Pozwów chętnych, którzy chcą skorzystać z sankcji kredytu darmowego (SKD) w sądach przybywa. Jak się okazuje jednak, w tych sprawach linia orzecznicza jeszcze nie jest do końca ukształtowana i sporą część takich spraw wygrywają banki. Czy to znaczy, że racja leży rzeczywiście po ich stronie? Oczywiście, że nie. Gdzie leży przyczyna odnoszenia niewielkich jeszcze sukcesów na tym polu kredytobiorców? Co sadzą o tym prawnicy prokonsumenccy, a co przedstawiciele banków? Czego dotyczą największe wątpliwości, które może rozwiać TSUE? Czy sankcja kredytu darmowego ma szansę być skutecznie dochodzona w sądach na miarę sukcesów frankowych?
Sankcja kredytu darmowego – czym jest i w jakim przypadku może być stosowana?
Na mocy ustawy o prawie konsumenckim kredytobiorcom, którzy zaciągnęli kredyt gotówkowy na cel konsumencki w przypadku błędów, niedomówień czy innych uchybień w umowach kredytowych, przysługuje sankcja kredytu darmowego (SKD).
Teoretycznie może z niej skorzystać każdy, kto zawarł taki kredyt czy to na zakup samochodu, remont, czy potrzeby związane z wyjazdem na wakacje, a nawet w przypadku zakupów ratalnych oraz wtedy, gdy ten cel nie został dokładnie sprecyzowany, ale wiadomo, że kredyt był przeznaczony na potrzeby prywatne, a nie na działalność gospodarczą.
Aby mieć prawo do SKD, suma pożyczonych środków nie może być większa niż 255 tys. złotych. W takich przypadkach, jeśli udowodni się wady w umowie, można ubiegać się o skorzystanie z SKD, która dla banku ma być swego rodzaju karą za niedopatrzenia czy też celowe błędy w umowach. Banki z reguły ten przepis ignorują i konsument, aby ze swojego prawa zagwarantowanego ustawą mógł skorzystać, musi iść do sądu.
Okazuje się jednak, że orzecznictwo w polskich sądach jeszcze nie jest na tyle ugruntowane, aby darmowy kredyt konsumentom przyznawać. Niektóre sądy są bardziej prokonsumenckie, inne mniej. Pojawiają się też wątpliwości na temat tego, co można uznać za rzeczywiste naruszenie przez bank, aby SKD mogła być konsumentowi przyznana. Wysłano nawet w przypadku takich wątpliwości pytania prejudycjalne do TSUE.
Jakie wątpliwości mają polskie sądy w orzekaniu w sprawach dotyczących SKD?
Zarzuty podnoszone w sprawach z SKD dotyczą najróżniejszych kwestii i błędów w umowach. Część z nich uznawana jest nawet za absurdalne lub błahe. Niektóre jednak zrodziły wątpliwości sądów w Krakowie i Warszawie. Sądy więc zadały TSUE pytania dotyczące kwestii oprocentowania prowizji oraz sposobów wskazywania w umowach kredytowych RRSO.
Teraz trzeba czekać, co odpowie Trybunał, ale na podstawie dotychczasowych prokonsumenckich orzeczeń, można sądzić, że i w tej sprawie wyroki będą po stronie konsumentów. To może być ważny sygnał dla polskich sądów, który ujednolici i dobrze ukształtuje linię orzeczniczą również w sprawach sankcji kredytu darmowego.
Warto przypomnieć, że w sprawach frankowych też dopiero TSUE nadało kierunek, w jakim mają zmierzać sądy w orzekaniu, a pierwsi Frankowicze, którzy pozywali banki, musieli po prostu przetrzeć szlak, czego skutkiem było zadanie TSUE pytań, na które w końcu przyszły pozytywne odpowiedzi, sprawiające, że Frankowicze niemal każdą sprawę obecnie wygrywają.
Czy tak będzie także w przypadku SKD? Czas pokaże, ale zarówno kredytobiorcy, jak i prawnicy sądzą, że twierdzenie banków, iż problem związany z SKD jest sztucznie nadmuchany i wykreowany przez kancelarie odszkodowawcze i nie ma szans, aby sądy masowo uwzględniały w tym przypadku roszczenia kredytobiorców, tak jak to się dzieje z kredytami frankowymi, jest nieprawdziwe.
Trzeba pamiętać jednak, że banki jeszcze niedawno mówiły tak samo o Frankowiczach. Widać, że boją się, aby takie pozwy związane z SKD nie zalały sądów, bo skala udzielonych kredytów konsumenckich w stosunku do frankowych jest jeszcze większa, mimo że kwotowo roszczenia mogą być mniejsze, niż często ma to miejsce w postępowaniach frankowych.
Dlaczego SKD nie jest sztucznie wykreowanym problemem i skąd takie opinie banków?
Banki twierdzą, że problem sankcji kredytu darmowego wykreowały kancelarie odszkodowawcze, gdyż to one głównie pozywają banki, a nie sami kredytobiorcy. I rzeczywiście na rynku rozwinął się proceder skupu wierzytelności od kredytobiorców mających wadliwe umowy kredytowe. Powstały spółki najczęściej z ograniczoną odpowiedzialnością, które często nazywają siebie kancelariami i żerują na niewiedzy kredytobiorców.
Podpisują z nimi umowy cesji, wnoszą pozwy do sądu i obiecują często 50 % od wygranej sprawy, które kredytobiorca ma otrzymać dopiero po prawomocnym wyroku. Często potem okazuje się, że suma, która trafia do kredytobiorcy, jest o wiele mniejsza. To właśnie o takich spółkach mówią banki, twierdząc, że lansują one sztuczny problem i masowo wnoszą pozwy, stawiając jednocześnie absurdalne zarzuty. Banki starają się ośmieszyć w ten sposób problem i go spłycić, podczas gdy on rzeczywiście istnieje.
Świadczą o tym nie tylko zadane do TSUE pytania prejudycjalne, ale też wygrane kredytobiorców, które również mają miejsce. Analiza umów kredytów konsumenckich przez prawników pokazuje, że często umowy te zawierają również klauzule abuzywne i wiele innych błędów, które mogą być podstawą do skorzystania z SKD. Banki natomiast głośno krzycząc, że problem jest wykreowany, po cichu próbują go rozwiązać, rolując kredyty.
Udzielając kredytów konsolidacyjnych, pozbywają się problemów, które mogłyby im sprawić wcześniej zawarte z klientami umowy. Do tego są często na tyle bezlitosne, że kredyt konsolidacyjny, który miał być dla konsumenta ratunkiem, okazuje się produktem, który może go pogrążyć.
Przykład kredytu konsolidacyjnego z gigantyczną prowizją udzielonego przez Alior bank
Kredyt konsolidacyjny został udzielony na kwotę ponad 96 tys. złotych oraz na spłatę wcześniejszego kredytu w wysokości 27 tys. złotych, co daje łączną kwotę 124 tys. złotych. Jednak z informacji banku w umowie wynika, że kredytu udzielono na kwotę 200 tys. złotych. Oznacza to, że prowizja banku jest gigantyczna, gdyż wynosi aż 66 tys. złotych.
W różnicy tej mieści się też opłata wynosząca 10 tys. złotych, pobrana dla pośrednika kredytowego. Czy takie praktyki banku nie są dowodem na to, że problem jednak istnieje? Jak by tego było mało, kredytobiorca, który kredytem konsolidacyjnym z ogromną prowizją spłacił poprzedni kredyt, który być może zawierał niedozwolone postanowienia, nie będzie mógł skorzystać z SKD, jeśli nie zadziała szybko. Albowiem w przypadku kredytów już spłaconych, można domagać się sankcji jedynie przez rok od czasu jego spłacenia, a potem roszczenie ulega przedawnieniu.
Czy barierą dla kredytobiorców w dochodzeniu roszczeń mogą być koszty usług prawnych?
Niektórzy uważają, że pewną barierą w dochodzeniu możliwości skorzystania z sankcji kredytu darmowego mogą być wysokie koszty usług prawnych doświadczonych kancelarii, które miałyby w tym wypadku największą szansę na wygranie sprawy w sądzie. Takie opinie głównie argumentują tym, że Frankowiczów, którzy wygrywają znacznie większe pieniądze niż byłoby to w przypadku SKD z pewnością na takie usługi prawne stać.
Osobom z kredytami w mniejszej wysokości może się to nie opłacać. I rzeczywiście nie będzie się to opłacać kredytobiorcom z drobnymi pożyczkami, ale faktem jest, że wiele z tych kredytów konsumenckich zostało udzielonych na dużo większe kwoty, w których wartość przedmiotu sporu wynosi nawet 100 tys. złotych. A nawet w przypadku mniejszych kwot warto walczyć w sądzie jedynie z profesjonalną kancelarią, którą obowiązuje etyka zawodowa i która z pewnością na końcu klienta nie oszuka i pobierze dużo niższy procent od wygranej sprawy niż spółka.
Takie pozwy zresztą kancelarie już składają i nie ukrywają, że z niecierpliwością czekają na wyrok TSUE, który mógłby dużo w tej sprawie ułatwić. A może wtedy także i koszty za usługi prawne byłyby niższe. Największe problemy klientom rzucają jednak pod nogi banki, ociągając się z wydawaniem zaświadczeń, które są potrzebne do złożenia pozwu, a przypadku SKD czas nagli. Pierwsze skargi we tej sprawie powędrowały już do UOKiK.
Jak widać, wiele czynników składa się na to, że obecnie jeszcze sankcja kredytu darmowego nie spowodowała lawiny pozwów. Nie tylko wysokie koszty usług prawnych pchają kredytobiorców do kuszenia się na oferty spółek, które obiecują tanim kosztem wygrać sprawę, a potem w efekcie źle przygotowują pozew i jej nie wygrywają albo oszukują konsumenta zapisami umownymi, przez które traci więcej, niż gdyby skorzystał z usług doświadczonego prawnika.
Nieukształtowana jeszcze linia orzecznicza w polskich sądach jest kolejnym problemem, który trzeba pokonać. Szanse na to już się pojawiły poprzez skierowanie pytań do TSUE. To odpowiedź z Trybunału może przynieść prawdziwy przełom w tej sprawie, a banki mają tego świadomość, ponieważ nawet jeśli głośno mówią, że to wydumany problem już w swoich raportach wspominają o przygotowywaniu na ten cel rezerw.