Wg najnowszych danych polski sektor bankowy dysponuje już rezerwami frankowymi na poziomie ok. 70 mld zł. Wedle zapewnień prezesa ZBP Tadeusza Białka, w następnych miesiącach ich wartość ma wzrosnąć do 90 mld zł. Tylko w II półroczu 2023 roku banki odłożyły na frankowe rozliczenia ok. 20 mld zł. Niektóre, jak np. mBank, Pekao czy ING Bank Śląski, zdążyły pokryć w co najmniej 100 proc. aktywne hipoteki frankowe rezerwami. Inne systematycznie dążą do uzyskania podobnego rezultatu. I choć w 2021 roku KNF przekonywała, że koszt rozliczeń frankowych może sumarycznie wynieść 101,5 mld zł, to zdaniem części środowiska eksperckiego te szacunki są już nieaktualne. Po najnowszych orzeczeniach TSUE banki będą potrzebowały kolejnych miliardów na uczciwe rozliczenia nieważnych umów. Chyba że znajdą sposób, by zniechęcić do pozwu ex-frankowiczów.
Wyrok TSUE dla sprawy C-520/21 wpłynął na znaczne przyśpieszenie tempa dowiązywania kolejnych rezerw frankowych w sektorze bankowym. Banki dowiedziały się bowiem, że nie mają co liczyć na wynagrodzenie za bezumowne korzystanie z kapitału
Minęło kilka miesięcy, a unijny Trybunał wydał kolejne druzgocące dla sektora orzeczenia w sprawach kredytów frankowych. Kluczowe znaczenie będą mieć wyroki o sygnaturach C-140/22 i C-28/22 z grudnia 2023 roku oraz nowy wyrok ze stycznia br., w sprawie C-488/23
Frankowicze walczą w sądach już nie tylko o „darmowy kredyt”, ale również o ustawowe odsetki za zwłokę, które w skali roku wynoszą 11,25 proc. Prawnicy zauważają coraz większą skłonność do sądzenia się wśród ex-frankowiczów, co może być dla banków sporym problemem
Szacuje się, że ponad połowa spośród udzielonych kredytów hipotecznych we franku jest już w całości spłacona. Banki dotąd liczyły się głównie z roszczeniami w sprawie aktywnych umów. Nie przewidziały materializacji ryzyka związanego ze spłaconymi kredytami.
70 mld zł to za mało, by rozliczyć wszystkie frankowe umowy. Banki potrzebują kolejnych rezerw.
Końcówka stycznia i luty przynoszą informacje o rocznych wynikach giełdowych banków działających na polskim parkiecie. W raportach zawierane są również dane dotyczące kwestii kredytów frankowych, w tym statystyki pozwów, ugód i, oczywiście, wieści o zawiązanych rezerwach. Podmioty takie jak Pekao S.A. czy ING Bank Śląski zdążyły już utworzyć rezerwy pokrywające ich aktywne portfele hipotek frankowych w 105 procentach.
Niewiele gorzej wypada znacznie bardziej obciążony frankami mBank, w którym wskaźnik pokrycia wynosi ok. 100 proc. Bardzo podobnie prezentują się informacje napływające z BNP Paribas. Wysoki, ok. 80-procentowy poziom rezerw występuje w takich podmiotach jak PKO BP, Santander Bank Polska czy Millennium Bank. Mogłoby się więc wydawać, że to kwestia 2-3 kwartałów, a kluczowi gracze na rynku rozwiążą swój frankowy problem raz na zawsze. Nic bardziej mylnego.
Ryzyka prawne hipotek frankowych będą najprawdopodobniej towarzyszyć bankom jeszcze przez długie lata. A prognoza wydana w 2021 roku przez KNF, zgodnie z którą banki przeznaczą na frankowe rozliczenia 101,5 mld zł, może okazać się zdecydowanie zbyt łagodna. Przypomnijmy, że scenariusz nakreślony piórem Nadzoru zakładał, że wyrok w sprawie C-520/21 (dotyczącej wynagrodzenia za korzystanie z kapitału) będzie dla banków niekorzystny. Dokładnie taki się zresztą okazał.
Przedstawiciele sektora zareagowali błyskawicznie: w zaledwie pół roku dotworzyli gigantyczne rezerwy o wartości ok. 20 mld zł. W sumie sektor przeznaczył już na frankowe odpisy kwotę ok. 70 mld zł. To dużo, ale nie na tyle, by można było zacząć rozmawiać o wyhamowaniu akcji. Nie po wyrokach, które zapadły w grudniu 2023 i styczniu 2024 roku.
Po ostatnich wyrokach TSUE rozliczenia nieważnych umów będą droższe
W grudniu TSUE wydał dwa przełomowe orzeczenia frankowe – dla spraw o sygnaturach C-140/22 i C-28/22. Przewrócą one do góry nogami sposób rozliczeń stron nieważnej umowy. Przede wszystkim koniec ze składaniem przez konsumenta oświadczenia o znajomości skutków nieważności umowy, od którego to zdarzenia liczono do niedawna na jego rzecz ustawowe odsetki za zwłokę. Te mają być naliczane od momentu doręczenia przedsądowego wezwania do zapłaty. Przeciętna korzyść odsetkowa po stronie kredytobiorcy wzrośnie o kilkadziesiąt tysięcy złotych.
Bank nie będzie miał narzędzi, by temu przeciwdziałać, w grudniu bowiem TSUE uznał, że przedsiębiorcy nie przysługuje prawo zatrzymania, pozbawiające kredytobiorcę ustawowych odsetek za opóźnienie w wyniku zmiany sposobu rozliczeń z teorii dwóch kondykcji na teorię salda.
Ostatni cios przyszedł 12 stycznia 2024 roku, gdy TSUE wziął pod lupę sprawę C-488/23. I orzekł, że bank nie ma prawa do waloryzacji kapitału. W ciągu kilku tygodni banki dowiedziały się, że:
- konsumentowi należą się ustawowe odsetki za zwłokę (wynoszące obecnie 11,25 proc. rocznie) za cały okres postępowania sądowego, zwykle więc za 2 do nawet 4 lat
- część roszczeń banków o zwrot kapitału może być już przedawniona na skutek uznania, że bieg terminu przedawnienia roszczeń zaczyna się w tym samym momencie i dla frankowicza, i dla kredytodawcy
- po stwierdzeniu przez sąd, że umowa jest nieważna, kredytodawcy przysługuje tylko możliwość odzyskania niezwaloryzowanego kapitału kredytu, i to pod warunkiem, że roszczenie o ów zwrot nie jest przedawnione.
Taki obrót spraw jest dla banków bardzo niekorzystny, ponieważ proponowane przez nie ugody wyglądają coraz bardziej mizernie na tle tego, co frankowicz może ugrać na drodze sądowej. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Zainteresowanie ugodami w dużych bankach systematycznie spada. Przykładowo Santander w IV kwartale 2023 roku zawarł tylko 405 ugód. To spadek w stosunku do I kwartału o 86,1 proc.
Co gorsza, do sądów wybiera się coraz liczniejsza grupa ex-frankowiczów. To kredytobiorcy, którzy spłacili swoje umowy. Dziś formułują pod adresem banków pozwy o zapłatę. Ich roszczenia nie są przedawnione, a prawnicy tłumaczą, że sądzenie się z bankiem w sprawie spłaconego kredytu jest dużo prostsze i może nawet okazać się tańsze. Odpada bowiem wiele formalności, np. związanych z doprowadzeniem do zabezpieczenia powództwa czy wykreśleniem hipoteki banku z księgi wieczystej, gdy ten odmawia na wnioski o wydanie listu mazalnego.
Ilu kredytobiorców może skorzystać z tej zachęty? Może chodzić o grupę liczącą blisko 400 tys. osób. Zgadza się, ponad połowa kredytów frankowych jest już spłacona, a banki uwzględniają te umowy w swoich rezerwach w minimalnym stopniu.
Spadek stóp procentowych może utrudnić bankom dowiązywanie kolejnych rezerw
Co ciekawe, dla banków największym problemem może okazać się nie sama skala potrzebnych dodatkowych rezerw, co czas, w którym ryzyka prawne spłaconych umów zaczną się materializować. Obecnie banki zarabiają krocie na wysokich odsetkach od hipotek złotowych i innych zobowiązań opartych o WIBOR. Dość powiedzieć, że krajowy sektor zarobił od stycznia do listopada ubiegłego roku na czysto 27,56 mld zł, czyli o ponad 113 proc. więcej niż w 2022 roku! Ale takie zyski nie będą sektorowi towarzyszyć zawsze. Są one zależne od obowiązujących w kraju stóp procentowych.
Stopa referencyjna powoli zaczyna spadać – w kilka miesięcy została obniżona z poziomu 6,75 proc. do 5,75 proc. Wg NBP Polska powinna zrealizować swój cel inflacyjny pod koniec 2025 roku. I to wtedy należy spodziewać się schyłku wysokiego kosztu pieniądza, który pozwala bankom zarabiać miliardy na polskich kredytobiorcach. Czy banki skończą dowiązywanie rezerw na spłacone umowy do końca 2025 roku? To bardzo wątpliwe, biorąc pod uwagę, ile zajęło im zaksięgowanie odpisów wynoszących 70 mld zł.
Wiele wskazuje na to, że dodatkowe, nieprzewidziane rezerwy będą dowiązywane już w mniej sprzyjającym środowisku ekonomicznym. Krótko mówiąc, banki będą musiały sięgnąć głębiej do kieszeni, w których będzie mniej środków. Niewykluczone, że któraś ze spółek popadnie w związku z tym w kłopoty, na przykład przez jakiś czas nie będzie spełniać wymogów kapitałowych. Frankowicze nie powinni czekać z pozwem, aż taki scenariusz zacznie się realizować: wówczas będzie już bowiem za późno na zastosowanie odpowiednich środków zaradczych, co dobrze pokazał przykład Getinu.
Pozywając bank niezwłocznie, kredytobiorca ma największe szanse na szybkie rozliczenie z zasądzonych środków po prawomocnym wyroku. Obecnie banki realizują wyroki bez zbędnej zwłoki, a jak będzie w przyszłości – tego po prostu nie wiadomo. Warto więc wykorzystać to, że sektor ma obecnie nadspodziewanie dobry okres i doprowadzić do unieważnienia frankowej umowy, by jak najszybciej móc cieszyć się wolnością od abuzywnego kredytu.