Polski sektor bankowy zmaga się z największym od lat kryzysem zaufania ze strony klientów. Wielu Polaków nie wierzy, że umowy, które banki zaoferowały im w ostatnich kilkunastu latach, są legalne. Wpierw do sądów ruszyli frankowicze, domagając się unieważnienia swoich umów z uwagi na występujące w nich abuzywne klauzule przeliczeniowe. Początkiem 2022 roku głośno zrobiło się o pierwszych pozwach „o WIBOR”. Kredytobiorcy złotówkowi skarżą się, że stawka referencyjna jest niemiarodajna i podatna na manipulacje. A to dopiero wierzchołek góry lodowej, bo do sądów szykują się już kolejni klienci, tym razem mający wątpliwości co do legalności zapisów w umowach kredytów gotówkowych. Już wiadomo, że wspierać się będą niedawnym orzeczeniem TSUE, stanowiącym najprawdopodobniej przepustkę do sankcji darmowego kredytu. Jakie wady mają umowy kredytów złotowych i dlaczego w przyszłości mogą upadać tak samo jak te frankowe?
- Miliony Polaków spłacają kredyty hipoteczne czy konsumenckie wyrażone w PLN i oparte o stawkę WIBOR. Eksperci są przekonani, że część umów podpisanych w ostatnich latach zawiera poważne wady, mogące skutkować nieważnością kontraktów
- Banki są zobowiązane do przestrzegania prawa krajowego, w tym ustawy Prawo Bankowe oraz ustawy o kredycie konsumenckim. Trzeba jednak przyznać, że do tej pory dość wybiórczo podchodziły do realizowania nałożonych na nie obowiązków
- Wysokie koszty odsetkowe w kredytach złotowych stanowią pokusę do szukania w umowach takich kruczków prawnych, które pozwoliłyby na skuteczne podważenie kontraktów w sądach. Związek Banków Polskich już teraz zauważa zagrożenie wynikające z kwestionowania kredytów konsumenckich
- Każda umowa kredytowa to osobny przypadek, różne mogły być też okoliczności jej zawarcia. Aby sprawdzić, czy da się ją podważyć w sądzie, konieczna jest profesjonalna analiza przeprowadzona przez doświadczonego adwokata lub radcę prawnego.
Banki czeka kolejna inwazja klientów na sądy. Winne są tym razem kredyty złotowe
Społeczeństwo zdążyło się już przyzwyczaić do tego, że banki nie są nieomylne. Przekonało się o tym dzięki aferze frankowej, której sektorowi nie udało się wygasić. Frankowicze nie dali się przekonać, że ich umowy są ważne i uczciwe – poszli z nimi do sądów i… zaczęli wygrywać. Obecnie prawdopodobieństwo wygranej po stronie kredytobiorcy w sprawie o wadliwość umowy kredytu frankowego wynosi ok. 97 proc. (i aż 99 proc. w II instancji). Dokonaniami posiadaczy kredytów w walucie obcej zainspirowali się złotówkowicze, którzy zaczęli wnikliwie analizować swoje umowy, gdy WIBOR drastycznie poszedł w górę. Pierwsze pozwy, w których Polacy kwestionują miarodajność tej stawki referencyjnej, posypały się już 2 lata temu. Jak dotąd nie zapadł w żadnej z tych spraw prawomocny wyrok, wydano jedynie kilka prawomocnych zabezpieczeń, pokazujących, że powodom udało się uprawdopodobnić swoje roszczenie.
Banki nie zdążyły jeszcze odpocząć po frankowym maratonie, a już muszą mierzyć się z nowym, znacznie większym zresztą ryzykiem niesionym umowami złotowymi. WIBOR to dopiero początek. Eksperci wskazują, że nie tylko on jest słabym ogniwem w umowach kredytów złotowych. Banki latami wykazywały się ogromną nonszalancją w tworzeniu wzorców umownych. Skutek? Kontrakty, które nie spełniają wytycznych zawartych w ustawie Prawo Bankowe czy w ustawie o kredycie konsumenckim.
W przypadku umów kredytów gotówkowych niezgodnych z tą drugą ustawą kredytobiorcy potencjalnie przysługuje roszczenie sankcji darmowego kredytu. Argumentacja tych klientów sektora zyskała potężne wsparcie od Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który 23 listopada 2023 roku wydał prokonsumencki wyrok w sprawie C-321/22. Teraz kredytobiorcy, którzy uważają, że bank obciążył ich rażąco wysokimi kosztami i prowizjami, nieproporcjonalnymi do świadczonej usługi, będą mogli pójść do sądu i żądać nieważności takiego kontraktu. I to nawet jeśli potencjalnie przysługuje im inne roszczenie, np. o zapłatę.
Co jest nie tak z umowami kredytów złotowych? Gdzie banki popełniały błąd?
Pomijając kwestię wskaźnika WIBOR, którego sposób wyznaczania jest obecnie przedmiotem zainteresowania wielu renomowanych prawników, w umowach kredytów złotowych znajduje się wiele dyskusyjnych zapisów, dających klientom nadzieję wyeliminowania całych kontraktów z obrotu prawnego.
Dobrym przykładem jest klauzula minimalnego oprocentowania, stosowana przez największe banki giełdowe funkcjonujące w Polsce, w tym np. przez Millennium Bank. Polega ona na wprowadzeniu do umowy minimalnego oprocentowania, niezależnie od aktualnej stawki WIBOR, w oparciu o którą wyliczane są raty kredytów zmiennoprocentowych. Bank zabezpieczał się w ten sposób przed sytuacją, w której stopy procentowe w kraju radykalnie spadną, co skutkowałoby drastyczną „przeceną” stawki WIBOR i tym samym mniejszym zarobkiem kredytodawcy na udzieleniu finansowania. Jednocześnie klient nie był chroniony podobną konstrukcją w sytuacji, gdy stopy gwałtownie by wzrosły. W tym przypadku ryzyko okazuje się niczym nieograniczone, a bank w całości obarcza tym problemem konsumenta, mimo że sam jest stroną silniejszą umowy, z pewnością też dużo bardziej świadomą ekonomicznie. Eksperci wskazują, że klauzula minimalnego oprocentowania ma charakter postanowienia niedozwolonego, co jest określone przez art. 385(1) kodeksu cywilnego.
Drugim powszechnym problemem, spotykanym zwłaszcza w umowach kredytów konsumenckich, tj. gotówkowych i konsolidacyjnych udzielanych na cele prywatne (w kwocie nieprzekraczającej 255 550 zł), jest obciążanie kredytobiorcy odsetkami od kosztów okołokredytowych, takich jak prowizje za udzielenie kredytu oraz ubezpieczenia. Nie są to wbrew pozorom małe kwoty. Zgodnie z ustawą o kredycie konsumenckim w brzmieniu z 11 marca 2016 roku, maksymalne pozaodsetkowe koszty kredytu nie mogą wynosić więcej niż 25 proc. całkowitej kwoty kredytu. Jednak zgodnie z ustawą z 2 marca 2020 roku maksymalne koszty pozaodsetkowe sumarycznie nie mogą przekraczać 45 proc., licząc od całkowitej kwoty zobowiązania.
Zdarzało się, że banki, podpisując z konsumentami umowy kredytów gotówkowych, dodawały do całkowitej kwoty kredytu koszty prowizji czy ubezpieczenia, które sztucznie podnosiły CKK, prowadząc do zawyżenia miesięcznej raty kredytowej klienta. Tymczasem całkowita kwota kredytu powinna być równa kwocie, którą klient otrzymał od banku w ramach zawartej umowy. Jeżeli jest inaczej, warto przekazać taką umowę do analizy dobremu prawnikowi, specjalizującemu się w prawie bankowym. Niewykluczone, że umowa ma wady prawne, które uprawniają konsumenta do skorzystania z sankcji darmowego kredytu.
To tylko część wątpliwości związanych z legalnością umów kredytów złotowych, które pozostają w obrocie prawnym. Każda taka umowa to wielostronicowy dokument, zawierający szereg załączników. W każdym z nich czaić się mogą zapisy, które naruszają interesy konsumenta lub kształtują jego prawa i obowiązki w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami i obowiązującym prawem. Zidentyfikowanie takich zapisów jest możliwe w toku profesjonalnej analizy prawnej, która powinna być jednak przeprowadzona przez eksperta, czyli adwokata lub radcę prawnego mającego wieloletnie doświadczenie w wygrywaniu sporów z bankami.
Czy kwestionowanie umów kredytów konsumenckich oraz hipotecznych opartych o WIBOR stanie się powszechne? Wiele na to wskazuje: im większe będzie obciążenie domowego budżetu miesięczną ratą kredytową, tym silniejsza będzie determinacja posiadacza kredytu, by umowę podważyć. Problem zauważalny jest także w Związku Banków Polskich, którego władze nie ukrywają, że roszczenia wynikające z umów kredytów konsumenckich są poważnym zagrożeniem dla sektora.
Nic dziwnego, że banki proszą Komisję Nadzoru Finansowego i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, by „przyklepały” im standardowy wzorzec umowny, chroniący kredytodawców przed ewentualnymi roszczeniami klientów w przypadku nowo zawieranych kontraktów. Niezależnie od opracowania takiego wzorca, nie zwolni on banków z odpowiedzialności za błędy, które są zawarte w umowach z lat ubiegłych. O konsekwencjach tych błędów decydować będą polskie sądy.