Ubiegły rok był dla banków rekordowy pod względem wyniku odsetkowego oraz wyniku z opłat i prowizji. Sektor zarobił miliardy, i to mimo kosztów wynikających z odpisów na franki i wakacje kredytowe. Banki pozostają jednak nienasycone w swej żądzy zysku i podnoszą klientom opłaty, a winę za zmiany w cennikach zrzucają oczywiście na… frankowiczów. To element kampanii mającej na celu zrujnowanie wizerunku niepokornym kredytobiorcom, którzy sądzą się z bankami i wygrywają. Banki chcą, aby kwestionowanie umowy w sądzie było czymś wstydliwym i ocenianym przez społeczeństwo jako cwaniactwo. Dlatego godzą w portfele Polaków i tłumaczą im, że wszystkiemu winni są jak zwykle frankowicze.
- Po opinii Rzecznika Generalnego TSUE w kwestii rozliczenia stron po unieważnieniu umowy zwiększają się naciski sektora bankowego na rząd w zakresie wprowadzenia systemowego rozwiązania kwestii frankowej
- Rządzący wzbraniają się przed wprowadzeniem rozwiązań, których oczekuje sektor, bo wiedzą, że w roku wyborczym może to przynieść katastrofalne konsekwencje
- Banki mają świadomość tego, że ich plan wmanewrowania rządu w antykonsumencką ustawę prawdopodobnie się nie powiedzie, dlatego podwyższają opłaty za swoje usługi
- Podwyżkami sektor bankowy uprawdopodabnia scenariusz, w którym wszyscy obywatele zrzucą się na koszty zmaterializowanego ryzyka frankowego.
Rekordowe zyski banków to zbyt mało, aby sektor poczuł się usatysfakcjonowany
Niemal 13 mld zł netto – tyle według NBP zarobił sektor bankowy od stycznia do listopada 2022 roku. Taki wynik banki wypracowały mimo licznych kosztów, które wystąpiły po drodze, takich jak wakacje kredytowe, składki na SOBK czy rezerwy na franki. Zakładając, że sektor nie musiałby ponosić tych wydatków, jego zyski zostałyby jeszcze zwielokrotnione.
Eksperci przewidują, że bieżący rok stworzy bankom podobnie dogodne warunki do maksymalizowania zysków – oprocentowanie kredytów będzie nadal wysokie, co wpłynie na wynik odsetkowy.
O ile rządzący nie zafundują bankowcom dodatkowych wrażeń, np. w postaci przedłużenia wakacji kredytowych, banki mogą w tym roku zarobić nawet 16 mld zł netto, i to już po uwzględnieniu kosztu odpisów na franki. Niektórzy analitycy idą jeszcze dalej i wskazują, że tegoroczny zysk netto po stronie banków obecnych na krajowym parkiecie wyniesie 26 mld zł.
Wpływ na zyski banków będą mieć w tym roku następujące czynniki:
- wysokość stóp procentowych ustalona przez Radę Polityki Pieniężnej
- koszt poszerzania rezerw na ryzyko kredytów waloryzowanych kursem walut obcych
- dodatkowe obciążenia w postaci składek i kosztów jednorazowych
- spłacalność zaciągniętych przez kredytobiorców zobowiązań
- koszt dostosowania kapitałów do unijnych wymogów MREL.
Podwyżki w cennikach mają zrekompensować bankowcom straty na frankach?
Banki nie czekają, aż rządzący znów sięgną do ich kieszeni, by sfinansować w roku wyborczym kosztowne obietnice wobec kredytobiorców. Starają się maksymalizować zarobki, czemu służyć mają zmiany cenników.
W następnych tygodniach miliony Polaków dowiedzą się o tym, że teraz będą płacić więcej za podstawowe usługi bankowe, takie jak wypłata gotówki, przelew SORBNET czy posiadanie karty do rachunku.
Już od marca zmiany w cennikach wprowadzi BNP Paribas, a przeciętna podwyżka kosztu usługi w tym banku wyniesie 2 zł. Na podwyżki decydują się też rynkowi giganci, jak PKO BP. Inni kredytodawcy albo analizują jeszcze sytuację, albo na razie nie planują podwyżek.
Niewykluczone, że zmienią oni decyzję, gdy TSUE wyda wyrok w sprawie C-520/21. Na razie zaprezentowane zostało jedynie stanowisko Rzecznika Generalnego, które było jednoznacznie prokonsumenckie.
Jeśli podobne będzie też ostateczne orzeczenie, banki będą zmuszone do dotwarzania pokaźnych rezerw na ryzyko prawne kredytów frankowych: do sądów ruszą tysiące chętnych po sankcję darmowego kredytu i waloryzację świadczeń o wskaźnik inflacji.
Pokusić o ten krok mogą się także ci frankowicze, którzy kredyt spłacili już jakiś czas temu – oni jednak nie będą próbować unieważniać swoich umów, a jedynie wystosują pozew o zapłatę. Wyższe koszty banki będą oczywiście próbowały zrekompensować sobie poprzez wyższe prowizje od czynności bankowych – spełni się więc prognoza, że za konsekwencje procederu frankowego zapłaci społeczeństwo.
Prawdopodobnie taki jest właśnie cel banków – obarczyć obywateli dodatkowymi opłatami, tak aby wywołać powszechną niechęć do frankowiczów. Chodzi o to, by wprowadzenie ewentualnych niekorzystnych dla konsumentów rozwiązań systemowych spotkało się z poklaskiem opinii publicznej.
“Chciałbym zaznaczyć, że wszelkie działania obciążające sektor kosztam, które kilkukrotnie przewyższają jego roczne zyski, naturalnie zmusza poszczególne banki do odrabiania ponoszonych strat. Niestety klienci muszą się liczyć z tym, że w takich realiach bankowanie będzie drożeć, a zdolność banków do finansowania gospodarki będzie znacząco osłabiona – powiedział w rozmowie z money.pl Tadeusz Białek, wiceprezes Związku Banku Polskich (ZBP)”
Jeśli Polacy nie będą wrogo nastawieni do frankowiczów, nie uda się przepchnąć przez Sejm projektu ustawy, którego pomysłodawcami są instytucje odpowiedzialne za stabilność sektora finansowego.
Poparcie społeczne dla tego pomysłu jest niezbędne, by jakiekolwiek ugrupowanie polityczne podniosło rękę za odebraniem frankowiczom zysków związanych z unieważnieniem umowy. A takie jest właśnie założenie tej ustawy.
Twórcy projektu chcieliby, aby banki miały ustawowy obowiązek proponowania klientom frankowym ugód zgodnych z rekomendacjami przewodniczącego KNF, które wydano w 2020 roku. Wówczas banki nie były chętne na zastosowanie się do zaleceń Nadzoru, dzisiaj już zupełnie inaczej oceniają tamten pomysł.
Po wprowadzeniu zmian w prawie frankowicz mógłby zaakceptować ugodę lub dalej spłacać kredyt na starych zasadach. Miałby też możliwość pozwania banku, ale po unieważnieniu umowy i uzyskaniu dodatkowych korzyści natychmiast zostałby z nich ograbiony przez 100 proc. podatek od wzbogacenia się.
Cel jest zatem jasny: zniechęcenie kredytobiorców do sądzenia się i korzystania z praw, które zostały im nadane przez unijną dyrektywę 93/13.
Czy projekt ustawy odbierającej frankowiczom korzyści z unieważnienia umowy ma szansę pojawić się w Sejmie? Na razie brak promotora dla tego planu, wszyscy konsekwentnie odżegnują się od poparcia antykonsumenckiego pomysłu, co jest zrozumiałe – nikt nie chce być obecnie kojarzony ze sprzyjaniem środowisku bankowemu, które w społeczeństwie nie wzbudza ani sympatii, ani zaufania.