sobota, 14 czerwca, 2025
Kontakt: info@chf24.pl
CHF24.PL

Portal informacyjny dla Frankowiczów i kredytobiorców złotówkowych - Wiadomości dotyczące sporów sądowych z bankami.

  • Strona Główna
  • Wiadomości
    • Frankowicze
    • Kredyt w PLN
    • Sankcja kredytu darmowego
  • Wyroki
    • Wyroki TSUE
  • Poradnik Frankowicza
  • Felietony
  • Prawnicy
  • W Sądach
  • Forum
  • Ugody
  • Ranking Kancelarii
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
CHF24.PL
  • Strona Główna
  • Wiadomości
    • Frankowicze
    • Kredyt w PLN
    • Sankcja kredytu darmowego
  • Wyroki
    • Wyroki TSUE
  • Poradnik Frankowicza
  • Felietony
  • Prawnicy
  • W Sądach
  • Forum
  • Ugody
  • Ranking Kancelarii
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
CHF24.PL
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki

Twoje dane w rękach Biura Informacji Kredytowej (BIK) i banków. Legalna analiza czy bezprawna inwigilacja?

Michał Augustynowicz Napisał Michał Augustynowicz
Data ostatniej modyfikacji: 31/05/2025 20:55
Czas czytania:19 minut
A A
0
Share on FacebookShare on Twitter

Biuro Informacji Kredytowej (BIK) to instytucja utworzona w 1997 roku przez Związek Banków Polskich oraz największe banki komercyjne. Formalnie jest spółką akcyjną, a wśród jej udziałowców znajdują się m.in. największe banki w kraju, takie jak PKO BP, Pekao, mBank, ING, Santander (dawniej BZ WBK) czy BNP Paribas. BIK nie jest więc podmiotem publicznym – to prywatna firma kontrolowana przez banki, które powołały ją do życia i czerpią z jej usług korzyści. Jej zasadniczym zadaniem jest gromadzenie, łączenie i udostępnianie informacji o historii kredytowej klientów banków, SKOK-ów oraz firm pożyczkowych. W praktyce oznacza to, że każda zaciągnięta przez nas pożyczka czy kredyt, a także ich spłata (terminowa bądź opóźniona), znajdują odzwierciedlenie w bazie BIK.Twoje dane w rękach Biura Informacji Kredytowej (BIK) i banków. Legalna analiza czy bezprawna inwigilacja?

BIK działa w oparciu o przepisy Prawa bankowego, które dają bankom i ich organizacjom branżowym prawną podstawę do wspólnego utworzenia takiej instytucji. Zgodnie z art. 105 ust. 4 Prawa bankowego, banki wspólnie z izbami gospodarczymi sektora mogą powołać podmiot upoważniony do gromadzenia, przetwarzania i udostępniania informacji stanowiących tajemnicę bankową, o ile jest to potrzebne do wykonywania czynności bankowych. Innymi słowy, BIK jest legalnym mechanizmem wymiany informacji kredytowych między instytucjami finansowymi – czymś w rodzaju wspólnej pamięci sektora bankowego o kredytach klientów. Dodatkowo artykuł 105a Prawa bankowego doprecyzowuje zasady przetwarzania tych danych, w tym możliwość ich zachowywania także po wygaśnięciu zobowiązań, o czym za chwilę. Choć więc BIK przetwarza dane osobowe klientów, czyni to na mocy specjalnego upoważnienia ustawowego – przepisu prawa bankowego, który stanowi lex specialis wobec ogólnych norm ochrony danych (RODO).

Warto podkreślić, że BIK utrzymuje się z opłat i usług świadczonych bankom oraz klientom indywidualnym. Banki finansują BIK, przekazując mu dane i wykupując dostęp do raportów o historii kredytowej klientów. Ponadto samo BIK oferuje płatne raporty i usługi konsumentom (np. alerty o pojawieniu się nowych zobowiązań czy monity o opóźnieniach). Można więc powiedzieć, że BIK czerpie zyski z monetyzacji informacji kredytowej – im więcej danych zgromadzi i udostępni, tym cenniejsza jest dla uczestników rynku. Ta motywacja biznesowa rodzi jednak pytania o równowagę między interesem finansowym BIK a prawami obywateli, których dane są podstawą całego systemu.

Jakie dane gromadzi i przetwarza BIK? Zdolność kredytowa w szczegółach

Z punktu widzenia przeciętnego klienta, w BIK znajdują się wszystkie istotne informacje o jego historii finansowej. Baza BIK obejmuje m.in.: dane osobowe kredytobiorców, informacje o zaciągniętych kredytach i pożyczkach (kwoty, daty uruchomienia), harmonogramach i terminowości spłat każdej raty, ewentualnych opóźnieniach i zaległościach, a także statusach tych zobowiązań (czy nadal trwają, czy zostały spłacone). Innymi słowy, BIK dysponuje kompletną historią kredytową milionów Polaków – od kredytu hipotecznego po limit na karcie kredytowej czy raty za sprzęt AGD. Gdy bank ocenia naszą zdolność kredytową, zagląda właśnie do tego zbioru, aby sprawdzić jakim jesteśmy dłużnikiem.

Jednak BIK to nie tylko „historia choroby” kredytowej, ale i ocena punktowa – tzw. scoring. Na podstawie zgromadzonych danych BIK oblicza każdemu klientowi rating punktowy, który ma przewidywać prawdopodobieństwo spłaty zobowiązania. Model scoringowy BIK uwzględnia wiele czynników – nie tylko nasze dotychczasowe kredyty i obecne zadłużenie, lecz także np. liczbę i częstotliwość składanych przez nas zapytań kredytowych.

W praktyce więc osoba, która w krótkim czasie złoży wnioski o kredyt w kilku różnych bankach (np. poszukując najlepszej oferty), może zostać przez system oceniona niżej, mimo że to zachowanie racjonalne z perspektywy konsumenta. BIK przekazuje bankom zarówno szczegółowe dane o historii kredytowej, jak i gotowy scoring punktowy – dodatkowy wskaźnik ryzyka. Każdy bank może oczywiście stosować własne modele oceny zdolności kredytowej, ale w praktyce wiele z nich bazuje na danych i punktacji z BIK jako punktu wyjścia.

Legalność przetwarzania tak szerokiego wachlarza informacji wynika ze wspomnianych przepisów prawa bankowego. W toku wnioskowania o kredyt bank ma prawo sprawdzić klienta w BIK bez jego odrębnej zgody, ponieważ zezwala na to ustawa (tajemnica bankowa jest uchylona w tym zakresie). Co więcej, jeśli kredyt zostanie udzielony – bank oraz BIK mogą przetwarzać dane o nim przez cały okres obowiązywania umowy, a po spłacie:

  • Pozytywne informacje (o kredytach spłaconych terminowo) są co do zasady ukrywane przed innymi instytucjami po zamknięciu kredytu, chyba że klient wyraził zgodę na ich dalsze udostępnianie. Zgoda taka często bywa proponowana przy zawieraniu umowy kredytowej – ma ona utrzymać dobrą historię w widocznym rejestrze, co może nam ułatwić zaciągnięcie kolejnego kredytu. Brak zgody oznacza, że po spłacie zobowiązania pozytywna historia znika z widoku innych banków (choć pozostaje w bazie).

  • Negatywne wpisy (o poważnych opóźnieniach) mogą być przetwarzane bez zgody przez 5 lat po spłacie kredytu pod warunkiem że opóźnienie przekraczało 60 dni i minęło 30 dni od powiadomienia klienta przez kredytodawcę o zamiarze takiego przetwarzania. To sytuacja, która ma chronić przyszłych wierzycieli – nawet spłacony dług, jeśli były z nim poważne problemy, jeszcze przez pewien czas świadczy o ryzyku kredytowym danego klienta.

  • Wszystkie dane, zarówno te pozytywne jak i negatywne, BIK może zachować przez 12 lat od spłaty każdego kredytu – jednak wyłącznie w celach statystycznych (np. do doskonalenia modeli oceny ryzyka). BIK podkreśla, że takie archiwalne informacje nie wpływają już na bieżącą ocenę historii kredytowej konkretnej osoby. Innymi słowy, pozostają one w bazie, lecz są teoretycznie wyłączone z raportów udostępnianych bankom i z kalkulacji scoringowej danej osoby.

W tym miejscu pojawia się jednak wątpliwość: na ile możemy wierzyć, że dane zachowane „statystycznie” nie wpływają na ocenę jednostkową? W praktyce jawność algorytmów scoringowych jest znikoma, a BIK niechętnie dzieli się wiedzą o tym, co dokładnie wpływa na punktację.

Mimo regulacji nakładających na banki obowiązek wyjaśnienia klientowi przyczyn negatywnej decyzji kredytowej, modele punktowe nadal pozostają dla konsumentów czarną skrzynką. Dopiero interwencje organów nadzoru i ujawnione w ich toku informacje rzuciły więcej światła na pewne praktyki BIK, które budzą kontrowersje.

Kontrowersyjne praktyki BIK – co budzi niepokój?

BIK i współpracujące z nim banki przez lata wypracowały pewne zwyczaje, które dziś stają się przedmiotem krytyki ze strony regulatorów i klientów. Oto trzy najczęściej podnoszone kwestie:

  • Przetwarzanie danych osób, które ostatecznie nie dostały kredytu. Logika podpowiada, że jeśli z bankiem nie zawarliśmy umowy, to nasza relacja kończy się na etapie złożenia wniosku. Tymczasem dotąd banki i BIK traktowały zapytanie kredytowe samo w sobie jako informację wartą zachowania. Dane osób, którym odmówiono kredytu, pozostawały w BIK, a nawet były wykorzystywane przy ocenie kolejnych wniosków (o czym dalej). Taka praktyka została uznana za bezprawną przez Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO), a w 2025 r. potwierdził to Naczelny Sąd Administracyjny (NSA) prawomocnym wyrokiem. NSA zgodził się z UODO, że skoro nie doszło do zawarcia umowy kredytowej, bank ani BIK nie mają podstaw prawnych do dalszego przetwarzania danych takiej osoby. Banki i BIK broniły się, wskazując m.in. na swój uzasadniony interes (art. 6 ust.1 lit. f RODO) oraz przepisy Prawa bankowego (art. 105a), a nawet na konieczność zachowania danych na wypadek roszczeń w okresie przedawnienia (argument z art. 118 kodeksu cywilnego). W 2021 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w jednej ze spraw przyznał im rację, uznając istnienie takich podstaw. Jednak ostatecznie linia korzystna dla sektora bankowego się załamała – NSA uchylił wyrok WSA i jasno stwierdził, że utrwalanie i wykorzystywanie danych z wniosku kredytowego (zapytania) po negatywnej decyzji jest niedopuszczalne. Próba podciągnięcia tego pod art.6(1)(f) RODO czy art.105a Prawa bankowego została przez sąd odrzucona. To przełomowy moment, bo wymusza zmianę praktyk: BIK nie może już dłużej przechowywać informacji o zapytaniach osób, które nie stały się jego klientami poprzez uzyskanie kredytu.

  • Wpływ zapytań kredytowych na scoring – „kara” za szukanie lepszej oferty. Kolejną budzącą sprzeciw praktyką jest wspomniane już uwzględnianie liczby zapytań kredytowych we wspólnej bazie. Okazuje się, że każde nasze podejście do banku po kredyt zostawia ślad w BIK i wiele zapytań w krótkim czasie obniża naszą punktację. Uderza to szczególnie w osoby, które chcą rozeznać rynek – np. sprawdzić swoją zdolność w kilku bankach przed wyborem najkorzystniejszej oferty. Paradoksalnie, działając rozsądnie z punktu widzenia konsumenta, pogarszają swoją wiarygodność w oczach systemu. Jak podaje UOKiK, model scoringowy BIK może istotnie obniżać ocenę zdolności kredytowej tylko na podstawie samych zapytań, niezależnie od tego, czy finalnie doszło do udzielenia kredytu. Co gorsza, konsumenci nie mają rzetelnej informacji, po jakim czasie takie zapytania przestają wpływać na ich ocenę punktową. BIK nie publikuje jasno, czy ten efekt znika po miesiącu, trzech czy może roku – a klienci mogą się tylko domyślać. Według niektórych źródeł technicznych zapytania są usuwane z historii po 30 dniach, ale brak oficjalnej komunikacji powoduje, że przeciętny klient nie wie, jak długo „cierpi” jego scoring za to, że porównał oferty. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów słusznie zauważa, że taka mechanika zniechęca świadomych klientów do poszukiwania najlepszych warunków i de facto karze ich za dociekliwość. Jednocześnie stanowi to wygodny mechanizm dla banków: wspólna baza BIK ujawnia konkurentom, że klient równolegle rozmawia z innymi. To rodzi poważne zastrzeżenia o charakter antykonkurencyjny – wygląda jak cicha koordynacja między bankami, które poprzez BIK ostrzegają się nawzajem przed klientem „shoppingującym” po rynku.

  • Brak jasnych zasad usuwania danych i czas przechowywania informacji. Wreszcie, istotnym problemem jest przejrzystość i ograniczenie czasowe przetwarzania danych w BIK. Wielu konsumentów żyje w przekonaniu, że raz wpisana do BIK historia ciągnie się za nimi na zawsze niczym „kara dożywocia”. Rzeczywistość jest nieco bardziej skomplikowana (jak opisano wyżej – część danych znika automatycznie po spłacie, część po 5 latach, inne są ukryte). Problem polega jednak na tym, że reguły te są dla klientów mało zrozumiałe i słabo komunikowane. Przykładowo, mało kto wie, że jeśli nie wyraził zgody marketingowej, to po spłacie kredytu jego pozytywna historia nie będzie widoczna dla innych banków – co czasem bywa niekorzystne, bo znika dowód naszej rzetelności. Z kolei negatywne dane z dużymi opóźnieniami muszą pozostawać przez 5 lat i nie ma drogi na skróty, by je wcześniej usunąć. Powstała cała branża firm oferujących odpłatne czyszczenie BIK, co często bywa oszustwem żerującym na braku wiedzy klientów – bo legalnie można wykasować tylko błędne lub przedawnione wpisy. BIK przez lata niechętnie reagował na wnioski o usunięcie danych, zasłaniając się przepisami pozwalającymi mu na długie przechowywanie informacji. Dopiero wyroki sądów i decyzje UODO wymusiły skorygowanie tych praktyk, np. usuwanie danych osób bez kredytu czy jaśniejsze procedury wykreślania zapytań. Nadal jednak postronny obywatel ma trudność w dotarciu do jednoznacznej informacji: co dokładnie dzieje się z jego danymi po zamknięciu kredytu? Czy faktycznie zostały skasowane, czy tylko „schowane” na potrzeby statystyki? Takie niejasności podkopują zaufanie do całego systemu i rodzą pytania o zgodność z zasadą minimalizacji danych wymaganą przez RODO.

Możliwe naruszenia prawa i interesów obywateli

Analizując opisane wyżej praktyki BIK, można wskazać szereg potencjalnych naruszeń przepisów oraz szkodliwych skutków społecznych. Pierwszym, co rzuca się w oczy, jest kwestia zgodności z RODO (Ogólnym Rozporządzeniem o Ochronie Danych Osobowych). Zasady RODO, takie jak minimalizacja danych, ograniczenie celu przetwarzania czy przejrzystość, zdają się być w przypadku BIK naginane do granic możliwości. Przechowywanie informacji o osobach, które nie zawarły umowy, stoi w oczywistej sprzeczności z zasadą, że dane osobowe powinny być zbierane tylko gdy jest to niezbędne do określonego celu.

W momencie odmowy kredytu cel znika – a mimo to dane dotąd pozostawały w BIK. NSA potwierdził, że nie było to legalne. Również zbyt długie przechowywanie danych (np. 12 lat „statystycznie”) może budzić wątpliwości, czy rzeczywiście spełnia wymóg nieprzetwarzania danych dłużej niż to konieczne. Fakt, że BIK twierdzi, iż ich nie wykorzystuje indywidualnie, to kwestia zaufania – ale formalnie rzecz biorąc, dane te wciąż są tożsame i potencjalnie dostępne, więc ryzyko naruszenia prywatności pozostaje. Gdyby doszło do wycieku bazy BIK, wypłynęłyby dane z 12 lat, a nie tylko bieżące – to pokazuje, dlaczego zasada ograniczania retencji danych ma sens.

Drugim obszarem jest prawo bankowe i prawo konsumenckie. BIK porusza się w ramach dość ogólnych przepisów (art. 105 i 105a Prawa bankowego), które nie precyzują wielu szczegółów – np. jak długo można trzymać dane pozytywne bez zgody, co dokładnie zrobić z zapytaniem po odmowie kredytu itp. Można argumentować, że ustawodawca nie przewidział pewnych nadużyć lub pozostawił branży zbyt dużo swobody w interpretacji.

To z kolei prowadzi do sporów sądowych, jak te opisane wyżej. Możliwe, że po wyrokach NSA konieczna będzie nowelizacja Prawa bankowego, by np. wprost zakazać przechowywania danych bez umowy lub uregulować maksymalny okres ich przydatności. Z perspektywy prawa konsumenckiego, działanie modelu BIK może być postrzegane jako praktyka naruszająca zbiorowe interesy konsumentów – skoro przeciętny klient nie jest informowany o wpływie zapytań na ocenę zdolności, a w efekcie może dostać gorsze warunki kredytu niż by się spodziewał. Taka asymetria informacji (bank wie, klient nie wie) stoi w sprzeczności z zasadą transparentności relacji konsument-instytucja finansowa.

Nie sposób pominąć też kwestii konstytucyjnych. Konstytucja RP (art. 51) stanowi, że władze publiczne nie mogą gromadzić ani udostępniać innych informacji o obywatelach, niż niezbędne w demokratycznym państwie.

Co prawda BIK nie jest władzą publiczną, lecz prywatnym podmiotem, ale działa w oparciu o prawo i współpracuje z instytucjami finansowymi objętymi nadzorem państwa. Można zadać pytanie, czy zakres i długość przetwarzania danych przez BIK odpowiada kryterium niezbędności, o którym mowa w Konstytucji.

Jeśli okaże się, że BIK przechowywał dane „na wszelki wypadek” latami bez realnej potrzeby, to powstaje pewien zgrzyt z wartościami konstytucyjnymi jak prawo do prywatności (art. 47) i autonomii informacyjnej jednostki. Jak dotąd nie było (publicznie znanej) skargi konstytucyjnej na działalność BIK, ale po wyroku NSA możemy sobie wyobrazić, że ktoś mógłby pójść tym tropem, gdyby wymiar sprawiedliwości nie rozwiązał problemu na poziomie ustawowym.

Wreszcie, potencjalne naruszenia dotyczą interesów obywateli w ujęciu społecznym. System BIK z definicji faworyzuje bezpieczeństwo banków (żeby znały historię kredytową klienta) kosztem pewnych praw konsumenta (np. prawa do bycia zapomnianym w sensie danych). Jest to pewien trade-off, który społeczeństwo zaakceptowało, bo ułatwia to dostęp do kredytu dla rzetelnych klientów – banki chętniej pożyczają, gdy mogą sprawdzić historię. Problem pojawia się, gdy równowaga przechyla się za bardzo na stronę instytucji.

Jeśli BIK działa bez należytej kontroli, może dochodzić do sytuacji, w której obywatele są profilowani i oceniani surowiej, niż to konieczne, a ich życiowe decyzje (np. zakupy na kredyt, zmiana mieszkania, refinansowanie długów) ograniczane przez arbitralne mechanizmy.

Tracą na tym zwłaszcza młodzi klienci, którzy dopiero budują swoją historię i mogą nieświadomie popełnić „błąd” składając kilka zapytań – co obniży ich punktację i zamknie drogę do kredytu, choć obiektywnie mogliby go spłacić. Interes ekonomiczny obywateli do taniego kredytu i wolnej konkurencji banków zostaje nadszarpnięty przez praktyki typu „ukryta kara za zakupy ofert”.

W skali makro może to prowadzić do mniejszej mobilności finansowej społeczeństwa – ludzie bojąc się o swój scoring będą rzadziej zmieniać banki, co oznacza mniej konkurencji i droższe kredyty dla wszystkich. Zatem naruszenia, o których mowa, nie są czysto formalne – mają realne konsekwencje odczuwalne w portfelach Polaków.

Nadzór i odpowiedzialność – kto powinien pilnować BIK?

Sytuacja, w jakiej znaleźliśmy się w 2025 roku, stawia pytanie o odpowiedzialność za zaistniały stan rzeczy. BIK przez długi czas funkcjonował niejako w cieniu – wszyscy wiedzieli, że zbiera dane, ale mało kto kwestionował sposoby ich wykorzystywania. Kto zatem powinien był zareagować wcześniej, a kto reaguje teraz?

Przede wszystkim, odpowiedzialność leży po stronie samych podmiotów tworzących BIK, czyli banków i ich centralnego organu – Związku Banków Polskich. To one ustalają reguły przekazywania danych do BIK i korzystania z nich. Można odnieść wrażenie, że sektor bankowy świadomie wykorzystywał luki prawne lub szare strefy regulacyjne, aby maksymalizować korzyści z posiadanych informacji. Trudno wskazać palcem jedną instytucję – raczej jest to kolektywna odpowiedzialność branży.

W szczególności banki, które aktywnie walczyły o utrzymanie status quo w sądach (np. Alior Bank w opisanej sprawie kasacyjnej), de facto działały przeciw interesowi swoich (niedoszłych) klientów. Wizerunkowo to kłopotliwe: bank pozywa organ ochrony danych, by móc dalej trzymać dane osoby, której sam odmówił kredytu. Alior Bank i BIK razem broniły swoich praktyk przed sądem – i przegrały. Dziś wiadomo już, że taka strategia była błędem nie tylko prawnym, ale i wizerunkowym.

Drugim poziomem są instytucje nadzoru i regulacji. UODO w kontekście ochrony danych osobowych finalnie stanął na wysokości zadania – decyzje Prezesa UODO konsekwentnie kwestionowały praktyki BIK, a urząd nie ugiął się przed skargami banków, doprowadzając sprawy aż do NSA. Trzeba jednak zapytać, czy UODO nie mógł wcześniej zająć się np. problemem scoringu i zapytań.

Urząd reaguje na skargi, a pierwsza skarga klienta na BIK wpłynęła już w 2018 r. (zakończona decyzją w 2020). To pokazuje, że oddolnie obywatele sygnalizowali problem, a organ potrzebował kilku lat i wsparcia sądów, by go definitywnie rozwiązać.

UOKiK natomiast, jako strażnik konkurencji, dopiero niedawno dostrzegł problem i wszczął postępowanie. Można spytać – czemu tak późno? Mechanizm BIK-scoringu istniał od lat. Być może dopiero sygnały z rynku (skargi klientów, może skargi mniejszych banków lub firm pożyczkowych czujących się poszkodowanymi) obudziły urząd. Niemniej należy docenić, że UOKiK w ogóle wkroczył – bo mógł uznać, że to sprawa wyłącznie dla UODO lub KNF. Tymczasem prezes Chróstny przyjął szeroką perspektywę: chodzi tu nie tylko o dane, ale i o portfele konsumentów oraz uczciwą konkurencję.

Warto wspomnieć o roli KNF (Komisji Nadzoru Finansowego) – choć ta rola jest pośrednia. KNF nie reguluje wprost BIK, ale nadzoruje banki i dba o stabilność systemu. Modele scoringowe i wymiana informacji kredytowej to także element systemu zarządzania ryzykiem. Można zadać pytanie, czy KNF kiedykolwiek krytycznie spojrzała na praktykę „karania” za zapytania kredytowe. Jeśli nie, to być może w imię bezpieczeństwa finansowego przymykano oko na pewne niekorzystne dla klientów efekty uboczne.

Sytuacja z BIK pokazuje pewną fragmentację nadzoru: ochrona danych (UODO) patrzy z jednej strony, ochrona konsumenta i konkurencji (UOKiK) z drugiej, nadzór bankowy (KNF) z trzeciej. Każdy miał inny kawałek układanki i dopiero teraz obraz się składa. To rodzi postulat lepszej koordynacji tych organów – aby w przyszłości szybciej wychwytywać systemowe problemy w takich międzysektorowych tworach jak BIK.

Jeśli zaś chodzi o osoby odpowiedzialne, to na pewno w centrum jest zarząd BIK z prezesem Mariuszem Cholewą na czele (pełni tę funkcję od 2013 r.). To on firmuje politykę BIK i zapewne będzie musiał publicznie odnieść się do zarzutów. Do tej pory BIK w mediach przedstawiał się raczej jako partner klientów (kampanie edukacyjne typu „Sprawdź swój BIK przed kredytem”), nie przyznając się do ciemniejszej strony swoich praktyk.

Możliwe, że presja opinii publicznej zmusi BIK do autokorekty i zaproponowania np. bardziej przejrzystych zasad scoringu albo choćby komunikowania klientom: Uwaga, składanie wielu wniosków naraz obniży Twój scoring. Odpowiedzialność ponoszą także banki, które miały swoich przedstawicieli w radzie nadzorczej BIK – to tam zapadały decyzje co do strategicznych kierunków (np. jakie dane wykorzystujemy w modelu, jak długo je trzymamy).

Jeśli szukać personaliów, to warto spojrzeć na przewodniczącego rady nadzorczej BIK – według dostępnych informacji jest nim Robert Milewski (związany ze ZBP). To oczywiście gremium kolektywne, ale sygnał jest jasny: banki jako całość są odpowiedzialne za wytyczne dla BIK.

Model działania BIK – potrzebny, ale z niebezpiecznymi lukami

Przyglądając się całościowo modelowi działania Biura Informacji Kredytowej, widać wyraźnie jego dwoistą naturę. Z jednej strony jest to narzędzie niezbędne we współczesnej gospodarce – dzięki niemu kredyty mogą być tańsze, decyzje szybsze, a banki ograniczają straty na niespłaconych długach. Jednak ta użyteczność ma swoją cenę: ogromną bazę danych o nas wszystkich, która – jeśli wykorzystywana bez poszanowania granic – zamienia się w niebezpieczne narzędzie nadzoru i kontroli.

BIK z definicji posiada pełny obraz historii kredytowej obywateli. Ta centralizacja danych jest wygodna, ale rodzi pokusę, by użyć jej do innych celów niż tylko ocena ryzyka kredytowego. Czy mamy gwarancję, że zebrane informacje nie są wykorzystywane np. do profilowania marketingowego? Formalnie BIK nie powinien tego robić bez naszej zgody, ale skoro banki mają dostęp do raportów BIK, mogą samodzielnie wyciągać wnioski – np. czy klient często korzysta z kredytów, czy może ma tendencję do zadłużania się przed świętami itp. Tego typu informacje to żyła złota dla działów marketingu banków i firm pożyczkowych.

Jeśli regulacje nie są tu precyzyjne, istnieje ryzyko nieetycznych praktyk, gdzie dane z BIK służą nie tylko ocenie zdolności, ale i targetowaniu sprzedaży (np. „klient X pytał w 3 bankach o kredyt – nasz doradca do niego zadzwoni z ofertą, zanim zdąży się otrząsnąć z odmów”).

Kolejna luka to przejrzystość algorytmów i prawo do wyjaśnienia. O ile prawo (art. 70a Prawa bankowego) zmusiło banki do tłumaczenia klientom powodów odmowy kredytu w pewnym zakresie, o tyle sama metodologia scoringu BIK pozostaje tajemnicą handlową. Taki brak transparentności utrudnia wykrycie potencjalnych uprzedzeń lub błędów w modelu.

Na przykład, jeśli model faworyzowałby określone grupy (np. mieszkańców dużych miast) albo penalizował pewne zachowania (jak zakupy na raty drobnego AGD), klient nawet nie ma szans się o tym dowiedzieć, chyba że zada szczegółowe pytanie i zmusi bank do odpowiedzi. Dopiero dzięki staraniom organizacji społecznych wprowadzono obowiązek wyjaśnienia decyzji kredytowej, co trochę uchyliło rąbka tajemnicy. Niemniej, jeśli chodzi o sam BIK, nie istnieje mechanizm zewnętrznej kontroli nad formułą scoringową. Komisja Nadzoru Finansowego niby kontroluje modele (pod kątem ryzyka), ale nie pod kątem np. zgodności z RODO czy zasadą niedyskryminacji.

Można więc powiedzieć, że w modelu działania BIK brakuje komponentu odpowiedzialności algorytmicznej. To luka, którą w epoce fintechów i big data powinniśmy pilnie wypełnić – choćby poprzez audyty algorytmów scoringowych czy udział niezależnych ekspertów w ich ocenie.

Opisany wcześniej wpływ licznych zapytań kredytowych na punktację to przykład luki, która istniała od dawna i dopiero teraz jest piętnowana. Ten mechanizm mógł być początkowo pomyślany w dobrej wierze – bo statystycznie ktoś intensywnie poszukujący kredytu może być bardziej ryzykowny. Jednak jego skutki uboczne i możliwość nadużycia (do ograniczania konkurencji) pokazały, że potrzebna jest korekta kursu.

BIK sam z siebie tego nie zmienił, bo nie miał bodźca – wprost przeciwnie, im więcej danych (w tym o zapytaniach) trzymał, tym lepiej dla jego biznesu. W tym modelu im bardziej szczegółowy profil klienta, tym cenniejszy produkt dla banków. To rodzi konflikt interesów: czy BIK kiedykolwiek ograniczy gromadzenie danych w imię prywatności, jeśli te dane są jego kapitałem? Bez zewnętrznej presji – raczej nie. Dlatego tak ważna jest rola regulatorów, mediów i opinii publicznej w wytykaniu tych „dziur” w działaniu systemu.

Na koniec, trzeba zauważyć jeszcze jeden aspekt: brak konkurencji dla BIK. W Polsce istnieją co prawda Biura Informacji Gospodarczej (BIG), gromadzące dane o długach pozabankowych, i one w pewnym stopniu konkurują o uwagę z BIK (BIK zresztą współpracuje z BIG InfoMonitor w ramach Grupy BIK). Jednak w obszarze kredytów bankowych BIK jest monopolistą z nadania prawa – banki praktycznie muszą z nim współpracować.

Taka pozycja monopolistyczna może prowadzić do samozadowolenia i braku motywacji do zmian. Gdyby istniała alternatywna baza czy scoring, może BIK starałby się być bardziej user-friendly, żeby nie zrazić interesariuszy.

A tak – przez lata dyktował warunki, bo wszyscy (banki i klienci) byli na niego skazani. To modelowo pokazuje, że nawet jeśli monopol jest w pewnym sensie naturalny (bo trudno sobie wyobrazić równoległe konkurencyjne bazy kredytowe, bo musiałyby mieć te same dane), to jednak musi być on poddany szczególnej kontroli. Inaczej tworzy się quasi-Wielki Brat finansowy, który może więcej, niż powinien.

Zamiast zakończenia – ostrzeżenie i nadzieja

Afera (bo nie wahajmy się tego tak nazwać) wokół działalności BIK ma kilka pozytywnych skutków. Po pierwsze, obywatele dowiedzieli się więcej o tym, jak działa kredytowy ekosystem. Świadomość finansowa rośnie – coraz więcej osób rozumie, że dbanie o historię kredytową to nie tylko spłacanie rat na czas, ale i przemyślane składanie wniosków oraz znajomość swoich praw wobec BIK.

Po drugie, regulatorzy pokazali zęby: UODO udowodnił, że nawet potężne banki można skutecznie przywołać do porządku, a UOKiK pokazał gotowość do patrzenia bankom na ręce tam, gdzie najmniej się tego spodziewały – na styku konkurencji i big data. To dobry sygnał, że instytucje stojące na straży naszych praw nie są bezsilne wobec złożonych technologicznie i prawnie tematów.

Nie można jednak popadać w nadmierny optymizm.

BIK wciąż jest niezbędnym elementem rynku finansowego, ale właśnie dlatego musi być traktowany ze szczególną ostrożnością. Historia pokazuje, że zaufanie społeczeństwa zostało nadszarpnięte: czy to poprzez niejasne praktyki punktowania, czy zbyt długie magazynowanie naszych danych. Teraz potrzeba konkretnych działań, by to zaufanie odbudować. Być może ustawowego ograniczenia czasu przechowywania danych do absolutnego minimum. Być może obowiązku jawnego informowania klienta: Twoje ostatnie zapytania obniżyły scoring o X punktów i przestaną wpływać po Y miesiącach. A może nawet niezależnego audytu algorytmów BIK co kilka lat pod kątem zgodności z prawem i interesem konsumentów.

Jedno jest pewne: BIK jako instytucja stoi na rozdrożu. Może pozostać użytecznym narzędziem kredytodawców, ale tylko jeśli pogodzi się z tym, że prawa obywateli do prywatności i równego traktowania są równie ważne jak interesy banków. W przeciwnym razie BIK będzie postrzegany jako finansowy Wielki Brat – wszechwiedzący, niekontrolowany i budzący lęk. A to scenariusz groźny nie tylko dla klientów, ale i dla samych banków, którym klienci przestaną ufać. Miejmy nadzieję, że ostrzeżenia płynące z wyroków sądów i działań organów nadzoru zostaną potraktowane poważnie – bo transparentny, uczciwy i zgodny z prawem BIK leży w interesie nas wszystkich.

Udostępnij30Tweet19
Michał Augustynowicz

Michał Augustynowicz

Ekspert finansowy, skupiający się od 5 lat na kredytach frankowych. Ma zdolność do analizy skomplikowanych zagadnień oraz pasje do dzielenia się wiedzą. Autor wielu publikacji stanowiących źródło informacji dla poszkodowanych klientów banków. e-mail: m.augustynowicz@chf24.pl

Rekomendowane dla Ciebie

Czy warto podpisać ugodę z Syndykiem Getin Bank? Analizujemy warunki drugiego etapu ugód!

Napisał Michał Augustynowicz
14 czerwca 2025
Czy warto podpisać ugodę z Syndykiem Getin Bank? Analizujemy warunki drugiego etapu ugód!

13 czerwca 2025 r. syndyk upadłego Getin Noble Banku ogłosił uruchomienie drugiego etapu programu ugód dla tzw. frankowiczów. Tym razem propozycja ma objąć wszystkich kredytobiorców banku posiadających mieszkaniowe...

Czytaj więcejDetails

Banki w Polsce boją się własnych klientów! Kredyt w złotówkach może pójść śladem franków

Napisał Michał Augustynowicz
12 czerwca 2025
Banki w Polsce boją się własnych klientów! Kredyt w złotówkach może pójść śladem franków

Strach przed własnymi klientami – brzmi to jak paradoks, ale taki właśnie obraz wyłania się z polskiego sektora bankowego A.D. 2025. Po dekadzie zmagań z frankowiczami banki muszą...

Czytaj więcejDetails

Frankowicze schodzą z wokandy, ale sądy wciąż duszą się w tłoku. Czy cyfrowy sędzia uratuje Temidę?

Napisał Michał Augustynowicz
12 czerwca 2025
Frankowicze schodzą z wokandy, ale sądy wciąż duszą się w tłoku. Czy cyfrowy sędzia uratuje Temidę?

Polskie sądy odetchnęły z ulgą – po latach lawiny pozwów od frankowiczów statystyki wreszcie pokazują odwrót trendu. W pierwszym kwartale 2025 r. do sądów trafiło o połowę mniej...

Czytaj więcejDetails
Następny post
Unieważnienie kredytu frankowego krok po kroku! Jak wygrać z bankiem i odzyskać swoje pieniądze w 2025 roku

Unieważnienie kredytu frankowego krok po kroku! Jak wygrać z bankiem i odzyskać swoje pieniądze w 2025 roku

Proszę Zaloguj się aby dołączyć do dyskusji.

Spis treści:

  • Jakie dane gromadzi i przetwarza BIK? Zdolność kredytowa w szczegółach
  • Kontrowersyjne praktyki BIK – co budzi niepokój?
  • Możliwe naruszenia prawa i interesów obywateli
  • Nadzór i odpowiedzialność – kto powinien pilnować BIK?
  • Model działania BIK – potrzebny, ale z niebezpiecznymi lukami
  • Zamiast zakończenia – ostrzeżenie i nadzieja

Serwis informacyjny o kredytach i sporach z bankami. Wiadomości, analizy i komentarze dotyczące kredytów we frankach i złotówkach. Śledzimy wyroki, zmiany w prawie i oferty ugodowe, aby kredytobiorcy byli na bieżąco. Znajdziesz tu także praktyczne poradniki, relacje kredytobiorców i opinie ekspertów, które pomogą Ci zrozumieć aktualną sytuację i podjąć właściwe decyzje.

MENU

  • • Strona główna
  • • Wiadomości
  • • Wyroki
  • • Poradnik Frankowicza
  • • Felietony
  • • W Sądach
  • • Prawnicy
  • • Ranking kancelarii frankowych
  • • Ranking kancelarii SKD
  • • Kancelarie frankowe
  • • Forum frankowe
  • • Kredyty w złotówkach
  • • Baza wiedzy
  • • Kontakt

WYDAWCA

Michał Augustynowicz

Dolnośląskie Centrum Biznesu

ul. Stanisławowska 47

54-611, Wrocław

E-mail: info@chf24.pl

© 2025 CHF24.PL - Frankowicze, Kancelarie Frankowe, Wiadomości | Redakcja | Mapa portalu | Polityka prywatności | Regulamin strony | Kontakt

Projekt i wykonanie:
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
  • Strona Główna
  • Wiadomości
    • Frankowicze
    • Kredyt w PLN
    • Sankcja kredytu darmowego
  • Wyroki
    • Wyroki TSUE
  • Poradnik Frankowicza
  • Felietony
  • Prawnicy
  • W Sądach
  • Forum
  • Ugody
  • Ranking Kancelarii

© 2025 CHF24.PL - Frankowicze, Kancelarie Frankowe, Wiadomości | Redakcja | Mapa portalu | Polityka prywatności | Regulamin strony | Kontakt

Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
  • Strona Główna
  • Wiadomości
    • Frankowicze
    • Kredyt w PLN
    • Sankcja kredytu darmowego
  • Wyroki
    • Wyroki TSUE
  • Poradnik Frankowicza
  • Felietony
  • Prawnicy
  • W Sądach
  • Forum
  • Ugody
  • Ranking Kancelarii

© 2025 CHF24.PL - Frankowicze, Kancelarie Frankowe, Wiadomości | Redakcja | Mapa portalu | Polityka prywatności | Regulamin strony | Kontakt