Kredyty złotowe oparte o zmienne oprocentowanie zaczynają być coraz większym obciążeniem dla portfeli Polaków. Nic więc dziwnego, że wiele osób zadaje sobie pytanie, czy kredyt złotowy można unieważnić lub zakwestionować jego warunki – tak jak od lat robią to frankowicze ze swoimi zobowiązaniami waloryzowanymi kursem waluty obcej. Już w lutym br. pojawiły się pierwsze wzmianki o pozwach, jakie wytaczają bankom kredytobiorcy złotowi. Czy pozwanie banku za kredyt w złotówkach ma sens? Na jakiej podstawie można zakwestionować tego rodzaju zobowiązanie?
Problem kredytów złotowych a frankowicze
Banki robią, co mogą, by nie dopuścić do fali pozwów ze strony złotówkowiczów – uparcie więc twierdzą, że legalność zobowiązań w złotówce jest niepodważalna, tak jak nie do zakwestionowania jest wskaźnik WIBOR, o który oparte są kredyty ze zmiennym oprocentowaniem.
Mimo niepodważalności stawki WIBOR ma ona zostać zamieniona już od przyszłego roku na wskaźnik WIRD, który tworzony jest w oparciu o realne transakcje na rynku finansowym. Skoro więc WIBOR jest bez skazy, pojawia się pytanie, skąd taki pośpiech w opracowaniu jego następcy?
Złotówkowicze, którzy rozważają dziś pozew przeciwko bankowi, powinni prześledzić losy sporów frankowych – w przypadków zastrzeżeń frankowiczów odnośnie mechanizmu przeliczeniowego banki również twierdziły (i nadal twierdzą), że jest on jak najbardziej zgodny z prawem. Sądy są jednak odmiennego zdania i w 98% przypadkach wydają wyroki korzystne dla konsumentów.
A nie zawsze przecież tak było – przed październikiem 2019 roku (gdy TSUE wydał pierwszy wyrok w tzw. polskiej sprawie frankowej) frankowicze przegrywali większość spraw w sądach. Dopiero gdy krajowa linia orzecznicza została zunifikowana z unijną, sytuacja kredytobiorców w sporach z bankami się poprawiła – i to znacznie.
Ponadto należy się spodziewać, że dotychczasowe doświadczenie polskich sądów w sprawach frankowych ułatwi im rozpatrywanie zastrzeżeń kredytobiorców w zakresie wadliwości umów opartych o wskaźnik WIBOR.
Unieważnienie umowy a stwierdzenie nieważności – różnice
Kredytobiorca złotowy, który planuje pozwać bank, zwykle chciałby unieważnić swoją umowę. Należy jednak wskazać, że roszczenie o unieważnienie umowy różni się nieco od roszczenia o stwierdzenie nieważności, choć w praktyce skutek wyroku przyznającego kredytobiorcy rację jest ten sam.
Z unieważnieniem umowy mamy do czynienia wówczas, gdy sąd stwierdza jej zawarcie za skuteczne, jednak zauważa błędy po stronie kredytodawcy na etapie jej zawierania lub realizowania, które są na tyle rażące, że powodują wyeliminowanie umowy z obrotu.
Natomiast w przypadku stwierdzenia nieważności umowy traktuje się ją tak, jak gdyby strony nigdy jej nie zawarły. Zaletą obu rozwiązań jest to, że umowa przestaje być dla kredytobiorcy wiążąca. Musi on jednak rozliczyć się z bankiem z otrzymanego kapitału kredytu. Nie każdy kredytobiorca posiada oszczędności, które mógłby przeznaczyć na jednorazową spłatę nominalnej wartości kredytu, więc zwykle musi w tym celu… zaciągnąć kolejny kredyt.
Z tego powodu korzystniejszym rozwiązaniem dla złotówkowicza może być nie unieważnienie umowy, a jedynie wyeliminowanie z niej niektórych warunków. Taki mechanizm funkcjonuje również w przypadku sporów o kredyt frankowy i nazywany jest odfrankowieniem. Polega to na tym, że z umowy usuwane są niedozwolone klauzule przeliczeniowe – kredyt jest przeliczany od początku na złotówki, ale wskaźnik oprocentowania pozostaje bez zmian.
Gdyby podobne rozwiązanie zastosować w przypadku kłopotliwych kredytów złotowych o zmiennym oprocentowaniu, oznaczałoby to wyeliminowanie z umowy kontrowersyjnych warunków dotyczących oprocentowania opartego o WIBOR. Teoretycznie mogłoby to doprowadzić do oprocentowania kredytu samą marżą banku.
Czy umowa kredytu złotowego może być nieważna?
Mimo iż banki poniosły gigantyczne koszty masowych unieważnień kredytów frankowych, niczego nie nauczyły się na swoich błędach i nadal proponują klientom umowy zawierające wadliwe zapisy. To wbrew pozorom dobra wiadomość dla kredytobiorców złotowych – wynika z niej bowiem, że mają oni szansę na wykazanie wadliwości niektórych postanowień umownych przed sądem.
Umowy kredytowe są dokumentami bardzo dobrze uregulowanymi w polskim prawie – między innymi przy pomocy ustawy prawo bankowe, która precyzuje, jakie elementy powinna zawierać umowa. Każdy taki dokument musi więc spełniać wymagania nałożone przez obowiązujące przepisy – a ewentualne naruszenia tego warunku są podstawą do kwestionowania umowy w sądzie.
Bank szczególną uwagę powinien zwrócić na precyzyjne określenie kwoty udzielanego zobowiązania, jak również zasad jego spłaty. Niewywiązanie się z tego obowiązku może mieć dla kredytodawcy dotkliwe konsekwencje, z unieważnieniem umowy włącznie.
Dodatkowo na banku ciąży obowiązek informacyjny wobec konsumenta związany z zapoznaniem go z ewentualnymi ryzykami podpisywanej umowy. W przypadku umów frankowych obowiązek ten bardzo często był niedochowywany – w toku postępowań wychodzi na jaw, że kredytodawca nie przedstawiał klientom w jasny i precyzyjny sposób ryzyka kursowego.
Wręcz przeciwnie, doradcy kredytowi zatrudnieni przez bank często twierdzili, że frank to waluta o przewidywalnym kursie, który nie będzie gwałtownie rósł. W przypadku umów złotowych istotne będzie to, czy bank należycie poinformował konsumenta o ryzyku zmiennego oprocentowania oraz o tym, jak może zmieniać się rata kapitałowo-odsetkowa wraz z ewentualnymi wzrostami stóp procentowych w Polsce.
Powszechną praktyką banków w umowach o kredyt hipoteczny jest zabezpieczanie swoich interesów poprzez wskazywanie minimalnego progu oprocentowania. Dzięki temu w sytuacji, gdy stopy referencyjne są niskie, podobnie jak uzależniony od nich wskaźnik WIBOR, oprocentowanie kredytu (na które składa się WIBOR + marża banku) nie może spaść poniżej ustalonej przez bank dolnej granicy.
Bank chroni się więc przed niekorzystnymi dla siebie warunkami ekonomicznymi, nie jest gotów ponosić odpowiedzialności z tytułu tego ryzyka. W sytuacji, gdy stopy procentowe idą w górę, tak jak i oprocentowanie kredytu, kredytobiorca nie jest chroniony przed tym ryzykiem w żaden sposób.
Kredytodawca zakłada po prostu, że klient ma spłacać swój kredyt w każdych warunkach ekonomicznych, nawet jeśli jego rata kapitałowo-odsetkowa wzrośnie kilkukrotnie. Tego rodzaju dysproporcja pomiędzy odpowiedzialnością stron umowy również może być powodem do kwestionowania jej warunków w sądzie.
Pozwy za kredyt w złotówkach nie są niczym nowym
Choć zwiększone zainteresowanie pozwaniem banku za kredyt ze zmiennym oprocentowaniem pojawiło się dopiero w tym roku, problem klauzul niedozwolonych w takich umowach jest sądom doskonale znany. Orzeczenia w takich sprawach zapadały już kilka lat temu – przykładem jest wyrok Sądu Okręgowego w Siedlcach z dnia 27 marca 2018 roku (sygnatura akt I C 1139/16).
Sprawa dotyczyła kredytu gotówkowego Platinum zaciągniętego w PKO BP. Kredyt był spłacany nieregularnie, a po 6 latach od zawarcia umowy kredytobiorca przestał regulować zobowiązanie. Skutkiem tego PKO BP wypowiedział umowę kredytu i złożył przeciwko kredytobiorcy pozew o zapłatę. Ponieważ pozwana przez PKO BP miała w umowie status konsumenta, przysługiwała jej z tego tytułu szeroka ochrona prawna, między innymi przed skutkami niedozwolonych postanowień umownych.
Sąd Okręgowy w Siedlcach stwierdził w umowie kredytu takie właśnie postanowienia, które dotyczyły oprocentowania kredytu. Zobowiązanie charakteryzowało się zmiennym oprocentowaniem, jednak w treści umowy ani załącznikach do niej nie znalazły się informacje na temat tego, w jaki sposób to oprocentowanie jest ustalane.
W sprawie powołany został biegły, który stwierdził niejednoznaczność zapisów dotyczących oprocentowania kredytu, co powodowało niemożność precyzyjnego wyliczenia należności w oparciu o informacje dostarczone przez kredytodawcę. Sąd stwierdził taki sposób konstruowania warunków umownych za niedopuszczalny i oddalił pozew banku.
Sprawę prowadziła Kancelaria Sosnowski Adwokaci i Radcowie Prawni z siedzibą w Warszawie.