Ugody w przypadku spraw frankowych to temat rzeka, lecz chyba nikt się nie spodziewał, że polubowne rozwiązanie sporu może wywoływać tyle emocji, a nawet i konfliktów. Dla banków ugody to w tym momencie jedyne rozwiązanie, które nadal pozwala im zarabiać na kontraktach niezgodnych z prawem, natomiast dla frankowiczów to kolejna pułapka, którą instytucje finansowe przedstawiają jako rozwiązanie korzystne, sprawiedliwe i jedynie słuszne. Manipulacja informacjami podawanymi na temat ugód stanowi dla kredytobiorców największe wyzwanie, gdyż banki to instytucje zaufania publicznego, które przeznaczają olbrzymie środki na reklamowanie porozumień, sprawiają więc wrażenie wiarygodnych w swoich przekazach, a prawda jest taka, że tak jak kiedyś kredyty frankowe, to tak teraz banki chcą sprzedawać ugody, ponieważ właśnie to się im opłaca.
Banki mocno forsują ugody, ale nie idzie to w parze z warunkami porozumień.
Temat ugód na dobre zagościł w sprawach frankowych, gdy pod koniec 2020 r. Szef Komisji Nadzoru Finansowego zaczął namawiać sektor bankowy do oferowania frankowiczom porozumień, przy czym KNF wówczas tylko rekomendował rozwiązania, lecz żadnemu bankowi nie nakazał ich stosować. Zgodnie z tymi rekomendacjami, kredyty frankowe od początku miały być traktowane jak kredyty złotówkowe, miało więc dojść do przewalutowania zobowiązania, a ponadto kredyt miał zostać oprocentowany według stawki WIBOR i dodatkowo powiększony o marżę banku.
Do zaleceń Komisji banki podeszły bardzo sceptycznie, uznały bowiem, że ugody w takim kształcie wygenerują po ich stronie zbyt wysokie koszty, dlatego zaczęły tworzyć ugody na własnych warunkach, które, delikatnie mówiąc, okazały się fiaskiem.
O tym, że trudno przekonać kredytobiorców do ugód przekonał się m.in. mBank, który opracował własne zasady porozumień, i choć ugody bank ma w swojej ofercie od grudnia 2021 r. i przedstawił ich warunki niemal wszystkim klientom posiadającym aktywne kredyty frankowe, do końca drugiego kwartału br. udało mu się podpisać trochę ponad 8 100 ugód, jest to więc wynik daleki od oczekiwanego.
Początkowo, słabe zainteresowanie ugodami mBank tłumaczył wątpliwościami prawnymi w zakresie podatku dochodowego, a także sale rosnącym oprocentowaniem kredytów złotówkowych, jednak szybko okazało się, że problem tkwi w warunkach tych porozumień, które dla kredytobiorców są po prostu skrajnie niekorzystne. Finalnie mBank opracował ugody na bazie rekomendacji szefa KNF, i nawet wprowadził czasowe stałe oprocentowanie kredytu, jednak bank i tak chciał sporo zarobić na ugodzie, gdyż rzeczywista roczna stopa oprocentowania kredytu po ugodzie została ustalona na bardzo wysokim poziomie.
Kredytobiorcy bardzo szybko zorientowali się więc, że ugoda z bankiem to nie jest dobre rozwiązanie, gdyż wcale nie rozwiązuje problemów generowanych przez kredyt, a wręcz przeciwnie, może wywołać kolejne, banki jednak nie rezygnują z forsowania swoich rozwiązań.
Jak przekonać do zawarcia ugody? Manipulując kredytobiorcą.
Taktyka banków od początku była ukierunkowana na to by przestawiać ugody jako rozwiązanie stanowiące kompromis, lecz jednocześnie, będące wyrazem dobrej woli banków. Banki od zawsze podnosiły również, że ugody to olbrzymie obciążenie finansowe dla całego sektora, jednak wychodzą z propozycją porozumień kierując się dobrem frankowiczów, i choć takie wzniosłe twierdzenia wygłaszane przez banki można jeszcze długo mnożyć, prawda jest taka, że jest to misterna manipulacja banków, która ma na celu przekonanie jak największej liczby kredytobiorców do ugód, gdyż ugody to dla banków w rzeczywistości gigantyczne oszczędności, więc opłaca się bankom promować ugody nawet w telewizji. Ugody przedstawiane są jako produkt luksusowy, a przez to i pożądany.
Pierwsza manipulacja banków ujawnia się już w liczbie zawartych ugód, gdyż statystyki podawane przez banki w tym zakresie nie są w żaden sposób zweryfikowane, a wręcz przeciwnie, z liczby prowadzonych postępowań sądowych i z informacji podawanych przez kancelarie frankowe wynika, że jest mało prawdopodobne, iż bankom udało się doprowadzić do podpisania aż 60 000 ugód. Banki bardzo lubią również wskazywać, że ugodę można zawrzeć szybko i można sporo na niej zyskać, tutaj jednak również mijają się z prawdą.
Owszem, szybkie podpisanie ugody jest możliwe, ale tylko na warunkach zaproponowanych przez bank (czyli skrajnie niekorzystnych), gdy natomiast przychodzi do negocjacji, sprawa się przeciąga. Proces sądowy może z kolei przebiec nadzwyczaj szybko, zwłaszcza, gdy kredytobiorcę reprezentuje doświadczony prawnik, argument o szybkich ugodach jest więc podnoszony na wyrost.
„Zysk” z ugody, o którym tak szumnie banki opowiadają, jest natomiast tak naprawdę iluzoryczny, ponieważ za częściowe obniżenie zadłużenia (które zostało wygenerowane przez niedopuszczalne zapisy umowne), bank dokonuje przewalutowania kredytu, lecz kredyt ten nadal jest i bank nadal będzie na nim zarabiał, gdyż po ugodzie kredyt zostanie oprocentowany stawką WIBOR, a możliwe, że i marża będzie wyższa.
Ugoda to nic innego jak zalegalizowanie nieuczciwego kredytu, zatem każda podpisana ugoda to sukces banku, lecz klęska osoby która się na to rozwiązanie zdecydowała, ponieważ bank zatrzymuje to co pobrał nieuczciwie, a zmanipulowany kredytobiorca się na to zgadza.
Banki doskonale wiedzą, że na zmęczonych kredytem frankowiczów najlepiej działają konkretne kwoty, dlatego bardzo często pojawiają się zapewnienia, iż po ugodzie rata kredytu spadnie o 1000 lub nawet 1 500 zł, banki jednak „zapominają” dodać, że po unieważnieniu kontraktu rata spadłaby do zera. Ponadto, czasowe stałe oprocentowanie kredytu po zawarciu ugody nie jest żadną gwarancją, że historia za jakiś czas się nie powtórzy, i jeśli kredytobiorca nie spłaci swojego zadłużenia w całości w okresie stałego oprocentowania, to znowu powstaje po jego stronie ryzyko, że po kilku latach rata kredytu diametralnie wzrośnie, więc tak naprawdę może wrócić do punktu wyjścia.
Nie można również dać się nabrać na twierdzenia, że ugody są bardzo kosztowne (co ma również uzasadniać takie, a nie inne warunki porozumień), ponieważ banki lubią mówić tylko o wydatkach, jednak już nie dodają, że z tytułu rekordowo wysokiego oprocentowania kredytów złotówkowych wygenerowały zyski jakich od lat nie miały. Każdy medal ma dwie strony, banki natomiast pokazują jednak tylko tą, która bardziej im odpowiada.
I wreszcie, banki bardzo często wskazują, że ugody frankowiczów są sprawiedliwe społecznie wobec zadłużonych w złotówkach, że to kancelarie frankowe namawiają kredytobiorców do niepodpisywania ugód, gdyż dla nich spór sądowy to czysty biznes, i że w sumie za unieważnione umowy frankowe zapłaci całe społeczeństwo. Jak widać, banki nadal nie przyjmują do wiadomości, że to one odpowiadają za wprowadzenie na rynek wadliwych produktów finansowych, a fakt, że nie potrafią przyznać się do błędu i ponieść konsekwencji, doprowadził do obecnej sytuacji.
Banki szukają winy wszędzie, lecz nie widzą jej u siebie, i w ten sposób na pewno nie przekonają frankowiczów do ugód, zwłaszcza, że osoby, które szybko dały się przekonać do zawarcia porozumienia, dziś już wiedzą, że po raz kolejny dały się nabrać bankom, lecz po podpisaniu ugody jest za późno na jakiekolwiek działania.
Frankowiczu, idź do sądu!
Obecnie w sądach frankowicze wygrywają nawet 98 procent zainicjowanych postępowań sądowych, szansa na unieważnienie umowy kredytowej jest więc bardzo duża, a tylko unieważnienie to realny zysk dla frankowicza. Po unieważnieniu bank musi oddać kredytobiorcy wszystkie środki, które niezgodnie z prawem pobrał, i jest to tak naprawdę jedyne sprawiedliwe i słuszne rozwiązanie, gdyż to bank wprowadził do umowy kredytowej zapisy niezgodne z prawem, powinien więc ponieść z tego tytułu konsekwencje.
Frankowicze mają na szczęście świadomość, że ugoda z bankiem nigdy nie jest dobrym rozwiązaniem, a że uzyskanie unieważnienia w sądzie nie jest problematyczne, kredytobiorcy wolą procesy sądowe, niż ugody i to jest bardzo dobra wiadomość. Jeśli natomiast banki chcą zawierać więcej ugód, ich propozycje porozumień powinny być podobne w skutkach do wyroku stwierdzającego nieważność kontraktu, gdyż dla frankowiczów tylko takie ugody mają sens.
Co ciekawe, niski odsetek zawieranych ugód i duża liczba przegranych w sądach, chyba powoli skłania banki do weryfikacji zajętego stanowiska. Bank Pekao S.A. poinformował bowiem, że w programie „Bezpieczna ugoda 2%”, który skierowany jest dla posiadaczy kredytu denominowanego we frankach szwajcarskich, w przypadku podpisania ugody nowe saldo zadłużenia zostanie wyrażone w złotych i obliczone jako kwota kredytu wypłacona przez bank, powiększona o odsetki naliczone według stałej stopy procentowej 2 proc. w skali roku, oraz pomniejszona o wszystkie spłaty dokonane do momentu zawarcia ugody.
Bank nie będzie za ten okres naliczał żadnych dodatkowych opłat, w tym żadnej dodatkowej marży. Jeżeli nowe saldo zadłużenia okaże się ujemne, bank dokona zwrotu nadpłaconej kwoty na wskazany rachunek. W przypadku salda dodatniego, pozostała po zawarciu ugody kwota zadłużenia przez pierwsze 60 miesięcy zostanie oprocentowana według stałej stopy procentowej 2 proc. w skali roku.
Również w tym wypadku jest to całkowita wartość oprocentowania kredytu, które nie zostanie powiększone o żadną dodatkową marżę. Po upływie wskazanego okresu, oprocentowanie będzie ustalone zgodnie z aktualną ofertą banku.
Czas pokaże czy i inne banki pójdą tym śladem.