Wyrok TSUE w sprawie o wynagrodzenie za korzystanie z kapitału jeszcze nie zapadł, ale banki już muszą mierzyć się z konsekwencjami opinii Rzecznika tej instytucji sprzed ponad dwóch tygodni. Są pierwsze pozwy frankowiczów o dodatkową opłatę za to, że bank korzystał bezumownie z ich pieniędzy. Na szczególną uwagę zasługuje sprawa z Łodzi, w której pozew właśnie wpłynął do sądu. Frankowicz, który wpierw wziął kredyt w PLN, a następnie podpisał aneks frankowy, chce unieważnić ów załącznik, podważyć WIBOR w pierwotnym zobowiązaniu i… ubiega się od banku o wynagrodzenie za to, że ten obracał jego pieniędzmi. Czy takich spraw w Polce będzie więcej i nowa strategia frankowiczów na dobre zagości w sądach?
- Łódzki kredytobiorca, zachęcony opinią Rzecznika Generalnego TSUE, postanowił skorzystać ze swoich praw i wystosować wobec banku niecodzienny pozew
- Celem kredytobiorcy jest nie tylko podważenie mechanizmu indeksacyjnego w załączniku frankowym, ale i udowodnienie, że umowa była nieuczciwa od początku. Roszczenia kredytobiorcy są powiększone o opłatę za korzystanie z kapitału
- Opłata, której łodzianin żąda od banku tytułem bezumownego korzystania z jego pieniędzy, to aż 100 tys. zł
- Ta sprawa może być inspiracją dla setek innych kredytobiorców, których zobowiązanie zostało zaciągnięte w złotówkach, a następnie przewalutowane na franka.
Czy banki czeka nowy typ pozwów o franki? Nowa strategia sądowa konsumentów
Bankowcy jeszcze nie otrząsnęli się po lutowej opinii Rzecznika Generalnego TSUE, która de facto odbiera im prawo do roszczeń o opłatę za bezumowne korzystanie z kapitału, a już muszą mierzyć się z zupełnie nowym problemem. Po opinii Rzecznika część kredytobiorców aktualizuje swoje roszczenia względem banków i żąda dodatkowej opłaty ponad wartość spłaconych rat kapitałowo-odsetkowych.
I nie są to ustawowe odsetki za zwłokę, a… waloryzacja świadczenia wskaźnikiem inflacji, odszkodowanie za straty o charakterze niemajątkowym lub wynagrodzenie za bezumowne korzystanie ze środków pieniężnych.
Zachęcony do podobnego działania został również łodzianin, który w 2007 roku zaciągnął złotowy kredyt hipoteczny na kwotę 1,1 mln zł. Jak wyglądały parametry tego zobowiązania? Był to kredyt zaciągnięty na 30 lat, oparty o stawkę WIBOR + marża banku (wynosząca 1 proc.). Miesięczna rata kredytu wynosiła od 9700 zł do 11 300 zł.
Po dwóch latach spłacania kredytu łodzianin zaufał doradcy w banku i – kuszony niskim oprocentowaniem – zdecydował się na podpisanie aneksu frankowego. Od 2009 roku już jako frankowicz spłacał swoje zobowiązanie wg nowych zasad, z oprocentowaniem na poziomie 3 proc. i ratą wahającą się od 6700 zł do 7200 zł. Wg nowego harmonogramu kredytobiorca miał do spłaty bankowi 607 tys. CHF.
Dość szybko jednak okazało się, że frank nie jest wcale tak stabilną walutą, jak twierdzili bankowcy. Kurs helweckiej waluty odbił się od historycznych nizin i zaczął szybko piąć w górę, by w styczniu 2015 roku zaskoczyć polskich frankowiczów wzrostem aż o ponad 80 gr. To wszystko sprawiło, że zobowiązanie kredytobiorcy, które cały czas było spłacane, zamiast topnieć – rosło. Efekt?
Po 15 latach spłacania kredytu łodzianin ma do oddania bankowi więcej niż pożyczył. Jego dług na chwilę obecną bank wycenia na 300 tys. CHF, a miesięczna rata to wydatek rzędu 2 tys. CHF. Zdecydowanie nie tak miało być, gdy klient podpisywał aneks, kuszony korzyściami roztaczanymi przez pracownika banku. Nic więc dziwnego, że postanowił wystąpić na drogę prawną.
Nietrudno zauważyć, że obecnie jest na to wprost wymarzony moment. Masowe podważanie umów frankowych zbiega się w czasie nie tylko z opinią Rzecznika Generalnego, ale i zamieszaniem wokół stawki WIBOR, która do 2025 roku ma zostać zastąpiona WIRONem.
Kredytobiorca postanowił więc „iść na całość” i zakwestionować wszystko: i pierwotną umowę, i aneks frankowy, a dodatkowo zdecydował się żądać od banku 100 tys. zł za to, że ten bezpodstawnie obracał jego pieniędzmi.
Jakie podstawy ma łodzianin do formułowania tak szerokich roszczeń? Po pierwsze twierdzi, że bank nie poinformował go o ryzyku, jakie niesie za sobą podpisanie aneksu frankowego i waloryzacja zobowiązania do CHF. Po drugie kredytobiorca ma wątpliwości co do stawki WIBOR, będącej głównym składnikiem oprocentowania w pierwotnie podpisanej przez niego umowie złotowej.
O tym, jak będzie kształtować się WIBOR, decyduje 8 dużych banków, tzw. panelistów, którzy biorą udział w fixingu, a w dodatku coraz częściej używają do tego hipotetycznych danych, wpływając na to, ile same zarobią tytułem udzielanych kredytów. Pełnomocnik prawny łodzianina chce, aby sąd złożył stosowne zapytania w GPW Benchmark, czyli u administratora WIBORu, Europejskim Banku Centralnym i Najwyższej Izbie Kontroli w zakresie poprawności wyliczania stawki.
Banki padną ofiarą własnej chciwości?
Na chwilę obecną nieznane są informacje na temat tego, ilu kredytobiorców może być uprawnionych do wysuwania podobnych roszczeń, co łodzianin, tzn. jak wiele osób zdecydowało się wpierw na kredyt złotowy, by następnie za namową banku dokonać jego konwersji do franka.
Należy przypuszczać, że wielu reprezentantów tej grupy dotąd zwlekało z pozwem frankowym, gdyż bało się, że nawet po uznaniu przez sąd aneksu za abuzywny sprawa nie skończy się unieważnieniem całej umowy, a powrotem do jej pierwotnych warunków.
Obecnie, gdy w sądach jest już kilkadziesiąt pozwów o WIBOR, kredytobiorcy mogą czuć się ośmieleni do kwestionowania warunków kredytu w całości, odnosząc się zarówno do wadliwego aneksu, jak i wątpliwości w zakresie wyznaczania polskiej stawki referencyjnej.
Na chwilę obecną w polskich sądach toczy się ok. 110 tys. spraw frankowych, ale liczba uprawnionych do wysunięcia podobnych roszczeń w przyszłości jest znacznie większa. Wg różnych szacunków do 2012 roku banki udzieliły w Polsce od 700 do nawet 900 tys. kredytów waloryzowanych kursem franka. Przeważająca większość tych zobowiązań to kredyty hipoteczne, których stroną byli konsumenci – ci zaś w aż 98 proc. przypadków wygrywają z bankami w sądach.
Banki próbują minimalizować ryzyka prawne, które sprowadziły na siebie, umieszczając abuzywne zapisy w umowach. Proponują frankowiczom ugody polegające na konwersji kredytu do złotówki i przejściu na WIBOR. Szacuje się, że do tej pory bankowcom udało się zawrzeć z kredytobiorcami ok. 40 tys. ugód, a zdecydowana większość z nich podpisana została jeszcze zanim oprocentowanie kredytów złotowych uległo drastycznym podwyżkom.
Zdaniem ekspertów, gdy zapadnie wyrok TSUE w sprawie C-520/21, zainteresowanie ugodami stanie się marginalne, bo kredytobiorcy zyskają pewność, że bank nie będzie mógł od nich żądać wynagrodzenia za bezumowne korzystanie z kapitału, gdy umowa upadnie.
Frankowicze, obserwując to, co dzieje się wokół absurdalnych roszczeń bankowców, mogą mieć cichą satysfakcję. Intrygi sektora obróciły się przeciwko niemu: teraz to kredytobiorcy zyskają prawo do roszczeń ponad wartość wpłaconych na rzecz banku świadczeń, a jak pokazuje przykład z Łodzi, może chodzić o naprawdę znaczne sumy. Wygląda więc na to, że 2023 rok, podobnie jak poprzedni, upłynie bankom pod znakiem dowiązywania rezerw na ryzyko prawne, tak by sprostać rozliczeniom z frankowiczami po sądowych unieważnieniach wadliwych umów.