W 2022 roku sprawy frankowe zdominowały polskie wydziały cywilne – jest to widoczne zwłaszcza w Sądzie Okręgowym w Warszawie, gdzie pozwy te stanowią większość. Za dużym zainteresowaniem kredytobiorców pozwami idzie oczywiście ogromne zapotrzebowanie na profesjonalne usługi prawne. Kancelarii frankowych z prawdziwego zdarzenia jest jednak niewiele. Konsumentowi dość ciężko jest odróżnić podmiot wyspecjalizowany w sprawach przeciwko bankom, który dysponuje doświadczonym zespołem prawnym i posiada udokumentowane sukcesy, od takiego, który tylko kreuje się na renomowaną kancelarię. Dziś spróbujemy odpowiedzieć na pytanie: jak odróżnić kancelarię frankową od pseudokancelarii? Wskażemy też zagrożenia wynikające ze współpracy z firmami o wątpliwej wiarygodności.
- Sądy powszechne nie mają już wątpliwości: umowy frankowe są wadliwe i należy eliminować je z obrotu prawnego. Tak kończy się 92 proc. spraw o franki. Kilka procent stanowią też odfrankowienia umów.
- Spośród ok. 400 tys. aktywnych umów frankowych sporem dotychczas objęto zaledwie 1/4. W zbliżającym się roku kolejni kredytobiorcy zdecydują się na złożenie pozwu i będą potrzebować profesjonalnego pełnomocnika, by wygrał dla nich sprawę.
- Zwiększony popyt na usługi prawne z zakresu prawa bankowego powoduje, że na rynku pojawia się coraz więcej pseudokancelarii i pośredników, których nadrzędnym celem nie jest pomoc poszkodowanym w procederze frankowym, a wyłącznie łatwy zarobek.
- Frankowicze powinni wystrzegać się „fabryk pozwów”, które kuszą znikomym lub nawet zerowym kosztem początkowym sprawy, a później pobierają gigantyczne premie za sukces, mogące wynosić nawet kilkadziesiąt proc. zasądzonej kwoty.
Specyfika polskiego rynku usług prawnych wymaga pilnej interwencji
Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że rynek usług prawnych w Polsce nie jest uregulowany. Oznacza to, że „kancelarię” może założyć tak naprawdę każdy – w tym osoba z wyrokami na koncie, nieposiadająca nawet matury. Cudzysłów nie jest tu przypadkowy – firma taka będzie się promować jako kancelaria, choć nie będzie nią w rzeczywistości.
Te kontrowersyjne podmioty funkcjonują zwykle jako spółki kapitałowe – sp. z o.o. lub S.A. – i samo to już powinno wzbudzić czujność potencjalnych klientów, ponieważ profesjonalna kancelaria prawna nie może w Polsce mieć takiej formy.
Ponieważ jednak ten sektor nie doczekał się jeszcze precyzyjnych regulacji, istnieje pewna luka, w którą wpasowali się ci, którzy chcą zarabiać na następstwach procederu frankowego. Ironią jest, że niektóre te podmioty same wcześniej współpracowały z bankami, pośrednicząc w namawianiu konsumentów na kredyty waloryzowane kursem walut obcych lub działając na rynku ubezpieczeniowym.
Dziś, gdy tysiące poszkodowanych pozywa banki w sprawach, w których wartość przedmiotu sporu wynosi nierzadko po kilkaset tysięcy złotych, te same osoby stoją na czele spółek nazywających się dumnie kancelariami.
Ryzyko współpracy z takim podmiotem jest bardzo duże i dotyczy kilku aspektów:
- pseudokancelarie w formie spółek kapitałowych mają zwykle minimalny kapitał zakładowy. W przypadku problemów finansowych mogą zgłosić wniosek o objęcie postępowaniem sanacyjnym, a wówczas ich wierzycielom trudno będzie odzyskać zaległe środki
- powyższy punkt jest istotny z uwagi na model współpracy, jaki firmy te proponują frankowiczom. Otóż, w przypadku wygranej klienta, bank wpłaca należne świadczenie na konto kancelarii, a ta dopiero pobiera z niego swoją prowizję, następnie wpłacając resztę na rachunek swojego klienta. Tego rodzaju pośrednictwo niesie za sobą ryzyko, że kredytobiorca nie otrzyma swoich pieniędzy – i w praktyce niewiele będzie mógł z tym zrobić
- pseudokancelarie konkurują z profesjonalnymi firmami prawnymi w nieuczciwy sposób. Nie obowiązują ich te same zasady, których muszą przestrzegać zespoły adwokackie. Pseudokancelaria może dowolnie się reklamować, nie musi mieć wykupionego ubezpieczenia OC, nie ma również obowiązku pobierania jakiejkolwiek opłaty początkowej – nie obejmuje jej kodeks etyki adwokackiej, przez co ma znacznie większą swobodę działania
- choć oferta „prowadzenia sprawy za 0 zł” może wydawać się atrakcyjna, trzeba mieć świadomość, że pseudokancelaria odbija sobie tę początkową uprzejmość z nawiązką w momencie wygrania sprawy. Premie za sukces w tych firmach są horrendalne i mogą wynosić łącznie nawet kilkadziesiąt procent wartości przedmiotu sporu.
Z apelami o uregulowanie rynku usług prawnych od dawna występuje Naczelna Rada Adwokacka. Przygotowała ona nawet swój projekt, który został przedłożony w Senacie i w Kancelarii Prezydenta. Jednocześnie nad swoim własnym projektem pracuje Ministerstwo Sprawiedliwości. Celem jest ukrócenie nieuczciwych praktyk kancelarii odszkodowawczych i zwiększona ochrona konsumentów przed zapisami umownymi, które są dla nich skrajnie niekorzystne.
Ani projekt NRA, ani ten od MS nie weszły jeszcze w życie. Kredytobiorcy szukający prawnika frankowego muszą być więc czujni, ponieważ na chwilę obecną prawo nie chroni ich przed następstwami złego wyboru.
Po czym można poznać, że kancelaria frankowa jest godna zaufania?
Skoro już wyjaśniliśmy, jakim podmiotom nie warto ufać, przejdźmy teraz do tego, co charakteryzuje kancelarię frankową z prawdziwego zdarzenia. Oto najważniejsze cechy, po których można ją rozpoznać:
- forma prawna – profesjonalne kancelarie prawne mają zwykle formę indywidualnych zespołów adwokackich, spółek cywilnych, jawnych czy komandytowych
- doświadczenie – najlepsi w branży bronią frankowiczów od ok. 6-8 lat, czyli weszli na ten rynek na długo przed wyrokiem TSUE w sprawie Raiffeisen vs. Dziubak
- transparentna struktura – dobre kancelarie nie ukrywają nazwisk swoich adwokatów i radców prawnych. Przeciwnie, chwalą się swoim zespołem i jego sukcesami, bo to największy kapitał firmy prawniczej
- wąska specjalizacja – kancelarie frankowe to podmioty, które zwykle ograniczają się do kompleksowego reprezentowania klientów w sprawach przeciwko bankom, a zatrudnieni w nich prawnicy są ściśle wyspecjalizowani w tego rodzaju postępowaniach
- brak agresywnego marketingu – radcom prawnym i adwokatom nie wolno promować swoich usług w tradycyjny sposób, ponieważ koliduje to z etyką zawodową
- jasne zasady współpracy – kancelaria zawsze dba o to, by klient dokładnie wiedział, ile i za co płaci. Opłata początkowa jest odseparowana od premii za sukces, a składniki wynagrodzenia są dokładnie wyszczególnione i opisane w umowie
- udokumentowane sukcesy – wiodące kancelarie frankowe na rynku mają po kilkaset wygranych w sprawach przeciwko bankom i są w stanie to udowodnić. Publikują więc skany wyroków wraz z opisem na swoich stronach www i w social mediach. To jedna z nielicznych form promocji dozwolona dla adwokatów i radców prawnych
- brak współpracy z pośrednikami i handlowcami – profesjonalna kancelaria sama pozyskuje zlecenia, głównie bazując na bezinteresownych poleceniach swoich klientów. Tego rodzaju podmiot nie zatrudnia handlowców, którzy nakłanialiby poszkodowanych w procederze frankowym do podpisania umowy, wyszukując ich w Internecie czy w jakikolwiek inny sposób.
Czy współpraca z profesjonalną kancelarią kosztuje więcej niż z pseudokancelarią?
Jednym z najbardziej szkodliwych mitów jest to, że współpraca z kancelarią prawną z prawdziwego zdarzenia musi być droga. To zupełna nieprawda. Koszt współpracy z renomowanym prawnikiem jest jak najbardziej w zasięgu portfela przeciętnego frankowicza. W ogólnym ujęciu łączne wynagrodzenie dla doświadczonego prawnika jest z reguły znacznie niższe niż w pseudokancelarii.
W renomowanej firmie prawniczej wynagrodzenie składa się zwykle z dwóch elementów: opłaty początkowej i premii za sukces. Ta pierwsza zależy oczywiście od wartości przedmiotu sporu (czasem też stopnia skomplikowania sprawy).
Przeważnie koszt początkowy zaczyna się od ok. 6000 zł. Tutaj należy podkreślić, że profesjonalne kancelarie mają nierzadko stuprocentową skuteczność w sprawach o franki, a jak wiadomo, to strona przegrana opłaca koszty zastępstwa procesowego. Jeśli więc kredytobiorca wygra swój proces, odzyska całość lub znaczną część kosztów poniesionych z tytułu sądzenia się z bankiem. Za jedną instancję kredytobiorca może odzyskać w ten sposób nawet 10 800 zł.
Druga część wynagrodzenia to premia za sukces, która w dobrych kancelariach wynosi 3-4 proc. wartości przedmiotu sporu. W pseudokancelariach, które mają niższą opłatę startową lub nie pobierają jej wcale, ostateczna wysokość success fee może wynieść nawet 10 x więcej!
Oznacza to, że zdecydowanie bardziej opłaca się współpraca z doświadczoną, renomowaną kancelarią prawną, niż pośrednikiem w formie spółki kapitałowej, kuszącym klientów gwarancjami sukcesu, które okupione są gigantycznymi i niczym nieuzasadnionymi kosztami.