Wielu sędziów orzekających w sporach dotyczących kredytów frankowych oddala wnioski o przesłuchanie pracowników banków biorących udział w podpisywaniu umowy kredytowej, a tym bardziej tzw. etatowych ekspertów, którzy mają dostarczyć sądowi wiedzy na temat obowiązujących w banku procedur. Niestety zdarza się jednak, że część sędziów „dla świętego spokoju”, żeby mieć coś w aktach sprawy na wypadek jeśli wniesiona zostanie apelacja do sądu wyższej instancji, decyduje się na przesłuchanie (bezpośrednio na rozprawie lub na piśmie) wnioskowanych przez bank pracowników. Jak wyglądają zeznania bankowców? Oto jeden przykład zeznań udzielonych na piśmie: na 10 pytań zadanych przez sąd, pracownik banku 8 razy odpowiedział „nie wiem” lub „nie pamiętam”. Powoływanie świadków nic niewnoszących do sprawy służyło do tej pory wydłużaniu postępowań, na czym zależało bankom. Po grudniowych wyrokach TSUE za każdy rok zwłoki banki słono zapłacą w odsetkach za opóźnienie, więc być może w 2024 roku zmienią strategię i zrezygnują z wniosków o przeprowadzanie bezsensownych dowodów. Problemem jednak wciąż są sędziowie celowo (często złośliwie) sabotujący wydawanie wyroków w sprawach frankowych. Na szczęście jest ich bardzo niewielu i kancelarie frankowe próbują walczyć z tym zjawiskiem, składając skargi na przewlekłość oraz wnioski o kary dyscyplinarne.
- W 2024 roku opóźnianie przez sędziów spraw frankowych w oczekiwaniu na wytyczne TSUE lub SN powinno zdarzać się już rzadko. W ubiegłym roku unijny Trybunał rozstrzygnął w serii prokonsumenckich wyroków większość wątpliwości dotyczących orzekania w sporach frankowych.
- Doświadczeni sędziowie z reguły nie dają się nabrać na „sztuczki” banków wymierzone w wydłużanie postępowań i oddalają wnioski o przeprowadzenie dowodów z opinii biegłych oraz z przesłuchiwania tzw. etatowych ekspertów bankowych.
- Wielu sędziów decyduje się jednak na odebranie zeznań od tych świadków banków, którzy uczestniczyli w podpisywaniu umowy kredytowej. Pracownicy banków po upływie kilkunastu lat i przy setkach lub tysiącach zawartych umów na ogół niewiele dziś pamiętają, a ich zeznania nic nie wnoszą do sprawy. Na szczęście coraz więcej sędziów decyduje się na przesłuchanie świadków na piśmie, co znacząco skraca czas trwania postępowań.
- Bardzo nieliczni sędziowie celowo lub złośliwie wydłużają sprawy frankowe. Na takich sędziów jest jednak sposób – można złożyć skargę na przewlekłość postępowania oraz domagać się ukarania dyscyplinarnego sędziego. Jeden z takich sędziów otrzymał niedawno zarzuty dyscyplinarne.
Nic niewnoszące zeznania pracowników banków opóźniają sprawy frankowe
Szczęście przy przydziale sprawy frankowej doświadczonemu sędziemu ma ogromne znaczenie i decyduje nie tylko o tym, czy wyrok będzie dla kredytobiorcy korzystny, ale także o czasie trwania sprawy. Doświadczeni w sprawach frankowych sędziowie mają świadomość, że banki składają często wnioski o przeprowadzenie dowodów nic niewnoszących do sprawy, a jedynie wydłużających czas trwania postępowań.
Tacy sędziowie na ogół nie dają się nabrać na „sztuczki” pełnomocników banków i rezygnują z przeprowadzania dowodu z opinii biegłego z dziedziny rachunkowości, a także z zeznań tzw. etatowych świadków, czyli ekspertów bankowych, którzy opowiadają o obowiązujących w bankach procedurach przy udzielaniu kredytów. Dzięki wyeliminowaniu takich dowodów sprawy trwają znacznie krócej.
Tymczasem inni sędziowie dopuszczają dowody z opinii zamawianych przez kancelarie prawne reprezentujące banki, w których eksperci wypowiadają się po raz setny w tych samych kwestiach np. dotyczących rynkowego charakteru kursów przeliczeniowych stosowanych w umowach kredytowych, wiedząc że nie ma to znaczenia dla rozstrzygnięcia sporu (umowa kredytowa jest badana przez sąd na dzień jej zawarcia i nie ma znaczenia w jaki sposób była wykonywana oraz czy kursy miały charakter rynkowy). Nie można tutaj z góry posądzać sędziów o celowe wydłużanie postępowań, bo takie działania są niezgodne z etyką zawodową. Bardziej prawdopodobne jest zabezpieczanie się przez sędziów na wypadek złożenia przez którąś ze stron apelacji i weryfikacji wyroku przez sąd wyższej instancji.
Rozprawy są na ogół wyznaczane na kilka miesięcy do przodu, a w przypadku bardziej obłożonych sądów – nawet na kolejne lata. Tymczasem powoływani przez bank świadkowie często nie odbierają wezwań do udziału w rozprawie i z tego powodu rozprawy są odraczane. Sąd wyznacza termin na ustalenie aktualnego adresu świadka i później wyznaczany jest nowy termin rozprawy, co odsuwa moment wydania wyroku o miesiące lub lata.
Na szczęście coraz częściej sędziowie decydują się na przesłuchanie świadków na piśmie, co znacząco skraca czas postępowania. Nie ma wówczas konieczności wyznaczenia dodatkowego terminu rozprawy i nikt nie traci czasu, jeśli świadek nie stawi się na rozprawie. Jednak nawet odbieranie zeznań od pracowników banku na piśmie często jest pozbawione sensu.
Adwokat reprezentujący w sądach Frankowiczów pokazał niedawno na portalu X, jak wyglądały zeznania jednego ze świadków powołanych przez bank. Na 10 pytań, w 8 przypadkach padła odpowiedź „nie wiem” lub „nie pamiętam”. Na jedno pytanie świadek udzielił odpowiedzi „tak, w latach 2005-2014″, czym przypuszczalnie potwierdził fakt swojego zatrudnienia w banku lub pracy w charakterze doradcy kredytowego. Natomiast w jednym przypadku padła odpowiedź „w PLN”, co prawdopodobnie dotyczyło waluty, w której kredyt został wypłacony. Nie ma się co dziwić, że po kilkunastu latach świadek ma prawo nie pamiętać okoliczności towarzyszących zawieraniu konkretnej umowy kredytowej, skoro takich umów zawarł setki, o ile nie tysiące.
Dziwi jednak fakt, że sędziowie nie rezygnują z przesłuchiwania pracowników banków, którym zadają wciąż te same pytania i uzyskują tak lakoniczne odpowiedzi. Co jeszcze bardziej zakrawa na groteskę, sędziowie przekazują te odpowiedzi do pełnomocników Frankowiczów i zobowiązują ich do ustosunkowania się do nich w wyznaczonym terminie. Jak ustosunkować się do stwierdzeń „nie wiem” czy „nie pamiętam”?

Niektórzy sędziowie opóźniają sprawy w oczekiwaniu na wytyczne lub orzecznictwo SN albo TSUE
Niektórzy sędziowie opóźniają wydawanie wyroków w sprawach frankowych w oczekiwaniu na wytyczne lub orzeczenia nadrzędnych instancji (takich jak Sąd Najwyższy lub Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej), które mogą wpłynąć na interpretację przepisów w sprawach kredytów frankowych. Nie zawsze takie działania są uzasadnione, bo sądy powszechne powinny kierować się własną wiedzą oraz doświadczeniem przy rozstrzyganiu sporów i wydawać wyroki w rozsądnych terminach.
Oglądanie się na uchwały SN lub wyroki TSUE powinno mieć miejsce tylko w sytuacji istnienia istotnych rozbieżności w orzecznictwie. Na szczęście większość wątpliwości dotyczących orzekania w sprawach kredytów frankowych została już rozstrzygnięta przez TSUE i obecnie sądy nie mają powodu aby opóźniać wydawanie wyroków, a tym bardziej zawieszać postępowania w oczekiwaniu na interpretację przepisów przez inne, krajowe i unijne instancje.
Bardzo nieliczni sędziowie intencjonalnie sabotują wydawanie wyroków. Mogą za to zostać ukarani dyscyplinarnie
Wcześniej wspomnieliśmy o tym, że bardzo ważne jest szczęście przy przydziale sprawy sędziemu. Większość sędziów nie opóźnia celowo postępowań, ale czyni to wyłącznie w uzasadnionych przypadkach. Jednak jest garstka sędziów nieprzychylnie nastawionych do Frankowiczów lub nieuznających prymatu prawa UE oraz orzecznictwa TSUE nad prawem polskim. Jeżeli ktoś trafi na takiego sędziego, to musi liczyć się z niekorzystnym wyrokiem, pomimo że 99% Frankowiczów wygrywa swoje sprawy. Na szczęście od niekorzystnego wyroku sądu I instancji można odwołać się do sądu apelacyjnego, który z dużym prawdopodobieństwem skoryguje niesłuszny wyrok pierwszoinstancyjny.
Znacznie gorzej jeśli trafi się na sędziego, który celowo lub złośliwie wydłuża sprawy frankowe sabotując przez wiele lat wydawanie wyroków. Nie tak dawno głośno było o przypadku sędziego Sądu Okręgowego w Warszawie Tomasza Jaskłowskiego. Podczas gdy inni sędziowie w tym sądzie wydają średnio 60 wyroków rocznie (niektórzy nawet ponad 100), z czego 60% stanowią rozstrzygnięcia spraw frankowych, akurat ten sędzia rozstrzyga 1 – 2 sprawy frankowe rocznie. Jest on znany ze swojej niechęci wobec Frankowiczów i nie ukrywa, że przedłuża sprawy celowo, tak aby wyrok nie zapał w ciągu najbliższych kilku lat tj. do czasu aż nie przejdzie on w stan spoczynku. Typowe dla tego sędziego jest podejmowanie pozorowanych działań lub zbędnych czynności, wyznaczanie terminu posiedzenia przygotowawczego np. dopiero po 1,5 roku od wpłynięcia pozwu, wyznaczanie terminu tylko jednej rozprawy i w dodatku dopiero za 2-4 lata, wzywanie do obowiązkowego udziału w rozprawie Frankowiczów niezamieszkujących w Warszawie (czasami nawet mieszkających za granicą) bez zamiaru ich przesłuchania oraz wygłaszanie w trakcie rozpraw długich monologów niezwiązanych z przedmiotem sporu.
Jedna z kancelarii frankowych w ubiegłym roku złożyła na sędziego Tomasza Jaskłowskiego skargę do Prezes SO w Warszawie i niedawno poinformowała w mediach społecznościowych, że sędzia ten otrzymał zarzuty dyscyplinarne dotyczące sposobu prowadzenia spaw frankowych, a także w innej sprawie niezwiązanej z kredytami w CHF.