Według najnowszych doniesień, przed krajowymi sądami toczy się już 180 tys. spraw o kredyty frankowe. Jeśli linia orzecznicza nie ulegnie diametralnej zmianie, a nic na to nie wskazuje, mniej więcej 99 procent z tych spraw zakończy się z korzyścią dla kredytobiorców. Dla banków to duży problem, tym bardziej że nieważność pojedynczej umowy kredytowej w 2024 roku jest dla nich dużo bardziej kosztowna niż jeszcze kilka lat temu. A przecież w kolejce z roszczeniami czekają nie tylko posiadacze umów frankowych. Banki nie mówią o tym szczególnie często, ale coraz większy kłopot sprawiają im pozwy dotyczące sankcji kredytu darmowego w umowach pożyczek gotówkowych. Wg wstępnych szacunków rynek tych umów jest wart 200 mld zł, a eksperci przekonują, że nawet 7 na 10 takich produktów może być dotkniętych istotnymi wadami. Szykuje się powtórka z awantury o franki?
- Wojna o kredyty frankowe, zwiększone zainteresowanie kredytobiorców sankcją kredytu darmowego i pozwy o WIBOR – to TOP 3 aktualnych problemów w sektorze finansowym, związanych z roszczeniami klientów. Następne lata upłyną bankowcom na sporach sądowych
- Sektor bankowy nie ma lekko: jego przedstawiciele przegrywają 99 proc. sporów o kredyty frankowe (a mBank nawet więcej, bo 99,4 proc.). Środkiem zaradczym miały być ugody – jednak kredytobiorcy coraz rzadziej chcą słuchać polubownych propozycji banków
- Po listopadowym wyroku TSUE w mediach zrobiło się głośno o sankcji kredytu darmowego. Nagle okazuje się, że banki sądzą się z klientami w tysiącach takich sporów – póki co otwarcie przyznaje się do tego tylko PKO BP.
Frankowicze nie odpuszczają: masowo pozywają banki, bo mają ku temu coraz więcej powodów
Ostatnie wyroki TSUE, które zapadły w polskich sprawach o kredyty frankowe, mogą być przyczyną nowej fali powództw, która najprawdopodobniej spadnie na krajowe sądy w związku z nieważnością wadliwych umów. Kredytobiorca, który w 2024 roku pozwie bank o nieważność umowy, może liczyć na znacznie większe korzyści niż jeszcze kilka lat temu, gdy „opcją maksymalną” była po prostu eliminacja kontraktu z obrotu prawnego i rozliczenie stron w oparciu o teorię salda.
Obecnie kredytobiorca i bank, czyli strony nieważnej umowy, rozliczają się według dużo korzystniejszej dla tego pierwszego teorii dwóch kondykcji. Po wyroku TSUE w sprawie C-28/22 banki muszą ponadto zaakceptować, że ich klientom, którzy prawomocnie zakwestionują legalność umowy, należą się ustawowe odsetki za opóźnienie, naliczane przeważnie już od momentu wezwania przedsiębiorcy do zapłaty.
Jak szacują prawnicy frankowi, przeciętna korzyść frankowicza z unieważnienia kredytu wzrośnie tylko z tytułu odsetek o kilkadziesiąt tysięcy złotych. Rekordziści dostaną ekstra nawet kilkaset tysięcy złotych – wystarczy, że ich roszczenie będzie opiewać np. na 800-900 tysięcy zł, a spór przed sądem potrwa 4-5 lat, by ten scenariusz stał się jak najbardziej realny.
Kredyty frankowe to wciąż problem numer 1 dla banków. Ale są też problemy nr 2 i 3
Bankowcy nie kryją, że rozliczenia nieważnych hipotek frankowych stanowią w tej chwili największe obciążenie dla sektora. Nie mają też złudzeń – problemu nie da się rozwiązać w krótkim czasie, nawet mimo tego, że wielu przedstawicieli sektora, w tym np. mBank, ING Bank Śląski czy Pekao S.A. posiadają już rezerwy pokrywające aktywny portfel kredytów w CHF w 100 proc.
Pomysłem bankowców na złagodzenie skutków prawnych procederu frankowego były ugody. Frankowicze początkowo byli zainteresowani dobrowolnymi porozumieniami, ale szybko zrozumieli, że korzyści oferowane przez to rozwiązanie są marginalne i nie da się ich porównywać z zyskami z unieważnienia kredytu. W czasach, gdy banki przegrywają 99 proc. procesów o franki, a mBank przyznaje, że w 2023 roku odniósł prawomocną porażkę w 99,4 proc. takich postępowań, nikt nie będzie rozważał ugody, która nie eliminuje problemu, a jedynie modyfikuje zagrożenia, na które jest wystawiany konsument.
Banków nie stać już jednak na koncentrowanie się wyłącznie na problemie frankowym, bo otrzymują coraz więcej powództw o sankcję kredytu darmowego, dotyczącą wadliwych umów kredytów i pożyczek konsumenckich. W obrocie pozostaje ok. 8 mln produktów tego typu, a cały rynek jest wart ok. 200 mld zł. Prawnicy pytani o zainteresowanie kredytobiorców pozwem o sankcję kredytu darmowego wskazują, że wzrosło ono wielokrotnie w ostatnich kilkunastu miesiącach. Przeciętna wartość roszczenia w takiej sprawie to ok. 20 tysięcy złotych, czyli znacznie mniej niż w sprawach o franki. Zdarzają się oczywiście sprawy, w których spór toczy się o dużo większe kwoty, sięgające setek tysięcy złotych – wszak pod ustawę o kredycie konsumenckim podlegają umowy, na podstawie których klient otrzymał maksymalnie do 255 550 zł. Nie ma przy tym znaczenia, w jakiej walucie została mu wypłacona równowartość tej kwoty, ani do jakiej waluty ją waloryzowano.
Kolejnym problemem banków są oczywiście sprawy o WIBOR, ale mimo że pierwsze takie pozwy skierowano do sądów jeszcze na początku 2022 roku, niewiele się w tych postępowaniach dzieje. Oczywiście, części kredytobiorców udało się uzyskać zabezpieczenie powództwa, co świadczy o tym, że uprawdopodobnili swoje roszczenie przed sądem. Brak jednak prawomocnych wyroków stwierdzających wadliwość WIBORu lub nieważność umów opartych o ten wskaźnik. Eksperci prawni są jednak dobrej myśli i uważają, że ten scenariusz jest kwestią czasu. Wpierw jednak kierunek orzeczniczy musi zostać wytyczony przez TSUE. Dokładnie tak, jak miało to miejsce w sprawach frankowych.
Banki ukrywają prawdę o sankcji kredytu darmowego. Wyjątkiem jest PKO BP
Sankcja kredytu darmowego jest instrumentem obecnym w polskim systemie prawnym od 2011 roku, gdy wprowadzono ją pod postacią art. 45 ust. 1 do ustawy o kredycie konsumenckim. Przez długie lata niewiele się o niej mówiło, a przypadki powoływania się na SKD przez kredytobiorców były niezwykle rzadkie. Zmieniło się to dopiero za sprawą kancelarii frankowych, które rozpoczęły w społeczeństwie akcję edukacyjną, mającą na celu uświadomienie konsumentom, jakie są ich prawa w przypadkach, w których instytucja udzielająca finansowania popełniła błędy podczas konstruowania umowy – np. nieprawidłowo określiła RRSO, wysokość odsetek czy nie wskazała kwoty całkowitej kredytu.
Popularnym błędem w takich umowach, który latami był bagatelizowany, przez co banki tylko się rozochociły w jego popełnianiu, jest kredytowanie prowizji związanej z udzieleniem pożyczki. Taki manewr banki i instytucje pozabankowe stosowały bardzo powszechnie, co prowadziło do sytuacji, w której konsument płacił wyższe odsetki niż powinien. Dziś taki konsument może złożyć oświadczenie o sankcji kredytu darmowego, a następnie ubiegać się przed sądem o uczciwe rozliczenie z bankiem, tj. takie, które uniemożliwi temu podmiotowi jakikolwiek zarobek na wadliwym produkcie.
Banki nie chcą pokazywać, że problem wadliwych umów pożyczek konsumenckich jest poważny, a prawda jest taka, że pozwy o SKD są masowe. Doskonale widać to po informacjach, które w swoim najnowszym raporcie kwartalnym zamieścił PKO Bank Polski. Jak informuje największy bank w Polsce, na 31 grudnia 2023 roku w sądach toczyło się przeciwko niemu aż 1 159 postępowań o SKD, a łączna wartość przedmiotu sporu w tych procesach szacowana jest na 20,7 mln zł. Inne banki zgodnie milczą w swoich sprawozdaniach na temat roszczeń posiadaczy kredytów i pożyczek konsumenckich, ale naszym zdaniem jest tylko kwestią czasu, aż będą poświęcać temu zagadnieniu całe strony. Zwłaszcza że 23 listopada 2023 roku TSUE wydał swój pierwszy wyrok w sprawie o pożyczkę gotówkową, dotyczący sprawy z polskiego „podwórka”.
Tysiące Polaków walczą w sądach o sankcję kredytu darmowego. Wyrok TSUE zachęci kolejnych do formułowania pozwów
Pozwanym w krajowej sprawie, którą TSUE wziął pod lupę, jest Provident S.A., czyli firma, której żadnemu pożyczkobiorcy nie trzeba chyba przedstawiać. Trybunał orzekł, że konsument, którego instytucja kredytowa obciąży nadmiernymi kosztami czy prowizjami, nieadekwatnymi do świadczonej w zamian usługi, może żądać nieważności umowy takiej pożyczki, nawet jeśli, potencjalnie, mógłby wystąpić wobec przedsiębiorcy z innym roszczeniem – przykładowo o zapłatę.
Takie podejście Trybunału z pewnością ośmieli tych kredytobiorców, którzy słyszeli o sankcji kredytu darmowego, ale zwlekali z powoływaniem się na nią w obawie przed niedostateczną ochroną ze strony wymiaru sprawiedliwości. Jak zapewniają prawnicy, obawy te są nieuzasadnione, a sprawy o SKD są dużo prostsze niż te frankowe. Sąd nie musi zastanawiać się, co zrobić z umową, która zawiera błędy – w szczególności nad utrzymaniem jej w mocy pod pewnymi warunkami. Zastosowanie sankcji ma tu miejsce niejako automatycznie, co jest dużą dogodnością dla osób obawiających się wyniku procesu.