Sprawa kredytów opartych o WIBOR budzi wielkie emocje. Z jednej strony pewni siebie przedstawiciele banków twierdzą, że nie ma żadnych podstaw do kwestionowania tego wskaźnika, co zdają się potwierdzać również instytucje państwowe. Z drugiej strony niektórzy prawnicy takie podstawy widzą i o nich mówią, a wykorzystują to szczególnie pseudo kancelarie, które, aby pozyskać klienta, dodają kolorów sprawie i kwestie te przedstawiają kredytobiorcom jako prawie pewne wygrane, a potem, jak umowa już jest podpisana, wycofują się z tego i zmieniają roszczenia w pozwie. Co ma zrobić klient w takiej sytuacji? Jakie są realne szanse na wygranie sprawy kredytu opartego o WIBOR? Jak sytuacja wygląda obecnie i co może być kluczowe dla ukształtowania się linii orzeczniczej w takich sprawach? Sprawdźcie.
Dlaczego sprawa WIBOR budzi aż tak wielkie emocje?
Wygrywanie przez Frankowiczów spraw w sądach stało się niemal powszechne i to pokazało, że bank nie jest już instytucją nietykalną, która może wprowadzać klientów w błąd i narzucać im swoje warunki bez zachowania zasad elementarnej uczciwości.
To z kolei zdopingowało innych kredytobiorców, którzy borykają się ze spłatą uciążliwych zobowiązań do dochodzenia swoich praw w sądzie. Zachęcone przez prawników osoby z kredytami hipotecznymi opartymi o WIBOR, choć jeszcze nielicznie, ruszyły do sądów.
Dodatkowo zmotywowały ich do tego wysokie raty, które ostatnio przyszło im płacić w związku ze wzrostem i utrzymywaniem się na wysokim poziomie stóp procentowych. Kiedy wysokość raty znacznie wzrasta, człowiek czuje się pokrzywdzony i ma poczucie, że nie na to umawiał się z bankiem. Takich kredytobiorców właśnie zaczęły werbować niektóre podmioty szumnie nazywające się kancelariami, przekonując, że specjalizują się w podważaniu wskaźnika WIBOR i mogą go w sądzie skutecznie obalić, co już powinno być sygnałem ostrzegawczym. Sprawa tego typu kredytów bowiem jeszcze wciąż jest dla sądów świeża, a linia orzecznicza będzie się dopiero kształtować.
Banki natomiast mając wsparcie instytucji takich jak KNF czy Komitetu Stabilności Finansowej oraz prawomocne wyroki przemawiające na ich korzyść w wypowiedziach wykazują dużą pewność siebie, twierdząc, że nie powinno kwestionować się wskaźnika WIBOR.
W wypowiedziach tych jednak widać też dużą nerwowość i niepewność odnośnie tego, jak sytuacja może się rozwinąć. Gdyby bowiem okazało się, że jednak wskaźnik ten można podważyć, miałyby problem na niewyobrażalną skalę. Wartość kredytów opartych o WIBOR wynosi bowiem kilkaset miliardów złotych. Nie ma więc co się dziwić, że sprawa ta budzi emocje po obu stronach.
Jak obecnie wygląda sytuacja kredytów opartych o WIBOR w sądach?
Spraw z WIBOR-em w sądach jest jeszcze niewiele, bo ponad 1100, a wartość przedmiotu sporu w tych postępowaniach wynosi łącznie około 2,3 mln złotych, co jest przysłowiową kroplą w morzu w porównaniu z całym portfelem takich kredytów. Spraw takich jednak sukcesywnie przybywa.
Jak podkreślają bankowcy, wszystkie wydane do tej pory prawomocne wyroki w tych sprawach były korzystne dla nich. Nie było ich jednak wiele, ponieważ do maja br. wydano ich zaledwie 24. Inne postępowania wciąż się toczą, a w części z nich sądy wydały nawet zabezpieczenia roszczeń, co może sugerować, jak twierdzą prawnicy, że jest szansa na wygranie sprawy, ponieważ we wniosku o zabezpieczenie roszczeń, muszą one zostać uprawdopodobnione, aby sąd się do nich przychylił.
Jeśli więc sąd je uznał, istnieje szansa na korzystny wyrok. Pełnomocnicy kredytobiorców traktują to jako pewien przełom w sprawach o WIBOR. Jednak bankowcy ten entuzjazm studzą, twierdząc, że fakt ten jeszcze nie oznacza sukcesu, ponieważ sąd po merytorycznym zbadaniu sprawy może zmienić zdanie.
Warto jednak zaznaczyć, że sprawa WIBOR-u nie jest taka oczywista, jak twierdzą bankowcy, ponieważ niektóre sądy już mają wątpliwości i pierwsze pytania prejudycjalne powędrowały do TSUE, a sprawa, której dotyczyły, została zawieszona do czasu odpowiedzi Trybunału. Teraz trzeba poczekać na to, co odpowie Trybunał. Fakt ten obudził nadzieję wśród kredytobiorców, którzy wiedzą, że TSUE znany jest z prokonsumenckich orzeczeń. W tej sprawie jednak może to nie być takie oczywiste.
Do końca października tego roku rząd musi przedstawić swoje stanowisko w tej sprawie do TSUE, bowiem sprawa, w której pytania prejudycjalne trafiły do Trybunału, toczy się przeciwko największemu państwowemu bankowi PKO BP.
I chociaż jeszcze dokładnie nie wiadomo, jak rząd w tej sprawie się wypowie, jest mało prawdopodobne, aby opowiedział się za kwestionowaniem wskaźnika WIBOR, a to może mieć duży wpływ na orzeczenie Trybunału. Zaczęły zdawać sobie z tego sprawę podmioty, które usilnie namawiały kredytobiorców do podważania WIBOR i teraz zmieniają roszczenia w pozwach.
Jak kancelarie reklamujące swoją skuteczność w walce z WIBOR-em zmieniają pozwy?
Kredytobiorcy informują, że otrzymują od kancelarii, które wcześniej reklamowały swoją wielką skuteczność w walce o zakwestionowanie WIBOR, wiadomości, że roszczenia i argumentacja w pozwach, które zostały już złożone, musiały ulec modyfikacji ze względu na kierunek pytań zadanych TSUE przez Sąd Okręgowy w Częstochowie w sprawie C-471/24.
Klienci czują się rozczarowani, ponieważ pierwotnie obiecywano im całkowite obalenie wskaźnika WIBOR, a teraz zmieniono roszczenia na oparcie się w czasie obowiązywania umowy o ten wskaźnik, który byłby wyliczony na podstawie wskazań z dnia podpisania umowy i obowiązywał w takiej stawce w czasie jej trwania. Już samo modyfikowanie roszczeń w pozwie bez zgody klienta i poinformowanie go o tym dopiero po fakcie budzi niesmak, a do tego argumentacja dotycząca kierunku pytań prejudycjalnych wcale nie jest przekonująca.
Prawnicy najwyraźniej zdali sobie sprawę z tego, że orzeczenie TSUE po opinii polskiego rządu wcale nie musi być takie korzystne dla kredytobiorców i zmienia roszczenia, aby nie zostały oddalone w całości. Klienci narzekają także na utrudniony kontakt z takimi podmiotami, którym zaufali i z którymi podpisali umowę.
Jak podkreślają, wcześniej te kontakty były bardzo dobre, a już po zadeklarowaniu przez klienta na piśmie określonego wynagrodzenia, które sięga czasem kilkudziesięciu procent, trudno się do nich dodzwonić, a na maile nie odpisują regularnie.
Co może zrobić klient kancelarii, która działa wbrew etyce?
Klient kancelarii, z którą zawarł umowę, a w wyniku jej działań czuje się oszukany, powinien dokładnie przeanalizować umowę oraz ofertę, którą wysłała mu taka kancelaria. Jeśli okaże się, że nie został on poinformowany o ryzyku takich spraw oraz o tym, że orzecznictwo w Polsce w postępowaniach związanych z kredytami opartymi na wskaźniku WIBOR nie jest jeszcze ukształtowane, może rozważyć skierowanie takiej sprawy do UOKiK, a jeśli dotyczyłoby to kancelarii adwokackiej lub radcowskiej do Naczelnej Rady Adwokackiej.
Jednak z doświadczenia wiadomo, że prawdziwe kancelarie radcowskie czy adwokackie, mając świadomość tego, że muszą działać zgodnie z etyką tego zawodu, nie pozyskują klientów agresywną reklamą i nie obiecują pewnego sukcesu w takich sprawach, lecz zawsze informują o ewentualnym ryzyku. Zupełnie inaczej działają nastawione na zysk spółki, których nie obowiązuje żadna etyka zawodowa. Właśnie takie problemy, jak opisane powyżej, najczęściej dotyczą umów z tego typu firmami i to na nie trzeba uważać już, zanim podpisze się jakąkolwiek umowę.
Jeśli ktoś mówi, że sprawa jest tylko formalnością, a wygrana pewna, zawsze powinna zapalić się lampka ostrzegawcza. Renomowana kancelaria, która często może się pochwalić rzeczywistymi sukcesami w sprawach sądowych i zamieszcza na swojej stronie orzeczenia sądowe, zawsze uprzedza klientów o ryzyku. Dotyczy to nawet spraw frankowych, które obecnie są o wiele łatwiejsze do wygrania.
Sprawa kredytów z WIBOR-em wciąż budzi wielkie emocje po obu zainteresowanych tematem stronach. Banki podają przykłady korzystnych dla nich wyroków i przekonują, że nie ma podstaw do podważenia wskaźnika referencyjnego. Kredytobiorcy natomiast zniechęceni płaceniem wysokich rat i zachęceni przez niektórych prawników składają pozwy.
Sprawa otarła się o TSUE i to na ten wyrok właśnie wszyscy czekają. Od tego, jaki będzie, zależeć będzie prawdopodobnie linia orzecznicza w polskich sądach. Już teraz jednak zdarzają się wypadki manipulacji klientem przez niektóre podmioty nazywające się szumnie kancelariami i karmienie go pustymi obietnicami. Takie przypadki nie musiałyby mieć miejsca, gdyby kredytobiorcy podchodzili do takich ofert z ograniczonym zaufaniem i dokładnie sprawdzili podmiot, z którym zamierzają podpisać umowę oraz to, czy ma jakieś sukcesy w podobnych sprawach.