PKO BP, mBank i Millennium to, można rzec, złota trójka frankowa – właśnie te podmioty mają największy portfel kontrowersyjnych kredytów, są najczęściej pozywane przez klientów, a także wykazują największą aktywność na polu zawierania ugód. Czy w czasach, gdy konsument ma aż 97 proc. szans na unieważnienie umowy w sądzie jest w ogóle sens podpisywać ugodę? A może nie ma co liczyć na to, że którykolwiek bank, nawet po dłuższych negocjacjach, zaproponuje klientowi godne rozważenia warunki porozumienia?
- Prawnicy frankowi od wielu miesięcy powtarzają swoim klientom, że ugoda jest równoznaczna ze zrzeczeniem się roszczeń z tytułu wadliwej umowy
- Banki, które proponują ugodę, chcą w istocie dokonać konwersji kredytu frankowego na złotowy – oczywiście po to, by pozbyć się ryzyka prawnego
- Za minimalne korzyści (w porównaniu do unieważnienia umowy) klienci mają zdecydować się na aneks, który nie tylko utrzyma ich kredyt w mocy, ale wprowadzi do kontraktu nowe zagrożenia
- Kredytodawcy już wiedzą, że mają niewiele czasu na namówienie wahających się frankowiczów na konwersję kredytu – za parę miesięcy Trybunał Sprawiedliwości UE zdecyduje, o co mogą rościć od siebie strony unieważnionej umowy.
Nie będzie rewolucji w programie ugód frankowych. Banki obstają przy swoim
Jeśli ktokolwiek łudził się, że po prokonsumenckiej opinii Rzecznika Generalnego TSUE w sprawie C-520/21 banki pójdą po rozum do głowy i zaczną wysyłać kredytobiorcom lepsze i uczciwsze ugody, musiał się srogo rozczarować. Lepszych ugód nie będzie.
Żaden z dużych kredytodawców pytanych przez dziennikarzy o aktualizację programów ugód nie powiedział po 16 lutego nic nowego. Wszyscy zgodnie twierdzą, że udostępnią frankowiczom możliwość negocjacji, dodatkowo mBank i Millennium oferują czasowo stałe oprocentowanie na poziomie 4,99 proc. (ale uwaga, bo RRSO tych ofert jest znacznie wyższa), ale rewolucji nie ma się co spodziewać. Kredytobiorcy mogą więc brać to, co banki im dają, albo wybrać alternatywę, czyli pozew sądowy.
Mogą też oczywiście dalej spłacać wadliwe kredyty według pierwotnego harmonogramu, ale wystarczy prześledzić, jak zmieniało się (lub właściwie nie zmieniało) saldo zadłużenia w ostatnich miesiącach, by uznać to za kiepski pomysł.
Jeszcze w zeszłym roku banki wyobrażały sobie, że wspaniałomyślne zamienienie niekończącego się kredytu frankowego na klasyczne zobowiązanie złotowe klienci przyjmą z prawdziwą wdzięcznością. W przypadku posiadaczy 40 tys. umów okazało się to nawet zgodne z prawdą, choć raczej chwilowo – ze środowiska ex frankowiczów, obecnie złotówkowiczów, dochodzą głosy, że ugody już teraz średnio im się podobają, część zgłasza się po pomoc do profesjonalnych kancelarii prawnych, które szukają sposobów na podważenie misternie utkanych przez banki aneksów.
Niektóre banki, jak np. Millennium, zbyt luźno interpretują statystyki sądowe i szanse kredytobiorców na wygraną w sądzie, a swoimi twórczymi analizami dzielą się z klientami, co może w przyszłości ułatwić prawnikom zadanie. Jeśli wykażą, że klient po raz kolejny nie został należycie poinformowany o ryzykach, sąd może wyeliminować złotowy aneks z tych samych przyczyn, co wadliwą umowę.
Jeśli zaś chodzi o ryzyka konwersji, to rzeczywiście jest o czym informować:
- klient, który przewalutuje umowę, uzależnia oprocentowanie swojego zobowiązania od stawki WIBOR i marży banku, a to sprawi, że wzrośnie ono kilkukrotnie względem tego frankowego
- w konsekwencji raty kredytu nie tylko nie muszą się zmniejszyć, ale wręcz mogą wzrosnąć, podobnie jak całkowity koszt zobowiązania
- wybierając stałą, pięcioletnią stopę procentową, kredytobiorca z kolei musi liczyć się z tym, że w razie obniżenia kosztu pieniądza przez RPP nie odczuje pozytywnych skutków tej decyzji w swoim portfelu. Wiborowicze będą płacić niższe raty, a były już frankowicz poniesie konsekwencje decyzji, która zdaniem banku miała zagwarantować mu bezpieczeństwo.
Jak sądy radzą sobie ze sprawami o franki? Z każdym rokiem coraz lepiej
Wystawianie się na opisane powyżej ryzyka może zupełnie słusznie wydać się bezsensowne. Zwłaszcza w kontekście aktualnych statystyk sądowych. Te nie są automatycznie podawane przez sądy, choć niektóre kancelarie frankowe starają się je zebrać i przedstawić w przystępnej formie. Od kilku kwartałów tego zadania podejmuje się choćby Votum Robin Lawyers. Co wynika ze zgromadzonych przez ten podmiot liczb? Otóż banki przegrywają masowo i coraz częściej.
Od kilku już lat liczba wyroków ulega potrojeniu: w 2019 roku sądy wydały w sprawach o franki 332 wyroki, rok później liczba ta wzrosła do 955, w kolejnym do 2780. Rok 2022 przyniósł kolejny rekord i tym samym podtrzymanie trendu: 9596 wyroków, z czego 9320, czyli 97,1 proc. było korzystnych dla kredytobiorców. W ogromnej większości wyroki korzystne dla frankowiczów to te unieważniające umowę (9021 wyroków), a nie odfrankowujące ją (294 wyroki). Jeśli więc banki liczyły na to, że sądy będą eliminować z umów tylko klauzule abuzywne, nadzieje te zostały rozwiane.
W drugiej instancji sytuacja frankowiczów wygląda jeszcze lepiej. Prawomocnych wyroków jest mniej (1561 w całym 2022 roku), ale za to są… korzystniejsze dla klientów. W apelacji frankowicze wygrywają już 98,5 proc. swoich spraw.
Biorąc pod uwagę te dane, trudno się dziwić, że frankowicze nie chcą iść na ugody i wolą dążyć do całkowitego wyeliminowania swojej umowy z obrotu prawnego. To najlepsze rozwiązanie dla setek tysięcy frankowiczów, ponieważ:
- w ten sposób mogą odzyskać od banku wszystkie wpłacone środki, nierzadko wraz z ustawowymi odsetkami za opóźnienie, które wynoszą obecnie 12,25 proc. w skali roku, a sami muszą rozliczyć się tylko z pożyczonego kapitału
- zwrot zasądzonych na rzecz frankowicza środków odbywa się w walucie spłaty rat, co niesie za sobą dodatkowe korzyści dla tych kredytobiorców, którzy kupowali franki, gdy te były tanie, a następnie za pomocą tej waluty regulowali swoje zobowiązanie
- eliminując całą umowę, kredytobiorca pozbywa się zależności od banku – hipoteka zostaje wykreślona z księgi wieczystej nieruchomości, a on sam odzyskuje pełną zdolność kredytową
- już na etapie składania pozwu frankowicz może zgłosić do sądu wniosek o zabezpieczenie roszczeń, tym samym ubiegając się o wstrzymanie spłaty kredytu na czas procesu
- jeżeli potwierdzą się ustalenia Rzecznika Generalnego TSUE i Trybunał zablokuje bankom prawo do wynagrodzenia za korzystanie z kapitału, a jednocześnie da konsumentom zielone światło do walki o waloryzację świadczeń bądź odszkodowanie, kredytobiorcy zyskają możliwość powiększenia swoich roszczeń od kilkudziesięciu do nawet stu procent.
Jak policzyć, ile można zyskać, pozywając bank? Wstępnych obliczeń można dokonać na przykład poprzez http://kalkulatorfrankowicza.pl. Narzędzie to w kilku krokach umożliwia porównanie korzyści z unieważnienia umowy z tym, co oferują banki po wydaniu rekomendacji przez szefa KNF. Aby poznać dokładnie potencjalną wartość swoich roszczeń i szanse na wygraną, należy z kolei zgłosić się do jednej z renomowanych, wyspecjalizowanych kancelarii frankowych, które w wielu przypadkach służą bezpłatną analizą.