GPW Benchmark S.A. to spółka zależna Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie (GPW), pełniąca funkcję administratora stawek referencyjnych WIBOR i WIBID – kluczowych wskaźników oprocentowania na polskim rynku finansowym. Formalnie jest to spółka akcyjna zarejestrowana w 2014 r. (początkowo pod nazwą GPW Centrum Usług), o kapitale zakładowym 5,9 mln zł. Jej jedynym akcjonariuszem od początku pozostaje warszawska GPW, co nadaje jej charakter spółki-córki giełdy. Działalność GPW Benchmark odbywa się na podstawie przepisów unijnego Rozporządzenia BMR (Benchmark Regulation) – to właśnie ono, wprowadzone po skandalach z manipulacją LIBOR/EURIBOR, ustanowiło rygorystyczne zasady dla administratorów wskaźników referencyjnych. Zgodnie z BMR firma musiała uzyskać zezwolenie nadzoru finansowego, spełniając wymogi dotyczące obiektywności, przejrzystości danych oraz jasnych procedur opracowywania indeksów.
Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) formalnie udzieliła GPW Benchmark takiego zezwolenia 16 grudnia 2020 r., uznając, że proces wyznaczania WIBOR/WIBID jest zgodny z wymogami UE. Tym samym GPW Benchmark stała się licencjonowanym administratorem stawek procentowych podlegającym publicznemu nadzorowi KNF. Warto dodać, że jeszcze przed uzyskaniem licencji spółka faktycznie opracowywała WIBOR – było to możliwe na mocy przepisów przejściowych BMR. Historycznie WIBOR ustalało Stowarzyszenie ACI Polska (zrzeszenie dealerów bankowych), jednak z dniem 30 czerwca 2017 r. rolę administratora oficjalnie przejęła GPW Benchmark S.A., dostosowując metodologię do nowych regulacji. Innymi słowy, od połowy 2017 r. to właśnie ta mało znana spółka trzyma rękę na pulsie polskich stóp procentowych.
Kuluarowe powołanie zamiast otwartego konkursu?
Przekazanie GPW Benchmark funkcji administratora WIBOR odbyło się w cieniu gabinetowych decyzji – nie ogłoszono publicznego konkursu ani przetargu na to stanowisko. Gdy okazało się, że dotychczasowy model (ACI Polska) nie spełni przyszłych wymogów prawa, wybór padł na podmiot z grupy GPW. Decyzję tę poparły banki oraz regulatorzy, licząc że giełda zapewni odpowiednie zasoby i wiarygodność. Krytycy zwracają jednak uwagę, że monopol GPW Benchmark na ustalanie WIBOR-u został ustanowiony bez transparentnej procedury, co rodzi pytania o naruszenie zasad konkurencji i równego dostępu. Czy inne podmioty – krajowe lub zagraniczne – mogłyby konkurować o rolę administratora? Teoretycznie np. duże agencje informacyjne lub firmy ratingowe mogłyby się ubiegać o taką funkcję.
W praktyce jednak, w 2017 r. wszystko rozstrzygnięto wewnątrz polskiego rynku, a GPW Benchmark otrzymała „błogosławieństwo” KNF i banków jako jedyny kandydat. Dla warszawskiej giełdy był to strategiczny sukces: zdobyła nową rolę i źródło przychodów praktycznie z marszu. Z punktu widzenia dobrych praktyk brak otwartego naboru może budzić wątpliwości – decyzja zapadła w wąskim gronie, co dziś utrudnia rozwianie podejrzeń o ewentualne uprzywilejowanie spółki-córki GPW kosztem zasad transparentności. Należy jednak podkreślić, że finalnie licencję przyznała KNF, oceniając zdolność GPW Benchmark do wypełniania wymogów BMR. Innymi słowy, formalnie wszystko odbyło się lege artis – choć wizerunkowo pozostaje pewien cień niedopowiedzenia, czy nie można było dokonać wyboru w bardziej otwarty sposób.
Kto stoi za spółką i ile na tym zarabia?
GPW Benchmark jest w 100% własnością Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie S.A., której głównym akcjonariuszem jest Skarb Państwa (posiadający ok. 35% udziałów GPW). Za sterami spółki stoją osoby od lat związane z rynkiem finansowym – prezesem jest Zbigniew Minda, wcześniej dyrektor w GPW odpowiedzialny za projekt utworzenia spółki benchmarkowej.
Zarząd uzupełniają m.in. Aleksandra Bluj i Arkadiusz Szymanek, a w radzie nadzorczej zasiadają przedstawiciele GPW (np. Dorota Lipke) i eksperci rynku. Skalę działalności spółki dobrze oddaje jej kapitał zakładowy – 5,9 mln zł – oraz profil usług.
Źródła przychodów GPW Benchmark wynikają z roli administratora indeksów. Spółka publikuje i sprzedaje dane o szeregu wskaźników finansowych – przede wszystkim WIBOR i WIBID, ale także nowych indeksach stóp procentowych (np. WIRON – Warszawski Indeks Rynku Finansowego) oraz indeksach giełdowych i obligacyjnych Model biznesowy opiera się na licencjonowaniu tych indeksów instytucjom finansowym oraz dostawcom informacji. Banki i firmy korzystające z WIBOR (w produktach finansowych, umowach kredytowych, instrumentach pochodnych itp.) muszą mieć zapewniony dostęp do fixingów – najczęściej na zasadzie opłaty abonamentowej lub poprzez wykupienie licencji.
GPW Benchmark dostarcza też dane historyczne, analizy i raporty dotyczące stawek referencyjnych, co generuje dodatkowe wpływy (np. od podmiotów analitycznych, uczelni czy firm konsultingowych). Niewykluczone, że spółka pobiera opłaty od banków uczestniczących w panelu WIBOR za obsługę procesu fixingu, choć szczegóły takich rozliczeń nie są publicznie znane. Według sprawozdań GPW, segment sprzedaży danych i informacji (do którego zaliczają się m.in. usługi GPW Benchmark) przyniósł w 2022 r. 57,3 mln zł przychodów.
Nie znamy dokładnego udziału samego GPW Benchmark w tej kwocie, jednak można szacować, że stanowi on istotną część – w końcu codziennie z danych WIBOR korzystają setki instytucji. Spółka prawdopodobnie osiąga stabilny zysk rzędu kilku milionów złotych rocznie, choć oficjalne liczby nie są szeroko komunikowane. Dla porównania: cały GPW odnotował w 2022 r. 389 mln zł przychodów i 145 mln zł zysku netto, zatem działalność benchmarkowa jest tylko niewielkim fragmentem biznesu giełdy. Mimo to GPW Benchmark stanowi dla GPW cenne źródło dochodu i prestiżu, bo zapewnia grupie monopolistyczną pozycję na styku rynku finansowego i kredytowego.
Jak działa mechanizm WIBOR i jakie ma zabezpieczenia?
WIBOR (Warsaw Interbank Offered Rate) to stopa procentowa, po jakiej banki deklarują gotowość udzielania pożyczek innym bankom. GPW Benchmark, jako administrator, nie ustala tego poziomu arbitralnie – codziennie zbiera dane od panelu banków i wyznacza stawkę według z góry ustalonej metodologii. Zgodnie z wymogami BMR, metoda kalkulacji WIBOR opiera się na tzw. kaskadzie danych, która priorytetowo wykorzystuje realne transakcje zawarte na rynku międzybankowym.
W praktyce wygląda to tak, że jeśli o godz. 11:00 (czas fixingu) banki mają zawarte rzeczywiste depozyty międzybankowe dla danego terminu (np. 3M), to stawka WIBOR 3M jest wyliczana na podstawie tych transakcji. Jeżeli jednak brakuje realnych transakcji – co częste przy terminach dłuższych niż O/N (overnight), bo większość międzybankowych lokat to jednodniowe depozyty – wtedy przechodzi się do kolejnych szczebli „kaskady”.
Na drugim szczeblu uwzględniane są dane z rynków powiązanych (np. stawki FRA, transakcje na skarbówkach), a dopiero ostatecznie, gdy brakuje twardych danych, używane są kwotowania wiążące banków.
Kwotowanie wiążące to deklaracja stopy, po której bank deklaruje gotowość pożyczenia środków – mają one charakter ofertowy, ale z gwarancją: inny bank może zażądać transakcji po podanej cenie w określonym czasie po fixingu. Dzięki temu mechanizmowi banki są zobowiązane traktować swoje kwotowania poważnie – jeśli celowo zawyżą stawkę, ryzykują, że konkurencja zmusi ich do pożyczenia drogiego kapitału.
GPW Benchmark podkreśla, że nie ma wpływu na wysokość kwotowań – to banki w panelu (obecnie 10 największych banków) codziennie przedkładają stawki na fixingu. Rola administratora polega na nadzorze proceduralnym: zapewnia on bankom szczegółowy Kodeks Postępowania określający, jak mają przygotowywać oferty, jakie modele wolno stosować i jakie muszą prowadzić wewnętrzne polityki.
Cały proces wspiera automatyzacja – dane transakcyjne przepływają do GPW Benchmark bez udziału człowieka, bezpośrednio z systemów bankowych, co minimalizuje ryzyko manualnej manipulacji. Dodatkowo, rozporządzenie BMR narzuca szereg zabezpieczeń: coroczny audyt zewnętrzny metod wyznaczania indeksu, niezależny od samego administratora; kontrolę wewnętrzną w bankach (w tym compliance i audyt wewnętrzny) nad procesem zgłaszania stawek; oraz nadzór KNF nad całością mechanizmu. KNF nie tylko licencjonuje administratora, ale i cyklicznie ocenia, czy WIBOR pozostaje wiarygodnym miernikiem rynku. 29 maja 2025 r. nadzór opublikował na swojej stronie, że dokonał takiej oceny i nie stwierdził nieprawidłowości w ustalaniu WIBOR-u, uznając że wskaźnik spełnia swoją funkcję pomiaru realiów rynkowych. Sam GPW Benchmark także co roku przeprowadza przegląd metodologii i przedstawia raport KNF. Spółka szczyci się tym, że KNF oraz jej własne analizy potwierdzają reprezentatywność WIBOR.
Transparentność pod lupą: czy wszystko jest jasne?
Choć formalnie proces kalkulacji WIBOR jest zdefiniowany w regulaminach (publikowanych na stronie GPW Benchmark) i nadzorowany, dla przeciętnego obywatela pozostaje on czarną skrzynką. Właśnie brak przejrzystości stał się jednym z głównych zarzutów formułowanych pod adresem GPW Benchmark i całego systemu WIBOR. Kredytobiorcy, którzy masowo zaciągali tanie hipoteki w złotych w latach 2015–2021, po gwałtownym wzroście stóp w 2022 r. zaczęli dociekać, co właściwie kryje się za tajemniczą stawką WIBOR, od której zależą ich raty.
Okazało się, że mechanizm jest złożony i trudny do zweryfikowania dla osób spoza sektora finansowego. Ponad 1200 pozwów trafiło już do polskich sądów, w których kredytobiorcy kwestionują sposób naliczania WIBOR w umowach kredytowych. Konsumenci zarzucają, że nikt im jasno nie wyjaśnił ryzyka zmiennego oprocentowania ani konstrukcji wskaźnika. Kiedy raty kredytów poszybowały w górę, wielu klientów poczuło się zaskoczonych – twierdzą, że WIBOR był dla nich niezrozumiały i niemożliwy do samodzielnej kontroli. To generuje brak zaufania: według ekspertów, lawina pozwów pokazuje malejące zaufanie społeczne do WIBOR-u.
GPW Benchmark stara się odpierać zarzuty o nieprzejrzystość, publikując materiały edukacyjne i wyjaśnienia. Na stronie internetowej znaleźć można szczegółowe dokumenty o metodzie kaskady danych, kodeksie dla banków, składzie panelu itp. Pojawia się jednak pytanie, czy sama dostępność informacji równa się transparentności. Stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu (SBB) wskazuje, że przeciętny konsument nie jest w stanie zweryfikować poprawności WIBOR, bo nie ma wglądu w rzeczywiste transakcje międzybankowe czy modele stosowane przez banki.
SBB argumentuje, że banki i GPW Benchmark dysponują przewagą informacyjną – klient musi ufać ich zapewnieniom, że wszystko jest fair. Co więcej, dopiero niedawno GPW Benchmark zaczęła aktywnie komunikować się z opinią publiczną w odpowiedzi na krytykę. Przykładowo w mediach ukazało się sprostowanie, w którym spółka stanowczo stwierdza, że „wskaźnik WIBOR nigdy nie był manipulowany przez banki”, a zastosowane rozwiązania są stale oceniane przez KNF.
To reakcja na artykuły sugerujące, że WIBOR może nie odzwierciedlać realiów rynku. Fakt, że administrator musi tłumaczyć podstawy działania swojego indeksu dopiero w ogniu krytyki, świadczy o pewnym deficycie proaktywnej transparentności. Można odnieść wrażenie, że dopóki stopy były niskie, mało kto pytał o kulisy WIBOR-u – a GPW Benchmark nie kwapił się, by wychodzić z cienia. Teraz, gdy stawka znalazła się w centrum uwagi, spółka stara się gasić pożar informacyjny. Obecnie coraz więcej osób jest świadomych, że tak kluczowy wskaźnik dla gospodarki powinien być komunikowany w sposób zrozumiały dla społeczeństwa, a nie tylko dla wąskiego grona finansistów.
Konflikt interesów: kto zarabia na WIBOR-ze?
Kolejna kontrowersja dotyczy potencjalnego konfliktu interesów w konstrukcji WIBOR-u. W dużym uproszczeniu – stawkę ustalają banki, a banki na niej zarabiają. To budzi zasadnicze pytanie: czy instytucje finansowe nie mają pokusy, by kształtować WIBOR pod własne korzyści? Zdaniem prawników reprezentujących kredytobiorców, WIBOR nie odzwierciedla rzeczywistych kosztów finansowania banków, lecz służy generowaniu dodatkowych przychodów. Jak to możliwe? Banki udzielając kredytu zarabiają na marży + WIBOR. Jeśli ich faktyczny koszt pozyskania kapitału jest niższy niż WIBOR, różnica stanowi czysty zysk ponad standardową marżę.
W okresie rekordowych podwyżek stóp procentowych zyskowność sektora bankowego rzeczywiście eksplodowała – w 2022 r. banki zarobiły na odsetkach 158 mld zł, gdy rok wcześniej było to 46,6 mld, a w 2023 roku przychody odsetkowe wzrosły do 166,5 mld zł i 173 mld zł w 2024 roku.
WIBOR oczywiście nie jest jedyną przyczyną (rosły też stopy NBP i marże), ale według pozwów stanowi mechanizm umożliwiający ponadnormatywne zyski kosztem kredytobiorców. SBB wręcz formułuje zarzut, że „WIBOR jest ustalany w sposób budzący wątpliwości przez stronę, która na nim zarabia”. Innymi słowy – banki jako uczestnicy panelu mogą mieć naturalną skłonność do zawyżania stawek, bo wyższy WIBOR to wyższe raty płacone przez klientów.
GPW Benchmark odpiera te sugestie, wskazując na mechanizmy bezpieczeństwa (wiązanie ofert, nadzór KNF, audyty) oraz fakt, że ryzyko manipulacji panelowej było brane pod lupę po aferze LIBOR. W tamtym skandalu globalnym, przypomnijmy, kilku traderów bankowych faktycznie zmówiło się, by zafałszować LIBOR dla własnych korzyści – posypały się wówczas miliardowe kary dla banków. Czy historia może się powtórzyć z WIBOR-em? Administrator zapewnia, że nie – każdy etap wyznaczania stawki jest kontrolowany, a wszelkie odstępstwa wykrywane.
Co więcej, KNF prześwietla proces i nie dopatrzył się zmowy ani nadużyć. Jednak sceptycy zwracają uwagę, że w polskim modelu wciąż decydującą rolę odgrywa deklaracja banków, a faktyczne transakcje pozostały marginalne. Polski rynek międzybankowy od lat cechuje nadpłynność – banki mają dużo własnych środków i rzadko pożyczają od siebie nawzajem na dłuższe terminy. To oznacza, że podstawa WIBOR-u (zwłaszcza 3M, 6M) w większości opiera się na modelowanych ofertach, a nie realnych transakcjach.
Stąd bierze się argument o potencjalnej uznaniowości: nawet przy najlepszych chęciach banki posługują się pewnymi modelami matematycznymi i przewidywaniami, które nie są całkowicie obiektywne. Czy któryś bank ma motywację, by delikatnie podnieść swoją kwotację? Zapewne żaden pojedynczo nie ryzykuje wyraźnego odchylenia, bo od razu KNF miałby pretekst do interwencji.
Ale jeśliby cały panel nieformalnie przyjął konserwatywne (wysokie) założenia, efekt mógłby być trudny do udowodnienia, a jednak korzystny finansowo dla wszystkich uczestników. Jest to oczywiście spekulacja – konkretne dowody na zmowę nie wypłynęły. Niemniej sama struktura – „sędziowie we własnej sprawie” – rodzi pytania o konflikt interesów.
Pozwy i śledztwa – czy czeka nas afera na miarę LIBOR?
Narastające w ostatnich latach wątpliwości co do WIBOR-u przerodziły się w działania prawne na szeroką skalę. Wspomniane ~1200 pozwów to dopiero początek – kancelarie prawne aktywnie zachęcają kredytobiorców złotowych do kwestionowania WIBOR-u na drodze sądowej, podobnie jak wcześniej frankowicze podważyli klauzule walutowe.
Kluczowy argument w pozwach brzmi: WIBOR jest wadliwy, więc umowa kredytowa oparta na nim powinna zostać unieważniona lub oprocentowanie obniżone. Na poparcie przytacza się właśnie brak transparentności, potencjalną sprzeczność z prawem UE, a także niedopełnienie obowiązków informacyjnych wobec konsumenta. SBB w styczniu 2025 r. oficjalnie złożyło pozew przeciwko GPW Benchmark, domagając się zbadania, czy wskaźnik WIBOR spełnia wymogi Rozporządzenia BMR. To bezprecedensowe posunięcie – pozywanie administratora indeksu przez organizację konsumencką – wskazuje, że sprawa nabrała ciężaru społecznego.
SBB zarzuca GPW Benchmark „brak przejrzystości, wysoki poziom skomplikowania, podatność na manipulację oraz brak kontroli” przy wyznaczaniu WIBOR. Padło też pytanie o legalność umieszczania WIBOR-u w umowach kredtowych – czy klienci byli należycie poinformowani o zasadach jego działania. Te wątpliwości podzielił m.in. Sąd Okręgowy w Suwałkach, który w październiku 2024 r. wydał pierwszy w Polsce wyrok usuwający WIBOR z umowy kredytu hipotecznego. Sąd uznał, że kredyt może pozostać oprocentowany tylko marżą banku, bez WIBOR, co oznacza drastyczne obniżenie rat dla klienta. Ta decyzja wywołała euforię wśród części kredytobiorców i kancelarii (węszyły one nowy „żniwny” temat po frankach), ale banki i regulatorzy zareagowali uspokajająco.
Związek Banków Polskich (ZBP) stwierdził, że wyrok nie jest przełomem i zapewne zostanie skorygowany w apelacji. Prezes ZBP Tadeusz Białek argumentował, że WIBOR przez lata nie był kwestionowany, a skarga na niego to pretekst kancelarii do zysku. ZBP przedstawił kontrargumenty: wskaźnik ma solidne podstawy prawne, konstrukcja umów była prawidłowa, a klienci mieli możliwość zapoznania się z metodą (GPW Benchmark publikował informacje na stronie).
Rzeczywiście, polskie sądy w większości dotychczasowych spraw oddalały roszczenia kwestionujące WIBOR, uznając, że sam wzrost rat spowodowany podwyżkami stóp NBP nie jest podstawą do unieważnienia umowy. Niemniej, kilka orzeczeń – jak to z Suwałk – pokazuje, że pewna furtka interpretacyjna istnieje. Jeśli znalazłyby się dowody, że WIBOR był liczony niezgodnie z deklarowanymi zasadami lub z prawem, skala problemu mogłaby urosnąć do rangi wielkiego skandalu finansowego. Porównanie do LIBOR nasuwa się automatycznie: tam ujawnienie manipulacji zachwiało globalnym zaufaniem do indeksów, posypały się kary dla banków i administratora (BBA), a finalnie LIBOR wycofano z użytku.
W kontekście pozwów i potencjalnej „afery WIBOR” kluczowe jest pytanie o odpowiedzialność. Jeśli zarzuty konsumentów by się potwierdziły – np. sąd lub dochodzenie wykazałoby, że WIBOR faktycznie był wadliwy lub niezgodny z prawem – kto poniesie konsekwencje?
Kto odpowie, jeśli WIBOR okaże się wadliwy?
Ewentualne potwierdzenie nieprawidłowości WIBOR stawia pod ścianą kilka podmiotów: GPW Benchmark, banki uczestniczące w fixingu, a pośrednio także nadzór finansowy. Rozważmy scenariusze:
Odpowiedzialność cywilna wobec klientów: to banki zawierały z kredytobiorcami umowy, w których WIBOR jest elementem oprocentowania. Jeśli sądy uznają, że klauzula WIBOR była nieuczciwa lub nieważna, to banki będą zmuszone ponieść ciężar finansowy – np. zwrócić nadpłacone odsetki lub obniżyć oprocentowanie (jak w wyroku z Suwałk). Dla sektora może to oznaczać wielomiliardowe straty, analogicznie do spraw frankowych.
Odpowiedzialność administratora (GPW Benchmark): jeśli okazałoby się, że spółka naruszyła warunki licencji BMR – np. zaniedbała obowiązki nadzoru nad metodą, nie przeprowadzała wymaganych przeglądów lub ukryła problemy – KNF może nałożyć sankcje administracyjne. W grę wchodzą dotkliwe kary finansowe, a w skrajnym przypadku nawet cofnięcie zezwolenia na prowadzenie działalności benchmarkowej. Byłby to jednak krok ostateczny, bo pozbawiłby rynek administratora zanim w pełni przejdzie on na nowy wskaźnik. Bardziej realne są kary pieniężne i zobowiązanie do naprawy uchybień. Trzeba przyznać, że na razie KNF stoi murem za GPW Benchmark, publicznie afirmując prawidłowość procesu WIBOR. Gdyby jednak niezależny audyt wykazał coś przeciwnego, wizerunkowo dla KNF byłby to cios – więc regulator tym bardziej będzie ostrożny, zanim przyzna, że coś z WIBOR-em było nie tak.
Odpowiedzialność banków za ewentualną zmowę/manipulację: tu wkracza pole do działania dla UOKiK i prokuratury. Gdyby pojawiły się dowody, że banki ustawiały między sobą wysokość kwotowań w sposób niezgodny z zasadami lub sztucznie zawyżały stawkę (np. zawierając fikcyjne transakcje dla podbicia WIBOR), mielibyśmy do czynienia z zmową kartelową lub manipulacją instrumentem finansowym. UOKiK mógłby wówczas nałożyć gigantyczne kary – do 10% rocznego obrotu każdego z banków – za naruszenie zasad konkurencji. W skrajnym razie sprawą mogłaby zająć się także Komisja Europejska (jak to było przy EURIBOR, gdzie na banki posypały się miliardowe kary antymonopolowe). Dodatkowo, osoby bezpośrednio winne manipulacji mogłyby ponieść odpowiedzialność karną (np. za oszustwo, jeśli celowo wprowadzały rynek w błąd). Na razie nie ma publicznych dowodów na takie nadużycia przy WIBOR-ze. Jednak sama skala podejrzeń sprawiła, że głos w sprawie zabrał Komitet Stabilności Finansowej (KSF) – w skład którego wchodzą m.in. prezes NBP, KNF i Minister Finansów. KSF we wrześniu 2023 r. wydał komunikat, że „nie ma podstaw do kwestionowania WIBOR-u” i że podważanie tego wskaźnika zagraża stabilności finansowej. To jasno wskazuje, że władze traktują sprawę bardzo poważnie – obawiają się zarówno finansowych skutków dla banków, jak i efektu paniki, jaki mógłby wywołać pełnoprawny skandal WIBOR. W interesie państwa jest wyciszyć problem, przeprowadzić spokojnie reformę na nowy wskaźnik i uniknąć trzęsienia ziemi.
GPW Benchmark jako administrator stoi na pierwszej linii – to jej nazwa widnieje na wskaźniku WIBOR i to ona firmuje jego zgodność z prawem. Jeśli jednak doszłoby do prawnego „podważenia” WIBOR-u, paradoksalnie sama spółka może ucierpieć najmniej (poza karami od nadzoru). Największe konsekwencje finansowe poniosą banki (w relacji z klientami), a sektor publiczny – reputacyjne. Nie zmienia to faktu, że funkcjonowanie GPW Benchmark zostanie wtedy prześwietlone na wylot.
Zakończenie: rzetelność pod nadzorem, sprawa otwarta
Obraz, jaki się wyłania, nie jest czarno-biały. GPW Benchmark to byt hybrydowy: z jednej strony „państwowy” strażnik porządku na rynku finansowym, z drugiej – uczestnik tego rynku, który broni swoich racji jak każda spółka. Do tej pory spółka ta działała w cieniu, rozpoznawalna głównie dla specjalistów. Teraz ten cień się rozprasza. Procesy sądowe, planowana zmiana wskaźnika – to wszystko sprawia, że rola GPW Benchmark staje się tematem publicznej debaty.
Jedno jest pewne: jeśli WIBOR upadnie pod naporem zarzutów, pytania o odpowiedzialność uderzą rykoszetem w wielu kierunkach. Cierpieć będą banki, ale nie uniknie ich także GPW Benchmark i instytucje państwowe, które firmowały WIBOR swoim autorytetem. Być może jednak do najgorszego scenariusza nie dojdzie, a zmiana dokona się płynnie – WIBOR odejdzie na emeryturę zastąpiony przez nowy wskaźnik, nim Temida wyda ostateczny werdykt.
Dla GPW Benchmark oznaczałoby to nowe zadania i wyzwania. Na razie jednak gra toczy się o to, czy obecny strażnik WIBOR-u zdoła obronić jego dobre imię do końca służby. A na to zaufanie – jak wiemy – pracuje się latami, lecz stracić je można w mgnieniu oka.






