Zaskakująco szybko rozstrzygnęła się sprawa przejęcia Santander Banku Polska – trzeciego największego banku w kraju – przez austriacką grupę Erste. W pierwszych dniach maja 2025 roku ogłoszono rekordową transakcję: Erste Group Bank kupuje 49% akcji Santander Bank Polska za około 7 mld euro (ok. 30 mld zł), obejmując tym samym kontrolę nad bankiem. Dodatkowo Austriacy przejmują 50% udziałów w Santander TFI (Towarzystwie Funduszy Inwestycyjnych), co łącznie czyni tę umowę największą w historii polskiej bankowości. Tak błyskawiczne tempo i skala transakcji zaskoczyły rynek finansowy. Dlaczego jednak polski Santander okazał się tak pożądanym kąskiem, że nowy właściciel połknął go niemal natychmiast? Przyjrzyjmy się kontekstowi i możliwym konsekwencjom tego przełomowego przejęcia.
Erste poluje od lat – wreszcie dopięło swego
Wejście Erste Group do Polski to finał wieloletniej historii starań i ambicji. Od co najmniej kilkunastu lat Austriacy sygnalizowali chęć zaistnienia nad Wisłą. Przez lata polski rynek pozostawał dla Erste „białą plamą” na mapie – grupa działa w wielu krajach regionu (Czechy, Słowacja, Węgry, Chorwacja, Serbia, Rumunia), ale brakowało jej obecności w największej gospodarce Europy Środkowo-Wschodniej. W przeszłości podejmowano próby wejścia do Polski, jednak okazje do przejęć były nieliczne, a wyceny – zaporowe.
Gdy w 2011 r. Allied Irish Banks sprzedawał BZ WBK, to Banco Santander przelicytował innych oferentów, płacąc 4,1 mld euro za 96% akcji. Później, w 2017 r., państwowy PZU z PFR wykupili 32,8% akcji Pekao za 10,6 mld zł, co również ograniczyło pole do popisu dla zagranicznych graczy. Sam Erste wielokrotnie powtarzało, że polskie banki są dla nich atrakcyjne, ale bardzo drogie.
Tym razem jednak gwiazdy ułożyły się pomyślnie dla Austriaków. Hiszpański Santander zdecydował się na zmianę strategii i wycofanie z naszego regionu – Polska stała się dla niego mniej priorytetowa wobec innych rynków. Gdy więc Hiszpanie dali zielone światło, by pozbyć się polskich aktywów, Erste ruszyło do rozmów. Plotki o negocjacjach krążyły w branży bankowej już od kilku tygodni, a w maju nastąpił finał – Erste kupuje pakiet kontrolny Santander Bank Polska, realizując plan wejścia do Polski, o którym głośno mówiono od lat. I to plan zrealizowany z przytupem – poprzez przejęcie jednego z rynkowych liderów.
Błyskawiczna transakcja za 7 mld euro
Dynamika tej transakcji robi wrażenie. Jeszcze pod koniec kwietnia rynek żył spekulacjami, a na początku maja mieliśmy już oficjalny komunikat – sprawę przejęcia rozstrzygnięto w ekspresowym tempie. Erste Group, największa austriacka instytucja finansowa, wyłoży 6,8 mld euro gotówką za 49% akcji Santander Bank Polska, oferując 584 zł za akcję. To kwota tylko o ~1% niższa od ostatniego kursu giełdowego Santander BP przed ogłoszeniem, ale aż o 14% wyższa od średniej z ostatniego półrocza.
Premia za przejęcie kontroli okazała się mniejsza, niż oczekiwali niektórzy inwestorzy, stąd reakcja giełdy była początkowo nerwowa – kurs Santander BP spadł tuż po ogłoszeniu o ok. 5-7% (obawy budził tzw. nawis podażowy akcji, o czym za moment). Mimo to, patrząc historycznie, cena jest wysoka: odpowiada ~2,2-krotności wartości księgowej banku (po uwzględnieniu dywidendy za 2024 rok) i około 11-krotności zysku za 2024. Takiej wyceny polskiego banku dawno nie widziano, co świadczy o głodzie Erste na ten „kąsek”.
Struktura transakcji została pomyślana sprytnie.
Erste nabywa 49% akcji, czyli pakiet dający faktyczną kontrolę, ale Hiszpanie tymczasowo zachowują 13% udziałów Santander BP. Dzięki temu Austriacy unikną obowiązku ogłaszania wezwania na 100% akcji (co narzuciłby polski wymóg przy przejęciu powyżej 50% udziałów). Santander zapowiedział, że swój pozostały 13-proc. pakiet zapewne z czasem sprzeda na giełdzie – gdy emocje opadną, by nie musieć oferować premii wszystkim obecnym akcjonariuszom. Ta klauzula opóźniająca pełne wyjście Hiszpanów uspokoiła też KNF (nadzór finansowy), który z zadowoleniem przyjął wejście nowego inwestora bez zamieszania z wezwaniem.
Co ciekawe, Banco Santander nie znika z Polski całkowicie. Ustalono, że hiszpańska grupa odkupi od Santander BP 60% akcji Santander Consumer Banku (dotąd kontrolowanego przez Santander BP), w którym już miała 40%. W efekcie Santander zachowa w Polsce 100% udziałów w Santander Consumer Bank – to mniejszy bank wyspecjalizowany w kredytach ratalnych i konsumenckich (26 mld zł aktywów). Można powiedzieć, że Hiszpanie zostawiają sobie „wisienkę” w postaci dochodowego biznesu kredytów konsumenckich, a całą resztę tortu oddają nowemu właścicielowi. Ten zabieg też nie dziwi – Santander globalnie słynie z silnej działalności consumer finance, więc pozostawienie sobie takiej niszy w Polsce to dla nich sposób, by nie porzucać naszego rynku całkiem.
W ramach umowy Erste przejmie także połowę udziałów w Santander TFI – za 170 mln euro Austriacy dokupią 50% akcji Santander TFI. Druga połowa należała bowiem do Santander Bank Polska, a skoro ten trafia pod ich kontrolę, Erste stanie się de facto jedynym właścicielem także i TFI. Santander TFI to 6. największe towarzystwo funduszy inwestycyjnych w Polsce, zarządzające ok. 24,8 mld zł aktywów. Firma obsługuje 250 tys. klientów, a jej zysk netto dynamicznie rósł – w 2024 r. sięgnął 26 mln euro. To cenny dodatek do całego pakietu – wraz z bankiem głównym Erste zyskuje od razu mocną pozycję na rynku funduszy inwestycyjnych.
Całość transakcji sfinansowana będzie ze środków własnych Erste, co świadczy o sile kapitałowej grupy. Austriacy zapowiedzieli ograniczenie nadwyżki kapitałowej, tymczasowe zmniejszenie dywidendy i zawieszenie skupu akcji własnych – wszystko po to, by wyłożyć ~7 mld euro z własnej kieszeni. Mimo tego, wskaźniki wypłacalności Erste mają pozostać solidne (CET1 powyżej 13,5% na koniec 2025). Reasumując: Erste stawia wszystko na jedną kartę, inwestując pokaźną sumę w Polsce, ale rynek wydaje się aprobować ten ruch – kurs akcji Erste w Wiedniu poszybował w górę po ogłoszeniu wieści, co oznacza, że akcjonariusze wierzą w opłacalność tej decyzji.
Polska bankowość – strategiczny rynek i smakowity kąsek
Polski sektor bankowy od lat uchodzi za atrakcyjny, choć wymagający. Polska to duży rynek – największa gospodarka regionu – o wciąż relatywnie niskim poziomie ubankowienia (relacja kredytów do PKB jest niższa niż na Zachodzie). Do tego przez ostatnie dekady nasza gospodarka rozwijała się najszybciej w Europie Środkowej, co oznacza rosnące dochody ludności, popyt na usługi finansowe i przestrzeń do ekspansji. Dla Erste, które szukało sposobu na wzrost, wejście do Polski to wejście na najbardziej dynamiczny i dochodowy rynek bankowy w Europie – jak stwierdził jeden z szefów grupy, „wkraczamy na jeden z najbardziej dynamicznych i dochodowych rynków bankowych w Europie”.
Przejęcie Santander Bank Polska daje Austriakom natychmiastową skalę działania. SBP to bank o sumie bilansowej ponad 300 mld zł (na koniec 2024), ustępujący wielkością tylko dwóm państwowym gigantom: PKO BP i Pekao. Ma około 6-7 mln klientów (wraz z bankiem detalicznym i różnymi liniami biznesowymi), obsługuje ich poprzez sieć 300+ oddziałów. Udziały rynkowe Santander BP mówią same za siebie: ok. 12% w kredytach hipotecznych, 11% w kredytach konsumenckich, ~10% w segmencie firm, leasingu i faktoringu. To oznacza, że kupując ten bank Erste od razu wskakuje na podium polskiej bankowości – staje się trzecią największą grupą bankową w kraju (po PKO i Pekao). Co więcej, według wyliczeń samego Erste, po konsolidacji Polska zapewniłaby aż 24% przychodów operacyjnych całej grupy i 23% jej zysku netto – byłby to dla Austriaków drugi najważniejszy rynek zaraz po Austrii. Pod względem sumy bilansowej polski biznes stanowiłby ~16% aktywów grupy (trzeci wynik po Austrii i Czechach). Widać więc, że dla Erste Polska to nie peryferie, lecz przyszła perła w koronie.
Kontrastuje to z podejściem Banco Santander, dla którego Polska była tylko jedną z wielu zagranicznych placówek. Santander to globalny gracz obecny w Europie Zachodniej, obu Amerykach, w Azji – siłą rzeczy polski bank był dla Hiszpanów raczej odległą prowincją w imperium. Austriacy patrzą inaczej: Polska stanie się kluczowym elementem ich regionalnej układanki. “To najlepszy możliwy cel wejścia do Polski, platforma do dalszej ekspansji” – oceniło kierownictwo Erste, podkreślając, że dzięki przejęciu zyskują od razu odpowiednią skalę.
SBP jest też wyjątkowo zdrowym, dobrze zarządzanym bankiem: wysoka efektywność (niski wskaźnik kosztów do dochodów), solidna rentowność i mocne kapitały to cechy chwalone przez nowych właścicieli. Innymi słowy, Santander BP to łakomy kąsek, bo łączy duży udział w rozwijającym się rynku z bardzo dobrymi wynikami finansowymi. W 2024 r. bank wypracował 5,2 mld zł zysku netto (+7,9% r/r), przy wysokiej marży odsetkowej (~5,3%) i poprawie dochodów z opłat. Mimo obciążeń sektora (podatki bankowe, wakacje kredytowe, rezerwy na kredyty frankowe) Santander BP pokazał, że potrafi generować znakomite zwroty.
Dla Erste oznacza to, że nowy nabytek od pierwszego dnia będzie kontrybuował istotnie do wyników grupy – szacuje się, że przejęcie podniesie zysk na akcję Erste i zwiększy dywersyfikację regionalną grupy.
Warto zauważyć, że decyzja Erste zapadła pomimo ryzyk, które do niedawna odstraszały inwestorów od Polski. Nasze banki borykały się z problemem kredytów frankowych (kosztowne ugody i rezerwy) oraz niestandardowymi obciążeniami narzucanymi przez polityków (np. ustawowe wakacje kredytowe w 2022-2023 finansowane kosztem banków).
Ta niesprzyjająca atmosfera sprawiła, że przez ostatnią dekadę sektor nie był ani przesadnie rentowny, ani atrakcyjny dla zagranicznego kapitału. Teraz jednak sytuacja się zmienia – wysokie stopy procentowe i ożywienie akcji kredytowej windują zyski banków (np. PKO BP zarobił ponad 9,3 mld zł w 2024, najwięcej w swojej historii). Główne ryzyka regulacyjne zostały częściowo zmaterializowane i oswojone.
W efekcie, polskie banki znów zaczęły być „sprzedawalne”, a inwestorzy są skłonni płacić za nie realne pieniądze. Wejście Erste to wyraźny sygnał: zagraniczny kapitał znów wierzy w potencjał polskiej bankowości. Możliwe, że ten ruch zapoczątkuje nową falę konsolidacji i zmian właścicielskich – mówi się, że na sprzedaż mogą trafić instytucje, którym trudno było przebić się na rynku, jak Citi Handlowy czy Bank Millennium. Skoro jedna duża transakcja doszła do skutku, apetyt może rosnąć.
Wyzwanie dla konkurencji – czas na reakcję gigantów
Przejęcie Santander Banku Polska przez Erste przetasowuje układ sił i z pewnością nie pozostanie bez odpowiedzi ze strony konkurentów. Dotychczasowy „wielki trójkąt” PKO–Pekao–Santander teraz zmieni kształt: miejsce hiszpańskiego gracza zajmuje austriacki, gotów zainwestować i walczyć o udziały. Banki z podium będą teraz ścigać się o pozycje – Pekao, dotąd wicelider rynku, musi liczyć się z tym, że ambitny rywal z Austrii depcze mu po piętach.
Pekao niedawno ogłosił nową strategię i planuje porządki wewnętrzne, ale będzie mieć mniej czasu na spokojną realizację – już za kilkanaście miesięcy może mieć na plecach Erste, dla którego punktem honoru stanie się odbicie drugiego miejsca w Polsce. To zapowiada ciekawy pojedynek o skalę i kapitał – kto wie, czy za parę lat nie będziemy świadkami starcia Erste z PKO BP o miano największego banku w kraju. Sam Maciej Samcik ironizuje, że może nas czekać „pojedynek skarbonek” – kto ma większą.
Dla PKO BP, dominującego lidera kontrolowanego przez Skarb Państwa, pojawienie się silnego międzynarodowego gracza może być korzystne z punktu widzenia mobilizacji. PKO od lat jest numerem 1 właściwie bez zagrożenia – teraz zobaczy za sobą grupę Erste rosnącą w siłę, co może zmotywować do przyspieszenia własnych innowacji i ekspansji.
Dla Pekao (nr 2, również z istotnym udziałem kapitału państwowego) oznacza to presję, by szybko poprawić efektywność i ofertę – bo Erste wchodzi z jasnym celem zwiększenia udziałów. Pekao będzie musiało bronić swojej pozycji na rynku korporacyjnym i detalicznym, gdzie dotąd rywalizowało m.in. z Santanderem. Możliwe, że w odpowiedzi Pekao i PKO będą chciały wzmocnić kluczowe segmenty (np. bankowość cyfrową, usługi dla młodych klientów) lub… same rozejrzą się za przejęciami mniejszych banków, zanim ubiegnie ich Erste. W przeszłości mówiło się np. o potencjalnej akwizycji mBanku – czy teraz temat wróci? Commerzbank, właściciel mBanku, już raz rozważał sprzedaż polskiej spółki-córki; gdy na rynku pojawia się nowy kupujący z głęboką kieszenią, takie rozważania mogą odżyć.
Inni zagraniczni gracze – ING, BNP Paribas, Millennium – również muszą przekalkulować swoją strategię. Przez ostatnie lata panował względny status quo: każdy z dużych banków miał swoją niszę i stabilny udział, konkurencja nieco przygasła.
Jak zauważają komentatorzy, że w polskim „towarzystwie bankowym” może zrobić się ferment, „bo ostatnio… każdy z gigantów starał się wycisnąć jak najwięcej ze swoich klientów, a konkurencja – choćby na rynku hipotek – skarlała”. Pojawienie się nowego, głodnego sukcesu właściciela wymusi na reszcie odświeżenie podejścia. BNP Paribas Bank Polska – który sam rósł poprzez przejęcia (m.in. BGŻ, Raiffeisen Polbank) – może stanąć przed dylematem: czy zwiększać zaangażowanie w Polsce (np. polując na kolejne akwizycje), czy trzymać się obecnej skali i bronić udziałów przed ekspansją Erste?
ING Bank Śląski, znany z mocnej bankowości cyfrowej, zapewne postawi na rozwój technologii i jakości obsługi, by utrzymać lojalnych klientów, nawet jeśli konkurencja będzie kusić nowościami. Bank Millennium, który ma za sobą trudny okres (wysokie koszty kredytów frankowych), może znów pojawić się w plotkach jako potencjalny „cel do wzięcia” – teraz, gdy zagraniczni inwestorzy widzą, że Polska wraca do łask, portugalski właściciel Millennium być może chętniej rozważy sprzedaż, jeśli oferta będzie atrakcyjna.
Nawet Citi Handlowy, dotąd niszowo skupiony na bankowości korporacyjnej i zamożnych klientach, może znaleźć nabywcę, gdyż globalny Citi od lat redukuje operacje detaliczne na świecie – a sygnał od Erste pokazuje, że kupcy są gotowi płacić. Innymi słowy, krajobraz konkurencji może ulec przyspieszonej zmianie. Nowy właściciel Santandera dodał iskry do lekko przygaszonego ogniska rywalizacji – klienci mogą mieć nadzieję, że zaiskrzy to w postaci lepszych ofert, niższych opłat czy ciekawszych usług, gdy banki zaczną mocniej konkurować o ich względy.
Co oznacza przejęcie dla klientów i pracowników Santander BP?
Dla samych klientów Santander Banku Polska (których są miliony) wieść o zmianie właściciela budzi naturalne pytania: czy mój bank zmieni nazwę? Czy warunki usług zostaną takie same? Na razie wszystko działa po staremu, ale w perspektywie 1-2 lat zmiany są nieuniknione. Przede wszystkim marka Santander najprawdopodobniej zniknie z Polski, a bank przejdzie rebranding.
Nowi właściciele na razie dyplomatycznie mówią, że za wcześnie na decyzje brandingowe, bo czekają na zgody regulatorów. Jednak trudno sobie wyobrazić, by pozostawili nazwę będącą globalną marką odchodzącego inwestora – można przyjąć za pewnik, że pojawi się nowa nazwa banku. Jaka? Tu Erste ma zagwozdkę marketingową.
W części krajów grupa zachowała historyczne lokalne brandy (np. czeska Česká spořitelna), ale w innych działa pod własnym szyldem (Erste Bank na Węgrzech). W Polsce marka Santander jest rozpoznawalna, lecz skoro Hiszpanie odchodzą, zapewne zobaczymy Erste Bank Polska lub inny nowy brand związany z austriackim właścicielem. To oczywiście oznacza zmianę logo na oddziałach, nowe karty płatnicze dla klientów, zmianę wyglądu aplikacji mobilnej itd. – proces kosztowny (szacowany nawet na ~100 mln zł), ale raczej nieunikniony.
Poza zmianą szyldu, klienci mogą się spodziewać poszerzenia oferty i nowego rozdania promocyjnego. Erste z pewnością będzie chciało pokazać się od dobrej strony nowym polskim klientom – możliwe więc, że pojawią się atrakcyjne promocje kont, lokat czy kredytów, by przyciągnąć nowych i zatrzymać dotychczasowych użytkowników. Austriacy zapowiadają, że polski bank będzie oczkiem w głowie nowych właścicieli, co dla klientów jest dobrą wróżbą.
Eksperci wskazują, że dla globalnego Santandera Polska była tylko mało znaczącym elementem układanki, a dla Erste będzie priorytetem. Można więc liczyć, że nowy właściciel przyjrzy się potrzebom lokalnych klientów uważniej niż poprzedni. Być może oferta zostanie przebudowana – np. większy nacisk na bankowość oszczędnościową, inwestycyjną (Erste ma duże doświadczenie w funduszach i emeryturach), może więcej usług dla firm z sektora MŚP, które są specjalnością grupy w innych krajach. Austriacy na pewno będą też walczyć o nowych klientów, więc możliwe są intensywne kampanie marketingowe i poprawa warunków (np. tańsze kredyty gotówkowe czy bardziej innowacyjne aplikacje). Ogólnie zmiana właściciela to dla klientów potencjalnie ciekawa przyszłość – bo oznacza świeżą energię i konkurencyjność, która powinna działać na ich korzyść.
A co z 9,5 tysiącami pracowników Santander Bank Polska?
Tak duże przejęcia często rodzą obawy o redukcje zatrudnienia czy roszady kadrowe. W tym przypadku jednak Erste nie ma w Polsce własnych struktur, które dublowałyby się z siecią Santander BP, więc ryzyko zwolnień grupowych jest mniejsze. Przeciwnie – Austriacy kupują bank, który uchodzi za bardzo dobrze zarządzany.
Prezes Santander BP Michał Gajewski i jego zespół zostali publicznie pochwaleni przez szefa Erste Petera Boska, który stwierdził, że polski bank ma świetną kadrę i na razie nie mówi o żadnych personalnych czystkach. Można się spodziewać, że obecny zarząd pozostanie przynajmniej do finalizacji transakcji i w okresie przejściowym.
Oczywiście, na dłuższą metę nowy właściciel zapewne wprowadzi własnych ludzi do rady nadzorczej i najwyższego kierownictwa, by realizować swoją strategię. Ale trzon operacyjny banku – oddziały, doradcy, pracownicy centrali – prawdopodobnie nie odczują gwałtownych zmian kadrowych. Ba, Erste deklaruje, że zamierza inwestować w rozwój polskiego oddziału, co może oznaczać nowe miejsca pracy (choćby w obszarze cyfryzacji czy obsługi nowych produktów).
Nieco niepewności dotyczy integracji technologicznej i kultury organizacyjnej. Santander BP ma własne systemy IT i kanały bankowości elektronicznej, a Erste Group posiada autorską platformę bankowości cyfrowej (znaną jako George) używaną w Austrii i innych krajach. Nowy właściciel może zechcieć unifikacji technologicznej – co potencjalnie oznacza dla klientów zmianę systemu transakcyjnego czy aplikacji mobilnej w przyszłości. To proces delikatny (bo polscy klienci są przywiązani do funkcjonalnej aplikacji Santandera), więc jeśli nastąpi, to stopniowo i z komunikacją.
Z punktu widzenia kultury pracy, przejście spod skrzydeł hiszpańskiej korporacji pod skrzydła austriackiej może oznaczać pewne różnice w stylu zarządzania. Banco Santander słynął z dość scentralizowanego modelu i globalnych procedur, podczas gdy Erste – choć też duży – operuje bardziej regionalnie, co może dać polskiemu zespołowi nieco większą autonomię w decyzjach dostosowanych do lokalnego rynku. Dla pracowników może to być odświeżające – stają się częścią grupy, dla której Polska jest priorytetem, a nie tylko jedną z wielu filii. To może oznaczać większe możliwości rozwoju kariery w ramach regionu CEE, wymianę know-how z kolegami z Czech, Austrii czy Rumunii, a także nowe projekty międzynarodowe.
Podsumowując, dla klientów i pracowników najbliższy rok-dwa przyniosą zmiany głównie w warstwie „loga na budynku” i właściciela w tle, natomiast core działalności pozostanie stabilny (rachunki, umowy, numery kont – wszystko zostaje, zmienia się tylko nazwa i otoczka). Długofalowo jednak wejście Erste może oznaczać lepsze dopasowanie oferty do potrzeb klientów i więcej inwestycji w rozwój, bo polski rynek z prowincji awansuje do roli oczka w głowie nowych właścicieli. A to, miejmy nadzieję, przełoży się na lepszą obsługę i innowacje, z korzyścią dla wszystkich klientów – nie tylko tych bezpośrednio obsługiwanych przez przejmowany bank, ale i ogółu rynku, który będzie musiał nadążyć za konkurencją.
ImplIkacje dla rynku funduszy i biur maklerskich
W cieniu wielkich zmian właścicielskich w banku rozegrała się również ważna transakcja na rynku funduszy inwestycyjnych. Jak wspomniano, Erste przejmuje pełną kontrolę nad Santander TFI, odkupując 50% jego akcji za 170 mln euro (pozostałe 50% i tak przejdzie na Erste wraz z bankiem). To posunięcie czyni Erste jednym z liczących się graczy w segmencie asset management w Polsce.
Santander TFI to 6. pod względem wielkości towarzystwo funduszy– zarządza niemal 25 mld zł aktywów, oferując szeroką gamę funduszy (akcyjne, obligacyjne, mieszane, PPK itp.). W ostatnich latach notowało dynamiczne wzrosty zysków (ponad 20% rocznie) i w 2024 wypracowało ~26 mln euro czystego zysku. Teraz, jako część grupy Erste, TFI prawdopodobnie zostanie włączone w europejską sieć dystrybucji funduszy.
Austriacy mają własne firmy zarządzające aktywami (Erste Asset Management), więc możliwe są synergie: polskim klientom zostaną zaoferowane nowe produkty inwestycyjne oparte np. o wiedzę i strategie Erste z innych rynków. Z drugiej strony, lokalna ekspertyza Santander TFI może posłużyć grupie do poszerzenia oferty w całym regionie.
Krótko mówiąc, na rynku funduszy inwestycyjnych może zrobić się ciekawie – nowy duży gracz, podparty kapitałem zagranicznym, będzie rywalizował z dotychczasowymi liderami (PKO TFI, Ipopema, Pekao TFI, PZU TFI itp.). Klienci funduszy być może zyskają na tym poprzez szerszy wybór i konkurencyjne opłaty.
Także w obszarze domów maklerskich zmiana może być odczuwalna, choć pośrednio. Santander Bank Polska posiada jeden z większych domów maklerskich na rynku (Santander Biuro Maklerskie), obsługujący zarówno inwestorów detalicznych, jak i transakcje na rynku kapitałowym.
Erste, przejmując bank, stanie się także właścicielem tego domu maklerskiego, co może zaowocować kilkoma rzeczami. Po pierwsze, wzrostem aktywności Erste na polskim rynku kapitałowym – możliwe, że austriacka grupa będzie chciała uczestniczyć w większej liczbie transakcji giełdowych, emisji akcji czy obligacji dla swoich klientów korporacyjnych, korzystając z platformy, jaką daje im dom maklerski w Polsce.
Po drugie, klienci maklerscy mogą liczyć na nowe produkty inwestycyjne. Być może z czasem ofertę BM Santander (docelowo BM Erste?) zasilą zagraniczne instrumenty finansowe czy międzynarodowe analizy dostarczane przez sieć Erste. Wreszcie, dla konkurentów – innych biur maklerskich powiązanych z bankami (PKO BP, Pekao, mBank, BOŚ itd.) – obecność silnej grupy zagranicznej może oznaczać konieczność podniesienia standardu usług.
Jeśli Erste rozbuduje np. usługi doradztwa inwestycyjnego czy bankowości prywatnej (Private Banking) korzystając z doświadczeń austriackich, reszta rynku również będzie musiała się dostosować. Na razie to jednak spekulacje – pewne jest, że Erste przejmując Santander TFI i dom maklerski, staje się kompleksowym graczem finansowym: ma bank, fundusze i brokera, co pozwala obsłużyć klienta w pełnym zakresie (od konta osobistego, przez kredyt, po inwestycje). Tak silna pozycja może być wyzwaniem dla reszty rynku, ale też impulsem do rozwoju usług z korzyścią dla inwestorów.
Erste vs. Santander – starcie kultur bankowych
Zmiana właściciela to także zmiana filozofii działania banku. Choć dla przeciętnego klienta może być ona niewidoczna na pierwszy rzut oka, wewnętrznie Santander BP przejdzie od stylu hiszpańskiego do austriackiego – a to dwa różne światy bankowości. Banco Santander to globalny moloch zarządzany z Madrytu, obecny na wielu kontynentach. Stawia na unifikację marki i standaryzację – przejęty w 2011 r. BZ WBK dość szybko przemianowano na Santander, tak by wszędzie świeciło to samo czerwone logo. Hiszpanie znani są z dynamicznych akwizycji i ekspansji (w Polsce dołożyli do BZ WBK kolejno Kredyt Bank w 2013 i części Deutsche Banku w 2018), a także z innowacyjności – aplikacja mobilna Santandera, promocje typu Konto Jakie Chcę, program rabatowy „Bankomania” itp. zdobyły uznanie klientów. Jednocześnie ich podejście bywało mocno korporacyjne – decyzje zapadały centralnie, a Polska choć ważna, to nie kluczowa w strategii globalnej (gros zysków Santander czerpie z Brazylii, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii czy USA).
Tymczasem Erste Group to bank mocno zakorzeniony w Europie Środkowo-Wschodniej. Choć także duży (ponad 3,1 mld euro zysku w 2024, ~354 mld euro aktywów), to jednak o innej filozofii. Austriacy przez lata rozwijali się organicznie i poprzez przejęcia w sąsiednich krajach, stając się ekspertem od naszego regionu. Kultura Erste wydaje się bardziej regionalna i „szyta na miarę” lokalnych rynków – np. w Czechach działają pod historyczną marką Česká spořitelna, stawiając na tradycyjne wartości zaufania (spořitelna to „kasa oszczędności”).
W Austrii ich korzenie sięgają pierwszych kas oszczędności z XIX wieku – stąd i nazwa „Erste” (pierwsza). Można więc oczekiwać, że w Polsce Erste postawi na budowanie zaufania i długoterminowych relacji. Strategia zapewne będzie nastawiona na stabilny wzrost, może nie tak efektowny marketingowo, za to solidny. Austriacka solidność versus hiszpański temperament – to ciekawa zmiana dla przejmowanego banku.
W praktyce, oznacza to m.in. inne podejście do ryzyka. Santander, podejmując działalność w Polsce, musiał zmierzyć się z bombą z opóźnionym zapłonem w postaci kredytów frankowych (odziedziczonych głównie po Kredyt Banku). Radził sobie, tworząc rezerwy i oferując ugody – ale ostatecznie postanowił zminimalizować ekspozycję na ten region ryzyka, sprzedając bank. Erste z kolei zabezpieczyło się przed ryzykiem frankowym już na etapie umowy zakupu – sprzedający (Santander) zgodził się pokryć niemal wszystkie dodatkowe koszty, jeśli rezerwy na kredyty CHF musiałyby wzrosnąć ponad uzgodniony poziom. To pokazuje ostrożność Austriaków: wchodzą, ale na ich warunkach bezpieczeństwa.
Zresztą, Erste od lat uchodzi za konserwatywne w zarządzaniu ryzykiem – kryzys 2008 przetrwali względnie spokojnie, unikając szaleństw toksycznych aktywów. Można więc sądzić, że polski Santander (wkrótce Erste) będzie prowadzony ostrożniej, z mniejszą skłonnością do ryzykownych produktów. Z perspektywy klientów to plus – stabilność, brak nagłych zwrotów akcji typu polisolokaty czy masowe sprzedaże ryzykownych kredytów walutowych.
Różnice występują też w ofercie i specjalizacjach. Santander globalnie mocny jest w bankowości konsumenckiej (stąd zachowanie Santander Consumer Banku), zaś Erste wyróżnia się w regionie jako bank „uniwersalny z ludzką twarzą” – obsługuje i wielkie korporacje (np. finansuje infrastrukturę w Czechach czy Austrii), i drobnych ciułaczy (tradycja kas oszczędności).
W Polsce może to zaowocować np. silniejszym postawieniem na bankowość oszczędnościową i inwestycyjną. Już samo przejęcie TFI sugeruje, że Austriakom zależy na ofercie inwestycyjnej dla klientów detalicznych. Możliwe, że rozwiną bankowość prywatną (private banking) dla najzamożniejszych, bo to segment, gdzie ich doświadczenie z Wiednia może zaprocentować. Z kolei klienci korporacyjni Santandera mogą zyskać dostęp do szerszej sieci regionalnej – Erste działa w 7 krajach w regionie, co może ułatwić polskim firmom ekspansję np. do Czech czy na Węgry (bank rozumie te rynki i może wspierać transgranicznie).
Nie można też zapomnieć o aspekcie symbolicznym: repolonizacja sektora bankowego (trend z końca ubiegłej dekady, gdy polskie podmioty odkupywały banki od zagranicznych właścicieli) dziś ustępuje miejsca nowej fali internacjonalizacji. Santander Bank Polska, choć nazwa sugerowała zagraniczny kapitał, był spółką notowaną na GPW z dużym free floatem – teraz trafi w ręce inwestora w pełni zagranicznego. To oznacza, że udział kapitału zagranicznego w polskiej bankowości znów wzrośnie. Jednak nadzór (KNF) nie zgłasza obiekcji – przeciwnie, przewodniczący KNF Jacek Jastrzębski publicznie pochwalił wejście nowego inwestora, licząc że przyniesie to wzrost konkurencyjności i ulepszenie oferty dla klientów. Widać tu zmianę akcentów: nie chodzi o to, czy bank jest „polski” czy „zagraniczny”, ale jakie korzyści wnosi dla rynku. Erste wnosi kapitał, know-how i impuls do rywalizacji – a to finalnie ma służyć polskiej gospodarce i klientom.
Nowy rozdział dla polskiej bankowości
Błyskawiczna sprzedaż Santander Banku Polska do Erste Group to wydarzenie, które przechodzi do historii rynku jako rekordowa transakcja, ale ważniejsze są jej konsekwencje na przyszłość. Polska bankowość otwiera nowy rozdział – po okresie względnej stabilizacji własnościowej otrzymujemy zastrzyk świeżej krwi z zagranicy.
Austriacki inwestor wykazał ogromny apetyt na polski kąsek i nie wahał się zapłacić słonej ceny, co dowodzi wiary w potencjał naszego rynku. Klienci mogą oczekiwać pozytywnych efektów w postaci bardziej zażartej konkurencji o ich portfele – a więc lepszych ofert i usług. Bankowcy i ekonomiści z zainteresowaniem patrzą, jak Erste wykorzysta swoją szansę: czy uda się szybko zwiększyć udziały, dogonić Pekao, a może kiedyś rzucić wyzwanie hegemonii PKO BP?
Struktura rynku zapewne ulegnie przeobrażeniom – możliwe kolejne przejęcia, aliansy i roszady, gdy domino zmian właścicielskich już ruszyło. Jedno jest pewne: Erste nie przyszedł tu na chwilę. Skoro czekał 12 lat na wejście do Polski, to teraz zamierza zostać na dłużej i odcisnąć swoje piętno. Dla polskiego sektora bankowego ta odważna zmiana może być dokładnie tym, czego było trzeba – nowym impulsem do rozwoju, na którym skorzystają i masowy klient, i finansowa elita.
Polski rynek okazał się naprawdę łakomym kąskiem, skoro połknięto go tak szybko. Teraz czas pokaże, czy Austriacy dobrze go strawią i zamienią w energię do dalszego wzrostu – wiele wskazuje, że tak właśnie będzie. Polska bankowość wkracza w erę austriacką, z nadzieją na więcej konkurencji, innowacji i korzyści dla wszystkich uczestników rynku.
Dziękujemy za przeczytanie tekstu!
Jeśli uważasz go za wartościowy i chcesz otrzymywać więcej takich tekstów, polub nasz profil na Facebook oraz X.com, a także udostępnij go znajomym i rodzinie.