Wrocław jako jedno z największych miast i ośrodków sądowych w Polsce jest ważnym punktem na mapie sporów frankowych. I chociaż wrocławskie wyroki oraz długi czas postępowania budziły czasami wiele emocji wśród Frankowiczów, działają tu wyspecjalizowane kancelarie prawne, które także tutaj odnoszą sukcesy, a sami sędziowie mają coraz większe doświadczenie w sprawach frankowych, co przekłada się korzystnie na długość postępowania. O wrocławskich sądach krąży też wiele mitów, które dotyczą szczególnie Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, a dokładnie tego, że orzeka on często wbrew uchwale Sądu Najwyższego. Czy znajduje to potwierdzenie w rzeczywistości? Postaramy się temu przyjrzeć w dzisiejszym artykule. Podamy też najnowsze dane dotyczące długości postępowań nie tylko wrocławskich sądów, ale całej apelacji wrocławskiej. Podpowiemy także, czy warto pozywać bank we Wrocławiu, analizując sytuację Frankowiczów we wrocławskich sądach i to, czego mogą spodziewać się po procesie. Pokażemy też, jak może zmienić się organizacja pracy wrocławskich sądów dzięki cyfryzacji i kiedy to nastąpi.
- Ilość wygranych przez kredytobiorców spraw frankowych we wrocławskich sądach nie odbiega od średniej krajowej i osiąga poziom 97-99%. Jednak niektóre wyroki Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu pomimo unieważnienia umowy kredytowej odstają od ogólnie przyjętego orzecznictwa w polskich sądach.
- Niektórzy Frankowicze czują się zawiedzeni wyrokami Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, twierdząc, że sędziowie zupełnie ignorują uchwałę Sądu Najwyższego zalecającą orzecznictwo z zastosowaniem teorii dwóch kondykcji i orzekają według teorii salda.
- Długość postępowania we wrocławskich sądach zależy często od tego, kiedy został złożony pozew. Nowsze sprawy cieszą się krótszym czasem rozstrzygania, a na wyrok w starej sprawie trzeba czekać czasami kilka lat.
- W ostatnim okresie jednak w sądach wrocławskich widać duże przyspieszenie i odnotowuje się więcej wydawanych wyroków, niż przybywa nowych pozwów. Sytuację ma poprawić jeszcze stopniowo wprowadzana cyfryzacja, która do 2029 roku ma osiągnąć apogeum, czyli pełną obsługę cyfrową.
Jak aktualnie wygląda sytuacja Frankowiczów w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu?
Sąd Okręgowy we Wrocławiu jest jednym z najbardziej obłożonych sądów w kraju, mimo że ilość spraw frankowych przypadających na jednego sędziego jest znacznie mniejsza niż w wydziale frankowym SO w Warszawie czy Gdańsku. We Wrocławiu sprawami frankowymi zajmuje się 27 sędziów i obecnie toczy się tam około 7 tys. spraw frankowych, co oznacza, że na jednego sędziego przypada 266 spraw. W porównaniu z Warszawą, gdzie to obłożenie wynosi około 1300 spraw na jednego sędziego, czy Gdańskiem z ilością 700 spraw na jednego sędziego, wrocławska statystyka wydaje się dużo korzystniejsza.
Jednak trzeba pamiętać, że rzeczywiste obłożenie sędziego we Wrocławiu jest dużo większe, gdyż nie ma tam specjalnego wydziału frankowego i każdy sędzia oprócz spraw frankowych zajmuje się także innymi sprawami cywilnymi.
Przekłada się to niestety na wydłużanie postępowań i jak twierdzą prawnicy z kancelarii prawnych reprezentujących Frankowiczów, średni czas postępowania w sprawach, w których pozwy zostały złożone kilka lat temu, wynosił około 945 dni.
Dużo optymistyczniej sytuacja wygląda w przypadku spraw nowych, które zostały wniesione do sądu w tym lub ubiegłym roku, a szczególnie tych, które dotyczą kredytów już spłaconych, w których Frankowicz nie wnosi już o zabezpieczenie roszczeń. Tego rodzaju sprawy trwają często krócej niż rok od wniesienia pozwu. Jest to bardzo dobra informacja na Frankowiczów, którzy złożyli pozwy niedawno, że mimo takiej ilości spraw na jednego sędziego, jest szansa na szybki wyrok.
W porównaniu bowiem z mniejszymi sądami krajowymi np. w Suwałkach, Elblągu, Piotrkowie Trybunalskim, czy sądami okręgowymi w apelacji wrocławskiej np. w Legnicy, Świdnicy oraz Jeleniej Górze, gdzie przypada maksymalnie po kilkadziesiąt spraw na jednego sędziego, to uzyskanie wyroku w okresie krótszym niż rok w tak bardzo obłożonym sądzie, jak wrocławski, jest bardzo dobrym wynikiem.
Przyspieszenie w sądach I instancji niestety powoduje z kolei zwiększenie ilości spraw w sądach apelacyjnych, także we Wrocławiu, co może przekładać się na wydłużenie postępowań. Dobrą wiadomością jednak może być to, że banki coraz częściej odstępują od składania apelacji.
Kiedy i dlaczego banki rezygnują ze składania apelacji?
Chociaż nie jest to jeszcze regułą, wrocławscy prawnicy, podobnie, jak i prawnicy w całym kraju zaobserwowali, że banki coraz częściej rezygnują z prawa do apelacji od niekorzystnych dla nich wyroków. Każdy bank jednak kieruje się swoją strategią i o ile te z nich, które ograniczyły działalność w Polsce, jak np. Raiffeisen czy BPH cały czas apelację składają, to inne duże banki, jak PKO BP, mBank czy Santander Bank Polska coraz częściej z niej rezygnują. Co ciekawe, np. Santander często nie decyduje się na złożenie apelacji wtedy, gdy sąd uwzględnił zarzut potrącenia wysunięty przez bank i nie musi się on obawiać o swój kapitał.
Trzeba jednak wiedzieć, że odstąpienie od zaskarżenia wyroku do II instancji wcale nie jest ukłonem w stronę Frankowicza i przyznaniem mu racji. Jest to raczej polityka oszczędnościowa banku, który wie, że i tak w II instancji najprawdopodobniej przegra. Nie chce więc ponosić niepotrzebnych kosztów, gdyż samo złożenie pozwu kosztowałoby go 5% wartości przedmiotu sporu. Do tego musiałby jeszcze ponieść koszty sądowe i pełnomocnika, a dodatkowo zapłacić Frankowiczowi odsetki za czas trwania postępowania apelacyjnego. Po zsumowaniu tych wszystkich kosztów wiele banków uznaje, że się im to zwyczajnie nie opłaca.
Istnieje więc duża szansa na to, że wyrok sądu I instancji stanie się prawomocny, jeśli bank z apelacji zrezygnuje. Gorzej niestety dla wrocławskich Frankowiczów sytuacja będzie wyglądała wówczas, gdy bank tę apelację złoży, gdyż to właśnie w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu obserwuje się najwięcej rozbieżności w sposobie orzekania.
Czego dotyczą kontrowersje w orzekaniu przez Sąd Apelacyjny we Wrocławiu?
O kontrowersyjnych wyrokach niektórych sędziów Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu słyszy się od jakiegoś czasu. Rozbieżności w orzecznictwie w porównaniu z innymi sądami dotyczą nie tylko kierowania się przy orzekaniu teorią salda, zamiast teorią dwóch kondykcji, ale też wyrokach, które w przypadku niektórych banków nie kończą się unieważnieniem umowy. O co dokładnie chodzi?
Mimo że linia orzecznicza w Polsce jest w zasadzie ujednolicona w sprawach frankowych i sądy masowo stwierdzają nieważność umowy ze względu na klauzule abuzywne w umowach, w przypadku umów frankowych z niektórymi bankami sędziowie mają czasem wątpliwości, czy kwalifikują się one do unieważnienia. Dotyczy to zwłaszcza niektórych umów z takimi bankami jak BPH czy Santander Consumer Bank, które często ustalały same jedynie wysokość marży, ale korzystały w przelicznikach kursowych ze średniego kursu NBP, a nie jak inne banki z jednostronnie opracowanych tabel kursowych. W takich wypadkach właśnie niektórzy sędziowie Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu chętniej sięgają po inne orzeczenia niż stwierdzenie nieważności umowy.
Zdarza się jednak, że podobnie traktują takie umowy również sędziowie z innych miast i nie to jest największym problemem orzecznictwa Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu. Jest nim natomiast, szczególnie w przypadku niektórych sędziów stosowanie teorii salda w orzekaniu, zamiast teorii dwóch kondykcji, co stoi w sprzeczności z uchwałą Sądu Najwyższego, która jasno opowiedziała się po stronie teorii dwóch kondykcji. Aby lepiej zrozumieć, jakie ma to znaczenie dla samych Frankowiczów, warto wyjaśnić, czym różnią się od siebie te dwie metody.
Teoria dwóch kondykcji a teoria salda
Stosując w orzekaniu teorię dwóch kondykcji sąd traktuje roszczenia każdej ze stron sporu jako niezależne od siebie, w wyniku czego w sprawie z powództwa Frankowicza po wygraniu przez niego sprawy zasądza na jego rzecz wszystkie środki, jakie kiedykolwiek do banku wpłacił, czyli sumę rat kapitałowo-odsetkowych łącznie z odsetkami za opóźnienie. Bank natomiast ma prawo domagać się od Frankowicza zwrotu pożyczonego kapitału. Musi więc złożyć pozew przeciwko niemu, dochodząc swoich roszczeń w nowej sprawie lub też złożyć pozew wzajemny, czy zastosować zarzut potrącenia. Sąd jednak automatycznie nie rozlicza stron w takiej sytuacji.
Stosując teorię salda natomiast, sąd bierze pod uwagę roszczenia obu stron i na rzecz wygranego zasądza jedynie różnicę tych kwot. Oznacza to, że w przypadku niektórych aktywnych kredytów frankowych w praktyce Frankowicz może nie otrzymać żadnego zwrotu środków pomimo stwierdzenia nieważności umowy. Dzieje się tak, jeśli kapitał nie został nadpłacony. Do tego Frankowicz traci też odsetki ustawowe za opóźnienie, które przy zastosowaniu teorii dwóch kondykcji należałyby mu się i to często w imponującej kwocie, nawet jeśli ostatnio ich procentowa wartość nieznacznie zmalała. Jeszcze niedawno wynosiły bowiem 11,25% w skali roku, a obecnie wynoszą 10,75%. Od dużych kredytów przy długo trwającym procesie może to dawać jednak spore kwoty. Tego zysku niestety zostaje pozbawiony Frankowicz, jeśli sąd zastosuje teorię salda, a w najlepszym wypadku policzy je jedynie od różnicy między sumą wpłat Frankowicza a kwotą kapitału.
Z drugiej strony patrząc, mogłoby się wydawać, że teoria salda ma swoje zalety, gdyż już rozlicza Frankowicza z bankiem i nie trzeba tego robić po procesie. Nie jest to do końca prawda, gdyż to rozliczenie dotyczy wyłącznie kwot ujętych w pozwie. Jeśli Frankowicz cały czas spłacał raty podczas procesu, trzeba się i tak potem z bankiem rozliczyć.
Co ciekawe, z tego co mówią prawnicy konsumentów, w przypadku zastosowania przez sąd teorii salda wtedy, gdy Frankowicz jeszcze nie nadpłacił kapitału, sąd powództwo oddala, utrzymując w mocy jedynie punkt dotyczący unieważnienia umowy. Oznacza to, że umowa staje się nieważna, ale nie ma żadnego przepływu środków pieniężnych. Dla Frankowicza więc, mimo że jest to niewątpliwie wygrana, gdyż uzyskał unieważnienie umowy, ma ona gorzki smak, ponieważ nie otrzymał żadnych gratyfikacji pieniężnych.
Takie właśnie wyroki obserwuje się czasami ze strony niektórych sędziów w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu, co budzi społeczny sprzeciw i poczucie pokrzywdzenia przez sąd niektórych Frankowiczów, szczególnie że najwyraźniej jest to sprzeczne z tym, co zalecił w orzecznictwie Sąd Najwyższy, a wydana przez niego uchwała ma moc zasady prawnej. Widać jednak, że poczucie niezawisłości sędziowskiej u niektórych sędziów jest silniejsze niż jakiekolwiek zalecenie odgórne.
Pewnym pocieszeniem dla Frankowiczów, których sprawy trafiły do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, może być fakt, że o ile jeszcze w 2024 roku w 55% zakończonych spraw sędziowie zastosowali teorię salda, to już w tym roku tylko w 35% spraw. Widać więc wyraźną tendencję spadkową dla tego sposobu orzekania i miejmy nadzieję, że z kolejnymi miesiącami będzie się to zmieniało jeszcze bardziej na korzyść Frankowiczów.
Możliwość złożenia skargi kasacyjnej
Takim Frankowiczom, których dotknie niezgodny z przyjętą linią orzeczniczą wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, prawnicy czasem rekomendują złożenie skargi kasacyjnej, ale spotyka się to raczej z miernym zainteresowaniem z tego względu, że postępowanie kasacyjne może trwać kolejne 2-3 lata. Może też zakończyć się odmową przyjęcia skargi kasacyjnej do rozpoznania, więc istnieje ryzyko procesowe. Do tego wartość przedmiotu zaskarżenia musi wynosić 50 tys. złotych, a przesłanki do złożenia skargi kasacyjnej powinny być poważne i dobrze uargumentowane. Z tych powodów więc często Frankowicze już się na to nie decydują.
Czy mimo wątpliwości warto pozywać bank właśnie we Wrocławiu?
Frankowicze mieszkający we Wrocławiu właściwie nie mają innej możliwości, ponieważ zgodnie z polskim prawem w sprawach frankowych można złożyć pozew wyłącznie w sądzie właściwym dla miejsca zamieszkania Frankowicza. Jak mówią prawnicy konsumentów, zdarzały się przypadki, że kredytobiorcy, aby uniknąć rozpoznawania sprawy w Sądzie Apelacyjnym we Wrocławiu z powyżej przedstawionych względów, sprytnie próbowali zmienić miejsce zamieszkania, meldując się fikcyjnie np. w Opolu, co i tak nic im nie dało, gdyż jak się potem zorientowali, sprawa trafiła i tak do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, gdyż sądów apelacyjnych jest znacznie mniej niż sądów okręgowych i apelacja wrocławska obejmuje nie tylko województwo dolnośląskie, ale i opolskie. Nie ma więc co kombinować, lecz należy składać pozwy w miejscu zamieszkania, licząc na to, że jednak zanim ewentualnie sprawa trafi do apelacji, zmieni się także nastawienie sędziów co do sposobu orzekania, co zresztą już się obserwuje.
Za złożeniem pozwu do wrocławskiego sądu przemawia też rosnąca efektywność tamtejszych sądów, a wkrótce będzie rosła ona jeszcze szybciej, gdyż stopniowo wprowadzana jest cyfryzacja, co oznacza, że do 2029 roku postępowania mają być w pełni cyfrowe, łącznie z tym, że pełnomocnicy będą mogli przesyłać drogą elektroniczną pisma procesowe, a docelowo planuje się także cyfrowe składanie pozwów. Najwcześniej jednak pełna cyfryzacja ma objąć sądy apelacyjne.
Jak widać, istnieje realna szansa na przyspieszenie postępowań i to powinno zachęcić tych, którzy jeszcze pozwu nie złożyli, aby do sądu poszli. Nie ma co się bać wyroków sądu II instancji, gdyż istnieje duża szansa, że bank wcale tej apelacji nie wniesie. Widać ten trend już w zapadających wyrokach.
Przykłady wyroków w sprawach frankowych Sądu Okręgowego we Wrocławiu
Najlepszym potwierdzeniem tego, że banki coraz częściej odstępują od zaskarżania wyroków I instancji są konkretne przykłady wyroków. Oto one:
- W dniu 5 marca 2024 w sprawie o sygn. akt XII C 1191/23 Sąd Okręgowy we Wrocławiu unieważnił kredyt we frankach mBanku i zasądził na rzecz Frankowicza kwotę 127 tys. złotych. Postępowanie trwało 32 miesiące, a prowadziła je Kancelaria Adwokacka Pawła Borowskiego z Wrocławia. Od wyroku bank nie złożył apelacji, dzięki czemu wyrok stał się prawomocny.
- Kolejny wyrok unieważniający kredyt we frankach przez Sąd Okręgowy we Wrocławiu zapadł w sprawie o sygn. akt XII C 452/21 prowadzonej przez tę samą Kancelarię Adwokacką Pawła Borowskiego w dniu 29 listopada 2023 roku. Frankowicz zyskał 71 tys. złotych, a mBank poddał się po I instancji. Początkowo bank złożył apelację, ale po prawie półtora roku ją cofnął i wyrok I instancji stał się prawomocny. Całe postępowanie trwało 29 miesięcy.
- W innej sprawie o sygn. akt I C 625/22 prowadzonej przez tę samą Kancelarię Adwokacką Pawła Borowskiego przeciwko Santander Consumer Bankowi, Sąd Okręgowy we Wrocławiu w dniu 9 maja 2024 unieważnił kredyt we frankach, a Frankowicz zyskał 134 tys. złotych. Bank poddał się bez walki i wyrok stał się prawomocny. Postępowanie trwało 25 miesięcy.
Jak widać na podstawie powyższych wyroków, zdarza się, że banki nie zawsze od razu rezygnują ze składania apelacji, ale też już po złożeniu ją wycofują, co może podnieść na duchu osoby, w przypadku których bank wyrok zaskarżył. Nigdy nie wiadomo bowiem, czy za jakiś czas, jeszcze zanim rozpozna ją sąd, nie dojdzie do cofnięcia apelacji. To już się dzieje, więc trzeba być dobrej myśli.
Podsumowanie
Mimo istniejących kontrowersji dotyczących orzeczeń wydawanych przez wrocławskie sądy, szczególnie przez Sąd Apelacyjny we Wrocławiu, warto jednak składać tam pozwy, ponieważ istnieje szansa, że mimo dużego obłożenia sądu wyrok zapadnie nawet w czasie krótszym niż rok. Sprzyja temu poprawa efektywności pracy sądu oraz wprowadzana cyfryzacja. Z tego, co mówią prawnicy, największe szanse na szybki wyrok mają Frankowicze z kredytami już spłaconymi, którzy składają pozwy teraz.
Nie trzeba też specjalnie obawiać się niekorzystnych wyroków Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, gdyż jest duża szansa na to, że sprawa do apelacji wcale nie trafi, a jeśli już tak by się stało, to jest nadzieja, że wyraźna tendencja spadkowa w kierowaniu się teorią salda wśród sędziów będzie się utrzymywać i będą oni w jeszcze większym stopniu zmieniać swoje podejście na korzyść Frankowiczów.