Gdy banki zaczęły proponować frankowiczom ugody, w ramach których można umorzyć część długu, powstało pytanie, czy od tego rodzaju korzyści trzeba zapłacić podatek. Jak się okazuje, mimo iż umorzenie części kredytu stanowi przychód, frankowicz może liczyć na przywilej pozwalający mu na niepłacenie od niego podatku. Interpretacja ta została potwierdzona przez fiskus, kredytobiorcy nie muszą się obawiać, że po dogadaniu się z bankiem czeka ich dzielenie się uzyskaną korzyścią z państwem. Nadal aktualne pozostaje jednak pytanie: czy w ogóle warto podpisać taką ugodę, skoro można pozwać bank i dążyć do uznania całej umowy za nieważną?
Frankowicz nie zapłaci podatku od ugody z bankiem
Już od kilku miesięcy mówiło się, że frankowicze nie będą musieli płacić podatku za umorzenie części salda kredytu w wyniku podpisanej ugody. Wcześniej na ten przywilej mogli liczyć jedynie ci kredytobiorcy, którzy prawomocnie unieważnili swoją umowę na drodze sądowej.
Wydana została interpretacja podatkowa, która potwierdza, że ugoda z bankiem daje kredytobiorcy podobne prawo. O taką indywidualną interpretację wystąpił frankowicz, który w 2008 roku zaciągnął kredyt waloryzowany kursem helweckiej waluty. W 2022 roku kredytobiorca zawarł ugodę z bankiem, a jednym z jej skutków było umorzenie zadłużenia o wartości 21 tys. zł. Frankowicz chciał wiedzieć, czy od tej umorzonej kwoty musi odprowadzić podatek.
Fiskus wprawdzie potwierdził, że umorzenie części kredytu stanowi przychód. Kredytobiorca uzyskuje bowiem w ten sposób przysporzenie majątkowe. Zwykle tego rodzaju przychód z innych źródeł wykazuje się w zeznaniu rocznym, a następnie rozlicza według skali podatkowej.
Sytuacja frankowiczów jest jednak wyjątkowa, gdyż są objęci rozporządzeniem ministra finansów z dnia 11 marca 2022 roku. Rozporządzenie dotyczy zaniechania poboru podatku dochodowego od niektórych dochodów związanych z kredytem hipotecznym (udzielonym na cele mieszkaniowe). Fiskus w swojej interpretacji potwierdził, że sytuacja frankowicza, który zawarł ugodę i umorzył część zobowiązania, podlega temu rozporządzeniu.
Jest to bez wątpienia korzystna interpretacja dla frankowiczów. Pytanie tylko, czy w dobie rekordowo wysokiego oprocentowania kredytu złotowego warto decydować się na ugodę z bankiem. Takowa ugoda to nic innego, jak przewalutowanie kredytu z franków na złotówki, najczęściej z umorzeniem części salda. Istotne jest to, że w przypadku tego rodzaju konwersji zmienia się nie tylko sama waluta kredytu, ale również stawka oprocentowania (to inaczej niż w przypadku tzw. odfrankowienia, gdzie owszem, kredyt rozliczany jest w złotówkach, ale oprocentowany stawką właściwą dla kredytu frankowego).
Korzyść, którą frankowicz uzyska, podpisując ugodę, może być bardzo niewielka, iluzoryczna wręcz w porównaniu z profitami płynącymi z unieważnienia umowy. Czy wobec tego ugoda z bankiem ma w ogóle sens?
Ugoda z bankiem to zamknięcie drogi do pozwu sądowego
Szacuje się, że w Polsce jest nadal ok. 400 tys. aktywnych umów frankowych. Część z nich (ok. 95 tys.) jest już objęta sporem sądowym. Statystyki wygranych po stronie frankowiczów zmieniały się właściwie z każdym rokiem. Początkowo kredytobiorcom nie dawano szans w starciu w sądzie, banki zapewniały, że konstrukcja umów jest nie do podważenia. Zmieniło się to po 2019 roku, gdy TSUE wydał swoje pierwsze orzeczenie w tzw. polskiej sprawie frankowej.
Obecnie od wielu miesięcy dane płynące z sądów okręgowych i apelacyjnych są nieubłagane: frankowicze wygrywają w 98 proc. przypadków, a unieważnienia umowy stanowią aż 92 proc. wydawanych wyroków.
Zachodzi więc pytanie, po co podpisywać ugodę z bankiem i zamieniać ryzyko walutowe na ryzyko stawki oprocentowania, skoro można wyeliminować umowę z obiegu i odzyskać wszystkie spełnione świadczenia ponad kwotę wypłaconego kapitału?
Unieważnienie umowy frankowej jest znacznie bardziej korzystne niż ugoda wg rekomendacji szefa KNF (lub luźno do tych rekomendacji nawiązująca):
- gdy sąd stwierdza nieważność umowy kredytowej, należy traktować ją tak, jak gdyby nigdy nie została zawarta
- strony unieważnionej umowy są zobligowane do wzajemnego rozliczenia się, tj. kredytobiorca oddaje bankowi kapitał kredytu w złotówkach, zaś bank oddaje kredytobiorcy całość spełnionych świadczeń w walucie, w jakiej były spłacane
- kredytobiorca na etapie składania reklamacji w banku może załączyć do pisma przedsądowe wezwanie do zapłaty, które da mu możliwość ubiegania się podczas postępowania o ustawowe odsetki za opóźnienie (w październiku 2022 roku wynoszą one 12,25 proc. w skali roku)
- po unieważnieniu umowy kredytobiorca otrzymuje list mazalny, dzięki któremu może wykreślić hipotekę z księgi wieczystej
- kredytobiorca odzyskuje ponadto pełną zdolność kredytową, jego zadłużenie wobec banku przestaje istnieć.
Trudno to nawet porównać do warunków proponowanych przez banki w ramach ugody, która utrzymuje umowę w mocy, a jedynie nanosi na nią kosmetyczne poprawki. Kredytobiorca w dalszym ciągu musi spłacać swój kredyt, w dodatku traci możliwość zakwestionowania umowy w sądzie, nawet gdyby – np. wskutek nadal rosnącej stawki oprocentowania – nowe warunki spłaty okazały się jeszcze mniej korzystne niż poprzednio. Ugoda z bankiem może być opłacalna w bardzo niewielu przypadkach – np. wtedy, gdy dochodzi do zbiegu kilku różnych czynników.
Jeżeli kredytobiorca wziął kredyt frankowy na firmę lub kupił mieszanie w celach inwestycyjnych, w dodatku spłacił już prawie całą kwotę i zależy mu na jak najszybszym uwolnieniu się od zobowiązania – wówczas ma powód, by negocjować z bankiem.
Natomiast konsument, który zaciągnął kredyt na cel typowo prywatny, powinien rozważyć pozew, tym bardziej że wraz z nim ma możliwość złożenia wniosku o zabezpieczenie swoich roszczeń poprzez wstrzymanie spłaty kredytu na czas sprawy sądowej. W wielu przypadkach frankowiczom udaje się uzyskać zgodę sądu na zaniechanie dalszych płatności na rzecz banku już w 3 miesiące od złożenia stosownego wniosku. Kredytobiorca może w takiej sytuacji spokojnie oczekiwać na prawomocny wyrok i odpocząć od toksycznego zobowiązania oraz skutków, jakie za sobą niesie.
Kredytobiorcy powinni jednak śpieszyć się z inicjowaniem postępowań sądowych. Choć orzecznictwo krajowych sądów jest coraz bardziej prokonsumenckie, sytuacja kapitałowa dużych banków komercyjnych pogarsza się. Z publikowanych przez te instytucje raportów za III kwartał wynika, że poniosły one miliardowe koszty związane z ustawowymi wakacjami kredytowymi. Millennium Bank musiał w związku z tym wdrożyć plan naprawy. Bankiem, który w zeszłym roku także musiał przedłożyć plan naprawy, był Getin. W jakiej sytuacji jest ten bank obecnie, wie każdy, kto czyta choćby nagłówki gazet.
Gdy bank jest w restrukturyzacji, dochodzenie wobec niego roszczeń jest bardzo trudne, ich egzekwowanie zaś – niemal niemożliwe. Dlatego im szybciej frankowicz pozwie swój bank, tym większe szanse ma na odzyskanie wszelkich zasądzonych na jego rzecz kwot.
Zwlekanie z pozwem może zaś doprowadzić do sytuacji, w której owszem, umowę będzie można unieważnić, ale bank nie odda już klientowi nadpłaconej przez niego kwoty, bo po prostu nie będzie miał z czego. Na razie taka sytuacja jest mało prawdopodobna, ale nie niemożliwa, a trzeba mieć na uwadze, że sprawy frankowe trwają zwykle nie po kilka miesięcy, a po parę lat – w tym czasie sytuacja kapitałowa banków może ulec diametralnej zmianie. Nie warto czekać, aż ona nastąpi – stawka w tej grze jest po prostu zbyt wysoka.
W serwisie Chf24.pl każdego dnia piszemy o najważniejszych wiadomościach dla Frankowiczów. Bądź na bieżąco! Obserwuj Chf24.pl w Wiadomościach Google. Odwiedź nas także na Facebooku, Tweeterze.