Unieważnienie umowy kredytowej w sądzie to dla Frankowicza najlepsza opcja, która nie tylko uwolni od uciążliwych spłat, ale też może przynieść spore korzyści finansowe. Jeszcze niedawno było to nie do pomyślenia i pierwsi Frankowicze walczący w sądach o swoje prawa musieli przejść ciężką drogę. Teraz to się zmieniło radykalnie i wszystko wskazuje, że to najlepszy czas na złożenie pozwu. Dlaczego warto pozwać bank i czemu to znacznie lepsze rozwiązanie niż ugoda? Które banki poddają się najszybciej? Co z Frankowiczami upadłego Getin Noble Bank i czemu oni również powinni teraz działać? Odpowiedzi na te pytania i wiele cennych wskazówek w dzisiejszym artykule.
Co daje unieważnienie umowy kredytowej w sądzie?
Stwierdzenie nieważności wadliwej umowy kredytowej uwalnia Frankowicza od uciążliwego kredytu, a dodatkowo umożliwia mu zwrot wszystkich nadpłaconych przez niego środków oraz wypłatę odsetek ustawowych za opóźnienie, które na chwilę obecną wynoszą 11,25% w skali roku. Naliczanie odsetek liczy się od złożenia reklamacji na wadliwą umowę jeszcze przed procesem lub od złożenia pozwu. W przypadku przedłużającego się procesu Frankowicz tylko na tym zyskuje, gdyż naliczane odsetki osiągają często bardzo duże kwoty sięgające niejednokrotnie kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Zdarzają się jednak przypadki, gdy wartość przedmiotu sporu jest duża, że odsetki te dochodzą nawet do kilkuset tysięcy złotych. Jest to więc najlepsza z możliwych inwestycji. Największe korzyści z unieważnienia umowy osiągają ci, którzy kredyt frankowy już dawno spłacili, bo to oni właśnie dokonali do banku największych nadpłat.
Jako że roszczenia stron w procesie traktowane są w tym przypadku jako niezależne od siebie, bank musi w przypadku unieważnienia umowy wypłacić Frankowiczowi oprócz odsetek także sumę wszystkich wpłat, jakich ten kiedykolwiek dokonał.
Frankowicz natomiast musi zwrócić bankowi jedynie pożyczony kapitał. Unieważniona umowa traktowana jest, jakby nigdy nie istniała, a kredytobiorca wolny jest od dalszego płacenia rat i może dysponować zakupioną na kredyt nieruchomością wedle uznania. Ulgę jednak można już poczuć po złożeniu pozwu i łącznie z nim wniosku o zabezpieczenie roszczeń, który w przypadku pozytywnego rozpatrzenia przez sąd skutkuje zawieszeniem płatności rat.
Dlaczego właśnie teraz unieważnienie umowy w sądzie jest takie proste?
Frankowicze doczekali czasów, gdy prawo obróciło się na ich korzyść i obecnie unieważnienie wadliwej umowy kredytowej jest proste i często trwa krócej niż wcześniej. Przyczyniły się do tego liczne orzeczenia TSUE z ubiegłego roku oraz uchwała Sądu Najwyższego i wydane do niej uzasadnienie, które jasno precyzuje istotne dla kredytobiorców kwestie i rozwiewa wątpliwości nawet w przypadkach, w których one jeszcze czasem istniały.
To wszystko sprawia, że linia orzecznicza w polskich sądach ujednoliciła się i sędziowie nie mają już wątpliwości, że umowa zawierająca klauzule abuzywne powinna zostać unieważniona, ponieważ nie można ich zastąpić żadnymi innymi postanowieniami. Uzasadnienie uchwały SN jasno daje do zrozumienia, że stronom przysługują niezależne roszczenia, a bank nie może domagać się żadnych innych roszczeń poza zwrotem kapitału.
SN zwrócił uwagę też na to, że termin przedawnienia roszczeń banku zaczyna swój bieg w momencie złożenia przez Frankowicza reklamacji na wadliwą umowę. Właściwie większość tych kwestii już wcześniej rozstrzygnął również TSUE, co stanowi obecnie podstawę, na której mogą oprzeć się sędziowie w wydawaniu wyroków. Z tego względu zapadają one sprawniej i szybciej.
Banki w sprawach frankowiczów zaczynają rezygnować z wnoszenia apelacji
Coraz więcej postępowań kończy się już po wyroku sądu I instancji. Banki, które wcześniej starały się jak najbardziej przedłużać postępowania, teraz zaczęły liczyć pieniądze i wiedząc, że sądy apelacyjne podtrzymują wyroki I instancji, a czasem nawet orzekają na korzyść konsumentów w sprawach, w których wyrok był wcześniej dla nich niekorzystny, rezygnują z wnoszenia apelacji. Szacuje się, że w sądach I instancji wygrywa około 98% Frankowiczów, a w sądach apelacyjnych aż 99% kredytobiorców.
Wobec powyższego banki oceniając swoje szanse na odwrócenie wyroku jako nikłe, nie chcą przedłużać procesu. Trzeba bowiem wiedzieć, że bank ponosi wyższe koszty od wniesienia pozwu niż Frankowicz, ponieważ jest to 5% wartości przedmiotu sporu. Do tego gdyby przegrał sprawę, będzie musiał dodatkowo zapłacić odsetki także za czas postępowania w II instancji.
Nie opłaca mu się to i coraz częściej poddaje się po I instancji. Nie wszystkie banki jeszcze obrały taką strategię, ale są wśród nich takie, które stosują to już niemal rutynowo. Potwierdzają to przytaczane przez prawników wyroki sądów I instancji, które się uprawomocniły. Do takich banków, które przestały składać apelację należą: mBank, Millennium Bank, BPH, Deutsche Bank, a nawet PKO PB.
Przykłady wyroków Frankowiczów, które uprawomocniły się po I instancji
Oto przykłady postępowań, w których bank nie wniósł apelacji, dzięki czemu wyroki korzystne dla Frankowiczów zapadły dosłownie w kilka miesięcy.
- Prawomocne unieważnienie kredytu we frankach PKO BP w Sądzie Okręgowym we Wrocławiu w dniu 29 kwietnia 2024 w sprawie o sygn. akt XII C 3052/23. Wyrok zapadł w ciągu 5 miesięcy od złożenia pozwu, a Frankowicz zyskał 545 tys. złotych. Sprawę prowadziła Kancelaria Adwokacka Pawła Borowskiego z Wrocławia. Bank nie złożył apelacji i wyrok stał się prawomocny.
- Prawomocne unieważnienie kredytu we frankach mBanku w Sądzie Okręgowym w Szczecinie w dniu 21 czerwca 2024 roku w sprawie o sygn. akt I C 3652/23. Wyrok zapadł w 8 miesięcy od złożenia pozwu, a Frankowicz zyskał 179 tys. złotych. Sprawę prowadziła ta sama Kancelaria co poprzednio. Bank nie wniósł apelacji i wyrok uprawomocnił się.
Jak widać na powyższych przykładach w przypadkach, gdy bank nie wnosi apelacji, postępowania mogą trwać bardzo krótko. Dosłownie w parę miesięcy Frankowicze nie tylko mogą uwolnić się od wadliwego i uciążliwego kredytu, ale też zyskać spore kwoty pieniędzy.
Uwaga na wątpliwej atrakcyjności ugody proponowane przez banki
Banki jeszcze próbując ratować swoją sytuację i wyciągnąć jak najwięcej korzyści dla siebie próbują zniechęcić Frankowiczów do procesu i proponują ugody. Na wczesnym etapie postępowania jednak lub przed procesem są one na tyle nieatrakcyjne, że nie warto sobie zawracać nimi głowy.
Te najkorzystniejsze warunki ugody banki skłonne są zaproponować jedynie Frankowiczom, którzy już są w trakcie postępowania sądowego na dość zaawansowanym etapie, najczęściej już po wyroku I instancji. Propozycje składają często Frankowiczowi bezpośrednio, pomijając w tym jego pełnomocnika. W takiej sytuacji kredytobiorca powinien szczególnie uważać, ponieważ jest już tak blisko do osiągnięcia maksymalnych korzyści z procesu, w tym dużych odsetek, które może stracić, podpisując ugodę z bankiem.
Nie wszyscy też Frankowicze w przypadku ugody będą mogli skorzystać ze zwolnienia podatkowego. Każdy więc swój krok, nawet gdyby taką ugodę chcieli rozważyć, powinni skonsultować ze swoim prawnikiem.
Na takim etapie postępowania jednak przeważnie ugoda byłaby dużym błędem, ponieważ nawet gdyby bank wniósł apelację, postępowania w sądach II instancji są zwykle dużo krótsze niż w I instancji i nawet najczęściej nie jest konieczna obecność Frankowicza na rozprawie, a wyroki w 99% spraw są korzystne dla kredytobiorców frankowych.
Pozew szansą dla Frankowiczów także upadłego Getin Banku
Wszystko wskazuje na to, że także Frankowicze upadłego Getin Banku mają teraz również możliwość, by powalczyć w sądzie, jeżeli chcą zwiększyć swoje szanse na odzyskanie pieniędzy, a także na unieważnienie umowy, które pozwoli im legalnie przestać spłacać raty.
Syndyk bowiem odgraża się, że nawet jeśli Frankowicz nie ma specjalnych szans na odzyskanie pieniędzy, bo on musi dbać o wszystkich wierzycieli i w pierwszej kolejności będą one należały się BFG, to również on jako syndyk, dbający o masę upadłościową banku ma obowiązek dochodzić pozostałych do spłaty części kapitału.
Syndyk wspomina też o ugodach, które mają być zaproponowane Frankowiczom, ale nie mówi nic o zwrotach nadpłat. Podaje jedynie przykład, że jeśli ktoś wziął 100 tys. złotych kredytu, a spłacił 90 tys. złotych, to wciąż 10 tys. złotych pozostaje do spłaty i ta spłata może być uregulowana ugodą. Syndyk oczekuje też, że osób, które zawrą z nim ugodę, nie będzie na liście wierzytelności.
Zwraca jednak uwagę, że ci, którzy nie pójdą na kompromis, będą musieli poddać się pod jego rozstrzygnięcia, które mogą być mniej korzystne niż ugoda. Może on też nie uznać niektórych wierzytelności.
Uważa też, że postępowania powinny być zawieszone do czasu rozpoznania listy wierzytelności, a na chwilę obecną, mimo że sądy zawiesiły już około 12 tys. takich sporów, to wciąż 4 tys. postępowań się toczy, co jego zdaniem wprowadza bałagan. Nadzieję na uregulowanie tej sprawy syndyk upatrywał w rozprawie Sądu Najwyższego, która odbyła się 19 września 2024.
Niestety wbrew nadziejom syndyka SN jednak stwierdził, że postępowania przeciwko upadłemu bankowi mogą toczyć się niezależnie od ustalania listy wierzytelności. Jest to więc szansa na to, aby powalczyć w sądzie o unieważnienie umowy.
Teraz właśnie jest najlepszy czas na to, aby pozwać bank i uzyskać unieważnienie wadliwej umowy kredytowej. Sprawy toczą się coraz szybciej dzięki ujednoliceniu linii orzeczniczej, a banki coraz częściej rezygnują z apelacji.
Jak się okazuje, sprawa w sądzie może być też ostatnią szansą dla Frankowiczów z upadłego Getin Banku, bo raczej z zapowiedzi syndyka nie wynika, że mają realne szanse na odzyskanie pieniędzy, a jeszcze mogą zostać zmuszeni do oddania pozostałej do spłaty części kapitału.
Frankowicze innych banków też nie powinni z pozwem zwlekać, aby nie znaleźć się kiedyś w tak trudnej sytuacji, jak kredytobiorcy Getin Banku. Jeśli ruszy lawina pozwów, nigdy nie wiadomo, jak wpłynie to na sytuację banków, spośród których kilka już wykazywało straty.