Getin Noble Bank, niegdyś jeden z większych banków w Polsce, upadł w 2023 roku, pozostawiając tysiące kredytobiorców frankowych w trudnej sytuacji. Po ogłoszeniu upadłości osoby posiadające kredyty we frankach w tym banku znalazły się w trudnej sytuacji. Dla wielu klientów oznaczało to, że nawet wygrane przed sądem sprawy utknęły w próżni. Od początku działania syndyka masy upadłości banku pojawiały się kontrowersje: zarzuty o celowe przedłużanie procedur, podejmowanie sporów prawnych skazanych na porażkę oraz składanie apelacji i skarg kasacyjnych, nawet bez uiszczania stosownych opłat, co wydłużało postępowania. Te działania – zdaniem pełnomocników frankowiczów – służą jedynie grze na czas kosztem wierzycieli. Dziś jednak na pierwszy plan wysunął się nowy problem: syndyk nie wypłaca zasądzonych przez sądy kosztów procesu i zastępstwa procesowego po przegranych sprawach z frankowiczami, co budzi pytania o legalność i rzetelność takich praktyk.
Zawieszone sprawy i niekończące się apelacje
Syndyk przejął zarządzanie majątkiem upadłego banku w lipcu 2023 r. i natychmiast wystąpił o masowe zawieszenie toczących się procesów z powództwa frankowiczów. W rezultacie ogromna liczba spraw sądowych – według danych podawanych przez samego syndyka około 12 tysięcy – została wstrzymana do odwołania. Ta decyzja, choć formalnie uzasadniana przepisami prawa upadłościowego, odebrana została przez kredytobiorców jako cios w prawo do sądu i próbę odwleczenia rozstrzygnięć. Co więcej, syndyk konsekwentnie brnął w spory sądowe, nawet tam gdzie szanse powodzenia były znikome – niemal rutynowo składał apelacje od niekorzystnych dla banku wyroków pierwszej instancji, wnioskując przy tym o dalsze zawieszanie postępowań. Taka strategia generuje ogromne koszty: sama opłata sądowa od apelacji to 5% wartości przedmiotu sporu, a do tego dochodzą honoraria kancelarii prawnych obsługujących syndyka.
Nie wszystkie działania syndyka zyskały aprobatę sądów. W oczekiwaniu na rozstrzygnięcia, poszczególne składy orzekające przyjmowały odmienne podejścia: część sądów przerywała postępowania zgodnie z wnioskiem syndyka, inne zaś kontynuowały procesy z jego udziałem, a nawet udzielały kredytobiorcom zabezpieczeń w postaci wstrzymania obowiązku spłaty rat na czas trwania sporu. Kulminacją tego sporu prawnego była uchwała Sądu Najwyższego z marca 2024 r. (sygn. III CZP 5/24), w której jednoznacznie stwierdzono, że pozwy konsumentów o ustalenie nieważności umowy kredytowej przeciw bankowi w upadłości nie są roszczeniami podlegającymi zgłoszeniu do masy upadłości. Innymi słowy – takie sprawy nie powinny być zawieszane i mogą toczyć się przed sądami powszechnymi mimo bankructwa banku. To stanowisko SN było sprzeczne z argumentacją syndyka , który wcześniej utrzymywał, że nawet ustalenie nieważności umowy kredytowej musi poczekać na postępowanie upadłościowe. Uchwała ta wymusiła odwieszenie wielu postępowań i pokazała, że nie wszystkie dotychczasowe działania syndyka znajdowały oparcie w przepisach lub interesie ogółu wierzycieli.
Niewypłacone koszty po przegranych procesach
Obecnie na jaw wyszedł kolejny kontrowersyjny aspekt działań syndyka Getin Banku. Pełnomocnicy frankowiczów alarmują, że syndyk nie wywiązuje się z obowiązku zapłaty kosztów procesu oraz kosztów zastępstwa procesowego, zasądzanych prawomocnie na ich rzecz po wygranych sprawach sądowych z bankiem. W praktyce wygląda to tak: kredytobiorca frankowy (reprezentowany przez kancelarię) wygrywa w sądzie z upadłym bankiem – na przykład uzyskuje wyrok stwierdzający nieważność umowy kredytu i zasądzający zwrot kosztów postępowania, w tym wynagrodzenie adwokata. Mimo prawomocnego orzeczenia, syndyk nie płaci zasądzonych kwot.
W normalnych okolicznościach, gdyby bank funkcjonował, wygrany mógłby uruchomić egzekucję komorniczą i odzyskać należne mu sumy. Jednak w przypadku banku w upadłości bezpośrednia egzekucja jest prawnie zablokowana – wszelkie długi powinny być zaspokajane w ramach postępowania upadłościowego. Pełnomocnicy skarżą się więc, że zostają z prawomocnymi wyrokami „na papierze”. Co gorsza, syndyk nie sygnalizuje, kiedy – i czy w ogóle – zamierza te należności uregulować.
Sprawa budzi emocje, bo dotyka setek, jeśli nie tysięcy, indywidualnych spraw frankowych. Taka sytuacja rodzi pytanie, czy syndyk nie nadużywa swojej pozycji, odwlekając płatności kosztem pełnomocników i ich klientów. Czy rzeczywiście prawo upadłościowe pozwala mu na takie działanie, czy może mamy do czynienia z przekroczeniem lub co najmniej wątpliwą interpretacją przepisów?
Czy prawo upadłościowe na to pozwala?
Kluczowym zagadnieniem jest zgodność opisanej praktyki z przepisami Prawa upadłościowego. Zasadą jest, że po ogłoszeniu upadłości dłużnika wszystkie jego zobowiązania finansowe wobec wierzycieli realizowane są w toku postępowania upadłościowego, a indywidualne egzekucje są wstrzymane. W tym sensie syndyk mógłby argumentować, że koszty zasądzone frankowiczom stanowią po prostu kolejne wierzytelności, które podlegają zgłoszeniu i zaspokojeniu wraz z innymi roszczeniami (np. kwotami głównymi dochodzonymi przez kredytobiorców) – dopiero na końcu postępowania, według ustalonej listy i kategorii. Jednak takie podejście pomija istotny szczegół: nie wszystkie długi w upadłości traktowane są jednakowo. Prawo upadłościowe wyróżnia tzw. zobowiązania masy upadłości – czyli długi powstałe już po ogłoszeniu upadłości, związane z zarządem masą upadłości – które mają specjalny status.
W myśl przepisów, koszty postępowania upadłościowego pokrywane są w pierwszej kolejności z masy upadłości(mają pierwszeństwo przed dawnymi wierzytelnościami banku). Obejmują one m.in. wydatki niezbędne do zabezpieczenia i likwidacji masy, wynagrodzenie syndyka oraz opłaty sądowe i inne wydatki konieczne do osiągnięcia celu postępowania . Oprócz kosztów postępowania istnieją też inne zobowiązania masy upadłości, czyli właśnie długi powstałe już po ogłoszeniu upadłości, które nie są typowymi kosztami postępowania, ale wynikają z bieżących działań syndyka. Do tej kategorii zalicza się m.in. zobowiązania z czynności syndyka – np. z umów, które zawarł, czy też z działań, jakie podjął w trakcie upadłości. Wynikające z tych działań długi masy upadłości co do zasady również powinny być zaspokajane na bieżąco z majątku upadłego, przed zaspokojeniem „starych” wierzycieli.
Gdzie w tym układzie mieszczą się zasądzone koszty procesowe dla frankowiczów? Można przekonująco argumentować, że jeśli syndyk przegrał sprawę już w trakcie upadłości, to obowiązek zwrotu kosztów tej sprawy jest właśnie zobowiązaniem masy upadłości powstałym wskutek działania syndyka (prowadzenia procesu). Skoro tak, powinien on być traktowany priorytetowo – podobnie jak inne wydatki masy – a nie wrzucany do wspólnego worka z dawnymi długami banku. Innymi słowy, syndyk powinien te koszty uregulować niezwłocznie z funduszów masy, tak jak płaci swoim prawnikom czy pokrywa opłaty sądowe za apelacje. Zaniechanie tego obowiązku zdaje się stać w sprzeczności z duchem przepisów, które nakazują najpierw pokrywać bieżące koszty i zobowiązania masy, zanim cokolwiek przypadnie „starym” wierzycielom.
Syndyk może jednak próbować bronić swojego stanowiska, powołując się na literalne brzmienie przepisów lub niejednoznaczność sytuacji. Być może argumentuje, że koszty zasądzone na rzecz kredytobiorców dotyczą spraw wszczętych przed upadłością (choć wyroki zapadły później), więc ich podstawą są roszczenia sprzed ogłoszenia bankructwa – a zatem powinny być traktowane tak samo, jak tamte roszczenia. Takie rozumowanie byłoby korzystne dla masy upadłości (pozwalając odwlekać lub nawet zredukować te płatności), ale czy jest słuszne? Wątpliwości są poważne, bo aktywny udział syndyka w procesie po ogłoszeniu upadłości czyni z niego stronę postępowania na nowych zasadach. Jeśli korzysta on z prawa do apelacji czy skargi kasacyjnej już jako reprezentant masy upadłości, to powinien też przyjąć na siebie konsekwencje przegranej – w tym finansowe. Ignorowanie zasądzonych kosztów może być postrzegane jako próba obejścia prawa upadłościowego, które nie zwalnia syndyka od płacenia za przegrane spory sądowe.
Jakie możliwości mają pełnomocnicy frankowiczów?
Prawnicy reprezentujący frankowiczów nie są bezradni wobec opieszałości syndyka, choć droga do wyegzekwowania działań może być wyboista. Podstawowym instrumentem jest tzw. skarga na czynności syndyka – specjalny środek zaskarżenia przewidziany w Prawie upadłościowym. Skarga taka może dotyczyć zarówno działania, jak i zaniechania syndyka, jeśli narusza ono prawo lub interesy uczestników postępowania.
Wnosi się ją do sędziego-komisarza, czyli sędziego nadzorującego przebieg upadłości, i musi ona spełniać wymogi formalne pisma procesowego . W przypadku niewypłacania zasądzonych kosztów, pełnomocnicy mogą zarzucić syndykowi nienależyte wykonywanie obowiązków i domagać się wydania przez sędziego-komisarza zarządzenia nakazującego uregulowanie należności. Sędzia-komisarz ma kompetencje, by badać prawidłowość czynności syndyka i w razie stwierdzenia uchybień – nakazać określone działania lub uchylić czynność syndyka. Jeśli uzna skargę za zasadną, może więc zobowiązać syndyka do wypłaty zaległych kosztów procesu wraz z odsetkami.
Innym krokiem, jaki rozważają niektórzy prawnicy, jest wniosek o odwołanie syndyka. Prawo upadłościowe przewiduje możliwość odsunięcia syndyka od pełnionej funkcji, jeśli ten rażąco zaniedbuje swoje obowiązki lub działa na szkodę postępowania. Formalnie uprawnionymi do złożenia takiego wniosku są m.in. sędzia-komisarz (z urzędu) lub prokurator. W praktyce wierzyciele – w tym kancelarie reprezentujące frankowiczów – mogą sygnalizować nadużycia syndyka zarówno sędziemu-komisarzowi, jak i prokuraturze czy Ministerstwu Sprawiedliwości. Jeśli pojawiłyby się dowody na świadome działanie syndyka na niekorzyść wierzycieli (np. faworyzowanie „swoich” kancelarii kosztem masy upadłości czy uporczywe niewykonywanie orzeczeń sądów), takie sygnały mogłyby skłonić właściwe organy do interwencji. Trzeba jednak pamiętać, że odwołanie syndyka w tak dużej upadłości byłoby posunięciem drastycznym – oznaczałoby opóźnienia i dodatkowe koszty związane z przekazaniem obowiązków nowej osobie. Dlatego zapewne najpierw wyczerpane zostaną środki mniej radykalne, jak właśnie skargi na czynności i monitowanie sądu nadzorującego.
Oprócz tego pełnomocnicy mogą próbować innych działań prawnych. W grę wchodzi np. wniosek do sędziego-komisarza o uznanie określonych wierzytelności jako należności z masy upadłości (jeśli syndyk sam tego nie uczynił). Gdyby sędzia-komisarz stwierdził, że zasądzone koszty to zobowiązania masy, miałoby to istotne konsekwencje – musiałyby zostać zaspokojone przed wierzytelnościami sprzed upadłości. Prawnicy mogą też korzystać z siły mediacji medialnej: nagłośnienie sprawy w mediach ekonomicznych i prawniczych już teraz wywołuje dyskusję, co może wywrzeć presję na syndyku i organach nadzorczych do bardziej transparentnego działania.
Kto nadzoruje działania syndyka?
Sytuacja rodzi szersze pytanie: czy nad działaniami syndyka Getin Noble Banku sprawowany jest skuteczny nadzór, a jeśli tak – przez kogo? W teorii mechanizmów kontrolnych jest kilka. Pierwszym strażnikiem jest sędzia-komisarz przydzielony do postępowania upadłościowego – to on zatwierdza sprawozdania syndyka, wydaje zezwolenia na niektóre czynności i rozstrzyga skargi uczestników. To właśnie do sędziego-komisarza trafiają skargi na czynności syndyka i to on może bezpośrednio wpłynąć na zmianę jego postępowania.
Drugą instancją kontroli jest sąd upadłościowy (sąd gospodarczy), który m.in. decyduje o ewentualnym odwołaniu syndyka czy rozpatruje odwołania od decyzji sędziego-komisarza. Wreszcie, Ministerstwo Sprawiedliwości nadzoruje licencjonowanych syndyków jako grupa zawodowa – może wszczynać postępowania dyscyplinarne, a w skrajnych wypadkach cofnąć licencję syndyka za rażące naruszenia prawa lub etyki.
W przypadku upadłości tak dużej instytucji finansowej pojawiają się też inne podmioty zainteresowane przebiegiem postępowania. Komisja Nadzoru Finansowego (KNF), choć formalnie nie ingeruje w czynności syndyka, z pewnością monitoruje efekty upadłości banku z punktu widzenia stabilności rynku i ochrony klientów. Podobnie Bankowy Fundusz Gwarancyjny (BFG) – który zainicjował przymusową restrukturyzację Getin Banku i przekazał część jego majątku do nowego VeloBanku – pragnie zapewne, by proces upadłości nie rodził dalszych reperkusji społecznych.
W mediach pojawiają się głosy, że organy państwa powinny przyglądać się poczynaniom syndyka z większą uwagą, zważywszy na skalę i wagę tej upadłości. BFG sam podkreśla, że kwestia ugód czy rozliczeń z frankowiczami leży teraz całkowicie w gestii syndyka masy upadłościowej . Można zatem zapytać: skoro cała odpowiedzialność spoczywa na syndyku i nadzorze sądowym, to czy ten nadzór działa właściwie?
Dotychczasowe kontrowersje – od przedłużających się sporów po niewypłacone koszty – wskazują, że transparentność i efektywność nadzoru pozostawiają wiele do życzenia. Jeśli pełnomocnicy wierzycieli muszą walczyć o każdą należną złotówkę wbrew oporowi syndyka, rodzi to uzasadnione wątpliwości co do priorytetów w tym postępowaniu. Zadaniem syndyka powinno być przecież jak najszybsze i najpełniejsze zaspokojenie roszczeń wierzycieli – tymczasem pojawiają się opinie, że obecne działania służą głównie maksymalizacji wynagrodzeń obsługi prawnej i graniu na zwłokę.
Potrzeba przejrzystości w największej upadłości od lat
Upadłość Getin Noble Banku to jedno z największych i najbardziej złożonych postępowań tego typu w historii Polski. Dotyka tysięcy obywateli, obejmuje miliardy złotych wierzytelności i jest bacznie obserwowana przez rynek finansowy. W takiej sprawie standardy działania syndyka powinny być wzorowe, a nadzór nad nim – wyjątkowo surowy i wnikliwy. Niestety, mnożące się kontrowersje podkopują zaufanie do procedury upadłościowej. Jeżeli syndyk faktycznie uchyla się od obowiązków (jak wypłata zasądzonych kosztów) lub podejmuje decyzje sprzeczne z interesem wierzycieli, musi ponieść konsekwencje – choćby w postaci interwencji sędziego-komisarza czy nawet odsunięcia go od funkcji.
Sprawa niewypłaconych kosztów procesowych to test zarówno dla samego syndyka, jak i dla mechanizmów kontrolnych systemu. Czy w obliczu krytyki przywrócona zostanie elementarna sprawiedliwość – wypłata należnych frankowiczom kwot – czy też potrzebna będzie interwencja z zewnątrz, by zdyscyplinować zarządcę masy upadłości? I wreszcie, kto ostatecznie odpowie za tę sytuację i zapewni przejrzystość działań w jednej z największych upadłości w polskiej historii?