„Ugoda lepsza niż proces” – z takim hasłem Związek Banków Polskich rozpoczyna kampanię informacyjną, której odbiorcami mają być frankowicze. Analizując argumenty bankowców można jednak dojść do wniosku, iż sektor nie tyle liczy, że opracowany przekaz zjedna mu niezdecydowanych kredytobiorców, a że jego prawdziwym celem jest zniechęcenie społeczeństwa do frankowiczów oraz… dyskredytacja kancelarii prawnych zajmujących się sprawami przeciwko bankom. Czy ugoda z bankiem rzeczywiście może okazać się lepsza niż pozew? Co banki przygotowały dla swoich klientów i w jaki sposób próbują skusić ich na polubowne rozwiązanie sporu?
- Banki ruszyły z kampanią informacyjną pod hasłem „ugoda lepsza niż proces” – przekaz promowany jest m.in. na stronie bankiwpolsce, a także na YouTube oraz TikToku
- Sektor przekonuje, że ugoda frankowa jest tania, szybka i pewna, a przy tym sprawiedliwa wobec innych kredytobiorców. Sprawdzamy, ile w tym prawdy
- ZBP wdraża wskazówki szefa KNF i próbuje zagłuszyć przekaz kancelarii frankowych, które tłumaczą kredytobiorcom, że tylko unieważniając umowę są w stanie uzyskać rzeczywiste korzyści i uwolnić się od abuzywnego kredytu
- Już za kilka dni zapadnie wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE w sprawie C-520/21, który niemal na pewno będzie prokonsumencki i odbierze bankom prawo do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału. Czy kampania ZBP złagodzi negatywne skutki tego orzeczenia?
„Ugoda lepsza niż proces”. Owszem, ale tylko dla banków
Banki nie wysiliły się, tworząc kampanię informacyjną skierowaną do frankowiczów celem namówienia ich na ugodę. Hasło „ugoda lepsza niż proces” jest mało wyszukane, ale to najmniejszy problem tej kampanii. Całość jest bowiem pozbawiona mocy i nieprzekonująca: banki wciąż powtarzają te same argumenty, które były w obiegu w latach ubiegłych.
Zachodzi więc pytanie: skoro retoryka banków nie przyniosła spodziewanych efektów do tej pory, jak sektor chce uzyskać tą samą metodą lepsze rezultaty teraz, gdy zostało zaledwie kilka dni do wyroku TSUE w sprawie o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału?
Przyczyna zachowania sektora jest zapewne prozaiczna: banki nie wierzą już, że jakakolwiek kampania informacyjna pomoże im w zniwelowaniu kosztów rozliczeń z frankowiczami. Jedyne, co rzeczywiście mogłoby pomóc w tej chwili bankom, to potencjalna ustawa „antyfrankowa”. Na to jednak nie ma zgody rządu, a przynajmniej nie w tej kadencji.
Bankowcom zostało więc wdrażanie wskazówek szefa KNF, Jacka Jastrzębskiego, który kilka tygodni temu edukował prezesów instytucji finansowych, w jaki sposób powinni przygotować kierowane spółki do negatywnego wyroku TSUE. Oto argumenty, którymi posługuje się Związek Banków Polskich w kampanii „ugoda lepsza niż proces”:
- ugoda jest tania – banki starają się przekonać frankowicza, że decydując się na proces, będzie zmuszony do poniesienia dużych kosztów związanych z obsługą prawną i zainicjowaniem postępowania sądowego. Tymczasem za ugodę nie trzeba płacić nic. To oczywiście prawda – prawnicy nie pracują za darmo, zaś bank z pocałowaniem ręki skonwertuje kredyt frankowy na złote. Nie weźmie za to żadnej opłaty, co nie oznacza, że nie zarobi na tym rozwiązaniu. Owszem, zarobi – i to całkiem sporo, a to dlatego, że konwersja kredytu na PLN wiąże się nierozerwalnie ze zmianą stawki oprocentowania. Kredyt złotowy to wyższe odsetki, a co za tym idzie, wyższy całkowity koszt kredytu. Tak czy inaczej, frankowicz zapłaci więc za ugodę, tylko opłata ta będzie miała postać różnicy w oprocentowaniu
- ugoda jest pewna – sektor utrzymuje, że pozew sądowy wobec banku wciąż wiąże się z ryzykiem i kredytobiorca nie może być pewny, iż jego umowa zostanie unieważniona. Tymczasem dane z minionego roku pokazują, że niemal 99 procent wydanych w tym okresie prawomocnych wyroków frankowych to wygrane kredytobiorców. Co więcej, sytuacja podatkowa frankowiczów, którzy unieważnią swój kredyt, jest jasna: nie muszą oni dzielić się swoimi korzyściami z fiskusem, bez względu na sposób wydatkowania środków pochodzących z abuzywnego kredytu. Tymczasem frankowicz, który podpisze z bankiem ugodę, teoretycznie jest zwolniony z podatku, ale tylko pod warunkiem, że poprawnie wypełni stos dokumentów księgowych i wykaże, że sporny kredyt został zaciągnięty w celu zaspokojenia własnych potrzeb mieszkaniowych
- ugoda jest szybka – przeciętny czas potrzebny na skonwertowanie kredytu frankowego na złotówki to 1 miesiąc. Z kolei aby prawomocnie unieważnić umowę frankową, potrzebne są lata. Banki próbują wykorzystać to na swoją korzyść i skusić klientów na ugodę, która ma być szybkim rozwiązaniem problemu. To oczywiście manipulacja. Klient, który podpisze ugodę, nie rozwiąże wcale swojego problemu z drogim kredytem, a jedynie zamieni jedno nieprzewidywalne zobowiązanie na drugie. Jeśli nie posiada środków na jednorazową spłatę pozostałego zadłużenia, najprawdopodobniej będzie spłacał swój kredyt na długo po tym, jak pozostali frankowicze prawomocnie unieważnią swoje umowy
- ugoda jest sprawiedliwa wobec innych kredytobiorców – sektor bankowy próbuje wywołać we frankowiczach poczucie winy i jednocześnie napuścić na tę grupę kredytobiorców resztę społeczeństwa, w tym np. złotówkowiczów. Banki chcą przeforsować narrację, wg której to frankowicze będą winni wyższym opłatom za produkty finansowe oferowane bieżącym i nowym klientom. Nie wspominają już o tym, że frankowicze walcząc o unieważnienie swoich umów, tak naprawdę działają na korzyść społeczeństwa i wszystkich konsumentów, którzy dzięki zmianie linii orzeczniczej i zwróceniu uwagi na problemy abuzywnych kontraktów będą lepiej chronieni przed niedozwolonymi praktykami wielkich korporacji.
Banki wyżywają się na ekspertach prawnych za własne porażki w sądach
W swojej bezsilności banki atakują również kancelarie prawne zajmujące się sprawami o franki. ZBP w swoich materiałach informacyjnych stara się przemycić narrację, wg której kancelarie bogacą się na masowych unieważnieniach kredytów frankowych, a jakby tego było mało, same stosują abuzywne zapisy w umowach z klientami.
Cel jest jasny: bankom zależy, aby frankowicze zaczęli podejrzliwie patrzeć na swoich pełnomocników prawnych, a niezdecydowani kredytobiorcy obawiali się współpracy z prawnikiem lub radcą prawnym. Zarzuty bankowców pod adresem ekspertów prawnych są absurdalne, ponieważ:
- zjawisko nieuczciwych zapisów w umowach z klientami jest w tej branży marginalne: na 22 tys. czynnych adwokatów w całym 2020 roku wszczęto zaledwie 15 postępowań wyjaśniających w związku z rzekomym stosowaniem klauzul abuzywnych. Zarzuty potwierdziły się w 13 przypadkach. To promil w porównaniu do banków, które masowo proponowały konsumentom umowy tak wadliwe, że zdaniem sądów nadają się one tylko do wyeliminowania z obrotu prawnego
- dobry pełnomocnik prawny zawsze stara się przedstawić swojemu klientowi różne warianty, porównując skutki finansowe poszczególnych rozwiązań. Klient we współpracy z prawnikiem może nie tylko unieważnić swoją umowę, ale w razie potrzeby wynegocjować dla siebie korzystniejszą ugodę niż ta, którą bank domyślnie jest mu skłonny zaproponować
- najlepsze kancelarie frankowe na rynku, prowadzone przez wyspecjalizowanych adwokatów i radców prawnych zajmowały się sprawami o kredyty pseudowalutowe jeszcze w czasach, gdy nie było to tak opłacalne, a ryzyko przegranej wynosiło kilkadziesiąt procent. To te podmioty swoją pracą u podstaw i empatycznym podejściem zdołały przekonać kredytobiorców, że jest o co walczyć – że sądzenie się z bankiem to nie wstyd, a dążenie do sprawiedliwości, a sankcja darmowego kredytu jest należna konsumentowi za lata stresu i wyrzeczeń, na jakie został narażony wskutek uwikłania w abuzywną umowę.