W ostatnich dniach widać wyraźne zaostrzenie retoryki sektora bankowego w kwestii roszczeń kredytobiorców złotowych – chodzi oczywiście o WIBOR i o to, czy jest wskaźnikiem miarodajnym i uczciwym. Początkowo banki bagatelizowały zastrzeżenia klientów, ale po tym, gdy dwa różne sądy udzieliły kredytobiorcom zabezpieczenia powództwa w sprawach „o WIBOR”, bankowcom przestało być do śmiechu. Widać już pierwsze efekty zmiany strategii – w czołowych, opiniotwórczych mediach branżowych pojawiają się obszerne felietony i artykuły… broniące stawki referencyjnej. Nierzadko ich autorami są te same osoby, które jeszcze niedawno same krytykowały WIBOR i potwierdzały związane z nim obawy konsumentów. To z pewnością dopiero początek szeroko zakrojonej kampanii medialnej. Kredytobiorcom sugeruje się otwierać popcorn i obserwować, jak kolejni redaktorzy finansowi będą stawać się rycerzami w lśniącej zbroi, chętnymi do obrony banków.
- W ostatnich miesiącach najpopularniejsze portale finansowe brały WIBOR na tapet częściej niż kiedykolwiek, a to za sprawą wątpliwości związanych z uczciwością stawki referencyjnej
- W tym okresie opublikowano setki materiałów wyrażających wątpliwości kredytobiorców i niejako potwierdzających ich obawy, a nawet wskazujących możliwe rozwiązania dla kwestii WIBORu
- Obecnie wielu redaktorów zmienia kierunek swoich sympatii i zaczyna bronić WIBORu, a także udzielonych w oparciu o ten wskaźnik kredytów. Należy się spodziewać, że tego rodzaju materiałów będzie przybywać i wkrótce staną się one dominujące w przestrzeni publicznej.
Komu wierzyć w kwestii WIBORu? Dziennikarzom? Bankom? A może prawnikom?
Wygląda na to, że kredytobiorców złotowych chcących się sądzić z bankiem czeka naprawdę trudna batalia. Ich przeciwnik to zasobny profesjonalista, dysponujący ogromnymi środkami na forsowanie swoich „racji” i zakrzykiwanie prokonsumenckich stanowisk. Przez pierwsze miesiące sporów o WIBOR nie było to tak widoczne, ponieważ banki wyraźnie nie doceniły wagi problemu. Wydało im się, że „twarde stanowisko” w sprawie przedstawione przez ZBP i administratora stawki – GPW Benchmark będzie wystarczające, by uzmysłowić kredytobiorcom, że nie mają szans w sądach.
Ci jednak, nauczeni doświadczeniem frankowiczów, wiedzą już, że bankom nie można w takich kwestiach ufać. Do polskich sądów trafiło już kilkadziesiąt pozwów, wiadomo też o przynajmniej dwóch przypadkach, gdzie sąd zdecydował się przyznać powodowi zabezpieczenie roszczeń. Pierwszy taki (znany medialnie) przypadek miał miejsce 3 listopada 2022 roku, postanowienie zostało wydane przez Sąd Okręgowy w Katowicach.
Klientka ING Banku Śląskiego w trakcie postępowania sądowego będzie spłacać swój kredyt wg nowych zasad. Sąd usunął z umowy kredytowej WIBOR, a zatem miesięczna rata oprocentowana będzie wyłącznie marżą banku.
Konsekwencją jest spadek raty z 6700 zł na 1700 zł. Bank w tej sprawie złożył zażalenie i postanowienie to zostało uchylone pod koniec 2022 roku. Jednak również pod koniec 2022 roku podobne postanowienie wydał Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli, tam jednak zdecydowano nie tyle o wyeliminowaniu stawki referencyjnej, co wstrzymaniu spłaty kredytu na czas trwającego postępowania.
Oczywiście banki, jak i ZBP nie omieszkały podkreślić, że postanowienie sądu to jeszcze nie wyrok. To oczywiście prawda, przy czym trzeba jasno powiedzieć, że skoro dwa różne sądy wydały tego rodzaju decyzję, kredytobiorcy musieli wykazać interes prawny w kwestionowaniu warunków umownych, a także uprawdopodobnić zasadność swoich roszczeń.
Gdy zatem ING Bank Śląski nagle wstrzymał przyznawanie nowych kredytów ze zmiennym oprocentowaniem, stało się jasne, że sprawa zaczyna być poważna. Błyskawicznie znalazło to swoje odzwierciedlenie w zachowaniu dziennikarzy finansowych.
Nie można bowiem zapominać, że to właśnie banki są jednymi z głównych reklamodawców w najpopularniejszych portalach branżowych – żadnemu z tych mediów nie opłaca się więc iść na wojnę z tak potężnym kontrahentem.
Na efekty nie trzeba było długo czekać: blogerzy i dziennikarze, którzy jeszcze niedawno brali WIBOR pod lupę – i nie podobało im się to, co dostrzegli – nagle zaczęli bronić stawki referencyjnej. Niektórzy wręcz korzą się przed czytelnikami, prostują publikowane wcześniej informacje i prezentują zupełnie inne stanowiska niż do tej pory.
Najbardziej jaskrawym przykładem jest kwestia finansowania akcji kredytowej z depozytów. Obszerne informacje na temat tego mechanizmu możemy znaleźć w czołowych mediach w Polsce – artykułów z tego roku i lat minionych są setki, jeśli nie tysiące. Obecnie niektórzy dziennikarze wyraźnie obierają kurs na obronę sektora bankowego, twierdząc, że tego rodzaju twierdzenia są… błędne, zaś banki finansują kredyty nie ze środków pozyskanych od klientów, a z kapitałów.
Dlaczego to ważne? Ponieważ od miesięcy ci sami dziennikarze podkreślali, że WIBOR jest niemiarodajny, bo nie odzwierciedla rzeczywistego kosztu pozyskania pieniędzy przez banki. Nie pożyczały one bowiem pieniędzy od siebie na rynku międzybankowym, a finansowały akcję kredytową z depozytów, które były oprocentowane dużo niżej niż te pożyczki.
Dzisiaj retoryka wygląda już zupełnie inaczej – część środowiska dziennikarskiego już nie tylko uważa, że banki wcale nie działały w ten sposób, ale wręcz twierdzi, że celem WIBORu nigdy nie było odzwierciedlenie kosztu pieniądza!
Kredytobiorco! Płać i zapomnij o pozwie! Ratuj sektor bankowy!
Aby nowa retoryka miała większą szansę na przyjęcie przez odbiorców, potrzebne jest wykreowanie wroga. A kto może być lepszym antagonistą, niż kancelarie prawne wyspecjalizowane w walce z bankami? Te same kancelarie, które pomagają frankowiczom pozbyć się abuzywnych umów i mają w tym zakresie niemal 100 proc. skuteczność, dziś są oskarżane przez banki i niektórych dziennikarzy o nakręcanie popytu na pozwy. Sektor bankowy wyraźnie stara się zdyskredytować doświadczonych specjalistów i podkopać zaufanie konsumentów do prawników i radców prawnych, bo to skuteczny sposób na zniechęcenie kredytobiorców do wstąpienia na drogę sądową.
Banki odwołują się też do sumienia konsumentów, podkreślając, że sektor może mieć poważne problemy w związku z negowaniem WIBORu – najwięksi pesymiści wieszczą już nawet bankructwo Polski. Trudno interpretować to inaczej, niż tak, że konsumenci powinni zapomnieć o dochodzeniu sprawiedliwości w sądach i spłacać swoje zobowiązania według harmonogramu nadesłanego przez bank – obojętnie, czy oprocentowanie ich kredytu będzie wynosiło 10, 15, czy 20 proc. Wszystko dla dobra ojczyzny, i banków oczywiście, które jak widać trzymają Polskę na swoich silnych barkach.
Tym, co bez wątpienia zwraca uwagę, jest to, że dziennikarze, którzy w ostatnich dniach prezentują zupełnie nowy pogląd na WIBOR, zgodnie pomijają kwestię niedopełnienia obowiązku informacyjnego przez bank w zakresie przedstawienia konsumentom potencjalnie nieograniczonego ryzyka wzrostu oprocentowania. Podobny problem występował w kredytach frankowych, gdzie banki nie postarały się, aby wytłumaczyć kredytobiorcom, że kurs CHF może rosnąć w zupełnie nieprzewidywalny sposób. Wręcz przeciwnie, doradcy w banku w wielu przypadkach przekonywali, że frank to stabilna waluta i z pewnością nie urośnie więcej niż kilkadziesiąt groszy (tego typu informacje klienci pozyskiwali w okresie, gdy CHF kosztował 2 zł i był najtańszy w historii).
Bardzo podobnie wyglądała sytuacja w przypadku kredytów złotowych. Przypomnijmy, że do lipca 2021 roku banki nie miały nawet obowiązku oferować kredytobiorcom produktów hipotecznych opartych o czasowo stałe oprocentowanie. Gdy klienci biorący kredyt w latach 2020-2021 pytali o czasowo stałą stopę procentową, słyszeli niejednokrotnie w banku, że w dłuższej perspektywie to rozwiązanie nie będzie dla nich opłacalne. Osoby, które uwierzyły wówczas doradcom w banku, płacą nierzadko ponad 100 proc. wyższe raty niż w pierwszych miesiącach po uruchomieniu kredytu. Zachodzi więc pytanie, czy bank aby na pewno dołożył starań, by klienci podejmowali decyzje w oparciu o obiektywne kryteria. Kolejna istotna kwestia to ta dotycząca równowagi pomiędzy stronami. Nie ma bowiem wątpliwości, że całością ryzyka ekonomicznego bank obciąża swojego klienta, stronę słabszą, która nie ma ani możliwości negocjacyjnych, ani wiedzy branżowej, by przed tym zagrożeniem się bronić. Podobnie sytuacja wyglądała w przypadku frankowiczów. Dziś wiemy już, że umowy frankowe były pełne klauzul niedozwolonych i kształtowały obowiązki klienta w sposób sprzeczny z zasadami współżycia społecznego. Banki wiedzą już, że sytuacja może się powtórzyć. Konsekwencje finansowe będą w tym przypadku znacznie poważniejsze niż w sporach o franki. Dlatego zrobią wszystko, by zniechęcić kredytobiorców do składania pozwów.
Następne miesiące z pewnością przyniosą setki nowych publikacji, których autorzy będą podejmowali usilne próby udowodnienia przejrzystych intencji banków i solidnych fundamentów WIBORu. Kredytobiorcom serdecznie rekomendujemy sprawdzenie, co ci sami autorzy i te same media miały do powiedzenia na temat stawki referencyjnej, nim banki zrozumiały zagrożenie prawne, które kryje się za intencjami kredytobiorców. Oczywiście przy założeniu, że artykuły te wkrótce nie zaczną znikać z sieci, co stanowiłoby kolejny dowód na to, jak bardzo zdesperowane są banki.