Szybkie pożyczki „na dowód” i reklamowane w mediach „chwilówki” to prosty sposób na pozyskanie dodatkowego finansowania na pilny cel, gdy z różnych przyczyn brakuje nam środków na jego realizację. Problem zaczyna się wtedy, gdy, np. wskutek utraty pracy czy nieprzewidzianego wydatku, nie jesteśmy w stanie spłacać takiego zobowiązania terminowo. Odsetki są horrendalne, a dług rośnie w zastraszającym tempie. Zdarza się, że po kilku latach jedynym wyjściem wydaje się już tylko upadłość konsumencka. Osoby, które rozważają ten krok, powinny jednak wpierw sprawdzić, czy ich umowa z instytucją kredytową nie zawiera błędów i tym samym nie kwalifikuje się do objęcia sankcją kredytu darmowego. W takim przypadku może się okazać, że dłużnikiem jest nie ten, kto pożyczkę zaciągnął, a ten, kto jej udzielił. Jak to możliwe? Zapraszamy do lektury.
- Na polskim rynku jest ok. 16 milionów aktywnych kredytów i pożyczek konsumenckich. Umowy, na podstawie których uruchomiono te produkty, muszą być zgodne z ustawą o kredycie konsumenckim z 2011 roku
- Umowa kredytu czy pożyczki, która nie jest zgodna z ustawą, może kwalifikować kredytobiorcę do skorzystania z sankcji kredytu darmowego, czyli do rozliczenia z instytucją udzielającą finansowania wyłącznie z pierwotnie udostępnionej kwoty
- W ocenie ekspertów prawnych banki i instytucje pozabankowe nagminnie naginały zasady wyznaczone ustawą o kredycie konsumenckim, m.in. poprzez podawanie w umowie nieprawidłowej całkowitej kwoty kredytu czy błędne określenie RRSO
- Wg szacunków specjalistów nawet 7 na 10 umów kredytów gotówkowych czy konsolidacyjnych może zawierać wady odbierające kredytodawcy prawo do zarobku na takim produkcie. W sukurs kredytobiorcom przychodzi jak zawsze niezawodny TSUE.
Zanim ogłosisz upadłość konsumencką z powodu niespłacanych pożyczek, sprawdź, czy Twoja umowa nie zawiera błędów
Popularne „chwilówki” od lat są sposobem setek tysięcy Polaków na „łatanie” domowego budżetu. Zwykle zaciągnięcie takiej pożyczki kończy się szybkim happy endem, czyli jej spłatą i tym samym zamknięciem relacji z instytucją udzielającą finansowania. Zdarza się jednak, że – wskutek różnych nieprzewidzianych czynników – terminowa spłata zobowiązania nie jest możliwa. Bywa też tak, że dłużnik posiada kilka aktywnych pożyczek, z których spłatą sobie nie radzi. Jednym z gorszych środków zaradczych na ten problem jest oczywiście spłacanie jednej pożyczki kolejną. Łatwo można wpaść w ten sposób w spiralę zadłużenia, z której niezwykle trudno się wyplątać, zwłaszcza bez nagłego zastrzyku gotówki lub pomocy finansowej ze strony bliskich.
W skrajnych przypadkach dłużnik, niezdolny do spłaty swoich zobowiązań, decyduje się na upadłość konsumencką, która niesie za sobą oczywiście bardzo poważne konsekwencje finansowe i materialne. Tymczasem nawet kilkadziesiąt procent spośród osób mających dziś problem ze spłatą wysoko oprocentowanego zobowiązania może dość łatwo pozbyć się tego ciężaru, i to zupełnie zgodnie z prawem. Wystarczy bowiem, że instytucja finansowa umieściła w umowie zapisy, które są niezgodne z ustawą o kredycie konsumenckim, by dłużnik zyskał argument do wystosowania wobec niej oświadczenia o skorzystaniu z sankcji kredytu darmowego.
Czym jest sankcja kredytu darmowego i kiedy się ją stosuje?
Kredyty i pożyczki udzielane na cele prywatne, w tym produkty typowo gotówkowe, ale również te konsolidacyjne, muszą spełniać określone normy, nałożone ustawą o kredycie konsumenckim, która weszła w życie w 2011 roku. Wspomniana ustawa zawiera art. 45 ust. 1, który wprowadził do polskiego porządku prawnego sankcję kredytu darmowego. W praktyce jest to sankcja, która stanowi karę dla instytucji kredytowej za to, że zastosowała w umowie z konsumentem zapisy niezgodne z ustawą lub nie zawarła zapisów, których ustawa wymaga.
Jeżeli kredytobiorca czy pożyczkobiorca odkryje w swojej umowie wady, może złożyć w instytucji udzielającej mu finansowania oświadczenie o sankcji kredytu darmowego, wskazując, które punkty umowy naruszają jego zdaniem zapisy ustawy. Sankcja kredytu darmowego ma dla kredytodawcy (czy też pożyczkodawcy) daleko idące konsekwencje. Nie zarobi on na uruchomionym produkcie ani złotówki, bo kredytobiorca poprzez oświadczenie daje jasno do zrozumienia, że zamierza spłacić jedynie sam udzielony mu kapitał, bez jakichkolwiek odsetek, prowizji czy opłat dodatkowych. Najprościej rzecz ujmując, kredytodawca, który nie wywiązał się z obowiązków nałożonych na niego ustawą o kredycie konsumenckim, nie może czerpać korzyści finansowych z własnego bezprawnego działania.
Jakie błędy w umowie kwalifikują ją do sankcji kredytu darmowego?
Teraz najważniejsze: co decyduje o tym, że umowa podlega pod sankcję kredytu darmowego? Jakie musi mieć wady, by kredytobiorca mógł spłacić bankowi sam kapitał? Katalog błędów jest szeroki, jednak banki i instytucje pozabankowe zwykle popełniają bardzo podobne gafy. Najpowszechniejsze to:
- błędne określenie całkowitej kwoty kredytu (poprzez powiększenie jej o dodatkowe kwoty, które nie zostały kredytobiorcy wypłacone)
- błędne wskazanie rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania (RRSO)
- nieprawidłowe określenie wysokości odsetek do spłaty.
Aby zyskać pewność, że umowa kwalifikuje się do objęcia sankcją kredytu darmowego, kredytobiorca powinien przekazać ją do analizy profesjonaliście, tj. doświadczonemu prawnikowi, który specjalizuje się w prawie bankowym. Dopiero jego opinia pozwoli kredytobiorcy upewnić się, że umowę rzeczywiście można zakwestionować poprzez powołanie się na SKD.
Kto może skorzystać z sankcji kredytu darmowego?
Z SKD skorzystać mogą posiadacze wadliwych umów kredytów i pożyczek konsumenckich wyrażonych w złotówce lub walucie obcej. Ważne, aby kwota kredytu (lub jej równowartość w PLN) nie przekraczała 255 550 zł. Z sankcji można skorzystać zarówno w trakcie wykonywania umowy, jak i już po jej spłacie. W tym drugim przypadku warto się jednak pośpieszyć, ponieważ powołać się na SKD można nie później niż w 12 miesięcy od całkowitej spłaty zobowiązania.
Co szczególnie ciekawe, aby skorzystać z sankcji kredytu darmowego, wcale nie trzeba być solidnym dłużnikiem. Jest ona dostępna nawet w przypadku kredytów od dawna niespłacanych, także wówczas gdy bank wypowiedział już umowę, wygrał prawomocnie sprawę o zapłatę i przystąpił do egzekucji długu. SKD może być jedynym sensownym ratunkiem dla wielu osób zagrożonych dziś utratą majątku. Eksperci nie mają wątpliwości: spośród ok. 16 mln umów kredytów i pożyczek konsumenckich obecnych w obrocie prawnym nawet 70 proc. może zawierać klauzule niedozwolone. To oznacza, że miliony Polaków mogą uwolnić się od zobowiązań zaciągniętych na wysoki procent i odzyskać kontrolę nad swoimi finansami.
W skrajnym przypadku może się okazać, że kredytobiorca, który jest obecnie w opłakanej sytuacji finansowej wskutek rosnącego zadłużenia, zdążył spłacić już instytucji udzielającej finansowania kwotę wyższą niż pożyczył. Jeśli skorzysta z SKD, to kredytodawca będzie musiał oddać mu nadwyżkę pobraną ponad użyczony kapitał, najprawdopodobniej wraz z ustawowymi odsetkami za zwłokę.
Co zrobić, gdy kredytodawca nie poczuwa się do winy?
Niestety dla kredytobiorców, bardzo rzadko zdarza się, aby instytucja, która udzieliła finansowania, po otrzymaniu oświadczenia o skorzystaniu z SKD pokornie przyznała się do błędu. Zwykle banki i instytucje pozabankowe idą w zaparte i twierdzą, że z ich umowami wszystko jest w najlepszym porządku. I że powinny być spłacane zgodnie z ustalonym harmonogramem. W takiej sytuacji kredytobiorcy pozostaje tylko dochodzenie swoich praw przed sądem.
Będzie to zdecydowanie prostsze po wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, wydanym 23 listopada 2023 roku w sprawie C-321/22, w której pozwanym był Provident S.A. TSUE uznał, że w przypadku, w którym na konsumenta zaciągającego pożyczkę zostały nałożone koszty lub prowizje rażąco nieadekwatne w stosunku do wykonanej w zamian usługi, może on żądać stwierdzenia nieważności umowy tejże pożyczki. Bez znaczenia pozostaje to, że ma prawo wystąpić wobec instytucji udzielającej finansowania z innym roszczeniem – np. o zapłatę.
Kredytobiorcy i pożyczkobiorcy, którzy czują, że zostali pokrzywdzeni wskutek nałożenia na nich wygórowanych opłat i prowizji, mogą więc dochodzić sprawiedliwości przed sądem – i mają duże szanse na uznanie ich racji.