wtorek, 11 listopada, 2025
Kontakt: info@chf24.pl
CHF24.PL

Portal informacyjny dla Frankowiczów i kredytobiorców złotówkowych - Wiadomości dotyczące sporów sądowych z bankami.

  • Strona Główna
  • Wiadomości
    • Frankowicze
    • Kredyt w PLN
    • Sankcja kredytu darmowego
  • Wyroki
    • Wyroki TSUE
  • Poradnik Frankowicza
  • Felietony
  • Prawnicy
  • W Sądach
  • Forum
  • Ugody
  • Ranking Kancelarii
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
CHF24.PL
  • Strona Główna
  • Wiadomości
    • Frankowicze
    • Kredyt w PLN
    • Sankcja kredytu darmowego
  • Wyroki
    • Wyroki TSUE
  • Poradnik Frankowicza
  • Felietony
  • Prawnicy
  • W Sądach
  • Forum
  • Ugody
  • Ranking Kancelarii
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
CHF24.PL
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki

Frankowicze i WIBOR a Wyzwania Bankowości 2025! Lobby Bankowe pod ścianą – teraz atakuje prawników

Michał Augustynowicz Napisał Michał Augustynowicz
Data ostatniej modyfikacji: 07/11/2025 21:10
Czas czytania:23 minut
A A
0
Share on FacebookShare on Twitter

Opublikowany 7 listopada na portalu bank.pl artykuł „Ochrona konsumenta i kancelarie odszkodowawcze” to podręcznikowy przykład bankowego PR: ofiary przedstawiono jako agresorów, a winni robią z siebie poszkodowanych. Tekst autorstwa Karola Mórawskiego opisujący debatę ekspercką poświęconą problematyce podważania umów kredytowych, zorganizowaną podczas tegorocznej edycji wydarzenia Wyzwania Bankowości 2025 próbuje przekonać opinię publiczną, że ochrona konsumentów została „zawłaszczona” przez kancelarie prawne nastawione na zysk, a biedne banki są rzekomo nękane przez sprytnych pełnomocników. Czytelnikowi serwuje się odwrócenie kota ogonem: winą za wieloletnie nadużycia w umowach finansowych nie obarcza się banków ani nieskutecznych instytucji nadzoru, lecz tych, którzy w imieniu konsumentów dochodzą sprawiedliwości w sądach. To narracja pełna hipokryzji i manipulacji, którą warto rozłożyć na czynniki pierwsze. Poniżej punktujemy główne tezy artykułu i wypowiedzi ekspertów bankowych, demaskując ich stronniczość oraz mijanie się z prawdą.Frankowicze i WIBOR a Wyzwania Bankowości 2025! Lobby Bankowe pod ścianą - teraz atakuje prawników

Bankowa narracja: odwracanie ról ofiary i sprawcy

Autor artykułu przytacza stosowne wypowiedzi z tegorocznej edycji wydarzenia Wyzwania Bankowości 2025 i tym samym stawia tezę, że idea ochrony konsumenta została „daleko posunięcie instrumentalizowana” na korzyść kancelarii odszkodowawczych. Innymi słowy – to nie banki ze swoimi wadliwymi umowami, lecz prawnicy konsumentów rzekomo nadużywają prawa. Taka narracja to czysta ironia. Kto tak naprawdę przez lata instrumentalizował prawo? Przypomnijmy fakty: Najwyższa Izba Kontroli w raporcie już w 2018 r. ostro skrytykowała sektor bankowy i instytucje państwa za kryzys kredytów frankowych. NIK wprost wskazała, że winni problemu frankowiczów są organ nadzoru finansowego (KNF) i UOKiK, które zawiodły, oraz zarządy bankówl. To banki przez lata wciskały klientom nieuczciwe klauzule (np. własne tabele kursowe, które jednostronnie ustalały) – czego dowodem są wpisy tych klauzul do rejestru klauzul niedozwolonych UOKiK i liczne wyroki sądów. NIK przypomina, że w wielu umowach znajdowały się klauzule abuzywne, wciąż wykorzystywane przez banki.

Gdzie wtedy była troska o „aksjologię systemu prawnego”? Banki masowo łamały standardy ochrony konsumenta, a nadzór pozwolił im na zbyt wiele. Gdy więc dziś słyszymy płacz bankowców nad rzekomym „nadużyciem prawa” przez pozywających klientów, warto zadać pytanie: czyje nadużycia to wszystko spowodowały? To klienci musieli latami spłacać zawyżone raty i walczyć o swoje prawa, podczas gdy państwo przespało problem. Teraz, gdy niezależne sądy stanęły po stronie konsumentów, bankowe lobby urządza medialny teatrzyk, by podważyć to, co orzekły niezawisłe trybunały w Warszawie i Luksemburgu.

Artykuł Mórawskiego przytacza opinie czterech osób: dr. Tadeusza Białka (prezesa ZBP), prof. dr hab. Krzysztofa Koźmińskiego, dr hab. Iwony Gębusi oraz Jarosława Wolaka z mBanku. Wszyscy oni – przedstawieni jako eksperci – w rzeczywistości reprezentują interesy sektora bankowego, co autor przemilczał. Nie ma tu głosu żadnej organizacji konsumenckiej, rzecznika praw obywatelskich czy niezależnego eksperta prokonsumenckiego. Zamiast tego czytamy zgodny chór ludzi powiązanych z bankami, którzy przerzucają winę na kancelarie i straszą skutkami dla państwa. Poniżej omawiamy ich wypowiedzi po kolei, obnażając brak obiektywizmu i wskazując jak jest naprawdę – odwołując się do twardych dowodów: orzeczeń TSUE, uchwał Sądu Najwyższego, danych KNF, ustaleń UOKiK i NIK.

Dr Tadeusz Białek – prezes ZBP straszy “instrumentalizacją” prawa

„Ochrona konsumenta uległa daleko posuniętej instrumentalizacji, a beneficjentami tego stanu rzeczy są wyłącznie kancelarie odszkodowawcze” – oznajmił dr Tadeusz Białek podczas debaty.

Takie słowa z ust prezesa Związku Banków Polskich brzmią jak ponury żart. Dr Białek, etatowy reprezentant interesów banków, zarzuca brak obiektywizmu innym – a przecież to on sam z definicji jest stronniczy. Jako szef lobby bankowego walczy o minimalizowanie strat sektora, więc każde jego słowo trzeba czytać przez pryzmat tej roli. Białek usiłuje odwrócić uwagę od faktu, że to banki stworzyły problem, stosując nieuczciwe zapisy w umowach. Gdy mówi o „instrumentalizacji” ochrony konsumenta, pomija, że banki przez lata instrumentalnie traktowały klientów i prawo – wprowadzając ich w błąd co do ryzyka walutowego, jednostronnie ustalając kursy walut czy oprocentowanie, czego efektem są tysiące spraw w sądach. To nie kancelarie wymyśliły sobie problem – problem stworzyły banki, a kancelarie jedynie pomagają ofiarom w dochodzeniu ich praw.

Zarzut, że „beneficjentami są wyłącznie kancelarie”, jest zwyczajnie fałszywy. Czyżby tysiące frankowiczów unieważniających swoje toksyczne kredyty i odzyskujących pieniądze nic nie zyskały? W samym 2023 roku zapadły dziesiątki tysięcy wyroków na korzyść konsumentów, którzy dzięki temu uwolnili się od lat spłacania nieuczciwych umów. Według danych sektorowych, które przytacza… sam ZBP, w polskich sądach toczy się ok. 170 tysięcy spraw frankowych z powództwa klientów oraz dodatkowe 40 tys. spraw, które to banki wytoczyły swoim klientom. To najlepiej pokazuje skalę zjawiska – gdyby korzyść mieli czerpać wyłącznie prawnicy, aż tylu ludzi nie pozywałoby banków. W rzeczywistości korzystają przede wszystkim kredytobiorcy, bo odzyskują nadpłacone raty i uwalniają się od ryzyka walutowego. Owszem, kancelarie pobierają honoraria – ale czy banki charytatywnie udzielały kredytów? One także zarabiały na odsetkach i spreadach, często w sposób niezgodny z dobrymi obyczajami. Czym różni się prawnik biorący prowizję za wygraną sprawę od banku, który przez lata pobierał profity z abuzywnej umowy?

Dr Białek straszy również, jakoby obecna linia orzecznicza sądów narażała państwo na odpowiedzialność odszkodowawczą, bo niektóre składy orzekające odchodzą od tzw. teorii salda. Przypomnijmy – “teoria salda” to korzystna dla banków koncepcja rozliczania unieważnionej umowy, w której sąd sumuje wzajemne należności i zasądza tylko różnicę. Alternatywą jest teoria dwóch kondykcji, dziś już powszechnie przyjęta przez sądy, gdzie zarówno klient, jak i bank mogą osobno dochodzić zwrotu tego, co świadczyli (klient – rat, bank – kapitału). Białek ubolewa nad odchodzeniem od teorii salda, bo wie, że oznacza to dla banków większe konsekwencje finansowe (np. obowiązek oddania klientom całych wpłaconych kwot, podczas gdy bank może mieć trudności z dochodzeniem swojego roszczenia z powodu przedawnienia).

Tyle że Sąd Najwyższy właśnie opowiedział się po stronie konsumentów. W uchwale pełnego składu Izby Cywilnej SN (25 kwietnia 2024 r.) jednoznacznie stwierdzono, że w razie nieważności umowy frankowej „powstają samodzielne roszczenia o zwrot nienależnego świadczenia na rzecz każdej ze stron”. To definitywne potwierdzenie teorii dwóch kondykcji – i zarazem odrzucenie „teorii salda”. Co więcej, SN uznał, że bieg przedawnienia roszczenia banku o zwrot kapitału rozpoczyna się co do zasady od dnia następującego po dniu, w którym kredytobiorca zakwestionował umowę względem banku. Innymi słowy, jeśli konsument już dawno zgłosił reklamację/wezwanie, roszczenie banku może być przedawnione. Ten punkt wprost chroni klientów przed spóźnionymi roszczeniami banków. Wreszcie SN potwierdził, że żadnej ze stron nie należy się żadne dodatkowe wynagrodzenie za korzystanie z kapitału w okresie wykonywania nieważnej umowy.

To kluczowe – zamyka bankom drogę do żądania od konsumentów opłat za tzw. bezumowne korzystanie z kapitału. Tak wygląda aktualne stanowisko Sądu Najwyższego – całkowicie sprzeczne z narracją Białka. Próba przedstawienia go inaczej jest dezinformacją. Nie ma mowy o jakiejkolwiek odpowiedzialności odszkodowawczej państwa za stosowanie korzystnej dla konsumentów linii orzeczniczej – to czcze groźby mające wywołać presję na sędziów i polityków. Jeśli ktoś tu naraził budżet państwa na straty, to raczej banki, które lekkomyślnie udzielały ryzykownych kredytów (a nadzór, który zawiódł, był instytucją państwową – to wytknął NIK). Państwo teraz musi radzić sobie ze skutkami, ale rozwiązaniem jest respektowanie prawa konsumenckiego, a nie uleganie lobby.

Dr Białek – uosobienie bankowego establishmentu – zarzuca stronom powodowym brak moralności, a jednocześnie postuluje rozwiązania (teoria salda, ograniczenie pozwów) korzystne wyłącznie dla banków, wbrew orzecznictwu TSUE i SN. Trudno o większą hipokryzję. TSUE w szeregu wyroków przyznał rację konsumentom – np. w wyroku z 15 czerwca 2023 r. (C-520/21) Trybunał potwierdził, że dyrektywa 93/13/EWG sprzeciwia się przyznaniu bankowi jakiegokolwiek wynagrodzenia za korzystanie z kapitału w razie unieważnienia umowy. Tę samą zasadę podkreślił Sąd Najwyższy w Polsce. Białek tymczasem forsuje przekaz odwrotny, próbując zdyskredytować wyroki jako „niebezpieczne precedensy”. Jego wypowiedzi nie są obiektywną analizą prawną, tylko elementem strategii negocjacyjno-medialnej ZBP: skoro banki przegrały niemal wszystko w sądach TSUE i SN, próbują teraz krzyczeć o „kryzysie prawa”, aby ugrać coś przy zielonym stoliku (np. naciskając na ustawodawcę). Nie dajmy się zwieść – to zwykła obrona interesu własnego sektora pod płaszczykiem troski o system prawny.

Prof. Krzysztof Koźmiński – prawo na usługach banków

Prof. Koźmiński zarzucił kancelariom „nadużycie prawa” i „instrumentalną interpretację przepisów”, krytykując jednostronne prokonsumenckie odczyty najnowszych wyroków TSUE. Jego zdaniem taka „żonglerka prawem” prowadzi do oderwania od konstytucyjnych i traktatowych zasad.

Brzmi poważnie? Niestety, to tylko uczone słowa mające uwiarygodnić przekaz banków. Prof. dr hab. Krzysztof Koźmiński przedstawiany jest jako niezależny ekspert z Uniwersytetu Warszawskiego, tymczasem jest on głęboko uwikłany w biznesowe interesy sektora finansowego. Po pierwsze, pełni funkcję partnera zarządzającego w kancelarii prawnej (Jabłoński, Koźmiński i Wspólnicy), która świadczy usługi na rzecz banków – wśród jej klientów są m.in. Raiffeisen Bank International i Bank Millennium, znane z portfela kredytów frankowych.

Innymi słowy, mecenas Koźmiński bezpośrednio zarabia na obsłudze instytucji uwikłanych w spory z frankowiczami. Po drugie, jest prezesem fundacji „Laboratorium Prawa i Gospodarki”, think-tanku ściśle współpracującego z sektorem finansowym. Fundacja ta forsuje rozwiązania legislacyjne korzystne dla banków i próbuje kształtować opinię publiczną zgodnie z ich interesem. To ta fundacja organizowała niedawno konferencję, na której grono „ekspertów” (w tym Koźmiński, Białek, mec. Tomasz Spyra doradzający bankom oraz komentator Robert Gwiazdowski) przekonywało, że sędziowie nie zawsze muszą stosować się do wyroków TSUE ochronnych dla konsumentów

Padły tam skandaliczne tezy wprost podważające prymat prawa unijnego – np. sugestie, by sądy krajowe ignorowały orzeczenia TSUE, jeśli te są „sprzeczne z prawem krajowym”. Czyż to nie jest dopiero odrywanie się od zasad prawa? Kiedy prof. Koźmiński mówi o „konstytucyjnych zasadach”, czy ma na myśli konstytucyjną zasadę ochrony konsumenta (art. 76 Konstytucji RP), czy raczej „zasadę”, że banki muszą zawsze zarobić swoje?

Gdy przestrzega przed odejściem od traktatowych reguł, warto przypomnieć, że Traktat o funkcjonowaniu UE wymaga przestrzegania prawa konsumenckiego we wszystkich krajach członkowskich – a dyrektywa 93/13 chroniąca konsumentów przed nieuczciwymi warunkami umów jest właśnie emanacją tych traktatowych wartości. TSUE wielokrotnie to podkreślał, kładąc nacisk na “odstraszający efekt zakazu nieuczciwych warunków” oraz “skuteczną ochronę konsumenta”

Prof. Koźmiński próbuje jednak przekonać, że to konsumenci i ich prawnicy nadużywają prawa. Mówi o „złożonych konstrukcjach prawnych” stosowanych przez kancelarie, sugerując jakoby dochodzenie roszczeń na drodze sądowej było kombinatorstwem. Prawda jest taka, że to banki zagmatwały swoje umowy klauzulami pisanymi drobnym drukiem, a teraz prawnicy muszą się nagimnastykować, by wyplątać klientów z tych pułapek – nic dziwnego, że argumentacja bywa złożona. Koźmińskiemu nie podoba się zapewne, że sądy coraz sprawniej wyłapują sztuczki prawne banków. Jak inaczej nazwać próbę forsowania przez banki teorii salda lub roszczeń o „wynagrodzenie za kapitał” w sytuacji, gdy same dopuściły się nieuczciwych praktyk?

Przypomnijmy, że Sąd Najwyższy w cytowanej uchwale z 2024 r. orzekł czarno na białym: jeżeli umowa jest nieważna z powodu klauzul abuzywnych, to nie można uzupełniać jej luk żadnymi kursami czy wskaźnikami, a umowa upada w całości. To znaczy, że prawo nie pozwala „uratować” takiej umowy wbrew woli konsumenta. TSUE mówił to samo już w 2019 r. w głośnej sprawie Dziubak (C-260/18) – sąd nie może sam z siebie uzupełniać umowy ani preferować rozwiązania chroniącego bank kosztem konsumenta, bo celem dyrektywy jest odstraszenie przedsiębiorcy od stosowania nieuczciwych warunków. Czy to jest „żonglerka prawem”, czy raczej zwycięstwo praworządności? Koźmiński stawia rzeczy na głowie, sugerując jakoby orzecznictwo prokonsumenckie naruszało konstytucyjne zasady. W istocie to właśnie ono przywraca elementarną sprawiedliwość w relacji bank–klient, zgodnie z prawem unijnym i polskim.

Wypomina on kancelariom rzekome „jednostronne reinterpretowanie wyroków TSUE”, na przykład w kwestii teorii salda. Nie wiemy, o jaką „reinterpretację” chodzi profesorowi, ale znamy fakty: TSUE w orzeczeniach wyraźnie wskazał, że to do konsumenta należy decyzja, czy umowa z nieuczciwym warunkiem ma upaść, a rozliczenia po unieważnieniu muszą respektować interes konsumenta, nie zaś chronić bank przed stratą. Gdy w styczniu 2023 r. polski Sąd Najwyższy zwlekał z podjęciem uchwały właśnie w sprawie teorii salda, pytania prejudycjalne do TSUE zadał… sam Pierwszy Prezes SN, obawiając się m.in. czy skład SN jest prawidłowy. TSUE (postanowienie C-658/22) szybko odrzucił te sztuczki proceduralne, torując drogę do podjęcia uchwały.

Finalnie SN orzekł – jak już wspomniano – po myśli konsumentów. Gdzie tu pole do „reinterpretacji”? To raczej lobby bankowe jest rozgoryczone, że nie udało się wymusić salda, więc próbuje teraz dyskredytować wyroki, które zapadły. Koźmiński w swoich wystąpieniach kreśli wręcz apokaliptyczne wizje – sugeruje, że skoro polskie sądy unieważniają 20-letnie umowy na podstawie wyroków TSUE, to „TSUE może kiedyś zaingerować w umowy między przedsiębiorcami”. Strachy na lachy! To klasyczny chwyt „slippery slope” – dziś chronią konsumenta, jutro rozwalą wszystkie kontrakty w gospodarce. Nie ma na to żadnych dowodów – prawo UE dotyczy ochrony konsumentów (słabszej strony), nie umów B2B, i Trybunał wcale nie wykracza poza tę domenę. Koźmiński próbuje straszyć przedsiębiorców, by zyskać ich poparcie w walce z TSUE, ale jest to zabieg czysto retoryczny, pozbawiony podstaw prawnych.

Krótko mówiąc, prof. Koźmiński nie jest bezstronnym komentatorem, tylko adwokatem banków w todze profesora. Posługuje się autorytetem naukowym, by relatywizować jasne wyroki sądów i siać wątpliwości co do prymatu prawa konsumenckiego. Gdy mówi o „nadużyciu prawa” przez konsumentów, warto zapytać: czy skorzystanie z przysługującego prawa do sądu w obronie przed nieuczciwą umową można nazywać nadużyciem? Czy też nadużyciem było raczej umieszczenie w umowie niedozwolonej klauzuli przez bank? W naszej ocenie retoryka Koźmińskiego to właśnie element bankowego planu „zminimalizuj straty za wszelką cenę”. Jak zauważają analitycy, obecnie banki nie mają już skutecznego straszaka na frankowiczów – kredytobiorcy mają około 99% szans na wygraną w sądzie, otrzymują zwrot wszystkich świadczeń z odsetkami za zwłokę i wiedzą, że postępowania są coraz sprawniejsze. Wobec tego bankowcy chwytają się ostatniej deski ratunku: wpływać na opinię sędziów i decydentówpoprzez konferencje naukowe, raporty i właśnie takie artykuły jak ten na bank.pl. To nic innego jak próba odebrania konsumentom części ich praw przy zielonym stoliku, skoro nie udało się na sali sądowej.

Dr hab. Iwona Gębusia – akademiczka w służbie sektora finansowego

Dr Iwona Gębusia ostro skrytykowała nie tyle same firmy odszkodowawcze (te działają dla zysku), ile współpracujących z nimi pełnomocników – bo to przecież prawnicy z zawodów zaufania publicznego. Wskazywała na przypadki nieprawidłowości: np. osoba z listy ostrzeżeń KNF prowadzi firmę odszkodowawczą, a w sądach za nią występują prawnicy. Zaapelowała o wzmocnienie nadzoru nad takimi praktykami i wskazała, że w obecnym modelu konsument „oddaje” znaczną część korzyści pośrednikom.

Dr hab. Iwona Gębusia występuje tu jako przedstawicielka Uniwersytetu Warszawskiego, ale trzeba podkreślić, że to również osoba związana z rynkiem finansowym. Przez lata pracowała jako radca prawny obsługujący instytucje finansowe (kierowała działem prawa bankowego w jednej z kancelarii). Jej spojrzenie jest więc bliskie bankom.

W dyskusji wzięła na celownik głównie pełnomocników konsumentów – zarzucając im brak etyki, chciwość i rozmaite patologie. Nie negujemy, że na rynku usług prawnych zdarzają się nieuczciwe podmioty – czarne owce trafiają się w każdym stadzie, również wśród prawników frankowych. Jeśli ktoś z listy ostrzeżeń KNF prowadzi firmę i obchodzi prawo, to oczywiście źle.

Tyle że pani doktor uogólnia pojedyncze przypadki na całą branżę, dokładnie tak jak życzyłby sobie tego bankowy lobby. Maluje obraz, w którym kancelarie to żerujące na biednych klientach rekiny, prawnicy to hipokryci, a naiwny konsument niewiele zyskuje, bo większość „korzyści” rzekomo zabierają mu pośrednicy. Jest to przekaz jednostronny i wybiórczy. A gdzie słowo o nieprawidłowościach po drugiej stronie?

Banki również korzystają z zastępów pełnomocników, którzy w niejednej sprawie dopuszczali się nagannych praktyk – przewlekania postępowań, kwestionowania oczywistych faktów, składania wciąż tych samych zażaleń, by opóźnić rozstrzygnięcie. Czy o tym pani doktor wspomniała? Nie, bo celem debaty nie była symetria, tylko uderzenie w kancelarie odszkodowawcze.

Dr Gębusia stwierdziła też, że proces ugód między frankowiczami a bankami realnie przyspiesza, ugód jest coraz więcej – choć przyznała, że standardowe szablony ofert ugodowych często zniechęcają klientów. To dość znamienne: nawet ekspertka „związana z UW” zauważa, że banki przez długi czas proponowały ugody na jedno kopyto, na nieatrakcyjnych warunkach, co wielu frankowiczów zniechęciło. Innymi słowy, to wina banków, że klienci wybierali drogę sądową – bo nie chcieli podpisywać niekorzystnych porozumień.

Dziś, gdy wygrane w sądach są niemal pewne, banki oczywiście chętniej proponują ugody, ale dla wielu kredytobiorców jest już za późno – idą po pełną wygraną do Temidy. Pani Gębusia apeluje, by banki bardziej indywidualizowały oferty, bo kopiuj-wklej nie działa. Trudno nie dostrzec w tym ukrytej pretensji do sektora: „Staraliśmy się wam pomóc ugodami, ale daliście ciała”. Cóż, racja – jednak ekspertka zarazem krytykuje rządowy program mediacji (bo mediatorzy rzekomo stronniczy, procedury automatyczne itd.).

Z tej krytyki znów przebija interes banków: mediacje Ministerstwa Sprawiedliwości nie wypaliły, co zresztą wynikało w dużej mierze z braku szczerego zaangażowania banków. Teraz więc dyskredytuje się próby polubowne pod auspicjami państwa. Wychodzi na to, że żadne rozwiązanie problemu frankowego nie podoba się lobby bankowemu – poza ustawową „interwencją”, która ograniczyłaby ich odpowiedzialność. Dodajmy, że na wspomnianej konferencji fundacji Koźmińskiego prezes ZBP Białek otwarcie powiedział, że ugody już bankom nie wystarczą i konieczna jest interwencja legislacyjna.

To wiele wyjaśnia: sektor liczy na specustawę, która zahamuje napływ nowych pozwów lub okroi roszczenia klientów. Czyżby pani Gębusia i inni eksperci przygotowywali grunt pod takie zmiany? Wygląda na to, że tak.

Najbardziej jednak dr Gębusia dała się poznać jako rzeczniczka banków przy temacie sporów o kredyty złotowe oparte o WIBOR. Stwierdziła ona, że zapewnienia niektórych kancelarii, jakoby złożenie pozwu „WIBORowego” to prosta droga do darmowego kredytu, są „bezpodstawne”, a beneficjentami takiej narracji są firmy reklamujące się tym hasłem. Dodała, że nie sposób tu wysnuwać analogii do kredytów frankowych z lat 2000., bo stan prawny i faktyczny jest inny – „myślę, że tu nie ma łatwego powrotu do scenariusza frankowego” – skwitowała.

Innymi słowy: nie straszcie banków pozwami o WIBOR, i tak nic nie ugracie. To dokładnie przekaz, który chciałyby wysłać banki do milionów złotówkowiczów z kredytami hipotecznymi, którym raty wystrzeliły w górę w 2022 r. Gębusia próbuje zamknąć im drogę, mówiąc: to nie to samo co franki, tu banki nie popełniły uchybień. Czy ma rację? Rzeczywiście, sprawy WIBOR-owe są nieco inne – indeks WIBOR jest oficjalnym wskaźnikiem, nie zaś wewnętrznym kursem banku jak przy frankach. Ale czy to znaczy, że umowy złotowe nie mogą zawierać nieuczciwych postanowień? Już kilka polskich sądów nabrało poważnych wątpliwości co do uczciwości mechanizmu WIBOR.

W efekcie aż cztery różne sądy skierowały pytania prejudycjalne do TSUE w sprawie kredytów opartych o WIBOR. Gdyby wszystko było jasne i uczciwe, nie byłoby tylu pytań. Co więcej, rzecznik generalny TSUE Laila Medina we wrześniu 2025 r. wydała opinię, która „otwiera drogę do kontroli sądowej kredytów złotowych opartych na WIBOR i zwiększa prawdopodobieństwo całkowitej porażki sektora bankowego”.

Rzecznik uznała, że klauzule o zmiennym oprocentowaniu WIBOR podlegają ocenie pod kątem nieuczciwości, jeśli nie zostały jasno przedstawione konsumentow. Bank musi poinformować klienta w sposób precyzyjny o nazwie wskaźnika, jego administratorze oraz potencjalnych konsekwencjach stosowania tego wskaźnika – tak by klient mógł oszacować całkowity koszt kredytu. Informacje te muszą w pełni ujawniać metodę i główne czynniki wpływające na wahania stawki. Jeżeli bank tego nie zrobił, sąd krajowy może uznać warunek za nieuczciwy.

Co na to banki? Chwalą się, że rzecznik TSUE “nie zakwestionowała samego WIBOR-u” i że sądy nie mogą badać wskaźnika jako takiego. To prawda – TSUE nie obali ustawowego wskaźnika, ale może zmusić banki do ujawnienia ryzyka z nim związanego i ukarania ich, jeśli tego nie zrobiły. Wielu kredytobiorców złotowych twierdzi, że nikt im jasno nie wytłumaczył, jak bardzo rata może wzrosnąć, gdy WIBOR pójdzie w górę. Czy banki pokazywały im scenariusze przy 5%, 7% stawce? Wątpliwe. A zatem brak rzetelnej informacji może być kluczem do podważenia tych umów – podobnie jak brak informacji o ryzyku walutowym pogrążył banki w sprawach frankowych.

Dr Gębusia jednak woli bagatelizować problem. Idzie nawet dalej – sugeruje, że za pozwami WIBOR stoją wyłącznie złudne obietnice kancelarii, a konsumenci nic nie ugraliby w sądzie. Ciekawe, że dzień po wydaniu opinii rzecznik TSUE w sprawie WIBOR, zapadł pierwszy wyrok w Warszawie, w którym sąd unieważnił umowę opartą na WIBOR-ze(sygn. XXVIII C 12118/22) – pokazując, że jednak da się i to całkiem szybko. To dopiero początek, ale banki już dostały sygnał ostrzegawczy. Można odnieść wrażenie, że dr Gębusia pełni rolę „rzecznika sektora” mającego ten sygnał zagłuszyć. Jej wykładnia jest prosta: frankowicze – może mieli rację (bo ryzyko walutowe, klauzule indeksacyjne), ale WIBOR-owcy – nie przesadzajcie, wszystko było OK.

Tyle że rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, a słowa pani Gębusi służą interesowi banków, które boją się powtórki lawiny pozwów – tym razem od kredytobiorców złotowych. Nawet jeśli sprawy WIBOR nie będą dla klientów tak „łatwe” jak frankowe, to z pewnością nie są też beznadziejne, skoro zajmuje się nimi TSUE. Próba zduszenia tych roszczeń w zarodku przez ośmieszanie ich (“chcieć darmowy kredyt – to bezpodstawne”) jest właśnie instrumentalnym traktowaniem prawa, przed którym tak przestrzegają bankowcy – z tą różnicą, że to oni próbują w ten sposób chronić swoje interesy.

Podsumowując, dr Iwona Gębusia przedstawia się jako bezstronna akademiczka, ale powiela argumenty sektora bankowego. Wytyka patologie po stronie firm odszkodowawczych, milcząc o patologiach banków. Ostrzega przed „darmowym kredytem” w kontekście WIBOR, choć sama idea sankcji darmowego kredytu (SKD) jest przewidziana w prawie UE i polskim na wypadek poważnych naruszeń – to nie kaprys prawników, tylko kara dla nierzetelnego kredytodawcy. Co więcej, nowa Dyrektywa UE w sprawie kredytu konsumenckiego wprowadza wprost sankcje za niedochowanie obowiązków informacyjnych czy złe badanie zdolności kredytowej. Rządowy projekt nowelizacji ustawy o kredycie konsumenckim zakłada właśnie rozszerzenie sankcji kredytu darmowego, np. gdy bank nie zbada zdolności należycie. Jarosław Wolak z mBanku narzeka w artykule, że to „paradoks” i że bank straci połowę odsetek nawet za drobne uchybienia. Ale z punktu widzenia konsumenta to dobrze – bank będzie dwa razy myślał, zanim zignoruje procedury. Gębusia i inni eksperci zdają się jednak uważać, że każda zaostrzona ochrona to przesada. To pokazuje ich stronniczość: interesy klientów są dla nich na drugim miejscu, priorytetem jest spokój banków.

Jarosław Wolak – głos mBanku, który minimalizuje każdy problem

Jarosław Wolak (dyrektor departamentu prawnego mBanku) ocenił opinię Rzecznika w głośnej „sprawie WIBOR” jako neutralną, a nawet pozytywną dla sektora: nie wynika z niej obowiązek ujawniania klientom metodologii wyznaczania wskaźnika. Podał analogię, że producent samochodu nie musi pokazywać klientowi budowy silnika, wystarczy że wskaże czynności obsługowe.

Przytoczona wypowiedź jest modelowym przykładem narracji banku próbującego umniejszyć znaczenie zarzutów i uspokoić klientów. Jarosław Wolak to wysoki rangą prawnik w mBanku, a więc reprezentant jednej ze stron sporu – trudno oczekiwać od niego innej opinii niż korzystnej dla sektora. Jego słowa dowodzą jednak swoistej arogancji wobec konsumentów. Twierdzi on, że opinia Rzecznika Generalnego TSUE w sprawie WIBOR w zasadzie nic złego dla banków nie wróży, bo “nie nakazuje ujawniać metodologii liczenia wskaźnika”. Porównuje wiedzę klienta o WIBOR-ze do wiedzy kierowcy o silniku – niby nie musi znać szczegółów technicznych. Tyle że ta analogia jest chybiona. Kredytobiorca nie domaga się planów algorytmu WIBOR, tylko rzetelnej informacji o mechanizmie oprocentowania i ryzyku z nim związanym.

A to akurat Rzecznik TSUE podkreśliła bardzo mocno: bank musi przedstawić klientowi potencjalne konsekwencje zmiennej stopy i czynniki wpływające na jej wahania. Jeżeli tego nie zrobił – a wielu klientów skarży się, że przedstawiano im kredyt „prawie stały, bo WIBOR historycznie jest stabilny”, co okazało się nieprawdą – to klauzula może zostać uznana za nieuczciwą. Pan Wolak wygodnie pomija tę część opinii, skupiając się na braku obowiązku ujawniania samej „kuchni” wyliczania wskaźnika. Owszem, klient nie potrzebuje poznać skomplikowanego wzoru WIBOR-u. Ale musi być świadomy, że WIBOR może się gwałtownie zmieniać i z jakiego powodu (np. decyzje RPP, kryzysy finansowe). Czy banki to wyjaśniały? Czy w 2020 r., gdy brano masowo kredyty na 0,3% WIBOR, banki zaznaczały, że za dwa lata WIBOR może wynosić 7%? Jeśli nie, to nie dopełniły obowiązku informacyjnego. I o tym jest sprawa – nie o podważanie samego wskaźnika, tylko o rzetelność informacji i równowagę stron umowy.

Wolak stwierdził też, że „badaniu może podlegać przejrzystość warunku umownego i wpływ zmian wskaźnika na koszt, ale sam wskaźnik – jako taki – nie powinien być przedmiotem oceny sądu”. To powtórzenie sedna opinii Rzecznika TSUE (sądy nie ocenią wskaźnika jako takiego, tylko klauzulę umowną).

Z tym się zgadzamy – nikt nie oczekuje, że sąd unieważni WIBOR jako wskaźnik, ale może unieważnić umowę, jeśli uzna że warunek o WIBOR-ze był nieuczciwy (bo np. klient nie miał jak ocenić ryzyka zmiany oprocentowania). Bankowy prawnik próbuje jednak przekuć to w przekaz: „sąd nie może kwestionować WIBOR-u, więc wszystko gra”. Jeszcze raz – to, że nie zakwestionuje istnienia wskaźnika, nie znaczy, że nie potępi braku informacji o nim.

Sąd może orzec, że skoro klient nie został poinformowany o mechanizmie zmiennej stopy, to zgoda na takie ryzyko nie była świadoma, a więc warunek jest abuzywny (art. 385^1 k.c.). Konsekwencją może być odfrankowienie kredytu złotowego (zamrożenie oprocentowania na marży bez WIBOR) albo nawet unieważnienie umowy – to już zależy od konkretnych okoliczności. Ale z pewnością stwierdzenie “nic nam nie grozi” jest zbyt optymistyczne ze strony banku.

Wreszcie Wolak powiela dość protekcjonalny slogan, że „im więcej informacji, tym lepiej” to mit – ważne, by informacje były podstawowe i zrozumiałe. Oczywiście, nikt nie chce zalewać klienta toną papierów. Tylko czy banki faktycznie przekazywały zrozumiałe podstawowe informacje o ryzyku zmiennej stopy? Wielu kredytobiorców twierdzi, że nie – że w materiałach posługiwano się wykresami z przeszłości, gdzie WIBOR wahał się w niewielkim korytarzu, co mogło uśpić czujność. Banki lubią zwalać winę na klientów: „podpisali, mieli w umowie że stopa zmienna, o co im chodzi”. Jednak dyrektywa 93/13 i orzecznictwo TSUE wymagają od przedsiębiorcy czegoś więcej – aktywnego i lojalnego poinformowania konsumenta o istotnych cechach produktu i ryzykach.

Brak takiej informacji stanowi naruszenie obowiązku dobrych praktyk i może skutkować uznaniem klauzuli za nieuczciwą Sądy ocenią, czy bank postąpił wobec klienta „uczciwie i słusznie” i czy mógł założyć, że klient zgodziłby się na taki warunek świadomie Jeśli nie – klauzula out. Wtedy pan Wolak może się zdziwić. Jego własny bank, mBank, był zresztą jednym z głównych „bohaterów” afery frankowej – to przeciw mBankowi zapadł już w 2010 r. słynny wyrok w sprawie “nabitych w mBank” (klauzula jednostronnej zmiany oprocentowania). Widać historia lubi się powtarzać, tym razem z WIBOR.

Wolak wspomina też o sankcji kredytu darmowego (SKD) – że projekt ustawy przewiduje sankcję za niewłaściwe badanie zdolności kredytowej, co może prowadzić do paradoksów (np. klient spłacił kredyt, a może żądać SKD twierdząc że został “przekredytowany”) Trudno dociec, czemu to nazywa paradoksem – przecież jeśli bank udzielił komuś kredytu ponad realne możliwości spłaty (licząc, że jakoś to będzie), to faktycznie zawinił i sankcja jest uzasadniona. Wiele tragedii kredytowych wzięło się z tego, że banki zbyt optymistycznie liczyły zdolność, zwłaszcza w walutach obcych.

Nowe przepisy mają temu zapobiegać, nakładając dotkliwą karę – darmowy kredyt – za lekkomyślność banku. To działanie w interesie konsumentów i stabilności finansowej (ogranicza ryzyko bańki kredytowej). Ale dla bankowców to oczywiście kolejny “absurd”, bo woleliby działać bez takiej odpowiedzialności. W podobnym tonie Wolak krytykuje „połówkową sankcję” – czyli utratę połowy odsetek za drobniejsze uchybienia, niby nieszkodzące konsumentowi. Cóż, doświadczenie uczy, że banki często bagatelizują drobne obowiązki, jeśli nie grożą im konsekwencje. Teraz będą musiały bardziej pilnować standardów, bo nawet za mniejsze błędy zapłacą utratą części zysku. I o to chodzi – o stworzenie zachęt do rzetelności wobec klienta. Pan Wolak nazywa to “zachętą do masowych pozwów”. No cóż, jeśli banki masowo naruszają przepisy, to może i pozwów będzie dużo – przynajmniej do czasu aż nauczą się pełnej transparentności i fair play.

Jarosław Wolak realizuje klasyczną linię obrony banku: “nie jest tak źle, nic nie musimy zmieniać, to klienci szukają dziury w całym”. Jego wypowiedzi są całkowicie zgodne z interesem pracodawcy (mBanku), więc nie stanowią zaskoczenia. Problem w tym, że w artykule bank.pl przedstawiane są bez żadnego komentarza czy głosu drugiej strony. Wolak mówi z pozycji ex cathedra, jakby to była prawda objawiona – a fakty są takie, że to opinia jednej strony sporu. Druga strona – konsumenci – widzi to inaczej: to banki “szukają dziury” w orzeczeniach TSUE, by tylko nie przyznać się do błędów. Gdy prawnik mBanku cieszy się, że “nie muszą ujawniać metodologii WIBOR”, konsument może zapytać: a czego boicie się ujawnić? Czyżby tego, że WIBOR przez lata ustalała garstka banków na telefon, że to wskaźnik oderwany od realnych transakcji (co zresztą skłoniło władze do planu zastąpienia go nowym indeksem). Zamiast uczciwej refleksji, mamy zamiatanie pod dywan i uspokajanie klientów, że wszystko z nimi w porządku, a „umowy WIBOR-owe zasadniczo spełniają wymagany standard przejrzystości”. Cóż, to oceni niezawisły sąd – i być może zaskoczy pana Wolaka oraz innych bankowców, podobnie jak zaskoczyły ich wyroki w sprawach frankowych.

Puenta: Nie damy się zagłuszyć!

Wystąpienia z konferencji Wyzwania Bankowości 2025 to nic innego jak bankowy teatr absurdu. Na scenie widzimy prezesa lobby bankowego, profesora-prawnika na usługach banków, prawniczkę z doświadczeniem w instytucjach finansowych oraz prawnika zatrudnionego w banku. Wszyscy zgodnym chórem usiłują przekonać widownię, że biali to czarni, a czarne jest białe: że to niby konsumenci i ich obrońcy nadużywają prawa, a biedne banki są poszkodowane. Tymczasem fakty krzyczą coś zupełnie przeciwnego: to banki masowo naruszały prawo konsumenckie, za co teraz ponoszą konsekwencje. Trybunał Sprawiedliwości UE wydał szereg wyroków po stronie klientów (choćby wspomniane C-520/21, C-19/20, C-485/19 i inne), a polski Sąd Najwyższy potwierdził prokonsumencką linię orzeczniczą w pełnej uchwale. NIK wytknął bankom i nadzorcom liczne zaniedbania. UOKiK wpisał klauzule walutowe banków do rejestru niedozwolonych postanowień. KNF i nawet NBP wezwali banki do oferowania ugód, bo inaczej czekały je gigantyczne przegrane – i tak też się stało (99% spraw wygrywają frankowicze). Beneficjentem tych procesów jest więc społeczeństwo – dziesiątki tysięcy zwykłych rodzin uwolnionych od nieuczciwego długu – a nie kilka kancelarii.

Banki próbują teraz zmienić narrację: kreują mit pazernych prawników żerujących na naiwności klientów. Cóż za hipokryzja! To trochę tak, jakby producent wadliwych samochodów oskarżał adwokatów ofiar wypadków, że „nakręcają” roszczenia, zamiast uderzyć się w pierś za felerny produkt. Nie dajmy sobie wmówić, że czarne jest białe. Frankowicze, „wiborowicze” i inni poszkodowani mają konstytucyjne prawo do dochodzenia swoich racji. Gdy słyszymy z ust lobby bankowego frazesy o trosce nad „aksjologią prawa” i „stabilnością sektora”, miejmy z tyłu głowy, że chodzi o ich własny bilans. Ten sektor przez lata świetnie zarabiał, często kosztem klientów – teraz musi ponieść konsekwencje swoich decyzji.

Żaden PR-owy spektakl już tego nie zatrzyma. Sędziowie, co pokazują uchwały SN, nie dają się nabrać na te łzawe opowieści o „wykorzystywaniu prawa przez konsumentów”. Wciąż jednak trwa walka o opinie polityków i opinii publicznej. Dlatego tak ważne jest, by prostować manipulacje. Banki liczą, że zmęczeni kredytobiorcy może dadzą się zniechęcić, przestraszą się rzekomych kosztów dla państwa czy łatki „roszczeniowców”. Nic z tego – prawda jest po stronie konsumentów, potwierdzona czarno na białym w wyrokach. Bankowy teatr absurdu nie przekona już frankowiczów ani innych świadomych klientów. Jego aktorzy coraz bardziej tracą wiarygodność, krzycząc do pustej sali. A my – konsumenci – nie damy się zakrzyczeć.

Udostępnij32Tweet20
Michał Augustynowicz

Michał Augustynowicz

Ekspert finansowy, skupiający się od 5 lat na kredytach frankowych. Ma zdolność do analizy skomplikowanych zagadnień oraz pasje do dzielenia się wiedzą. Autor wielu publikacji stanowiących źródło informacji dla poszkodowanych klientów banków. e-mail: m.augustynowicz@chf24.pl

Rekomendowane dla Ciebie

Ustawa frankowa: Milionowe oszczędności dla banków, i gigantyczne straty dla kancelarii frankowych? Czy Frankowicze zyskają na nowych przepisach?

Napisał Michał Augustynowicz
10 listopada 2025
Ustawa frankowa: Milionowe oszczędności dla banków, i gigantyczne straty dla kancelarii frankowych? Czy Frankowicze zyskają na nowych przepisach?

Kampania skierowana przeciwko kancelariom prawnym wchodzi w nowy etap. Przedstawiciele sektora bankowego, wspierani autorytetem pełnomocniczki ministra ds. ochrony praw konsumentów, nie ograniczają się już do okazyjnego krytykowania frankowych...

Czytaj więcejDetails

Ugody z bankami: psychologia negocjacji i triki, które mają złamać frankowiczów

Napisał Michał Augustynowicz
5 listopada 2025
Rozliczenie z bankiem, zwrot kapitału, pozew banku w sprawach frankowych –  Frankowicze i możliwe scenariusze

Frankowicze wygrywają dziś w sądach niemal wszystkie sprawy, a banki – naciskane kosztami i orzecznictwem – coraz śmielej wyciągają „ugodową” gałązkę oliwną. W pierwszej połowie 2025 r. liczba...

Czytaj więcejDetails

WIBOR w Kredycie Złotowym: Usunięcie go nie jest łatwe, ale doświadczona Kancelaria WIBOR wie, jak to zrobić!

Napisał Michał Augustynowicz
31 października 2025
WIBOR w Kredycie Złotowym: Usunięcie go nie jest łatwe, ale doświadczona Kancelaria WIBOR wie, jak to zrobić!

Sprawy sądowe o WIBOR wchodzą w decydującą fazę. Obie strony sporu z niecierpliwością czekają na wyrok TSUE do sprawy C-471/24. Opinia Rzecznik Generalnej TSUE do tej sprawy została...

Czytaj więcejDetails
Następny post
Ustawa frankowa: Milionowe oszczędności dla banków, i gigantyczne straty dla kancelarii frankowych? Czy Frankowicze zyskają na nowych przepisach?

Ustawa frankowa: Milionowe oszczędności dla banków, i gigantyczne straty dla kancelarii frankowych? Czy Frankowicze zyskają na nowych przepisach?

Proszę Zaloguj się aby dołączyć do dyskusji.

Spis treści:

  • Bankowa narracja: odwracanie ról ofiary i sprawcy
  • Dr Tadeusz Białek – prezes ZBP straszy “instrumentalizacją” prawa
  • Prof. Krzysztof Koźmiński – prawo na usługach banków
  • Dr hab. Iwona Gębusia – akademiczka w służbie sektora finansowego
  • Jarosław Wolak – głos mBanku, który minimalizuje każdy problem
  • Puenta: Nie damy się zagłuszyć!

Serwis informacyjny o kredytach i sporach z bankami. Wiadomości, analizy i komentarze dotyczące kredytów we frankach i złotówkach. Śledzimy wyroki, zmiany w prawie i oferty ugodowe, aby kredytobiorcy byli na bieżąco. Znajdziesz tu także praktyczne poradniki, relacje kredytobiorców i opinie ekspertów, które pomogą Ci zrozumieć aktualną sytuację i podjąć właściwe decyzje.

MENU

  • • Strona główna
  • • Wiadomości
  • • Wyroki
  • • Poradnik Frankowicza
  • • Felietony
  • • W Sądach
  • • Prawnicy
  • • Ranking kancelarii frankowych
  • • Ranking kancelarii SKD
  • • Kancelarie frankowe
  • • Forum frankowe
  • • Kredyty w złotówkach
  • • Baza wiedzy
  • • Kontakt

WYDAWCA

Michał Augustynowicz

Dolnośląskie Centrum Biznesu

ul. Stanisławowska 47

54-611, Wrocław

E-mail: info@chf24.pl

© 2025 CHF24.PL - Frankowicze, Kancelarie Frankowe, Wiadomości | Redakcja | Mapa portalu | Polityka prywatności | Regulamin strony | Kontakt

Projekt i wykonanie:
Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
  • Strona Główna
  • Wiadomości
    • Frankowicze
    • Kredyt w PLN
    • Sankcja kredytu darmowego
  • Wyroki
    • Wyroki TSUE
  • Poradnik Frankowicza
  • Felietony
  • Prawnicy
  • W Sądach
  • Forum
  • Ugody
  • Ranking Kancelarii

© 2025 CHF24.PL - Frankowicze, Kancelarie Frankowe, Wiadomości | Redakcja | Mapa portalu | Polityka prywatności | Regulamin strony | Kontakt

Brak wyników
Zobacz wszystkie wyniki
  • Strona Główna
  • Wiadomości
    • Frankowicze
    • Kredyt w PLN
    • Sankcja kredytu darmowego
  • Wyroki
    • Wyroki TSUE
  • Poradnik Frankowicza
  • Felietony
  • Prawnicy
  • W Sądach
  • Forum
  • Ugody
  • Ranking Kancelarii

© 2025 CHF24.PL - Frankowicze, Kancelarie Frankowe, Wiadomości | Redakcja | Mapa portalu | Polityka prywatności | Regulamin strony | Kontakt