagać się w sądzie ich unieważnienia.
- W sądach zapada coraz więcej wyroków unieważniających kredyty w EUR a kredytobiorcy uzyskują w związku z tym znaczne korzyści, sięgające co najmniej kilkudziesięciu tysięcy złotych (często nawet wyższych). Powiększają je dodatkowo odsetki za opóźnienie, których aktualna stawka to 10,75% w skali roku.
- Spłacone w całości kredyty w EUR oraz w CHF także można zakwestionować w sądach, mimo upływu wielu lat od zamknięcia tych umów. Liczy się moment kiedy konsument poweźmie wiedzę o nieuczciwym charakterze umowy. Od tej chwili ma 6 lat na złożenie pozwu, co nie oznacza, że należy z tym zwlekać.
- Kredytobiorcy nie powinni dać się zastraszyć bankom, które skonstruowały wadliwe prawnie i nieuczciwe umowy, a teraz podnoszą argumentację odnoszącą się do etycznych aspektów składania pozwów.
- Dochodzenie sprawiedliwości w sądach nie narusza norm etycznych, jest moralnie słuszne i w dodatku może zadziałać na banki prewencyjnie, tak aby w przyszłości zachowywały się uczciwie wobec konsumentów.
Kredyty waloryzowane kursem EUR są równie wadliwe jak te we franku szwajcarskim
Choć banki długo nie chciały przyznać racji kredytobiorcom frankowym, dzisiaj wiadomo już że umowy te są nieważne z powodu zawartych w nich nieuczciwych (abuzywnych) klauzul przeliczeniowych. Sądy podkreślają, że banki nie dopełniły ciążących na nich obowiązków informacyjnych związanych z ryzykiem walutowym i przerzuciły całość tego ryzyka na klientów. Głośne wyroki TSUE (m.in. z 2019 roku w sprawie kredytu państwa Dziubak) oraz ubiegłoroczna uchwała SN, odnosząca się do kredytów denominowanych i indeksowanych kursami walut obcych, mówią jednoznacznie, że umowy te są wadliwe prawnie, w związku z czym sądy powinny je unieważniać w całości.
Choć najgłośniej jest o problemach Frankowiczów, których w porównaniu z Eurowiczami jest znacznie więcej, także ci drudzy doznali krzywd na skutek działań banków. Według danych sprzed kilku miesięcy, portfel kredytów w euro może liczyć 65 tys. umów (ok. 3,7% wszystkich kredytów hipotecznych w Polsce) a jego szacunkowa wartość to 17,4 mld zł. Dla porównania, czynnych kredytów we franku jest jeszcze ok. 250 tys. a ogółem banki udzieliły ich ponad 700 tys.
Ta dysproporcja pomiędzy liczbą umów we franku oraz w euro jest jednym z powodów dla których o problemach Eurowiczów słyszy się znacznie mniej. Trzeba jednak wiedzieć, że w sądach unieważniane są zarówno umowy frankowe, jak i kredyty w euro, dolarze czy jenie japońskim.
Bankowi eksperci zniechęcają i straszą Eurowiczów
Bankowi eksperci uaktywnili się ostatnio w mediach, gdzie wbrew oczywistym argumentom prawnym lansują tezę, że „euro to nie drugie franki”. W marcu na łamach jednego z czołowych portali o tematyce prawnej ukazał się artykuł o takim właśnie tytule, którego autorami jest dwóch radców prawnych z międzynarodowej kancelarii posiadającej silne powiązania z branżą bankową (m.in. świadczy ona usługi doradztwa dla czołowych polskich banków oraz bierze udział w pracach legislacyjnych dotyczących spraw bankowych).
W przywołanym artykule padło wiele niezgodnych z prawdą argumentów, które mają zniechęcić i zastraszyć Eurowiczów. Bankowi eksperci powołali się m.in. na stanowisko Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego, która przygotowała projekt tzw. ustawy frankowej (jej celem jest przyspieszenie postępowań frankowych i udrożnienie sądów). Projektodawca ustawy wykluczył spod regulacji posiadaczy kredytów waloryzowanych kursami innych walut niż frank szwajcarski, co spotkało się z powszechną krytyką ze strony prawników, w tym środowiska sędziowskiego.
Eksperci bankowi szerzą narrację, że kredyty w euro to zupełnie coś innego niż frankowe. Ma o tym przesądzać m.in. fakt, że były one zaciągane w większości po roku 2009, czyli już po wybuchu światowego kryzysu gospodarczego, co rzekomo dowodzi posiadania przez Eurowiczów świadomości co do wahań kursów walut oraz wiążącego się z tym ryzyka.
Mimo tego, że w okresie zaledwie kilku miesięcy, pomiędzy lipcem 2008 roku a lutym 2009 roku, kurs euro wykazał bardzo duże wahania (wzrost o 53% z poziomu 3,20 zł w dniu 31.07.2008 r. do 4,90 zł w dniu 18.02.2009 r.), autorzy publikacji twierdzą, że euro jest walutą stabilną, a polska gospodarka ma silnie powiązana ze strefą Euro, co ma zapobiegać wahaniom kursu.
Zapewne wielu prawników reprezentujących w sądach Frankowiczów przecierało oczy ze zdumienia czytając takie zdanie autorstwa radców prawnych z kancelarii świadczącej usługi na rzecz banków, cyt. „stabilność EUR, jako waluty większości państw UE, kontrastuje z chwiejnością CHF, którego powiązania z polską gospodarką są znikome”. A przecież to bankowi doradcy zapewniali przed laty klientów ubiegających się o kredyt hipoteczny, że frank szwajcarski jest najstabilniejszą walutą na świecie.
Kredytobiorcy eurowi mają moralne prawo do walki o sprawiedliwość
Banki najwyraźniej obawiają się powtórki historii z Frankowiczami i w tym celu starają się zniechęcić posiadaczy kredytów w innych walutach do walki o sprawiedliwość w sądzie. Wykorzystują w tym celu zarówno argumentację prawną o rzekomym odmiennym charakterze kredytów we franku, jak również starają się przekonać Eurowiczów, że unieważnienie kredytu im się nie opłaca. Odwołują się także do względów sprawiedliwości społecznej i straszą, że wykorzystywanie przez kredytobiorców eurowych dobrej passy Frankowiczów może być rozpatrywane w kategoriach nadużycia prawa.
Uspokajamy kredytobiorców: to banki dopuściły się gigantycznych nadużyć względem konsumentów, oferując im umowy, które de facto miały charakter spekulacyjny, i w dodatku przerzuciły na klientów całość ryzyka. Było to działanie z gruntu nieuczciwe i niemoralne. Dlatego banki nie mają teraz prawa pouczać kredytobiorców, ani tym bardziej straszyć ich tym, że skorzystanie z konstytucyjnego prawa do sądu spotka się z zarzutami o nadużyciu prawa.
Każdy obywatel ma w Polsce prawo do sądu a walka o sprawiedliwe rozliczenie umowy jest nie tylko słuszna moralnie ale także ma działanie prewencyjne. Im więcej osób zamanifestuje swój brak zgody na nadużycia ze strony banków i innych instytucji finansowych, tym bardziej uczciwe będą przyszłe umowy kredytowe.
Czy unieważnienie kredytu w euro opłaca się?
Kolejną nie do końca prawdziwą tezą, z którą można spotkać się w artykułach publikowanych w mainstreamowych mediach jest to, że Eurowicze nie ucierpieli tak mocno jak kredytobiorcy frankowi. Faktem jest, że na przestrzeni kilkunastu lat kurs euro wzrósł w stosunku do złotówki znacznie mniej niż kurs franka szwajcarskiego, ale i tak był to spory skok.
Eksperci bankowi oraz sprzyjający bankom dziennikarze celowo prezentują symulacje kredytów zaciągniętych w okresie kiedy kurs euro był stosunkowo wysoki, głównie z lat 2010-2011. Faktem jest że osoby, które zaciągnęły kredyt w euro w momencie kiedy kurs wynosił grubo ponad 4 złote mogły w ogóle nie ponieść strat albo były one niewielkie.
Zupełnie inaczej przedstawia się jednak sytuacja osób, które zaciągnęły kredyt w 2008 roku przy kursie euro 3,20 zł albo w kwietniu 2010 roku, kiedy kurs wynosił 3,85 zł. Te osoby przez wiele lat spłacały zawyżone raty kapitałowe, bo kurs euro był w kolejnych latach wyższy (średni kurs tej waluty w latach 2010-2025 to 4,30 zł).
Opłacalność drogi sądowej oraz skala korzyści zależy więc w dużym stopniu od daty zaciągnięcia kredytu i obowiązującego wówczas kursu. Im niższy był kurs euro przy podpisywaniu umowy, tym większe kwoty należą się od banku jako zwrot nieprawnie pobranych świadczeń.
Spłacone w całości kredyty w EUR i CHF także można unieważnić. Korzyści wynoszą zwykle od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych
Jak wspomnieliśmy na wstępie, spłacone w całości kredyty w EUR oraz w CHF także uprawniają do odzyskania od banku pieniędzy. Fakt zamknięcia umowy w wyniku całkowitej spłaty nie stanowi przeszkody w dochodzeniu od banku roszczeń, nawet jeśli od tego momentu upłynęło już kilka bądź kilkanaście lat. Zgodnie z obowiązującym orzecznictwem TSUE roszczenia konsumentów zaczynają się przedawniać dopiero z chwilą kiedy dowiedzą się oni o wadliwości umowy. Przykładowo jeżeli konsument spłacił kredyt w 2015 roku, ale wiedzę o abuzywnym charakterze swojej umowy kredytowej powziął w 2021 roku, to dopiero od końca grudnia 2021 roku biegnie termin 6 lat na pozwanie banku. Kredytobiorca ten może to zrobić najpóźniej do końca 2027 roku. Odradzamy jednak zwlekanie z pozwem do ostatniego momentu, bo bank z pewnością będzie próbował przekonać sąd o przedawnieniu roszczeń, chociażby powołując się na rozgłos medialny, który towarzyszył sprawie kredytu państwa Dziubak lub na inne głośne wydarzenia.
Wiadomo zatem, że eks-Frankowicze i eks-Eurowicze mają wciąż możliwość skierowania do sądu pozwu o zapłatę w związku z nieważnością umowy. W głowach wielu osób (zwłaszcza posiadaczy kredytów w innych walutach niż frank) zrodzi się zapewne wątpliwość czy taki krok będzie im się opłacał. W przypadku spłaconych kredytów sprawdzenie tego jest bardzo proste. Wystarczy podliczyć wszystkie dokonane spłaty (raty kapitałowe, odsetkowe, składki ubezpieczeniowe, opłaty i prowizje) i od tej sumy odliczyć wartość kapitału kredytu w złotówkach. Przykładowo jeżeli suma spłat wyniosła 260 tys. zł a kapitał kredytu 150 tys. zł, to korzyść z procesu sądowego wynosi 110 tys. zł plus ustawowe odsetki za opóźnienie za czas trwania sprawy. Odsetki te stanowią spory ekstra bonus – przez ostatnie 19 miesięcy ich stawka wynosiła 11,25% i dopiero kilka dni temu spadła do 10,75% w wyniku pierwszej od września 2023 roku obniżki przez RPP stóp procentowych w Polsce o pół punku bazowego. Nadal jest to jednak bardzo wysoka stawka, która znacząco powiększa korzyści z wygranej, dlatego procesowanie się z bankami bywa często porównywane (nieco żartobliwie) z najlepszą lokatą/inwestycją na rynku.
Niektórzy kredytobiorcy obawiają się, że bank wytoczy przeciwko nim kontrpowództwo o zwrot kapitału. Faktycznie istnieje takie ryzyko jeżeli roszczenia pozwu będą obejmowały wszystkie wpłacone raty kapitałowo-odsetkowe a nie samą nadpłatę ponad kapitał kredytu. W takiej sytuacji kancelarie prawne sugerują sformułowanie w pozwie roszczeń jedynie o zwrot nadpłaty a nie wszystkich rat, ale trzeba liczyć się z tym, że wówczas odsetki za opóźnienie będą naliczane od niższej podstawy.
Jeżeli ktoś nie czuje się na siłach aby samodzielnie ocenić czy procesowanie się z bankiem będzie dla niego opłacalne, warto aby skonsultował się z dobrą kancelarią prawną specjalizującą się w dochodzeniu roszczeń z tytułu kredytów we frankach i innych walutach. Taka kancelaria nie tylko przeprowadzi go szybko i bezpiecznie przez całą procedurę sądową ale także pomoże uzyskać dokumenty niezbędne do wszczęcia procesu (ewentualną kopię umowy kredytowej i zaświadczenia o historii spłat kredytu).
Przykłady wygranych Frankowiczów i Eurowiczów z bankami
W celu zobrazowania jak przebiegają obecnie sprawy sądowe z powództwa kredytobiorców frankowych i eurowych, jak szybko można wygrać w sądzie oraz ile można zyskać, prezentujemy dwie przykładowe sprawy.
Prawomocne unieważnienie kredytu w EUR w Kaliszu po 13 miesiącach procesu i bez apelacji. Zysk kredytobiorcy z prawomocnej wygranej 305 tys. zł
Sprawa o sygn. I C 1481/23 dotyczyła kredytu denominowanego kursem EUR, zaciągniętego w banku PKO BP w roku 2010. W dniu 24 października 2024 roku Sąd Okręgowy w Kaliszu uznał tę umowę za nieważną i zasądził na rzecz kredytobiorcy kwoty: 43.718,97 zł oraz 18.466,70 EUR wraz z odsetkami za opóźnienie należnymi od dnia 3 października 2023 r. do dnia zapłaty, plus zwrot kosztów procesu.
Wyrok zapadł po zaledwie 13 miesiącach procesu i po przeprowadzeniu tylko jednej rozprawy. Pozwany bank nie zdecydował się na wniesienie apelacji, na skutek czego wyrok sądu I instancji uległ uprawomocnieniu. Kredytobiorca uwolnił się od zobowiązania i nie musiał oddawać bankowi 380 tys. zł (tyle domagał się jeszcze bank, mimo że do pełnej spłaty kapitału brakowało tylko 75 tys. zł). Korzyść Eurowicza z prawomocnej wygranej z bankiem PKO BP wyniosła zatem około 305 tys. zł. Sprawę prowadziła Kancelaria Adwokacka Paweł Borowski.
Ekspresowe unieważnienie jednocześnie dwóch umów Deutsche Banku (w EUR i w CHF) w Krakowie po 3 miesiącach postępowania. Zysk kredytobiorców z wyroku 515 tys. zł
Sprawa o sygn. I C 1934/24 zasługuje na uwzględnienie z kilku powodów. Po pierwsze – dotyczyła ona dwóch umów Deutsche Banku, które często są uznawane za trudniejsze do podważenia. Po drugie – jedna z umów była we franku szwajcarskim a druga w euro (zostały zawarte w 2007 i 2009 roku). Po trzecie – Sąd Okręgowy w Krakowie unieważnił je naraz po zaledwie 3 miesiącach od złożenia pozwu.
Korzystny dla kredytobiorców wyrok zapadł w dniu 1 lipca 2024 roku. Krakowski sąd ustalił nieistnienie stosunku prawnego wynikającego z obu umów i zasądził na rzecz kredytobiorców następujące kwoty: 114.778,02 zł, 81.462,53 CHF i 48.648,35 EUR jako zwrot nienależnych rat (wszystkie kwoty wraz z odsetkami za opóźnienie). Łączny zysk kredytobiorców z wyroku wyniósł 515 tys. zł. Reprezentowała ich Kancelaria Adwokacka Paweł Borowski.
Podsumowanie
Już nie tylko Frankowicze – coraz więcej posiadaczy kredytów w EUR oraz w innych walutach obcych idzie do sądu po sprawiedliwość i wygrywa z bankami. Dotyczy to zarówno osób spłacających wciąż zobowiązania, jak i takich, które spłaciły swoje kredyty kilka albo nawet kilkanaście lat temu.
Wbrew temu co twierdzą bankowi eksperci – proces sądowy dotyczący umów w innych walutach obcych nie różni się od spraw frankowych. Narracja o odmiennym charakterze sporów dotyczących kredytów we franku jest lansowana po to aby zahamować kolejną falę pozwów. Takiej argumentacji sprzeciwiają się autorytety prawne oraz sami sędziowie orzekający w sprawach dotyczących kredytów waloryzowanych kursami walut obcych.
Eurowicze nie powinni dać się zastraszyć bankom. To banki skonstruowały nieuczciwe umowy powiązane z kursami walut obcych i powinny za to ponieść odpowiedzialność. Kredytobiorcy mają prawo dochodzić sprawiedliwości w sądzie. Jest to działanie słuszne moralnie i powinno uchronić kolejne pokolenia przed nieuczciwością banków.