O Funduszu Wsparcia Kredytobiorców zrobiło się głośno przed paroma miesiącami, gdy rząd rozpoczął prace nad wakacjami kredytowymi. Nie wszyscy jednak wiedzą, że powstały w 2015 roku FWK pierwotnie miał stanowić pomoc dla kredytobiorców frankowych, wśród których nie cieszył się jednak popularnością. Dlaczego Fundusz Wsparcia Kredytobiorców przez 7 lat swojego funkcjonowania spotykał się z marginalnym zainteresowaniem frankowiczów?
Fundusz Wsparcia Kredytobiorców – co to takiego?
Parę lat temu, gdy frankowiczom nie śniło się nawet, że sądy będą na masową skalę unieważniać ich kredyty i zobowiązywać banki do zwrotu bezprawnie pobranych środków, poszkodowani przez niekorzystny mechanizm przeliczeniowy kredytobiorcy próbowali swoim problemem zainteresować rząd. Działania przybrały na sile, gdy w styczniu 2015 roku kurs franka z dnia na dzień wzrósł o ponad 80 gr.
Rok 2015 był gorącym okresem dla polityków – trwająca kampania przed wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi była powodem, dla którego starający się o urząd działacze partyjni próbowali pozyskać przychylność wielu różnych grup społecznych.
Frankowicze byli jedną z atrakcyjniejszych – stanowili kilkusettysięczną społeczność, w dodatku mocno zdesperowaną i zawiedzioną dotychczasowymi poczynaniami rządu. Propozycją przewalutowania kredytów frankowych na złote zaczęło kredytobiorców kusić Prawo i Sprawiedliwość.
W kontrze do tych obietnic rządząca wówczas Platforma Obywatelska postanowiła utworzyć Fundusz Wsparcia Kredytobiorców. Został on powołany do życia ustawą o wsparciu kredytobiorców, którzy zaciągnęli kredyt mieszkaniowy i znajdują się w trudnej sytuacji finansowej. Ustawę wydano 9 października 2015 roku, nieco ponad 2 tygodnie przed wyborami do parlamentu. Weszła jednak w życie 19 lutego 2016 roku, gdy w Polsce rządziło już PiS. Z tego powodu FWK jest bardziej kojarzony z obecną partią rządzącą niż jej poprzednikami.
W ramach FWK kredytobiorca znajdujący się w trudnej sytuacji finansowej może uzyskać wsparcie o łącznej wartości 72 tys. zł, które jest wypłacane w comiesięcznych ratach wynoszących maksymalnie 2 tys. zł, przez okres 36 miesięcy.
Po dwóch latach od wypłacenia ostatniej raty wsparcia kredytobiorca jest zobowiązany do rozpoczęcia systematycznej spłaty tej nieoprocentowanej pożyczki w równych 144 ratach. Po spłaceniu pierwszych 100 z nich kredytobiorca może ubiegać się o umorzenie reszty długu. Z łącznej pożyczonej kwoty wynoszącej 72 tys. zł kredytobiorca w większości przypadków musi oddać 50 tys. zł.
Propozycja może wydawać się całkiem ciekawa dla kogoś, kto przejściowo znalazł się w trudnym położeniu, a nie chce narażać się bankowi opóźnieniem w spłacie rat kredytu. Dlaczego więc przez 7 lat funkcjonowania programu skorzystało z niego jedynie 643 frankowiczów? Powodem mogą być kryteria, które musi spełnić kredytobiorca, by zakwalifikować się do programu.
Chcąc skorzystać z pomocy z FWK, frankowicz musi spełnić co najmniej jeden z poniższych warunków:
- w dniu złożenia wniosku o wsparcie jeden z kredytobiorców posiada status osoby bezrobotnej
- łączny miesięczny koszt obsługi kredytu hipotecznego przekracza 50 proc. miesięcznych dochodów gospodarstwa domowego
- po odjęciu kosztów obsługi kredytu hipotecznego miesięczny dochód gospodarstwa domowego nie przekracza kwoty 1552 zł w przypadku singla lub 1200 zł na osobę (w przypadku gospodarstwa wieloosobowego).
Nietrudno więc zauważyć, że są to dość restrykcyjne warunki, których wielu frankowiczów po prostu nie spełnia. Dodatkowo należy podkreślić, że maksymalne kwoty dochodu z ostatniego warunku są waloryzowane, więc w ubiegłych latach wynosiły jeszcze mniej.
Dlaczego frankowicze nie korzystają z FWK?
Podstawowe pytanie, jakie się nasuwa, brzmi: czy frankowicze nie chcą korzystać z Funduszu Wsparcia Kredytobiorców, czy po prostu nie spełniają kryteriów, by móc złożyć wniosek? Dużo bardziej prawdopodobna jest ta druga opcja. Kredyty frankowe, tak chętnie udzielane przez banki w latach 2004-2008, nie były typem zobowiązań dedykowanym osobom biednym.
Oczywiście, można odnieść takie wrażenie, bo przecież w mediach nie brakowało doniesień, że banki wpierw odmówiły tym klientom kredytu złotowego, twierdząc, że nie mają oni odpowiedniej zdolności kredytowej, w zamian proponując właśnie zobowiązanie frankowe.
Był to jednak celowy zabieg banków, które w ten sposób skłaniały klientów do zadłużania się w obcej walucie. W końcu jaki bank z premedytacją udzielałby kredytu waloryzowanego do franka osobie, której dochody są niepewne lub na tyle niewielkie, że po wzroście kursu kredytobiorca może stać się niewypłacalny?
Żaden bank nie pragnie, aby jego klienci spóźniali się z płatnością rat lub – o zgrozo – zaprzestawali spłaty. Z tego powodu kredyty frankowe były udzielane osobom w naprawdę stabilnej sytuacji finansowej, aspirującym do tworzącej się wówczas w Polsce klasy średniej. Wśród społeczności frankowiczów są przedstawiciele dobrze płatnych zawodów, którzy na ogół zaciągali kredyt pod zakup nieruchomości w mieście wojewódzkim. To m.in. dlatego większość pozwów o unieważnienie umowy kredytowej trafia dziś do sądów okręgowych w Warszawie, Gdańsku czy Poznaniu.
Żeby było ciekawiej, Fundusz Wsparcia Kredytobiorców, który został powołany do pomagania posiadaczom zobowiązań kredytowych, nie wesprze osób, których problemy finansowe zaszły tak daleko, że bank wypowiedział umowę kredytową.
Aby skorzystać z FWK, kredytobiorca musi być biedny, ale nie aż tak, by popaść w realne tarapaty skutkujące utratą płynności finansowej. To może być jeden z głównych problemów, z powodu których z ustawowego wsparcia zdecydowało się skorzystać mniej niż 0,1% uprawnionych kredytobiorców.
Frankowicze, mimo lat protestów i prób zainteresowania kolejnych rządów niedozwolonymi działaniami banków, nie doczekali się systemowego wsparcia z prawdziwego zdarzenia. Dziś jednak nie ma to już większego znaczenia, ponieważ pomocną dłoń do tej grupy poszkodowanych wyciągnął Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, a za nim ze wsparciem ruszyły sądy powszechne.
Dziś unieważnienie kredytu i odzyskanie niesłusznie pobranych środków nie stanowi już problemu – w ostatnich miesiącach sądy unieważniają aż 92% kwestionowanych umów frankowych. 97 na 100 wydawanych przez sądy wyroków w sprawach, w których pozwanymi są banki, a powodami frankowicze, jest korzystnych dla kredytobiorców. Wobec tych statystyk konsumenci nie szukają iluzji pomocy od FWK, kiedy w sądzie mogą uzyskać realne rozwiązanie swojego problemu.