Unieważnienie kredytu frankowego jest tym, do czego dążą tysiące kredytobiorców w całej Polsce. Jednak wyrok sądu apelacyjnego nie powoduje automatycznie, że wszelka relacja pomiędzy stronami przestaje istnieć – muszą się one jeszcze rozliczyć ze sobą ze spełnionych świadczeń. Jak wygląda zatem rozliczenie kredytobiorcy i banku po uznaniu umowy za nieważną? Co zrobić, gdy bank nie chce pierwszy odesłać należnych frankowiczowi środków? Czy list mazalny jest niezbędny do wykreślenia hipoteki z księgi wieczystej? I ile można odzyskać, unieważniając umowę w sądzie? Na te i wiele innych pytań odpowiemy w tym tekście.
92 proc. – tyle wynosi udział unieważnień umów w statystykach sądowych spraw o franki
Obecnie sądy, decydując o nieważności umowy, przeważnie nakazują stronom wzajemne rozliczenie się w oparciu o teorię dwóch kondycji
Ta metoda uważana jest przez doświadczonych prawników za najbardziej korzystną dla kredytobiorców, ponieważ sprowadza się do odzyskania przez nich wszelkich nienależnie spełnionych świadczeń
Bywa tak, że bank po prawomocnym wyroku sądu wcale nie kwapi się do odesłania należnych środków. Ale pełnomocnicy kredytobiorców mają na to sposób – sprawdź, jaki.
Na czym polega rozliczenie się stron sporu frankowego?
Gdy sąd stwierdza nieważność umowy, skutkiem tej decyzji należy traktować kredyt tak, jak gdyby nigdy nie istniał. Prowadzi to do logicznej konsekwencji, jaką jest wzajemne rozliczenie się stron z nienależnie pobranych środków. Najpopularniejszym obecnie sposobem rozliczenia się powoda z pozwanym w sprawach frankowych jest teoria dwóch kondykcji.
Gdy sąd nakazuje rozliczenie wg tej metody, oznacza to powstanie dwóch odrębnych roszczeń. W wyniku unieważnienia umowy bank jest zobowiązany do zwrotu klientowi wszystkich świadczeń pobranych w ramach uruchomionego, a następnie zakwestionowanego kredytu, tj. rat kapitałowo-odsetkowych z wszelkimi prowizjami i opłatami dodatkowymi. Bank nie ma prawa „przytulić” z tej kwoty ani złotówki, a to oznacza, że kredytobiorca otrzymał w istocie darmowy kredyt.
Co ważne, aby bank mógł odzyskać od kredytobiorcy należny mu zwrot kapitału, musi w tym celu złożyć stosowne roszczenie – nie dochodzi tu bowiem do automatycznej kompensacji. Bank ma dwie możliwości – może wystosować zarzut potrącenia lub dochodzić roszczeń w toku odrębnego postępowania. Banki z reguły pilnują, aby zgłosić swoje roszczenia odpowiednio wcześnie – jako przedsiębiorcy nie mają komfortu 10-letniego terminu przedawnienia. Roszczenia banków przedawniają się po zaledwie 3 latach.
Ponieważ umowa przestaje istnieć, po rozliczeniu stron były już frankowicz odzyskuje pełną kontrolę nad kredytowaną nieruchomością. Bank jest zobligowany do wystawienia tzw. listu mazalnego, który służy wykreśleniu hipoteki z księgi wieczystej. Zdarza się, że banki przeciągają procedurę i zwlekają z wystawieniem dokumentu.
Czy w tej sytuacji kredytobiorca ma jakiekolwiek pole manewru, by pozbyć się wpisu w hipotece? Oczywiście, że tak. Należy wówczas przesłać do sądu wieczystoksięgowego wniosek o wykreślenie hipoteki wraz z załącznikiem w postaci oryginału wyroku sądu potwierdzonego klauzulą wykonalności. Gdy sąd wieczystoksięgowy na podstawie wyroku wykreśli wpis banku, kredytobiorca odzyska pełną swobodę dysponowania swoją własnością.
Co zrobić, gdy bank nie chce przelać należnych pieniędzy?
Zdarza się, że po prawomocnym wyroku sądu apelacyjnego bank wcale nie jest chętny do rozliczenia się z kredytobiorcą. Jakie narzędzia ma wówczas w rękach zniecierpliwiony ex frankowicz?
Zdecydowanie najskuteczniejszym jest oświadczenie kredytobiorcy o potrąceniu. Gdy powód skorzysta z tego sposobu, do rozliczenia będzie zobligowana ta strona, której dług był większy – i to tylko do kwoty stanowiącej różnicę pomiędzy wyższą a niższą wierzytelnością.
Jeśli więc kredytobiorca wziął kredyt na kwotę 300 tys. zł, a spłacił bankowi 350 tys. zł, po potrąceniu strony nie będą musiały przelewać sobie pełnych kwot – do rozliczenia będzie zobligowana ta strona, która pobrała od drugiej więcej niż powinna. W tym wypadku będzie to bank, który dostał od klienta o 50 tys. zł więcej niż pierwotnie mu pożyczył – i to właśnie tę kwotę będzie zobowiązany oddać. Zwykle po zastosowaniu potrącenia bank przestaje już zwlekać z rozliczeniem i przelewa należne środki kredytobiorcy.
Oświadczenie o potrąceniu przydaje się również wtedy, gdy bank podnosi wobec kredytobiorcy zarzut zatrzymania. Co to oznacza? Że bank uzależnia zastosowanie się do wyroku sądu od otrzymania na swoją rzecz zwrotu pożyczonej powodowi kwoty.
Taka sytuacja jest dla kredytobiorcy kłopotliwa – rzadko kiedy dysponuje on tak dużą kwotą w gotówce, a branie kolejnego kredytu tylko po to, by dokonać rozliczenia w sprawie o dopiero co unieważnione zobowiązanie wydaje się nieszczególnie korzystną opcją. Oświadczenie o potrąceniu rozwiązuje ten problem.
A co z roszczeniem banku o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału?
Wielu frankowiczów boi się, że prawomocny wyrok sądu II instancji to wcale nie koniec wojny z bankiem. Ten ma bowiem w zanadrzu kontr pozew o tzw. wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału. Czy rzeczywiście tego rodzaju powództwo może się utrzymać w sądzie i doprowadzić do tego, że klient tak czy inaczej będzie musiał zapłacić bankowi za udzielenie kredytu?
Jak się okazuje, kontr pozwy są oddalane przez sądy, które nie znajdują podstaw dla przyznawania bankom dodatkowej opłaty ponad wartość wypłaconego kapitału, gdy umowa została unieważniona. Banki w dalszym ciągu pozywają jednak swoich klientów, nie dlatego, że wierzą, że ich roszczenia w końcu spotkają się z aprobatą sądów, ale dlatego, by zniechęcić choć część frankowiczów do wstępowania na drogę sądową. Tylko tyle i aż tyle.
Uciążliwe praktyki banków prawdopodobnie już niedługo zostaną ukrócone. Wynagrodzeniu za korzystanie z kapitału przygląda się TSUE, który już za kilka miesięcy wyda wyrok w tej sprawie. Opinia Rzecznika Generalnego TSUE będzie znana wcześniej, bo już 16 lutego 2023 roku.
Zdaniem ekspertów podejście Trybunału będzie jednoznacznie prokonsumenckie, co wynika wprost z treści dyrektywy 93/13/EWG, która chroni konsumentów przed niedozwolonymi praktykami banków. Jeśli więc TSUE orzeknie, że bankom nie należy się nic ponad zwrot samego kapitału, kredytobiorcy nie będą musieli obawiać się już otrzymania kontr pozwu i angażowania w kolejne postępowanie sądowe.
Nie przegap żadnej ważnej informacji. Obserwuj nasze konto na Twitter oraz Facebook, a także Subskrybuj nasz kanał na Youtube