czwartek, 10 lipca, 2025
Kontakt: info@chf24.pl
CHF24.PL

Portal informacyjny dla Frankowiczów i kredytobiorców złotówkowych - Wiadomości dotyczące sporów sądowych z bankami.

  • Strona Główna
  • Wiadomości
    • Frankowicze
    • Kredyt w PLN
    • Sankcja kredytu darmowego
  • Wyroki
    • Wyroki TSUE
  • Poradnik Frankowicza
  • Felietony
  • Prawnicy
  • W Sądach
  • Forum
  • Ugody
  • Ranking Kancelarii
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
CHF24.PL
  • Strona Główna
  • Wiadomości
    • Frankowicze
    • Kredyt w PLN
    • Sankcja kredytu darmowego
  • Wyroki
    • Wyroki TSUE
  • Poradnik Frankowicza
  • Felietony
  • Prawnicy
  • W Sądach
  • Forum
  • Ugody
  • Ranking Kancelarii
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
CHF24.PL
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki

Cudna fasada WIBOR-u? Prawnicy banków kontra pytania TSUE o uczciwość i przejrzystość

Michał Augustynowicz Napisał Michał Augustynowicz
Data ostatniej modyfikacji: 19/06/2025 19:33
Czas czytania:21 minut
A A
0
Share on FacebookShare on Twitter

11 czerwca 2025 r. w Luksemburgu odbyła się długo wyczekiwana rozprawa przed Trybunałem Sprawiedliwości UE (TSUE) dotycząca kredytów hipotecznych ze zmiennym oprocentowaniem opartym na wskaźniku WIBOR (sprawa C-471/24). Waga sprawy jest ogromna – rozstrzygnięcie może wpłynąć na losy setek tysięcy kredytobiorców złotowych oraz stabilność polskiego sektora finansowego . Nic dziwnego, że już przed rozprawą trwała intensywna bitwa na narracje. Sektor bankowy (wspierany przez rząd) przekonywał opinię publiczną, że WIBOR to obiektywny, rynkowy wskaźnik ustalany transparentnie i zgodnie z prawem, całkowicie zależny od stóp procentowych NBP – bez pola do manipulacji . Z kolei prawnicy reprezentujący bank w TSUE – mec. Anna Cudna-Wagner (kancelaria CMS) i prof. Michał Romanowski (kancelaria Romanowski i Wspólnicy) – przestrzegali, że „atakowanie WIBOR-u to nie walka o prawa konsumentów, lecz ryzyko destabilizacji systemu finansowego” .Cudna fasada WIBOR-u? Prawnicy banków kontra pytania TSUE o uczciwość i przejrzystość

Po drugiej stronie barykady ustawili się pełnomocnicy kredytobiorców (nazywanych potocznie „frankowiczami 2.0”, choć chodzi tu o złotówkowiczów z WIBOR-em). Ich zdaniem sprawa dotyczy fundamentalnej ochrony konsumenta – prawa do rzetelnej informacji o kosztach kredytu i ryzyku stopy procentowej. Twierdzą oni, że banki przez lata nie wyjaśniały klientom, jak faktycznie wyznaczany jest WIBOR ani jak bardzo mogą wzrosnąć raty, co pozbawiło klientów świadomego wyboru . Rozprawa przed TSUE stała się więc areną zderzenia dwóch światów: z jednej strony PR-owej narracji banków o „uczciwym WIBOR-ze” gwarantowanym przez unijne regulacje, z drugiej – argumentów konsumenckich o naruszeniu przejrzystości i praw słabszej strony umowy. Poniżej przedstawiamy relację z przebiegu rozprawy oraz analizujemy wypowiedzi mec. Cudnej-Wagner i prof. Romanowskiego.

Przebieg rozprawy: pytania o WIBOR i obowiązki informacyjne

Rozprawa przed Wielką Izbą TSUE trwała około trzech godzin . Sędziowie Trybunału już na wstępie dali do zrozumienia, że pierwsze pytanie prejudycjalne polskiego sądu będzie kluczowe – dotyczy ono tego, czy w ogóle sąd krajowy może badać klauzulę oprocentowania opartą na WIBOR-ze w świetle dyrektywy 93/13 o nieuczciwych warunkach umów konsumenckich. Innymi słowy: czy fakt, że WIBOR jest regulowany prawnie (przez unijne Rozporządzenie BMR z 2018 r.) i wymuszony przez ustawę o kredycie hipotecznym, wyłącza taką klauzulę spod kontroli abuzywności? Pełnomocnicy banku sugerowali odpowiedź: tak, wyłącza – ich zdaniem postanowienie umowy odwołujące się do urzędowo zatwierdzonego wskaźnika „odzwierciedla bezwzględnie wiążący przepis prawa”, więc zgodnie z art. 1 ust. 2 dyrektywy 93/13 nie podlega ocenie pod kątem nieuczciwości. Argumentowali również, że oprocentowanie zmienne to „główny przedmiot umowy”, więc jeżeli jest sformułowane prostym i zrozumiałym językiem (np. WIBOR 3M + marża), to na mocy art. 4 ust. 2 dyrektywy także jest wyłączone spod badania sądu .

Pełnomocnicy kredytobiorcy z kolei podkreślali, że nie kwestionują legalności czy samej metodologii WIBOR-u jako takiej, ale sposób wykorzystania go w umowie. Spór dotyczy rzetelności wykonania obowiązków informacyjnych przez bank wobec klienta. Mec. Sebastian Frejowski (reprezentujący konsumenta) wyjaśnił, że bank wprowadził klienta w błąd podając w umowie definicję WIBOR-u oderwaną od rzeczywistości – opisując go np. jako „stopę procentową depozytów międzybankowych”, podczas gdy w praktyce banki od dawna nie zawierają takich depozytów między sobą.

WIBOR w ostatnich latach opiera się głównie na deklaracjach największych banków, a rzeczywiste transakcje stanowią śladowy ułamek – co oznacza, że banki pośrednio kształtują poziom WIBOR-u, deklarując określone stawki. Tego jednak klientowi nie ujawniono, podobnie jak nie przedstawiono, jak WIBOR zachowywał się w przeszłości ani jakie czynniki wpływają na jego poziom. Prawnicy konsumenta wskazali, że przeciętny klient dostał do podpisu formułę “WIBOR + marża”, ale nie został realnie uprzedzony o ryzyku gwałtownego wzrostu stóp ani nie miał alternatywy – w tamtym okresie niemal wszystkie banki oferowały wyłącznie kredyty oparte na WIBOR, brak było opcji stałej stopy .

Dociekliwość sędziów TSUE

Relacja z sali rozpraw pokazuje, że sędziowie TSUE nie zadowolili się ogólnikami. Zadawali stronom szereg szczegółowych, dociekliwych pytań, które sygnalizowały kluczowe kwestie do rozstrzygnięcia. Między innymi:

  • Czy stosowanie WIBOR-u w umowie wynikało z obowiązku prawnego, czy z autonomicznej decyzji banku?– to pytanie miało zweryfikować zasadność tezy, że klauzula „wynika z przepisów”. Jeśli bank nie był zmuszonyustawą do wyboru akurat WIBOR-u (mógłby teoretycznie użyć innego indeksu lub zaoferować stałą stopę), to trudno mówić, że zapis umowny jedynie „odzwierciedla przepis prawa”.

  • Czy art. 1 ust. 2 dyrektywy 93/13 rzeczywiście wyłącza spod kontroli sądu klauzule odsetkowe oparte na wskaźniku z Rozporządzenia BMR? – sędziowie dopytywali, czy sama unijna regulacja wskaźników finansowych automatycznie immunizuje takie klauzule przed oceną uczciwości . Jednocześnie pytali, czy postanowienie o zmiennej stopie nie jest jednak kluczowym elementem umowy (głównym świadczeniem), który mógłby wymykać się ocenie abuzywności na mocy art. 4 ust. 2 – o ile spełnia wymóg jasnego języka . TSUE zatem szukał granicy między szczególnymi regulacjami finansowymi a ogólnymi zasadami ochrony konsumenta.

  • Jaka była rola banków w kształtowaniu WIBOR-u? – padło pytanie, czy konsument zarzuca, że WIBOR jest jako taki „sfałszowany” lub nieprawidłowy, czy też problem leży tylko w braku informacji od banku . Pełnomocnik kredytobiorcy odpowiedział jasno: klient nie twierdzi, że banki bezpośrednio manipulowały indeksem, chodzi o brak transparentności – nieujawnienie metod kalkulacji i związanych z nią ryzyk. Strona bankowa zaś ripostowała, że ostatecznie pozew zmierza do wyeliminowania WIBOR-u z umowy, więc de facto konsument kwestionuje samo zastosowanie tego indeksu – choć ubiera to w zarzut informacyjny. Ta rozbieżność perspektyw (informacja vs. legalność indeksu) nie uszła uwadze sędziów i również była przedmiotem analizy .

  • Czy przeciętny klient w momencie zaciągania kredytu mógł realnie ocenić konsekwencje ekonomiczne wyboru oprocentowania opartego na WIBOR? – to pytanie, które wielokrotnie powracało. Sędziowie (oraz obecna na rozprawie rzecznik generalna Laila Medina) pytali, czy bank miał obowiązek przedstawić konsumentowi alternatywy (np. kredyt o stałym oprocentowaniu) albo przynajmniej wytłumaczyć, jak WIBOR zachowywał się historycznie i od czego zależy. Innymi słowy: czy spełniono wymóg transparentności? TSUE przypomniał dorobek własnego orzecznictwa – że pełna transparentność oznacza nie tylko jasne sformułowanie zapisów umowy, ale też dostarczenie konsumentowi informacji o metodzie obliczania indeksu oraz możliwych wahaniach stopy w przyszłości. Tylko dysponując taką wiedzą klient może świadomie zaakceptować ryzyko zmiennej stopy. Pytania te sugerują, że Trybunał poważnie potraktował argument o niedoinformowaniu konsumenta– skupił się na mechanizmie działania wskaźnika, jego wpływie na sytuację klienta i obowiązkach banku, a nie tylko formalnym brzmieniu klauzul .

 

Co istotne, TSUE nie był skory „odfajkować” sprawy po myśli banków, mimo że po stronie pozwanej banku PKO BP formalnie stanęło także państwo polskie, Komisja Europejska oraz rząd Portugalii (jako amicus curiae). Wszystkie te instytucje argumentowały jednogłośnie, że WIBOR jest wyłączony spod kontroli abuzywności, bo spełnia wymogi Rozporządzenia BMR i podlega nadzorowi KNF oraz ESMA. Podkreślały, że dopuszczenie, by sądy krajowe oceniały uczciwość takiego referencyjnego wskaźnika, zagroziłoby spójności rynku finansowego UE i byłoby sprzeczne z celem regulacji BMR . Mimo tego sędziowie TSUE zachowali sceptycyzm – dopytywali np., czy stosowanie WIBOR-u rzeczywiście narzucono bankom przepisami, czy też rynek sam wybrał to rozwiązanie.

Warto zauważyć, że Trybunał wyraźnie zignorował jedno z pytań prejudycjalnych – to dotyczące skutków ewentualnego uznania klauzuli za nieuczciwą (czyli co się stanie z umową bez WIBOR-u). Sędziowie poprosili strony, by skoncentrowały się na trzech pierwszych kwestiach (dopuszczalność kontroli, kryteria nieuczciwości i obowiązki informacyjne), niejako sugerując, że najpierw trzeba ustalić, czy w ogóle wolno badać WIBOR, zanim dyskutuje się o konsekwencjach. To z kolei może oznaczać, że TSUE skłania się ku rozstrzygnięciu w węższym zakresie – być może odpowie tylko na pytanie pierwsze, a dalsze uzna za bezprzedmiotowe, jeśli orzeknie po myśli sektora bankowego. Ale to na razie spekulacje – oficjalną opinię Rzecznika Generalnego poznamy 11 września 2025 r., a wyroku TSUE zapewne dopiero kilka miesięcy później, pod koniec 2025 lub na początku 2026 roku .

Narracja mec. Anny Cudnej-Wagner: prawo w służbie półprawd?

Mecenas Anna Cudna-Wagner, reprezentująca bank, dała się poznać jako rzecznik stanowiska, że WIBOR jest poza podejrzeniem, a problem leży wyłącznie w percepcji konsumentów. W trakcie rozprawy i w późniejszych komentarzach podkreślała ona kilka tez, które warto prześwietlić:

  1. „Klauzula WIBOR odzwierciedla przepis prawa – więc 93/13 jej nie dotyczy.” Cudna-Wagner argumentowała, że polski sąd pytając o obowiązek informowania konsumenta o szczegółach ustalania wskaźnika „zrównał pojęcia przejrzystości i uczciwości”, co jest błędem. Jej zdaniem sam brak pełnej przejrzystości jeszcze nie dowodzi nieuczciwości, a sąd krajowy poszedł na skróty sugerując, że skoro klient nie znał mechanizmu WIBOR, to umowa może być abuzywna. Mec. Cudna-Wagner powołała się tu na świeże orzeczenie TSUE (sygn. C-300/23 z grudnia 2024 r.), w którym Trybunał rzeczywiście rozróżnił brak transparentności klauzuli od stwierdzenia jej nieuczciwego charakteru. Owszem – TSUE uznaje, że te dwie kwestie to osobne etapy analizy. Ale przemilczała ona, że według TSUE brak transparentności otwiera drogę do uznania abuzywności, jeśli skutkuje znaczącą nierównowagą na niekorzyść konsumenta. Innymi słowy: nie każda niejasna klauzula będzie nieuczciwa, ale prawie każda nieuczciwa klauzula jest poprzedzona brakiem przejrzystości. W kontekście WIBOR-u brak przejrzystości polegał na tym, że klient nie wiedział, co tak naprawdę wpływa na wysokość rat – a to mogło przełożyć się na niemiłą niespodziankę finansową, gdy stopy poszybowały w górę. Cudna-Wagner zdaje się jednak sugerować, że skoro WIBOR jest „ustawowy” i nazwany w umowie wprost, to wszystko gra – klient wiedział, że stopa zmienna to ryzyko, reszta go nie powinna obchodzić. Taka wykładnia jest formalna i wygodna dla banków, lecz kłóci się z duchem unijnej ochrony konsumenta, która wymaga realnego poinformowania o mechanizmach wpływających na koszt kredytu .

  2. „Obowiązki informacyjne zostały spełnione; konsument dostał wszystkie potrzebne dane.” Podczas debaty na Kongresie Prawa Bankowego 2025 r. mec. Cudna-Wagner wraz z kolegami z CMS przedstawiła własną wersję przebiegu rozprawy. Twierdzili oni, że klient w spornej sprawie otrzymał od banku pełen pakiet informacji: m.in. historyczne wykresy WIBOR-u, symulacje rat przy różnych poziomach stopy oraz ostrzeżenie, że stopy NBP są rekordowo niskie (co sugeruje możliwość wzrostu). Co więcej – według nich zarówno Komisja Europejska, jak i rządy państw (Polski i Portugalii) zgodziły się, że zakres informacji przekazanych klientowi był wystarczający. Jeśli wierzyć tej relacji, można by pomyśleć, że konsument został przezornie poinformowany niemal o wszystkim. Problem w tym, że sam kredytobiorca i jego prawnicy przedstawiają zupełnie inny obraz: klient dowiedział się z umowy jedynie, że oprocentowanie to WIBOR 3M + marża i że stopa może się zmieniać. Nie wyjaśniono mu, jak powstaje WIBOR ani że może on rosnąć niezależnie od decyzji NBP (bo np. rynek oczekuje podwyżek wcześniej). Twierdzenie, że bank przedstawił „prognozy rat” i pełne dane historyczne, brzmi zbyt pięknie, by było prawdziwe – i rzeczywiście, w żadnym publicznie dostępnym fragmencie akt nie potwierdzono tak kompleksowego poinformowania klienta. Można odnieść wrażenie, że mec. Cudna-Wagner kreuje narrację idealnego banku, który zrobił wszystko jak należy. Tymczasem gdyby tak było, polski sąd w Częstochowie w ogóle nie nabrałby wątpliwości i nie pytał TSUE o nic.

  3. „Konsumenci są wykształceni i powinni rozumieć, na co się piszą.” W jednej z publicznych wypowiedzi mec. Cudna-Wagner zasugerowała, że przy ocenie sprawy należy brać pod uwagę wykształcenie i możliwości intelektualne danego konsumenta – czyli czy miał zdolność pojąć zawiłości ekonomiczne WIBOR-u. Taki argument to klasyczne obwinianie ofiary. Po pierwsze, prawo tego nie wymaga – przeciwnie, dyrektywa 93/13 posługuje się abstrakcyjnym wzorcem „przeciętnego konsumenta”, który nie musi być finansistą ani matematykiem. Po drugie, bank jako profesjonalna strona umowy nie może zrzucać na klienta odpowiedzialności za zrozumienie produktu finansowego, zwłaszcza gdy sam produktu nie objaśnia jasno. To bank dysponuje sztabem prawników i analityków zdolnych przełożyć skomplikowane kwestie na prosty język – i ma prawny obowiązek to zrobić. Trudno nie odebrać tej uwagi pani mecenas jako próby zakwestionowania inteligencji klientów skarżących WIBOR: „sami sobie winni, nie douczyli się”. Taka retoryka jest nie tylko arogancka, ale i prawnie chybiona – TSUE wielokrotnie orzekał, że to na przedsiębiorcy spoczywa obowiązek formułowania umów jednoznacznie i informowania konsumentów o ryzykach, niezależnie od ich wykształcenia.

  4. „Frankowi prawnicy robią szum, a wyroku i tak nie będzie szybko.” Cudna-Wagner już po rozprawie studziła emocje, wytykając, że „wielu prawników konsumenckich zapowiadało przełom, dając do zrozumienia, że 11 czerwca może zapaść wyrok. Takie sugestie były nieuprawnione” . Ma rację o tyle, że wyrok od razu nie zapadł – TSUE nigdy nie wydaje orzeczenia w dniu rozprawy, co oczywiste dla każdego prawnika. Trudno jednak znaleźć dowody, by poważni reprezentanci frankowiczów obiecywali klientom cud tego dnia – raczej była to medialna nadinterpretacja lub wishful thinking części mniej zorientowanych osób. Snując wizję niecierpliwych „frankowych” mecenasów, którzy nie rozumieją procedury TSUE, pani mecenas ustawiła siebie w roli eksperta tonującego histerię. To element szerszej strategii: przedstawić obóz konsumentów jako emocjonalnych pieniaczy, a siebie jako głos rozsądku i profesjonalizmu. W rzeczywistości obie strony doskonale wiedzą, że na werdykt poczekamy do 2025/26 – natomiast dla kredytobiorców samo dotarcie sprawy przed TSUE już było sukcesem i nadzieją na zmianę linii orzeczniczej w Polsce.

Podsumowując, retoryka mec. Cudnej-Wagner miesza argumenty merytoryczne z półprawdami korzystnymi dla banków. Słusznie punktuje pewne aspekty prawa (jak rozróżnienie przejrzystości od uczciwości), ale jednocześnie pomija kontekst – np. to, że nieprzejrzysta klauzula niemal z definicji nie spełnia kryterium uczciwości, jeśli konsument przez brak informacji został narażony na nieoczekiwane koszty. Jej przekaz jest wyważony w tonie, lecz jeśli wczytać się w szczegóły, widać sprytną manipulację: wybiórcze przedstawianie faktów z rozprawy i nadinterpretację przepisów pod tezę, że „wszystko jest w najlepszym porządku”. Taki PR-owy szlif w prawniczej wypowiedzi może robić wrażenie na laikach, ale nie zmienia realiów – a te wcale nie są tak różowe dla banku, jak chciałaby to widzieć mec. Cudna-Wagner.

Głos prof. Romanowskiego: dramatyzowanie dla efektu

Prof. Michał Romanowski, jako doświadczony prawnik i akademik, poszedł jeszcze dalej w malowaniu rzeczywistości dogodnej dla banków. Jego wypowiedzi cechują się kategorycznym tonem i ostrymi tezami, które warto rozłożyć na czynniki pierwsze:

  • Demonizowanie skutków pozwów WIBOR. Romanowski już w trakcie rozprawy i po niej alarmował, że „podważanie WIBOR-u to nie walka o prawa konsumentów, lecz próba podważenia stabilnego systemu finansowego”. To bardzo mocne słowa, sugerujące wręcz, że pozywający klienci działają na szkodę ogółu. Tego typu retoryka to klasyczny argument ad metum – odwołanie się do strachu. Przedstawia roszczenia konsumentów jako potencjalny kataklizm: runie system bankowy, gospodarka się zachwieje, zwykli obywatele ucierpią. Oczywiście żaden dowód na takie czarnowidztwo nie został przedstawiony. Warto przypomnieć, że identycznych argumentów używano przy sporach o kredyty frankowe – straszono, że unieważnianie umów przewalutuje się na kryzys finansowy. Tymczasem masowe unieważnienia idą, banki wypłacają świadczenia i system stoi. TSUE zresztą w swoich wyrokach wielokrotnie podkreślał, że ochrona jednostkowego konsumenta jest nadrzędna nad ewentualnymi skutkami dla branży, bo bank sam się wpędził w kłopoty, stosując nieuczciwe klauzule. Prof. Romanowski, strasząc destabilizacją, próbuje zatem przesunąć akcent z praw konsumenta na „dobro systemu”, licząc być może, że także sędziowie TSUE będą ostrożni, gdy usłyszą o możliwym rozchwianiu rynku w całej UE. To retoryka obliczona na efekt polityczno-medialny – wskazanie palcem, że „ci roszczeniowi kredytobiorcy chcą wysadzić w powietrze porządek prawny, który przecież działa w ich interesie”. Trudno o większą dezynwolturę intelektualną, bo jak niby system działający w interesie konsumentów doprowadził do sytuacji, że ci masowo idą do sądu?

  • Mit „certyfikatu jakości” WIBOR-u. Romanowski przekonywał, że unijne Rozporządzenie BMR to „swoisty certyfikat jakości dla WIBOR – zapewnia jego przejrzystość i ochronę konsumentów przed uznaniowością”. Owszem, Rozporządzenie BMR (Benchmark Regulation) wprowadziło surowe wymogi dla wskaźników referencyjnych, w reakcji na afery typu LIBOR. WIBOR jako tzw. „kluczowy wskaźnik referencyjny” podlega reżimowi nadzorczemu KNF i ESMA. Jednak nazywanie tego „certyfikatem jakości” jest nadużyciem. BMR gwarantuje, że wskaźnik ma określoną metodologię i nadzór, ale nie gwarantuje, że każdy bank uczciwie poinformuje klienta o ryzyku z nim związanym. Certyfikat instytucji finansowej nie zastępuje obowiązków informacyjnych w relacji z konsumentem – a właśnie o to jest spór. Przepis krajowy (ustawa o kredycie hipotecznym) rzeczywiście nakazuje stosować w kredytach zmiennoprocentowych indeksy zgodne z BMR. Tyle że banki same lobbowały za takim modelem, a potem w umowach chowały WIBOR za nic nie mówiącym skrótem. Powoływanie się więc przez prof. Romanowskiego na BMR brzmi trochę jak: „Unia pobłogosławiła WIBOR, ergo jest on święty i nietykalny”. To wygodna teza, bo implikuje, że kwestionowanie WIBOR-u równa się podważaniu unijnego prawa. Ale TSUE, sąd unijny, nie dał się złapać na ten haczyk – zamiast tego dopytywał, czy fakt uregulowania indeksu automatycznie wyłącza kontrolę konsumencką (co wcale nie jest przesądzone) .

  • Wersja wydarzeń: „wszyscy poza konsumentem byli zgodni, że WIBOR jest ok”. Zarówno Romanowski, jak i inni przedstawiciele strony bankowej sugerowali po rozprawie, że panowała niemal pełna zgoda co do braku problemu. Wskazywali, że „wszystkie strony poza konsumentem – w tym Komisja Europejska oraz rządy RP i Portugalii – uznały, że WIBOR jest wyłączony spod kontroli abuzywności”. Mało tego, mec. Bartosz Miąskiewicz (z zespołu Romanowskiego) stwierdził, że Trybunałowi uświadomiono, iż sprawa dotyczy nie tylko WIBOR-u, ale wszystkich wskaźników i całego systemu BMR. Z przekazu prawników banków można by wysnuć wniosek, że konsument ze swoją skargą stoi samotnie naprzeciw jednolitego frontu instytucji finansowych i samej Unii, która mówi „WIBOR jest super, nie czepiać się”. Cóż – nawet jeśli reprezentanci KE i rządów faktycznie wsparli bank (co miało miejsce ), to absolutnie nie znaczy, że TSUE podzieli ich zdanie w wyroku. Przeciwnie, Trybunał często orzeka prokonsumencko wbrew stanowisku rządów czy nawet początkowej opinii KE. Uderzające jest też, jak Romanowski i spółka przemilczają pytania zadawane przez sędziów, które ujawniły liczne wątpliwości (jak opisaliśmy wyżej). Zamiast tego eksponują fragment wypowiedzi sędzi sprawozdawczyni, która retorycznie spytała, czy „procedura ustalania wskaźnika ma być zrozumiała dla przeciętnego zjadacza chleba”, bo to prowadziłoby do wycofania takich wskaźników z obrotu. Ten pojedynczy komentarz sędzi Romanowski przywołuje triumfalnie jako dowód, że TSUE podziela obawy banków przed nadmiernym wymaganiem transparentności . Pomija jednak, że była to forma pytania do pełnomocnika konsumenta – element dialogu na sali – a nie stanowisko Trybunału. Tak wybiórcze cytowanie słów sędzi to ryzykowna zagrywka, bo jeśli TSUE ostatecznie orzeknie na korzyść konsumentów, autorzy tej narracji stracą wiarygodność.

Ogólnie styl prof. Romanowskiego można podsumować jako apel do emocji i autorytetu. Z jednej strony straszy katastrofą („zachwieje się system finansowy”), z drugiej – powołuje się na powagę unijnych regulacji („certyfikat jakości BMR”) i sojusz instytucji („wszyscy ważni uważają jak my”).

W warstwie merytorycznej jego przekaz jest jednak jednostronny i nie do końca zgodny z faktami. Przykład? Stwierdzenie, że „rozporządzenie BMR jasno określa metodologię i banki wywiązały się z obowiązków informacyjnych”. O metodologii – owszem, BMR coś mówi, ale klientowi nikt tej metodologii nie tłumaczył. A że banki spełniły obowiązki? Romanowski przemilcza też istotny punkt: unijny dorobek prawny w zakresie ochrony konsumenta. Dyrektywa 93/13, dyrektywa 2014/17/UE o kredycie hipotecznym, orzecznictwo TSUE w sprawach hiszpańskich (IRPH) – wszystko to kładzie nacisk na przejrzystość i zrozumiałość warunków umowy. Sam TSUE w wyroku dotyczącym hiszpańskiego indeksu IRPH uznał, że bank powinien przedstawić konsumentowi historyczne dane indeksu i wyjaśnić konsekwencje wyboru takiego wskaźnika, bo inaczej klauzula może zostać uznana za nieuczciwą. To analogiczna sytuacja do WIBOR. Prof. Romanowski jednak skupia się na opowieści, że WIBOR jest okej, to konsumenci sieją zamęt. Taka narracja może brzmieć autorytatywnie w mediach, ale w oczach prawnika znającego orzecznictwo UE jest ona mocno naciągana.

Medialna relacja vs. rzeczywistość: gdzie leży prawda?

Rozbieżności między przekazem medialnym (kształtowanym w dużej mierze przez wypowiedzi prawników banków) a faktycznym przebiegiem rozprawy są wyraźne. W mediach głównego nurtu dominował ton: „TSUE raczej ukróci zapędy pozywających, bo WIBOR to oficjalny wskaźnik, wszyscy ważni gracze są po stronie banków, a konsumenci wycofują swoje ostrzejsze zarzuty”. Na przykład cytowano opinię, że „zastrzeżenia wobec WIBOR są bezpodstawne, strona powodowa wycofała się z kwestionowania WIBOR-u jako wskaźnika – lepiej późno niż wcale”, więc dyskusje o podważaniu tych umów powinny się zakończyć . Tego typu wypowiedzi (tu akurat głos doradcy z banku Santander) sugerują, jakoby klienci już przyznali rację bankom co do legalności WIBOR, a cała sprawa to burza w szklance wody.

Nic bardziej mylnego. W rzeczywistości przed TSUE pełnomocnicy konsumenta konsekwentnie trzymali się swojej linii – że nie żądają unieważnienia całego systemu WIBOR, tylko usunięcia go z konkretnej umowy za niedopełnienie obowiązków informacyjnych. To, że nie podważali ważności Rozporządzenia BMR (bo nie mieli powodu) zostało przez drugą stronę przedstawione jako „kapitulacja” w zakresie kwestionowania wskaźnika. Tymczasem to była od początku świadoma taktyka: skoncentrować się na prawach konsumenta, a nie technikaliach indeksu. Banki próbują odwrócić kota ogonem, mówiąc: „widzicie, nawet oni przyznali, że WIBOR sam w sobie jest w porządku, więc sprawy nie ma”. To oczywiście daleko idące nadużycie interpretacyjne.

Kolejna różnica: podczas rozprawy TSUE wcale nie zapalił zielonego światła do ignorowania interesów konsumentów – wręcz przeciwnie, pytania sędziów wskazywały, że Trybunał docenia wagę przejrzystości i świadomej zgody klienta na ryzyko. Główne media jednak albo tego nie dostrzegły, albo uznały za niewarte uwagi. Zamiast tego powtarzano uspokajające zapewnienia, że „polskie sądy i tak oddalają większość pozwów WIBOR, brak prawomocnych wyroków na korzyść konsumenta, więc trend jest po stronie banków” . To fakt – dotąd linia orzecznicza była korzystna dla banków.

Ale właśnie dlatego ludzie poszli do TSUE, by to zmienić. Wskazywanie, że „nic się nie dzieje, bo nikt jeszcze nie wygrał prawomocnie z WIBOR-em” jest formą socjotechniki uspokajania nastrojów. Banki chcą zniechęcić kolejnych kredytobiorców od pozywania, kreując wrażenie, że sprawa jest przesądzona. Tymczasem prawda jest taka, że sprawa jest w toku i nic nie jest przesądzone – TSUE dopiero oceni argumenty. Mało tego, ewentualny prokonsumencki wyrok TSUE przełamie ową linię orzeczniczą, więc obecne statystyki wygranych banków przestaną mieć znaczenie.

Medialny obraz kreowany przez mec. Cudną-Wagner i prof. Romanowskiego jest więc jednostronny. Język, jakiego używają, też nie jest przypadkowy. Cudna-Wagner mówi spokojnym tonem o procedurach, ale przemyca sugestie o „pójściu na skróty” przez sąd i „nieuprawnionych sugestiach” prawników konsumentów , co podważa wiarygodność drugiej strony. Romanowski ucieka się do silnych słów w rodzaju „destabilizacja systemu” , co wywołuje lęk i obraca opinię publiczną przeciw pozywającym (nikt nie chce kryzysu finansowego, prawda?).

To wszystko ma wpływ na opinię publiczną – przeciętny odbiorca może pomyśleć: „Skoro profesor i mecenas mówią, że te pozwy to przesada i grożą nam konsekwencjami, to pewnie tak jest”. W ten sposób narracja bankowa buduje presję społeczną, by kredytobiorcy odpuścili, a sędziowie krajowi nadal orzekali po staremu.

Czy taka strategia może też wpłynąć na sam TSUE? Oficjalnie sędziowie Trybunału są niezawiśli i odporni na medialne naciski. Jednak nie żyją w próżni – dociera do nich echo debaty publicznej. Gdy strona bankowa rozgrywa sprawę politycznie (bo tak należy nazwać włączanie argumentu „bo zagrozi to rynkom finansowym UE”), jest to sygnał także dla TSUE, że wyrok będzie miał systemowe konsekwencje.

Prawo konsumenta kontra interes systemu – co zdecyduje TSUE?

Ostateczny werdykt TSUE będzie próbą wyważenia racji. Z jednej strony mamy unijny dorobek prawny w zakresie ochrony konsumenta, który nie pozostawia wątpliwości: konsument ma prawo do jasnej i pełnej informacji, a nieuczciwe postanowienia umów muszą być eliminowane. Dyrektywa 93/13/EWG, orzecznictwo w sprawach frankowych i choćby sprawa hiszpańskiego IRPH każą patrzeć podejrzliwie na klauzule, których zwykły człowiek nie rozumie i przez to może zostać zaskoczony negatywnymi skutkami.

Z drugiej strony jest Rozporządzenie BMR i idea jednolitego rynku finansowego, zakładająca, że pewnym standardowym wskaźnikom (jak WIBOR, EURIBOR) można ufać co do ich rynkowości. TSUE będzie musiał rozstrzygnąć, czy zaufanie do systemowych mechanizmów może usprawiedliwiać pozbawienie konsumenta ochrony przed nieuczciwym warunkiem. Czy fakt, że wskaźnik jest regulowany i nadzorowany, oznacza, że wolno go wcisnąć klientowi bez tłumaczenia, jak działa? Banki mówią: tak, bo to „certyfikowany” element umowy. Kredytobiorcy mówią: nie, bo nawet certyfikowany element może być użyty w sposób wprowadzający w błąd.

Wydaje się, że zdrowy rozsądek i poczucie sprawiedliwości każą przyznać rację konsumentom. Bo co z tego, że WIBOR jest zgodny z unijnym prawem finansowym, jeśli przeciętny Kowalski myślał, że to jakaś obiektywna „stopa międzybankowa”, a nie uświadomił sobie, że jego rata może wzrosnąć np. dwukrotnie w rok? W tym sporze nie chodzi przecież o podważenie istnienia indeksu WIBOR – nikt nie zaprzecza, że musi istnieć jakiś punkt odniesienia dla oprocentowania. Chodzi o uczciwość w traktowaniu klienta: czy bank powiedział mu całą prawdę o produkcie. Jeśli nie – to nawet najświętszy wskaźnik traci niewinność, bo został użyty jako narzędzie asymetrii wiedzy i siły na niekorzyść słabszego kontrahenta.

W polskiej przestrzeni publicznej głos mec. Cudnej-Wagner i prof. Romanowskiego jest głośny, ale nie jest ostatnim słowem. Ich mocne, jednostronne komentarze zostały już wychwycone i skontrowane przez prawników po stronie konsumentów. Społeczność tzw. frankowiczów i „wiborowiczów” patrzy im na ręce i wytyka: tu manipulacja, tam przekłamanie, siam hipokryzja. Przykładowo zwrócono uwagę, że argument o wykształceniu klienta jest pozamerytoryczny i nie znajduje oparcia w prawie. Krytycy zauważają też, że straszenie upadkiem systemu to odgrzewany kotlet z batalii frankowej – wtedy się nie spełniło, więc teraz brzmi mniej wiarygodnie, bardziej jak strachy na Lachy.

Wnioski:

Styl wypowiedzi bankowych pełnomocników przypomina polerowanie fasady budynku, który pęka od wewnątrz. Ładne słówka o „certyfikacie jakości WIBOR”, pewne siebie stwierdzenia o rzekomo pełnej informacji dla klienta – to wszystko tynk, który ma przykryć pęknięcia zaufania. TSUE na szczęście zajrzał pod tynk i zobaczył te pęknięcia w postaci trudnych pytań o brak przejrzystości. Felietonowy pazur każe postawić sprawę jasno: mamy do czynienia z konfliktem między prawem a retoryką, między realnym doświadczeniem tysięcy kredytobiorców a narracją podsuwaną przez banki. Mec. Cudna-Wagner i prof. Romanowski niewątpliwie są ekspertami – ale w tej sprawie występują jako adwokaci własnego interesu, więc ich słowa należy filtrować przez grubą warstwę sceptycyzmu. Ich język jest elegancki, lecz przekaz – choć podany w eksperckim sosie – bywa jednostronny i manipulacyjny.

Powiedzmy to wprost: król jest nagi. Argument „WIBOR jest uczciwy, bo my tak mówimy i bo stoi za nim państwo” nie wytrzymuje konfrontacji z podstawową zasadą – że to konsumenci mają być uczciwie traktowani przez korporacje, a nie odwrotnie. Jeśli więc TSUE w swoim wyroku podzieli choć część wątpliwości przedstawionych na rozprawie, może nas czekać zmiana paradygmatu. Być może wskaźniki finansowe jak WIBOR nie znikną (nikt przy zdrowych zmysłach nie planuje likwidacji indeksów), ale banki nauczą się, że transparentność to nie opcja, tylko obowiązek. A prawnicy, nawet tak wytrawni jak Cudna-Wagner i Romanowski, być może następnym razem dwa razy się zastanowią, zanim nazwą dochodzenie swoich praw przez obywateli „podważaniem systemu działającego w ich interesie”. Bo system finansowy istnieje dzięki zaufaniu ludzi – a zaufania nie zbuduje się PR-owymi sztuczkami, tylko rzetelnością i uczciwością.

Pozostaje czekać na opinię rzecznika generalnego i finalny wyrok TSUE. Jedno jest pewne: niezależnie od tego, jak Trybunał pogodzi unijne regulacje z ochroną konsumenta, publiczny spór o WIBOR obnażył słabości komunikacji między bankami a klientami. Bankierzy zbyt długo mówili do klientów językiem wzorów i paragrafów, a gdy ci w końcu poszli po rozum do głowy i do prawników – banki próbują zagłuszyć ich głos złotymi frazesami. TSUE ma szansę ten dysonans naprawić, przypominając, że prawo finansowe nie działa w oderwaniu od praw człowieka-konsumenta. A wtedy żaden PR, choćby i spod pióra profesorskiego, tego nie przykryje.

(Autor jest publicystą, specjalizuje się w prawie konsumenckim. Felieton wyraża jego osobiste opinie.)

Udostępnij31Tweet20
Michał Augustynowicz

Michał Augustynowicz

Ekspert finansowy, skupiający się od 5 lat na kredytach frankowych. Ma zdolność do analizy skomplikowanych zagadnień oraz pasje do dzielenia się wiedzą. Autor wielu publikacji stanowiących źródło informacji dla poszkodowanych klientów banków. e-mail: m.augustynowicz@chf24.pl

Rekomendowane dla Ciebie

Sankcja Kredytu Darmowego: Będzie miarkowanie, ale… masz nowe prawa! Pełny przewodnik po zmianach.

Napisał Michał Augustynowicz
9 lipca 2025
Sankcja Kredytu Darmowego: Będzie miarkowanie, ale… masz nowe prawa! Pełny przewodnik po zmianach.

Polskę czekają ważne zmiany w przepisach dotyczących kredytów konsumenckich - jako państwo członkowskie wspólnoty europejskiej musi wdrożyć do krajowego prawa zalecenia wynikające z dwóch dyrektyw unijnych: 2023/2225 i...

Czytaj więcejDetails

NIK ujawnia, kto zawinił w aferze GetBack – czy poszkodowani odzyskają pieniądze?

Napisał Michał Augustynowicz
9 lipca 2025
NIK ujawnia, kto zawinił w aferze GetBack – czy poszkodowani odzyskają pieniądze?

Afera GetBack – finansowy skandal, w którym ponad 9 tysięcy inwestorów straciło łącznie ok. 3,5 mld zł – doczekała się miażdżącej oceny Najwyższej Izby Kontroli. NIK wskazuje palcem...

Czytaj więcejDetails

Raport NIK miażdży nadzór KNF nad GetBack. Co dalej po raporcie?

Napisał Michał Augustynowicz
8 lipca 2025
Raport NIK miażdży nadzór KNF nad GetBack. Co dalej po raporcie?

Najnowszy raport Najwyższej Izby Kontroli (NIK) ujawnia poważne zaniedbania Komisji Nadzoru Finansowego (KNF) w nadzorze nad działalnością spółki GetBack. NIK oceniła działania KNF negatywnie, wskazując, że nadzór był...

Czytaj więcejDetails
Następny post
ZBP ogłasza zwycięstwo, ale się „myli”! TSUE nie dał bankom wygranej, tylko ochronił frankowiczów

ZBP ogłasza zwycięstwo, ale się "myli"! TSUE nie dał bankom wygranej, tylko ochronił frankowiczów

Spis treści:

  • Przebieg rozprawy: pytania o WIBOR i obowiązki informacyjne
    • Dociekliwość sędziów TSUE
  • Narracja mec. Anny Cudnej-Wagner: prawo w służbie półprawd?
  • Głos prof. Romanowskiego: dramatyzowanie dla efektu
  • Medialna relacja vs. rzeczywistość: gdzie leży prawda?
  • Prawo konsumenta kontra interes systemu – co zdecyduje TSUE?
  • Wnioski:

Serwis informacyjny o kredytach i sporach z bankami. Wiadomości, analizy i komentarze dotyczące kredytów we frankach i złotówkach. Śledzimy wyroki, zmiany w prawie i oferty ugodowe, aby kredytobiorcy byli na bieżąco. Znajdziesz tu także praktyczne poradniki, relacje kredytobiorców i opinie ekspertów, które pomogą Ci zrozumieć aktualną sytuację i podjąć właściwe decyzje.

MENU

  • • Strona główna
  • • Wiadomości
  • • Wyroki
  • • Poradnik Frankowicza
  • • Felietony
  • • W Sądach
  • • Prawnicy
  • • Ranking kancelarii frankowych
  • • Ranking kancelarii SKD
  • • Kancelarie frankowe
  • • Forum frankowe
  • • Kredyty w złotówkach
  • • Baza wiedzy
  • • Kontakt

WYDAWCA

Michał Augustynowicz

Dolnośląskie Centrum Biznesu

ul. Stanisławowska 47

54-611, Wrocław

E-mail: info@chf24.pl

© 2025 CHF24.PL - Frankowicze, Kancelarie Frankowe, Wiadomości | Redakcja | Mapa portalu | Polityka prywatności | Regulamin strony | Kontakt

Projekt i wykonanie:
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
  • Strona Główna
  • Wiadomości
    • Frankowicze
    • Kredyt w PLN
    • Sankcja kredytu darmowego
  • Wyroki
    • Wyroki TSUE
  • Poradnik Frankowicza
  • Felietony
  • Prawnicy
  • W Sądach
  • Forum
  • Ugody
  • Ranking Kancelarii

© 2025 CHF24.PL - Frankowicze, Kancelarie Frankowe, Wiadomości | Redakcja | Mapa portalu | Polityka prywatności | Regulamin strony | Kontakt

Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
  • Strona Główna
  • Wiadomości
    • Frankowicze
    • Kredyt w PLN
    • Sankcja kredytu darmowego
  • Wyroki
    • Wyroki TSUE
  • Poradnik Frankowicza
  • Felietony
  • Prawnicy
  • W Sądach
  • Forum
  • Ugody
  • Ranking Kancelarii

© 2025 CHF24.PL - Frankowicze, Kancelarie Frankowe, Wiadomości | Redakcja | Mapa portalu | Polityka prywatności | Regulamin strony | Kontakt