Zapadające orzeczenia sądowe oraz wysoki kurs franka sprawił, że coraz większa ilość osób posiadających kredyt we frankach zastanawia się nad skierowaniem sprawy umowy kredytowej do sądu. Wiąże się to jednak z dużymi kosztami, głównie związanymi z opłatą prawnika, który będzie reprezentantem interesariusza na drodze prawnej. Frankowiczów kuszą więc pozwy zbiorowe, które nie generują aż takich kosztów i są dla nich ostatnią deską ratunku. Niestety, przy obecnym stanie prawnym, raczej odradza się takie rozwiązania. Pozew zbiorowy aktualnie oznacza lata procesu, niekoniecznie zakończonego sukcesem.
W sądach jest obecnie bardzo dużo spraw. Często przez tą sytuację wiele rozpraw jest przesuwanych na inny termin, co sprawia, że cały proces się wydłuża.
Do tego dochodzą sprawy rozstrzygane przez TSUE, w sprawie wynagrodzeń za korzystanie z kapitału podczas nieważności umowy. Pojawia się więc pytanie czy pozwy zbiorowe nie były by bardziej korzystne i mniej obciążające dla sądów, a dla frankowiczów tańsze.
Prawnicy rozwiewają te wątpliwości i jednogłośnie twierdzą, że w ten sposób nie rozwiążemy problemów związanych z kredytem we frankach, jak również nie przyspieszymy pewnych procesów sądowych.
Kłopotliwe formalności związane z pozwem zbiorowym.
Według ekspertów postępowania grupowe wiążą się z wieloma wymaganiami formalnymi, które mają ogromny wpływ na czas trwania całego postępowania. Pierwsze kłopoty możemy już napotkać zbierając grupę osób, która chciałaby wytoczyć powództwo zbiorowe.
Na wstępie należy wybrać reprezentanta danej grupy, którym może zostać jedne z członków lub miejski rzecznik praw konsumentów. Następnie od wszystkich członków grupy należy zebrać oświadczenia, w którym wyrażą zgodę na przystąpienie do powództwa grupowego oraz którą z osób wybierają na swojego przedstawiciela.
Kolejne wymogi formalne pojawiają się na etapie postępowania sądowego. W pierwszej kolejności zadaniem sądu jest rozstrzygnięcie, czy dopuszcza postępowanie grupowe. W swoim zarządzeniu sąd informuje o istotnych informacjach związanych z postępowaniem grupowym, sposób w jaki zostanie ogłoszony wyrok oraz w jakim czasie można dołączyć do postępowania.
Po upływie wcześniej wspomnianego okresu sąd zajmuje się kwestiami formalnymi. Na tym etapie sąd weryfikuje członków postępowania, tzn. sprawdza czy spełniają określone w ustawie przesłanki na podstawie których można wszcząć postępowanie grupowe.
Następnie sąd, po pozytywnej weryfikacji wydaje postanowienie o utworzeniu grupy i przystępuje do merytorycznego zbadania sprawy i zgłoszonych roszczeń. Ważnym jest, że przez cały czas na każdym z wymienionych etapów strony mogą składać zażalenia na czynności wykonywane przez sąd. To również wpływa na czas rozstrzygania, znaczenie go wydłużając. Z takiego prawa chętnie korzystają banki, wykorzystując fakt, że wydłużony czas działa na ich korzyści.
Pozwy grupowe ciągną się latami.
Kolejną z przyczyn dość małego zainteresowania pozwami grupowymi jest czas rozstrzygania sprawy. Poza kilkoma wyjątkami, sprawy związane z kredytami indeksowanymi oraz tymi zawartymi w walucie CHF ciągną się latami.
Niektóre z nich trwają już ponad 6 lat i końca nie widać. Według ekspertów dzieję się tak, dlatego, że do spraw tego typu jest ogrom dokumentów oraz to, że giną wśród innych spraw. Pozwy grupowe trafiają do losowego sędziego jak wiele innych spraw.
Stąd też sędziowie niejednokrotnie muszą podejmować decyzję, czy zając się danym, konkretnym pozwem zbiorowym czy w tym czasie dokonać czynności związanych z kilkoma innymi sprawami. Wybór zazwyczaj jest prosty i pada na tą drugą opcję. Sędziowie z reguły wolą przewlekłość jednej ze sprawy, niż kilku innych, mniejszych.
Czy pozwy grupowe rzeczywiście są tańsze?
W rzeczywistości pozwy grupowe generują mniejsze koszty dla klientów banku, ponieważ koszty związane z pełnomocnikiem dzielą się na wszystkich członków grupy. Mogą w tym jednak czaić się pułapki. Jeśli podczas rozprawy sądowej okaże się, że będzie zachodziła konieczność skierowania drugiego powództwa, np. o zapłatę, koszty mogą być porównywalne, a nawet wyższe.
Przez lata praktyka pokazała, ze pozwy zbiorowe są dla frankowiczów ślepą uliczką. Jeśli nie przez koszty, to przez czas trwania całego procesu, od momentu złożenia pozwu do rozstrzygnięcia sprawy. Sam moment wyboru członków grupy trwa czasami latami.
W efekcie wiele pozwów złożonych jakiś czasu temu, nie zostało rozpatrzonych, ani nie pojawiły się wyroki w tych sprawach, nawet w sądach pierwszej instancji. Kolejnym problemem jaki możemy napotkać jest smierć jednego z kredytobiorców. Wtedy spraw musi zostać umorzona. W przypadku wielu kredytobiorców cały proces może zostać wstrzymany na wiele miesięcy.
Według ekspertów pozwy zbiorowe nie zmierzają w kierunku roztrzygnięcia sporów na płaszczyźnie kredytobiorca- bank. Głównie dlatego, że członków grupy składającej pozew musi łączyć wspólny mianownik, czyli takie samo roszczenie wobec banku.
W praktyce oznacza to, że większość konsumentów żąda unieważnia umowy kredytowej bądź ustalenia bezskuteczności postanowień zawartych w umowie. W rezultacie każda z osób chcąc dochodzić swoich praw w późniejszych etapach, musi wszcząć postępowanie indywidualne.
Podsumowując, według ekspertów pozwy grupowe są zbyt skomplikowane i czasochłonne. Wiele z nich trwa latami i nie przynosi żadnych rezultatów. Dodatkowo aby konsument mógł wygrać z bankiem musi mieć konkretne dowody na to, że nie został należycie poinformowany o ekonomicznym ryzyku zawierania umowy kredytowej we frankach.