Kto będzie nowym szefem Komisji Nadzoru Finansowego? To pytanie przewija się w mediach, od kiedy stało się jasne, że nowy rząd utworzy najprawdopodobniej nie Prawo i Sprawiedliwość z „przystawkami”, a trio Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Lewicy. Kadencja obecnego przewodniczącego, Jacka Jastrzębskiego, kończy się 23 listopada 2023 roku, ale wybór jego następcy nie jest naglący. Urzędujący przewodniczący może bowiem pełnić obowiązki szefa Komisji aż do wyboru nowego. Wszystko wskazuje na to, że Mateusz Morawiecki, któremu prezydent powierzył misję utworzenia rządu, jeszcze przed zdaniem premierowskiego fotela postanowi zdecydować o obsadzie KNF na kolejną, pięcioletnią kadencję. Czy frankowicze mogą skorzystać na tym, że PiS ponownie zainstaluje w KNF swoich ludzi? A może będzie dokładnie odwrotnie i pozostawienie Jastrzębskiego w fotelu szefa KNF lub przedstawienie innej nominacji przez Morawieckiego to dla frankowiczów zwiastun katastrofy? Przedstawiamy naszą analizę.
- Eksperci i komentatorzy są zgodni: Mateusz Morawiecki, który został postawiony przez próbą sformowania nowego rządu, najprawdopodobniej wybierze nowego szefa Komisji Nadzoru Finansowego
- KNF to ostatni urząd, który może zostać licznie obsadzony przez PiS przed oddaniem władzy opozycji. Przewodniczący Komisji, podobnie jak szef NBP, jest praktycznie nie do odwołania, dlatego PiS będzie dążyło do obsadzenia jego fotela „własnym człowiekiem”
- W mediach publikowane są różne informacje na temat możliwych kandydatur do fotela szefa KNF. Z jednej strony mówi się, że Morawiecki zaprosi Jastrzębskiego do przewodzenia Komisji przez kolejną kadencję. Z drugiej jednak pojawiają się inne „gorące” nazwiska
- Politycy wszystkich dużych obozów stoją przed perspektywą przyszłorocznych wyborów samorządowych. PiS najprawdopodobniej zrobi wszystko, by utrudnić nowej władzy efektywne rządzenie. Czy nowy (lub stary, jeśli wybór padnie na Jastrzębskiego) szef KNF będzie robił opozycyjnemu rządowi pod górkę?
Fotel szefa KNF czeka na obsadzenie. PiS nie zostawi tego zadania nowej władzy
Już za niespełna 2 tygodnie skończy się kadencja przewodniczącego w Komisji Nadzoru Finansowego. Jeśli premier nie wskaże nowego szefa KNF przed 23 listopada, Jacek Jastrzębski będzie pełnił tę funkcję do momentu wyznaczenia jego następcy. Dziennikarze i eksperci wskazują, że mało prawdopodobne jest, aby PiS odpuściło sobie obsadzenie Komisji swoimi ludźmi na kolejną pięcioletnią kadencję – nie chodzi jedynie o to, że w tej instytucji znajduje się szereg intratnych stanowisk, w których niektórzy działacze będą mogli „przehibernować” do następnych wyborów.
Przede wszystkim chodzi o… władzę, czyli zachowanie sprawczości i jednocześnie możliwość krzyżowania planów nowej ekipie rządzącej. Pozycja szefa Komisji Nadzoru Finansowego jest bardzo silna, a osoby piastującej to stanowisko nie da się tak po prostu odwołać. Wyjątkiem jest sytuacja, w której złamie ona prawo.
Jeśli Komisja Nadzoru Finansowego zostanie obsadzona przez ludzi Prawa i Sprawiedliwości (a tak się najprawdopodobniej stanie, ponieważ jej szefa wybiera premier), instytucja ta stanie się obok Narodowego Banku Polskiego i Trybunału Konstytucyjnego jeszcze jednym urzędem utrudniającym nowemu rządowi sprawne kierowanie państwem.
Pytanie tylko, jaką taktykę obierze potencjalny nominant PiS, któremu przyjdzie zasiąść w fotelu przewodniczącego Komisji. Czy będzie starał się zjednać partii elektorat poprzez prokonsumenckie kierowanie tym urzędem i forsowanie przyjaznych Polakom rozwiązań, czy może wręcz przeciwnie, „dokręci śrubę” obywatelom w nadziei, że konsekwencje jego działań obciążą nowy rząd.
Od pracownika banku do szefa KNF, czyli historia Jacka Jastrzębskiego
Obecny szef KNF, Jacek Jastrzębski dał się poznać jako obrońca sektora bankowego, a nie słabszych uczestników rynku, czyli konsumentów. W sporze o kredyty frankowe bardzo jednoznacznie opowiedział się za ochroną banków, m.in. w swoim wystąpieniu przed TSUE 12 października 2022 roku, gdy unijni sędziowie mieli rozpoznać sprawę C-520/21, o wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału (sposób, w jaki Jastrzębski bronił banków, spotkał się zresztą ze zdumieniem sędziów). Jastrzębskiemu nie można się dziwić: nim objął fotel w KNF, przez 10 lat był wysoko postawionym pracownikiem największego banku w Polsce, silnie zresztą obciążonego hipotekami frankowymi. W PKO BP pełnił funkcję zastępcy dyrektora departamentu prawnego. Trudno zatem, aby z dnia na dzień przestawił się na obiektywne myślenie i zaczął liczyć się z tym, co przeżyli frankowicze, gdy kurs CHF zaczął piąć się w górę. A wraz z nim raty kredytów.
Przez ostatnie lata rząd PiS zaserwował Jastrzębskiemu niejedną gorzką pigułkę. Ostatnią jeszcze w tym roku, gdy politycy obozu rządzącego zdecydowanie odrzucili pomysł ustawowego rozwiązania frankowego problemu. O pomyśle głośno było już pod koniec lutego, po opinii Rzecznika Generalnego TSUE dla sprawy C-520/21. Wiele jednak wskazuje, że sposób, w jaki Jastrzębski zarządza Komisją, na tyle przypadł Morawieckiemu do gustu, iż jest skłonny zaproponować mu jeszcze jedną kadencję w fotelu szefa tego urzędu.
W kuluarach mówi się nawet, że Jastrzębski dostał już od premiera otwartą propozycję w tej kwestii. Niektórzy dziennikarze wcale nie są jednak pewni co do tego, że nominacja Jastrzębskiego na kolejnych 5 lat jest już przyklepana. Pojawiają się inne nazwiska, które mógłby rozważać premier podczas wyboru szefa Komisji. Mówi się m.in. o Beacie Daszyńskiej-Muzyczce, prezes Banku Gospodarstwa Krajowego, która jest osobą z kręgu znajomych premiera. Zarówno ona, jak i Morawiecki, robili wcześniej kariery w strukturach Banku Zachodniego.
Czy szef KNF z nominacji premiera z PiS będzie sprzyjał frankowiczom?
Co stanie się, gdy PiS mianuje „swojego” przewodniczącego w Komisji Nadzoru Finansowego? Czy frankowicze mają się czego obawiać? I tak, i nie. Z jednej strony szef Komisji może promować określone rozwiązania konfliktu frankowego i cyklicznie podnosić koncepcję powrotu do prac nad stosowną ustawą, na przykład odbierającą kredytobiorcom korzyści z unieważniania wadliwych umów w sądach (poprzez obłożenie owych korzyści stuprocentowym podatkiem). Z drugiej jednak KNF nie ma inicjatywy ustawodawczej, a zatem Jastrzębski (lub jego następca) musiałby znaleźć promotora dla tego pomysłu wśród polityków.
Czy politycy PiS na kilka miesięcy przed wyborami samorządowymi zdecydują się zmienić front, tylko po to, by dopiec nowej władzy? Jest to wątpliwe: promowanie w przestrzeni publicznej koncepcji szkodliwej dla konsumentów, czyli dla wyborców, byłoby krokiem bardzo ryzykownym. Partia dałaby w ten sposób przedwyborcze paliwo swoim konkurentom politycznym. Ci mogliby puścić w obieg narrację, zgodnie z którą PiS stało się partią establishmentu, sprzyjającą wielkim korporacjom i zagranicznemu kapitałowi. A na to ugrupowanie tak silnie zależne od elektoratu nieufnego wobec banków po prostu nie może sobie pozwolić.
Niezależnie od strategii, jaką obierze nowy szef Komisji Nadzoru Finansowego, frankowicze powinni mieć na uwadze, że przed ewentualnymi zakusami zwolennika banków posadzonego w tym fotelu chroni ich unijne prawo. TSUE już wielokrotnie wydawał wyroki w polskich sprawach frankowych, rozpatrując nadsyłane przez krajowe sądy pytania prejudycjalne w oparciu o dyrektywę 93/13/EWG, chroniącą konsumentów przed abuzywnymi praktykami przedsiębiorców. Krajowe sądy są doskonale zaznajomione z linią orzeczniczą Trybunału i w znakomitej większości stosują się do jego wyroków. Dzięki temu orzecznictwo w kraju przyśpiesza, czego przykłady prezentujemy poniżej.
- Wyrok Sądu Okręgowego w Katowicach z dnia 21 września 2023 roku w sprawie II C 778/23 – sąd unieważnił umowę kredytu frankowego zawartą z PKO BP, zasądził od pozwanego na rzecz kredytobiorców kwoty ok. 169 tys. zł i 82,9 tys. CHF wraz z ustawowymi odsetkami za zwłokę, obciążył PKO BP kosztami postępowania. Sprawa trwała zaledwie 3 miesiące
- Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie z dnia 25 września 2023 roku w sprawie XXVIII C 1624/23 – sąd unieważnił umowę mPlan, indeksowaną kursem franka, obsługiwaną przez mBank S.A. Sąd nakazał bankowi zwrot na rzecz klientów kwoty ok. 477 tys. zł wraz z ustawowymi odsetkami za zwłokę. Postępowanie trwało ok. 8 miesięcy
- Wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi z dnia 29 września 2023 roku w sprawie I ACa 1198/22 – sąd prawomocnie unieważnił umowę kredytu frankowego obsługiwaną przez BPH S.A. Apelacja banku została oddalona, całe postępowanie (I plus II instancja) trwało 23 miesiące.
Wyroki pochodzą z portfolio Kancelarii Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni.